Kablem tym gram od ponad roku. Kupując go porównywałem z różnymi srebrnymi i niesrebrnymi kablami. Monolith bardzo polubił się z moim lampowym wzmacniaczem (Pocahontas Classic, czyli Andrzej Marków IA8417). Kabel jest bardzo dobrze zrównoważony i poukładany. Jest to kabel bardzo szczegółowy, prawie tak szczegółowy jak Nordost Red Dawn, pod tym względem porównywalny jest też Sonus Oliva. Monolith nie jest jednak tak suchy (pozbawiony średnicy) jak Sonus Oliva. W porównaniu z Nordostem, Monolith jest odrobinę mniej szczegółowy, tzn. Nordost przekazuje jeszcze więcej informacji, jednak kosztem melodyjności.
Jak porównywałem Monolitha z innymi kablami jedna jego cecha jest bardzo wyraźna i bardzo przypadła mi do gustu. Jest to długie, swobodne wybrzmiewanie muzyki. Każdy, kto ma lampowy wzmacniacz - i słucha muzyki wokalnej, fortepianowej itp. wie o co chodzi. Tego efektu nie dał żaden ze słuchanych przeze mnie interkonektów. A to oddaje atmosferę sali koncertowej, gdzie naciśnięty klawisz fortepianu daje swobodnie, długo wybrzmiewający dźwięk. Ale jednocześnie z Monolitha dźwięk jest dobrze poukładany, uporządkowany, nie ma bałaganu. Pozostałe aspekty dźwięku z tego kabla zależą już od całości systemu. Kiedyś wydawało mi się, że dźwięk z Monolitha może jest troszkę zbyt mało treściwy w średnicy, czyli za "suchy", że brakuje mu mięsa. I szukałem innego kabla. Jednak jak już wcześniej znałem te wybrzmienia z Monolitha i jego szczegółowość - to żaden inny kabel mi nie pasował. No bo jak ktoś wie jak brzmi np. Możdżer na koncercie, jak szybko gra, co robi z fortepianem itp. to z wielu kabli tego po prostu brakowało (nie było słychać). No a niedostatki w średnicy wynikały z kolumn, które ostatecznie zostały wymienione.