Brzmienie Vincenta SV-129 określiłbym jako płaskie, nijakie i bez życia. Mimo ogromnego i piekielnie ciężkiego transformatora w środku, dynamiki i basu jest jak na lekarstwo, a podkręcenie niskich tonów za pomocą regulatora skutkuje buczącą, jednostajną i męczącą bułą. Najogólniej mówiąc, jakość wykonania i klasa zastosowanych podzespołów nie przekładają się na jakość brzmienia.
.png.2fedbaeed142d9ffa7ad27f243687120.png)