Tak sobie siedzę, słucham Możdżera i postanowiłem, że napisze coś o tym co mam na głowie.

Kończe właśnie wygrzewać słuchawki, które które sprowadziłem dla przyjaciół (SR60 i SR80). Kiedy SR60 od początku grały przyzwoicie, tak SR80 bardzo jasno, wręcz ostro i twardo. Nie podobały mi się. No,ale trzeba dać obu czas.

Minęły 3dni i noce. Po raz kolejny biorę SR60 na odsłuch testowy i ..... voila!!! To jest to! Zakładam SR80 i .... no.... nie to. Gdybym nie czytał opinii w sieci na ich temat to bym przyznał,że one poprostu tak mają grać. Rozjaśnionym, szybkim dźwiękiem, dużą ilością detali, ze świetnym (i owszem) trzymanym w ryzach basem, ciepłej średnicy, ale gdzie sa te emocje(?!) których dostarcza SR60, gdzie to "ciało" (nie mam innego, lepszego określenia) ? No więc śpieszę wyjaśnić, że wszystko sie odnalazło, ale dopiero za 2dni. Oj długo kazały na siebie czekać,ale było warto (co straciłem nerwów, to moje).

Może coś jeszcze na temat różnic obu modeli.

Pierwsza , różnica która rzuca się w oczy to inna budowa gąbek. "Obwarzanki" - grubo wokół i pusto w środku. Przez co nie przesłaniają przetwornika jak SR60 i dają słyszalnie więcej detali. Niektórzy twierdzą, że są niewygodne. Ja nie mam takich odczuć. Kolejna różnica już niewidoczna z zewnątrz. To nowy, czterożyłowy kabel. Co to wszystko razem "do kupy" daje? Na wstępie poszerzenie sceny. To zasługa nowych gąbek, które oddalają ucho od membrany przy jednoczesnym przesunięciu membrany i cewki nieco bliżej zostawiając więcej przestrzeni w tylnej części tej tuby rezonansowej.

W praktyce nawet stare nagrania zrzucane żywcem z czarnych płyt na CD nie grają męcząco "w głowie" tylko zyskują pewien dystans. Nieswspominając już o dobrze nagranych płytach (np. muzyka z LOTR, Planety Małp z Sony Classical, Buena Vista Social Club itd). Pełna swoboda!!! Grają potężnie i z rozmachem co najlepiej słychać na muzyce symfonicznej i filmowej. Nie mają nadmiernej obfitości basu. Jest trochę lepiej kontrolowany niż w niższym modelu i schodzi niżej. Poprawie uległy też wybrzmienia instrumentów i ich lokalizacja (ale prawdziwa precyzja zaczyna się podobno od SR125). Szczególnie po zmianie źródła na dużo precyzyjniejsze. Odnoszę takie wrażenie,że wzraz ze wzrostem detaliczności ubyło trochę ciepła jakie ma SR60. Mnie to ocieplenie akurat pasuje. Nie jest to duża różnica,ale jednak.

W SR60 jest większy "kontakt" z muzyką. SR80 prezentuje scenę w większym oddaleniu,ale za to bardziej szczegółowo. Ja w zależności od repertuaru muzycznego preferuje raz jedne raz drugie słuchawki. Chyba dopiero wyższy model pozwoliłby mi zdecydować jednoznacznie.

Mam jeszcze w domu KOSSy UR-40 i KTX Pro1. Tych drugich to wogóle nie biorę po uwagę bo są pod sprzęt przenośny. Uważam,że UR-40 to bardzo dobre dłuchawki,ale z którymikolwiek Grado nie podejmują nawet rywalizacji. To różnica klasy i to słyszalna od pierwszych akordów nawet dla kogoś kto miał słuchawki na uszach po raz pierwszy w życiu.