"The Smiths - Louder than bombs" - ciąg dalszy historii Dawida
"The Smiths - Louder than bombs" - ciąg dalszy historii Dawida
Zbudził się z bólem dolnej części pleców. Tej nocy spał niespokojnie. Śniły mu się rzeczy niestworzone. Wspomnienia z dzieciństwa połączone z fantazją naukową rodem z powieści Stanisława Lema. Z jednej strony był przerażony, z drugiej zaś żałował, że ostatni rozdział senny przerwał mu elektroniczny budzik produkcji radzieckiej, świecący na zielono, pamiętający końcówkę lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku.
Tego dnia czekało go nie lada wyzwanie. Dawid postanowił pojednać się z kolegą, z którym zerwał kontakt niespełna dwa lata temu i którego podejrzewał o systematyczne psucie reputacji i ostatecznie utratę pracy w dużej firmie motoryzacyjnej, w której obaj pracowali. Standardowo jak co dzień rano po przebudzeniu wypił szklankę dzień wcześniej przygotowanej wody z cytryną i łyżką miodu. Następnie krótki zestaw ćwiczeń gimnastycznych, czyli dziesięć pompek, dwadzieścia przysiadów z podskokiem i kilka ćwiczeń na dolną lędźwiową część kręgosłupa. Po tych około dziesięciu minutach standardowo prysznic, ale najpierw muzyka. Zapomniał o niej. Zwykle zaczynał słuchać podczas ćwiczeń. Z samego rana zwykł włączać muzykę z płyt kompaktowych. Tym razem sięgnął po płytę z czerwoną okładką The Smiths "Louder than bombs" wydaną w roku 1987. W takt utworu pierwszego wszedł pod prysznic, ale najpierw odkręcił baterię spuszczając kilka litrów zimnej wody, gdyż nie znosił być zaskakiwany chłodem, zwłaszcza spod prysznica. Nawet nie wiadomo kiedy końca dobiegł pierwszy utwór. Przy utworze numer dwa "Sheila take a bow". W ruch poszedł nowy żel pod prysznic "3w1" Old Spice. Pienił się tak mocno, że w pewnym momencie Dawid przestał widzieć cokolwiek innego niż bąbelki obfitej wszechobecnej piany.
"(...)Take my hand and off we stride
La la la la la la la la
You're a girl and I'm a boy
La la la la la la la la(...)"
Sięgając po dźwignię baterii prysznicowej aby spłukać z siebie nadmiar piany, nagle zachwiał się, stracił równowagę i poślizgnął. Zapomniał o kostce dość mocno zużytego mydła, które zdążyło namoknąć i stać się szalenie śliskie dla gładkiej lewej stopy mężczyzny. Trach!!! Upadł Dawid podpierając się lewą dłonią. Po chwili poczuł ostry ból w nadgarstku. Piana na całym ciele przestała już sprawiać kłopot. Zaczęła spływać po ciele nieszczęśnika. Odkryła mu w końcu oczy, umożliwiając spojrzenie na łazienkę z innej niż dotąd perspektywy, przy założeniu że kabina prysznicowa jest względnie przezroczysta. A z zachowaniem perfekcyjnej czystości domowych sanitariatów Dawid miał zwykle problem. Było to wyzwanie, które od czasu do czasu dawało satysfakcję, jednak bywały momenty, a nawet okresy zaniedbań, że kabina prysznicowa nie nadawała się do komfortowego przez nią patrzenia.
Ból niesamowity. Podejrzenie złamania kości śródręcza i nadgarstka. Decyzja była krótka. Wycieramy ciało, ubieramy i jedziemy prosto do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego zwanego SOR-em. Dawid mieszkał w dużym mieście i miał co najmniej trzy SOR-y do wyboru. Wybrał ten najbliższy, w nadziei, że nie będzie musiał odwołać spotkania z Krzyśkiem. Odpalił silnik benzynowy 1,8 VVTI swej Hondy i puścił utwór nr 4 "Sweet and Tender Hooligan". Był to o tyle niebezpieczny kawałek, tak dynamiczny, rytmiczny, skoczny i szalony, że pedał gazu zwykł wciskać się samodzielnie nie tylko na odcinkach prostych dróg i ulic, ale i co gorsza - wciskał się w zakrętach.
"Jury, you've heard every word
But before you decide
Would you look into those Mother-me eyes
I love you for you, my love
You, my love
I love you just for you, my love"
Po powrocie ze szpitala już wiedział, że łatwo teraz nie będzie. Przynajmniej przez jakiś czas. Lewa ręka praktycznie unieruchomiona. Cała dłoń w szynie gipsowej. Ciężko zgiąć rękę. Trud sprawia nawet otwarcie słoika z włoską pomidorową Barillą z dodatkiem bazylii, którą Dawid zwykle jadał z włoskim makaronem typu "grube rurki", koniecznie gotowanym na "al dente". Do tego tuńczyk z puszki, koniecznie w wodzie, nie w oleju. Duże kawałki. Całość posypana zieleniną typu świeżo siekana natka pietruszki. Zdawał sobie sprawę ze swojej trwającej od niedawna niepełnosprawności. O grze na gitarze basowej mógł zapomnieć, a lubił na niej pograć, zwłaszcza w wolne od pracy zawodowej weekendy.
W domu włączył kawałek nr 12 "Heaven knows I'm miserable now".
"I was happy in the haze of a drunken hour
But heaven knows I'm miserable now
I was looking for a job, and then I found a job
And heaven knows I'm miserable now
In my life
Why do I give valuable time
To people who don't care if I live or die?"
O godzinie w pół do szóstej wyszedł z domu na spotkanie z Krzyśkiem. Liczył na pełne zrozumienie i przyjęcie przeprosin. W końcu znali się od ponad dwudziestu pięciu lat...
Kangie
26.10.2024
C.d.n.