Najwyższy model Sanyo z 1976 roku. Napęd DD bez quartz-locka, ale w niczym to nie przeszkadza, bo obroty trzyma idealnie.
Na pokładzie Acos Lustre GST-1. Ciężkie ramię z wszelkimi możliwymi regulacjami. Bardzo wygodne w obsłudze.
Brzmi potężnie, masywnie, bogato. Dźwięk jest nasycony. Skraje pasma są wyraźnie zaznaczone: góra jest detaliczna i gładka, dół wyraźnie obecny, nie występują żadne problemy z najniższym basem. Nie jest ekspertem, ani wybitnym znawcą, ale chcę nadmienić, że tak potężnego wykopu z płyty gramofonoweej jeszcze nigdy u siebie nie słyszałem: dynamika w skali makro powala. Z ciężką wkładką monofoniczną (Denon dl-102) Sanyo zaczął czarować średnicą i bogactwem jej wybrzmień. Nie ważne co wrzucałem (jazz, klasyka, rock), ze wszystkim TP-1000 znakomicie sobie radził.
Gramofon ten ustawiłbym między Technicsem sl-1200, a Thorensem 125 MKII z SME 3009, choć zdecydowanie bliżej mu do poziomu Thorensa, który jednakowoż nie dysponuje aż tak potężnym wykopem.
Oceniam na 3 gwiazdki, a to nie mało, zważywszy, że 5 gwiazdek to hi-end.