Tommy Emmanuel - Sekrety Gitary granej solo - gościnnie u Ricka Beato
Był rok 2003. Wrocławski Rynek. Byłem wtedy piękny i młody. Dzisiaj ani piękny, ani młody, ale dzisiaj nie o tym chciałem. Próba pobicia Rekordu Guinnessa w ilości gitar, które zagrają wspólnie "Hey Joe" J. Hendrixa. Impreza trwała kilka godzin. Przyjechali goście specjalni. Ładnie ubrani, na kolorowo, w skórach, kapeluszach, bandanach na głowie.
W pewnym momencie wchodzi na scenę sympatyczny siwy człowiek w wytartych "wyciuruchach" jeansach i podziurawionej jeansowej katanie. Nie mniej podziurawiona i wytarta wręcz do szpiku kości gitara akustyczna nie zachęcała do skupiania wzroku na sobie. Wyglądała jak gitara porzucona - wyjęta wprost ze śmietnika. Ciemna, jakby brudna, jednym słowem "Feee!". Przywitał się, coś zamamrotał pod nosem, po czym po około pięciu sekundach przerwy zaczął grać. Przez te 5s nie sądziłem, że może mną tak wstrząsnąć. Ludzie kochani, jak ten człowiek grał! Matko jedyna! Przez kilka minut świat dla mnie nie istniał. Nie tylko dla mnie. Artysta przeniósł siebie i nas do innego świata. Opowiadał historię zdaniami jak Marek Hłasko w swym "Pierwszym kroku w chmurach". Gitara brzmiała cudownie.
To Tommy Emmanuel - australijski geniusz gitary. Przez wielu uważany za najlepszego gitarzysty akustycznego na świecie. I coś w tym jest. Samouk. Ponoć nie zna nut. Wszystko gra ze słuchu. Nawet jeśli to nie jest prawda, to i tak wielki szacun, bo to istny magik.
Dzisiaj zdałem sobie sprawę, że niedługo mijają 22 lata od poznania Mistrza. Na poniższym nagraniu widać jak czas zrobił swoje z ciałem. Nadal sprawny fizycznie. Umiejętności z najwyższej światowej półki.
Od 43:41 do 45:50 sedno brzmienia gitary akustycznej przestrojonej z "Standard E" do "Drop D". Posłuchajcie na dobrych słuchawkach albo systemie stereo jak ta gitara brzmi w dłoniach Tommy'ego.
Genialny wywiad. Rick Beato ma za to zasłużone miejsce w niebiosach. Tommy również. Zapraszam do wysłuchania całości - jeśli kochacie Muzykę.