Podesłane dzięki uprzejmości RAFKO na odsłuch.
Podłączyłem i zacząłem słuchać na poziomie głośności Beyerów – pierwsze wrażenie – nie grają. I pierwsze zdumienie – im głośniej, tym lepiej. Piszę oczywiście o rozsądnych wartościach, bo podejrzewam, że gdyby im pozwolić, Hifimany z dziką rozkoszą rozsadziłyby nasze uszy.
I bynajmniej nie jest to wada, są stworzone do głośnego grania. Tak wiec raczej nie nadają się na wieczorny cichy odsłuch w zaciemnionym pokoju – tu sprawdzają się Beyery i Senki. Mam kilka płyt, które jakoś tak nie do końca dla mnie grały na Beyerach – The Police, Dire Straits, jakoś nie chciały rozwinąć skrzydeł, HE300 dały tym płytom kopa. O dziwo podobnie było przy Oxygene J.M. Jarra, i płytach Dead Can Dance, choć tu dało się odczuć brak detalicznej góry – Sennheiser jest tutaj nie do pobicia.
Krótko – lubisz gitary, perkusję, słuchasz płyt z koncertów – wrażenie HE300 robią niesamowite.
Ładny wokal, bogata średnica, mocny i nienachalny bas – ewidentnie mocna strona Hifimanów.
Podsumowując – chcesz zniszczyć sobie słuch z uśmiechem na ustach – polecam zdecydowanie!!!