Gdybym miał zamknąć recenzję w jednym zdaniu, napisałbym: uniwersalny, zrównoważony dźwięk, bez dominacji któregokolwiek z zakresów.
Można tą „opinię instant” odczytać zarówno jako krytykę, jak i pochwałę. De gustibus...
Dlatego określenie brzmienia jako nijakie, byłoby zdecydowanie nadużyciem.
Spokojna, wyraźnie obecna, jednak nie nazbyt ocieplona średnica, sprawdzi się w różnych gatunkach muzycznych. Chyba na tym właśnie polega rzeczona uniwersalność. Lang Lang będzie wiarygodny w którymkolwiek z koncertów fortepianowych Chopina, Al di Meola zagra akustycznie nie tylko wprost ze sceny, Mark Knopfler „wyrzeźbi” swoją gitarą elektryczną przyjazne dla ucha dźwięki, a Diana Krall nie będzie „ziała paszczą” - jedynie miło wkomponuje się w instrumentalne towarzystwo. Może lekko podkreśli swoją rolę „First Lady”, jednak nie na tyle, by posądzić ją o tani narcyzm. Przy czym góra pasma (blachy i inne takie) nie będzie się natarczywie narzucać - jedynie proporcjonalnie towarzyszyć dźwiękom podstawowym. W opinii wielu, to właśnie przetwornik wysokotonowy stanowi tzw. wąskie gardło zestawu. Nie polemizuję. Powiem jedynie, że dyskomfortu z powodu „żyletek”, czy też „waty” w uszach, nie odczuwam.
Największą trudność sprawia mi ocena dołu pasma.
Jedni podkreślają kontrolę, inni krytykują za brak tzw. masy.
Jestem pomiędzy.
Zwolennicy realizacji „bez prądu”, kameralistyki, lub małych jazzowych składów, nie będą mieli powodów do narzekań. Natomiast sympatycy big-bandowych „odjazdów” i filmowych tąpnięć, mogą odczuć niedosyt. Masażu wątroby z pewnością nie będzie.
Polecam do relaksujących odsłuchów, nie tylko przy porannej kawie. Równie dobrze sprawdzą się za dnia, jako niezobowiązujące tło, lub na „dobranoc”.