MDR-SA1000 są utrzymane w srebrno-czarnej tonacji i wyglądają futurystycznie. Duże wokółuszne muszle są asymetryczne, w swojej tylnej części są dalej odsunięte od głowy i świetnie przylegają. Wewnątrz umieszczono przetworniki akustyczne HD (High Density) o średnicy 50mm, napędzane neodymowymi magnesami, charakteryzujące się pasmem przenoszenia 8-80.000Hz (!). Muszle są połączone dwoma pałąkami, pomiędzy którymi rozpięto elastyczny perforowany materiał. Rozwiązanie to w połączeniu z niewielką masą całości zapewnia bardzo komfortowe noszenie słuchawek. W tym względzie oceniam je wyżej niż AKG-501 i AKG-701. Pewna wadą MDR-SA1000 jest słyszalne podczas ruchów głowy trzeszczenie materiałów, z których wykonano elementy plastikowe, jednak jest na tyle ciche, że nie rozprasza podczas normalnego użytkowania. Kabel wydaje się cienki, wykonany jest z miedzi 6N-OFC i posiada przyjemny w dotyku tekstylny oplot zewnętrzny.
Brzmienie zaskoczyło mnie jeszcze bardziej niż oferowany komfort. Pomimo, że słuchawki nie były długo wygrzewane, to już pierwsze wrażenie było bardzo dobre. Tak w kilku słowach – detaliczność, czystość, przestrzenność i świetna odpowiedź dynamiczna na impuls. A zaraz za tym obawa, czy nie wiąże się to z ostrością dźwięku? Pod tym kątem oceniałem prezentacje kolejnych utworów i odpowiedź brzmi - nie. Dźwięk jest krystaliczny, czytelny, bez słyszalnej kompresji. Charakter tonów średnich i wysokich zapewnia pełny wgląd w detale nagrań, jednocześnie nie jest męczący nawet przy głośniejszym odsłuchu. Zakres basowy ma podobny charakter, jest dobrze rozciągnięty, szybki, zróżnicowany i ma ciężar pasujący do pozostałej części pasma. Prawdopodobnie po wygrzaniu byłby potężniejszy, pytanie tylko, czy już na tym etapie warto coś zarzucać takiej prezentacji? Według mnie jest bardzo dobrze. Odsłuch nagrań zapewnił mi podobne wrażenia jak systemy oparte na wysokoefektywnych kolumnach i mocnych wzmacniaczach. Tym bardziej, że MDR-SA1000 mogą pochwalić się świetną prezentacją przestrzeni. Dzięki temu nagrania live zabrzmiały niezwykle realistycznie. Z przyjemnością słuchałem również klasyki. Fortepian solo, zespoły kameralne, czy wielka orkiestra symfoniczna zabrzmiały przejrzyście i jednocześnie bardzo naturalnie. Sądzę, że szerokie pasmo przenoszenia oraz szybka odpowiedź na sygnał ma w tym niemały udział.
Porównanie MDR-SA1000 i moich wysłużonych DT-150 nie pozostawiło wątpliwości. Mają różne przeznaczenia, konstrukcje, co za tym idzie charaktery, mają swoje zalety i wady. Gdybym miał teraz wybierać jedne, to jednak typuję Sony.
Dziękuję obsłudze sklepu SONY przy Al.KEN 105 za umożliwienie komfortowego odsłuchu.