Spendor S1 to dwudrożne monitory bass-reflex z podwójnymi, złoconymi terminalami. Na górze jest tekstylna Vifa D27, na dole własny, 16 cm przetwornik polipropylenowy. Zestaw ma efektywność 88 dB.
Posiadam te kolumny od pięciu lat. Mimo upływu czasu, nadal jestem nimi zauroczony a zauważam to szczególnie po dłuższych nieobecnościach w domu i po odsłuchach innych, nawet istotnie lepszych i dobrze zestawionych systemów. Zdarzało mi się z zachwytem i uznaniem słuchać jakiegoś zestawu a po powrocie do domu włączyć swój i... oddać się przyjemności słuchania muzyki. No właśnie, przy Spendorach niepostrzeżenie przestaję słuchać sprzętu; przestaję nie tylko zauważać to, co mi nie do końca odpowiada w reprodukcji dźwięku, ale także przestaję się nią zachwycać - po prostu z niezwykłą przyjemnością oddaję się słuchaniu muzyki.
S1 nie są w najmniejszym stopniu efektowne brzmieniowo (nota bene również wzorniczo). Najłatwiej na nie w ogóle nie zwrócić uwagi. Nic nie przeszkadza i w pierwszym zetknięciu nic też nie przyciąga uwagi. Dźwięk jest bardzo naturalny, zrównoważony, spójny w całym paśmie, dość spokojny za sprawą doskonałej średnicy i braku jakiejkolwiek ostrości w górze pasma.
Kolumny budują ciekawą, spójną scenę, na której zwykle pierwszy plan jest nieco wysunięty na kształt małego łuku (wybrzuszeniem do nas) przed linię głośników i zawiera się między nimi, natomiast drugi plan zatacza łuk w głąb (wybrzuszeniem od nas), tym razem pozostawiając głośniki wewnątrz. Tak zbudowana scena jest szeroka, a jej głębokość zależy w dużej mierze od realizacji nagrania. Zestawy mają dar "znikania" z pomieszczenia. Poza tym, po zamknięciu oczu, ściany się "rozsuwają" i pokój staje się większy.
Słucham muzyki akustycznej, głównie Klasyki (przede wszystkim muzyka dawna) i Jazzu (raczej małe składy). Instrumenty oddane są niezwykle naturalnie. Spendory potrafią oddać materiał strun, ich szarpanie i charakterystyczną szorstkość krawędzi; w dętych potrafią przekazać, czy są blaszane czy drewniane; w bębnach oddać różny charakter brzmienia membran a przy uderzaniu w krawędź przypomnieć że pałeczki są drewniane; przy talerzach, dzwonkach i różnych metalowych perkusionaliach potrafią przekazać dźwięk niezwykle szybki a później skupić uwagę na rozchodzących się wybrzmieniach; wokale natomiast potrafią zabrzmieć szczególnie realistycznie z podkreśleniem cech artykulacji. Ta naturalność brzmienia wpływa na autentyczność przekazu muzycznego.
Kiedy porównuję Spendory S1 z innymi zestawami, ich brzmienie wydaje mi się w pewnym stopniu magiczne. Doszukuję się tej magii w oddaniu średnicy, jednak w rzeczywistości nie wiem, na czym ona polega. Może po prostu na tym, że kiedy słucham muzyki przestaję sobie zadawać pytania o reprodukcję dźwięku...
Spendory potrafią pięknie grać z budżetowymi wzmacniaczami (kilka lat słuchałem ich na tranzystorowej integrze Arcam Alpha 7) jednak są wdzięczne za każdą zmianę "na lepsze" i potrafią stanąć na wysokości zadania i pokazać klasę bardzo dobrych konstrukcji (słuchałem w konfiguracji z Pathos Twin Tower, McIntosh MA 6850 i tzw. "monoblokami p. Maćka" Single Ended na GM70 sterowanych 300B).