Marantz SA7001 zastąpił Azura 640v2. Azurek na dłuższą metę okazał się ciut męczący, o anemicznym basie. W poszukiwaniu bardziej miękkiego dźwięku, po posłuchaniu zdecydowałem się na Marantza.
Tu jedna uwaga - CD wymaga niedługiego co prawda, ale wygrzania. W salonie zaprezentował już początki szukanego przeze mnie brzmienia, ale dopiero po kilku-kilkunastu odtworzonych płytach zagrał dużo przyjemniej.
I tak właśnie można opisać dźwięk tego CD. Jest przyjemny, muzykalny, gęsty. Szczegółów jest w sam raz. Dobre podparcie w basie, troszkę "misiowatym". Średnica super - wokale są bardzo wciągające. Brak wyostrzeń sopranów. Niezła przestrzeń i prezentacja planów. Można słuchać relaksacyjnie, choć jeśli ktoś zechce śledzić niuanse, szmery i szepty bezproblemowo to usłyszy.
I nawet jeśli jest to CD z "półki obok" jak ktoś na forum to napisał to różni się od Azura dość znacznie. Na tyle znacznie że w moim systemie, z AKG K701 i wzmacniaczem Holdegron (w najnowszym, dual-mono, wcieleniu) subiektywnie dla mnie okazał się strzałem w dziesiątkę.
CD zbudowane solidnie (w tej cenie). Ładna forma. Wygaszany display. Cichy napęd, dość szybko jak na SACD wczytuje TOC. Odczyt SACD - niektóre tytuły rzeczywiście brzmią ciekawiej z tego nośnika.
Wbudowany wzmacniacz słuchawkowy jest zaskakująco dobrej jakości.
Teraz trochę o brakach.
Przwijanie to totalna klapa - odbywa się z prędkością może 3 razy szybszą od odtwarzania. I bez podsłuchu.
Czasem "nie uda" mu się odczytać SACD, sporadycznie.
Troszkę za mały pilot (w Azurze pilot jest extraklasa).
Brak trybu stand-by, dlatego po włączeniu mija chwila zanim się rozgrzeje a dźwięk nasyci.
CD w salonie wystawiony jest za 2500zł, ale w Katowickim Top HiFi bez mrugnięcia okiem zjechali 500 stów.