W wypadku słuchawek Grado najwięcej kontrowersji wzbudza kwestia wygody ich noszenia. W prasie pojawiły się opinie, że konstrukcje tego rodzaju(tzw. nauszne) nie mogą równać z dobrymi słuchawkami wokółusznymi. Sprawa wydaje mi się bardziej złożona. Wszystko zależy od anatomii: osoby o odstających uszach(jak piszący te słowa) mogą preferować właśnie lekką i prostą konstrukcję typu Grado. Wedle moich porównań SR-60 sprawują się lepiej niż, analogiczne cenowo modele Bayerdynamic i Sennheisera(które najzwyczajniej w świecie – uwierają). Zwłaszcza bardzo giętki i podatny na kształtowanie pałąk daje nieporównanie lepszą możliwość dopasowania słuchawek. Wadą tego typu konstrukcji jest jednak bardzo niska izolacja od odgłosów otoczenia – np. dźwięk wiatraczka kompa pracującego w tym samym pokoju wyraźnie psuje komfort słuchania.
Rozpisuje się na ten temat nie tylko dlatego, że komfort jest w wypadku słuchawek jednym z podstawowych elementów wpływających na przyjemność odbioru muzyki, odpowiednie dopasowanie nauszników wpływa też znacząco na jakość dźwięku. W wypadku silnego nacisku na uszy dźwięk zyskuje na masie(podbity przełom średnicy i wyższego basu) traci jednak na przestrzenności. Dlatego osobiście preferuję bardziej „luźne” ustawienie – poprawia się wówczas przestrzeń i naturalność barw.
Największą zaletą modelu SR-60 jest ich ocieplona, naturalna barwa połączona ze dużą plastycznością i ekspresją dźwięku. Pod tym względem Grado reprezentują poziom zbliżony do DT-531 Bayerdynamica(z lekkim wskazaniem na konkurenta), lecz przewyższają je wyraźnie w kwestii stereofonii, są też mniej ugrzecznione. SR-60 nie mają już wiele wspólnego z typowo słuchawkowym dźwiękiem „w środku głowy”. W zależności od nagrania, scena sytuowana jest tuż przed słuchaczem – pierwszy plan jest bliski i namacalny – bądź też ma się wrażenie, że dźwięk otacza słuchającego półkolem. Na SR-60 najlepiej wypadają nagrania kameralne. W wypadku składów symfonicznych, oba skraje sceny dźwiękowej – zwłaszcza w dalszych planach - są już wyraźnie odkształcone; wydaje się, jakby obraz muzyczny odbijał się w owalnym lustrze. Wady te są jednak łatwe do zaakceptowania – zwłaszcza na tym poziomie cenowym.
Ogólne ocieplenie dźwięku nie wyklucza wcale jego przejrzystości. Swoją rolę odgrywa tu dobór pozostałych komponentów. W moim systemie(patrz niżej) bardzo łatwo odróżnić poziom realizacji, choć słabo zrealizowane nagrania - np. Symfonie Mahlera pod dyr. Haitinka (Philips) czy Kwintety Brahmsa w wykonaniu rozszerzonego kwartetu Julliarda (Sony) – będą niestrawne jedynie dla skrajnie rozpieszczonych purystów. Góra jest lekko złagodzona ma chyba jakieś dziury w charakterystyce(na samplerze HFiM słychać zakres 18 kHz a nie słychać 16 kH [?!]). Mimo to nie można się przyczepić do sztucznego złagodzenia dźwięku. Dobrze skonfigurowane Grado bez problemu wychwycą różnicę między słodko-cierpką, filigranową artykulacją Italieri Quartet (Kwartety Beethovena – Philips) złocistą, lekko metaliczną barwą kwartetu Albana Berga(Kwartety Bartoka – EMI), wiernie przekażą też idealne proporcję między nasyceniem i precyzją dźwięku w świetnie zrealizowanym, pełnym kontrastów dynamicznych nagraniu kwartetów Szostakowicza - granych przez Brodsky Quartet (Teldec).
Najsilniejszą stroną słuchawek jest średnica – wokali operowych słucha się naprawdę z dużą przyjemnością. Grado potrafią przekazać naturalne wibrato głosu Renaty Scotto ze słynnego nagrania „Otella” pod batutą J. Levine’a(RCA), bez karykaturalnych przerysowań, których nie potrafi uniknąć wiele kolumn powyżej 5kzł. Równie dobrze wypadają głosy męskie – zarówno ciemny i matowy tenor Jona Vickersa („Fidelio” – EMI), jak i potężny, pełen blasku głos Franca Corellego(składanka EMI). Równie dobrze wypada fortepian – choć w dole skali dźwięki zaczynają się zlewać. Mimo to i tu różnice między indywidualną barwą różnych artystów są łatwe do wychwycenia. Fortepian Anderszewskiego brzmi jasno i krystalicznie(Partity Bacha – Virgin) – zwłaszcza w porównaniu z ciężkim, kleistym wręcz brzmieniem Claudio Arrau’a (sonaty fortepianowe Beethovena, Philips).
Nie czuję się ekspertem od basu, powiem więc tylko, że stanowi on naturalne dopełnienie całości, operując sprawnie zwłaszcza wyższym podzakresem. Nie odczuwa się szczególnego spowolnienia dźwięku., choć trudno oczekiwać wielkiej precyzji w bardziej wymagających realizacjach. Dla własnych, niezbyt wyśrubowanych potrzeb z przyjemnością słuchać mogę nagrań typu GotanProject czy nawet Harriet Tubman(składanka Jazz Forum).
Na koniec warto zwrócić uwagę, iż – mimo dużej kompatybilności – SR60 odwdzięczą się za staranną konfigurację systemu. Początkowo mój OBH-11 zasilany był tańszym OBH-1 i wtedy dźwięk był nieco zamulony, jeszcze słabiej wypadła konfiguracja Marantza 6000OSE i łączówki Message Sonic Linka. Dobry CD o bogatych barwach i neutralny, dynamiczny wzmak słuchawkowy to moim zdaniem najlepsi partnerzy dla najtańszych Grado.
Podsumowując, jeśli szukacie nauszników za ok. 500 zł., to nie zapoznanie się z SR-60 będzie wyrazem dużej niefrasobliwości. Te słuchaweczki potwierdzają swoją legendę i – co ważne – producent nie każe za nią słono płacić.