Sporo obiecywałem sobie po tym klocu i muszę przyznać, że z początku byłem nawet mile zaskoczony. Pierwsze na co zwróciłem uwagę to rewelacyjna separacja planów w małych składach jazzowych. Nigdy nie było wątpliwości, który instrument stoi bliżej, a który dalej od słuchacza. W odtwarzanej muzyce czuło się olbrzymią swobodę, powietrze i hektary przestrzeni. Doskonale oddane były wybrzmienia instrumentów. Bardzo wyraźnie zaznaczone były też wysokie tony, które jednak momentami miały tendencję do dominacji nad całościa przekazu i za bardzo kuły w uszy.
Muzykę wokalną odebrałem z mieszanymi uczuciami. Wprawdzie głosy wokalistów/wokalistek były świetnie osadzone w przestrzeni i dźwięczne, jednak brakowało im odrobiny ciepła i nasycenia alikwotami.
Vicent poległ niestety na najbardziej wymagającym materiale - czyli muzyce kameralnej, symfonicznej i fortepianowej. Instrumenty dawne zabrzmiały o wiele bardziej chropawo niż w rzeczywistości, zwłaszcza smyczki. Brzmienie stało się nieznośnie "techniczne" bez odrobiny plastyczności i muzykalności. Klawesynu nie dało się słuchać dłuzej niż parę minut - dźwięki były tak ostre, że natychmiast przypominała mi się anegdota o klatce kanarka drapanej widelcem. Przy muzyce chóralnej znikła gdzieś wspaniała separacja planów i na scenie pojawił się straszny bałagan, co w połączeniu z wspomnianą przeze mnie ostrością brzmienia stało się nie do wytrzymania. Fortepianowi wyraźnie brakowało masy w niższych oktawach, przez co dźwięk stawał sie zbyt wysuszony.
Nieźle wypadł na Vincencie jazz-rock i muzyka elektroniczna z syntetycznym basem. Niskim tonom nie można akurat odmówić masy i zwalistości, jednak mam wrażenie, że ten podzakres mógłby być nieco twardszy i lepiej kontrolowany.
Vincent z pewnością jest wzmacniaczem, w którym drzemie spory potencjał, ale pamiętając o jego specyficznym "tranzystorowym" brzmieniu należy ostrożnie dobierać sprzęt towarzyszący, zwłaszcza kolumny. Te moim zdaniem powinny być raczej ciepłe, niezbyt analityczne i z dobrymi przetwornikami wysokotonowymi, które potrafią stonować agresywne zapędy wzmacniacza (np. Dynaudio).