"Gdzie mnie buty poniosą"
"Gdzie mnie buty poniosą"
Istnieją tacy, co chodzą bez
Uronić zostało niewiele łez
Podeszwa skórzana z zelówkami
Miejscowo podbita podkówkami
Głośny taki da znać o sobie
Nigdy nie spadnie gdy człowiek w żałobie
Podklejony gumą cichy wciąż będzie
Uniesie nogi zawsze i wszędzie
Nęciły kiedyś siedmiomilowe
Zagięły w czwartek niejedną podkowę
W piątek zupełnie zasnąć nie dały
W sobotę tańcować znowu by chciały
Pisał kiedyś, że ziemi ma tyle
Jestem pewien, że się nie mylę
Ile jej stopa jego pokrywa
Na wietrze myśl niejedna leniwa
Gdzie mnie znowu te buty poniosą?
Kojone trawą, zwilżone rosą
Grzane piaskiem w słońcu pełnym
Chronione całunem, kocem z wełny
Ranione czasami ostrym kamieniem
Pałowane przez ZOMO, biczowane rzemieniem
Niosą do przodu, dalej i wyżej
By w końcu pod ziemię, dwa metry poniżej
Kangie
30.04.2025