No i wreszcie spełniło się moje marzenie - mam wreszcie swój własny pokój audio... ale niestety tylko w bajkach wszystko kończy się dobrze. Okazało się, że mój sprzęt który do tej pory grał całkiem nieźle w salonie w moim poprzednim mieszkaniu, tutaj gra kiepsko. Brakuje trochę wypełnienia na średnicy, trochę za dużo góry i za mało basu - generalnie lipa. Co można na szybko zrobić? Oczywiście kabelki i padło na VDH CS 122 Hybrid. Pomogło na tyle, że mogłem przez jakiś czas żyć z moim systemem w nowych warunkach tzn. średnica się zagęściła i nie było już tak chudo, góra przestała kłuć chociaż wcale nie było jej mało, a bas był hmm ok. Wiem, że głównym problemem było oczywiście nie dopasowanie całego systemu do nowych warunków akustycznych. Jednak z czasem tzn. po zaadaptowaniu akustycznym pomieszczenia, niestety wymianie kolumn i wzmacniacza dźwięk zaczął być naprawdę piękny :) Wtedy przyszedł czas na dopieszczanie systemu czyli kable. No i okazało się, że VDH mają swoje słabe strony. Przede wszystkim "wycinają" sporą ilość informacji. Okazało się to zbawienne przy źle zestawionym sprzęcie i mogę sobie wyobrazić, że w tzw. "trudnych" pomieszczeniach też mogą pomóc. Gorszą sprawą jest ich barwa. Po przesłuchaniu sporej ilości przewodów nasuwa się jeden wniosek - jest to najsłabsza strona tych kabli! Są matowe, bez polotu, szare i mdłe :/