Kontakty z konstrukcjami Avcona rozpocząłem dość nietypowo, od przypadkowego odsłuchu prototypów a później „redaktorskiej” wersji Avalanche Reference Monitor. Czyli od góry cennika. Kolejnymi konstrukcjami, które dane mi było usłyszeć były już standardowych gabarytów monitory – Tivano. Jednak kiedy umawiałem się na test, zdecydowałem się na klasyczne kolumny podłogowe. Co prawda noszenia jest więcej, ale odpada szukanie dedykowanych podstawek i są tylko dwie, a nie cztery, paczki. Wydawałoby się więc, że i pracy z ustawieniem będzie mniej, ale nic z tych rzeczy. Prawidłowe, stabilne usadowienie na kolcach i dedykowanych im podkładkach dwóch, prawie 35 kilogramowych, a do tego dość mało poręcznych kolumn, przy trzydziesto stopniowym upale wspominam do dziś. Po co komu siłownia? Wystarczy być audiofilem.
Po wypakowaniu z kartonów o dość monstrualnych rozmiarach, wyłożonych w środku blisko pięciocentymetrowej grubości płytami ze sztywnej pianki, kolumny wyglądały naprawdę imponująco. Wykończone w modnym ostatnio fornirze Zebrano (jeden z ośmiu podstawowych fornirów w ofercie) podłogówki mają słuszne 110 cm wysokości i 40 cm głębokości, co przy 20 cm froncie nie pomaga im w uzyskaniu wrażenia wizualnej lekkości. Waga 34 kg (sztuka) też nie bierze się z niczego. Obudowa została wykonana z MDFu grubości 25 mm, a front nawet z 50 milimetrowego. Słowem kolumny całkiem pokaźnych rozmiarów.
Suestado są konstrukcjami dwudrożnymi opartymi na przetwornikach Aurum Cantus pracujących w klasycznym układzie symetrycznym D’Appolito, pod którymi, w połowie odległości do podstawy umieszczono plastikowy tunel bas refleksu. Niestety od wewnątrz nie jest on zakończony żadnym „sitkiem”, lub innym zabezpieczeniem przed zaskakującymi pomysłami najmniejszych domowników, więc jeśli któregoś dnia liczba resoraków przestanie się zgadzać to warto rozważyć opcję eksploracji wnętrza posiadanych kolumn.
Skoro już poruszyłem temat trzewi opisywanych kolumn, to trochę go pociągnę. Zwrotnice w Suestado są dzielone. Na oddzielnych płytkach z białej plexi znajdują się sekcje nisko-średnio i wysokotonowa. Dla wooferów zaprojektowany został układ pierwszego rzędu, a dla wstęgi trzeciego. Obie sekcje przymocowane są za pomocą opasek zaciskowych poprzez warstwę pianki PP do poprzecznych wzmocnień w obudowie. Użyte elementy to wyłącznie cewki drutowe powietrzne, kondensatory Jantzena MKP serii Z-Standard (środkowa półka cenowa) oraz bezindukcyjne rezystory metalizowane. Częstotliwość podziału wypada w okolicach 3,5 kHz. W sekcji basowej znalazło się miejsce na linearyzację impedancji oraz pułapkę rezonansowa. Okablowanie wewnętrzne wykonano szwedzkimi przewodami miedzianymi o przekroju 2,5 mm.Tylna ściana mieści przykręconą w podfrezowanym otworze aluminiową płytkę z solidnymi, podwójnymi terminalami głośnikowymi, oraz wytrawionymi podstawowymi informacjami dotyczącymi parametrów i modelu kolumn.
Pierwsze próby wpasowania Suestado w mój system nie były zbyt obiecujące. Odchudzona i lekko krzykliwa średnica nie pozwalała na komfortowy odsłuch. Generalnie równowaga tonalna była na tyle zaburzona, ze względu na „dziurę” w obszarze niższej średnicy i wyższego basu, że trudno było znaleźć repertuar, w którym kolumny mogły by dobrze wypaść. Co prawda Jane Willson „Graceful and Nobile” ostatecznie dała się słuchać pomimo tego, że fortepian brzmiał jak pianino a wokal jakby ktoś worek sztućców ze schodów zrzucił. Słowem na pewno nie było dobrze. Moje mocno niepokojące obserwacje potwierdziło paru znajomych, oraz Małżonka. Reakcja producenta była błyskawiczna. Dzień po rozmowie telefonicznej pojawił się u mnie z dwoma lampowymi wzmacniaczami pod pachą. Były to japońskie konstrukcje TRI TRV-88SE i TRV-A300SE. Bratobójczą walkę w pierwszej rundzie przez KO wygrał niepozorny maluch na 300B. Bezdyskusyjnej poprawie uległa komunikatywność i namacalność dźwięków wydobywających się z kolumn. Wokaliści zostali wypchnięci przed linię głośników i wreszcie można było mówić o budowaniu sceny w głąb. Przy KT88 następowało ściśnięcie poszczególnych planów, co nie przypadło mi do gustu. Wolałem kosztem masywnego dołu zyskać na przestrzenności i finezji. Wspomniana wcześniej Jane Willson wreszcie mogła cieszyć me uszy swoim dziewczęcym śpiewem, tym razem nie przywodząc tym razem na myśl żadnych szeleszcząco – brzęczących skojarzeń. Jednak nie miałem zamiaru poprzestać na azjatyckim szczebiocie i chcąc sprawdzić jak pokaźnych rozmiarów kolumny napędzane 8 watową triodą poradzą sobie z o drobinę żywszym i wymagającym repertuarem w odtwarzaczu umieściłem album „Coat Of Arms” Sabaton. W tym, jakże mało audiofilskim, materiale Avcony czuły się jak ryba w wodzie. Nie dość, że były w stanie wykreować całkiem przekonującą trójwymiarową scenę, umieścić wokalistę przed resztą zespołu, to jeszcze grały bardzo szybkim, selektywnym a jednocześnie pozbawionym wyostrzeń dźwiękiem. W niezwykle popularnym ostatnimi czasy utworze „Uprising" ładunek emocjonalny był w stanie obudzić chyba w każdym Polaku dumę z warszawskich powstańców.
Mijały dni a jedna przypadłość testowanych kolumn nie pozwalała zaznać pełni harmonii. Producent dostarczył Suestado z pełniącymi rolę zworek kilkucentymetrowymi odcinkami srebrnych drucików w niebieskich koszulkach. O ile brzmienia kolumn na pewno nie degradowały, o tyle ich nader wątpliwa estetyka kłuła w oczy ilekroć przechodziłem obok którejkolwiek z kolumn. Po kilku dniach dałem upust swojej audiofilskie próżności i zastąpiłem je zworkami Zu Wax. Zmian sonicznych po tej operacji nie odnotowałem, za to komfort psychiczny, jaki odczułem, mogę spokojnie uznać za bezcenny.
Dalsze odsłuchy prowadziłem już w spokoju ducha, jednak pewnego pięknego popołudnia otrzymałem dwa nieduże pudełka z prośbą o zrobienie z ich zawartością użytku zgodnego z przeznaczeniem. Były to Soundcare Super Spikes – bardzo pomysłowo wykonane kolce zintegrowane z podstawkami. Zastąpienie uprzednio zamontowanych kolców zajęło mi dosłownie chwilę, wypoziomowanie kolumn dzięki dołączonym do Soundcare’ów kluczom również było błyskawiczne. A jak ta, niemalże pomijalna z logicznego punktu widzenia, zmiana wpłynęła na efekt końcowy? Zadziwiająco pozytywnie. Serio. Dźwięk uległ pewnemu dociążeniu i delikatnemu ociepleniu. Frank Sinatra z japońskiego remastera „Nothing but the Best” zaśpiewał jak za najlepszych czasów, pięknym aksamitnym głosem, na punkcie którego nasze babcie odchodziły od zmysłów. O ile z tak czarującym wokalistą sprawa wydawała się łatwa, nie miałem zamiaru traktować Avconów ulgowo. Sięgnąłem więc po świetny album „Small Change” Toma Waitsa. Przepity i przepalony daleko poza granice zdrowego rozsądku i możliwości większości przedstawicieli ludzkiego gatunku głos wokalisty zabrzmiał z właściwą drapieżnością, jednak nie pozbawioną odrobiny analogowej aksamitności. Płyty słuchało się po prostu świetnie. Przestałem skupiać się na poszczególnych dźwiękach, lecz odbierałem muzykę jako całość. Podobnie było z jeszcze mniej ambitnym repertuarem - „Fear No Evil” Doro. To taki kobiecy pudel metalowy koszmarek, w którym weteranka sceny hard’n’heavy udaje, że śpiewa po angielsku a publika udaje, że nie przeszkadza jej niemiecki akcent wokalistki. Tutaj również było dobrze. Co prawda nie oczekiwałem cudów a rozpoczynający album The Night Of The Warlock" wzbudził uśmiech politowania, to dalej było już lepiej. Ot po prostu typowy muzak idealnie nadający się jako tło weekendowych porządków odtworzony na tyle dobrze, że podczas ponad miesięcznych odsłuchów słuchałem go parę razy.
Jednak nie po to kupuje się kolumny za ponad 10 tysięcy, żeby otaczać się dźwiękami o ledwo akceptowalnej klasie. Suestado do tego żeby zabłysnąć, zresztą jak każdy sprzęt klasy co najmniej HiFi, potrzebują odpowiedniej jakości nagrań. Nie muszą to być Mini LP SHM-CD na jakich został wydany np. dorobek Dire Straits , ale wydawnictwa sygnowane Kirkelig Kulturverksted (wyborne „Scent of Reunion” Mahsa Vandal & Mighty Sam McClain, czy „Kristin Lavrans Datter” Arild Andersen) zostaną przyjęte z wdzięcznością. Dopiero na nich Avcony rozwiną skrzydła, znikną z pomieszczenia odsłuchowego i zostawią słuchacza sam na sam z muzyką. Zastosowany wstęgowy przetwornik wysokotonowy potrafi z takich nagrań wycisnąć i podać na srebrnej tacy cały audiofilski plankton, każde mikrowybrzmienie. Zespolenie głośników zasługuje również na wysokie noty. Nie słychać żadnego szycia, osłabienia, bądź podbicia którejś z częstotliwości wynikającego z przejścia z jednego przetwornika na drugi. Bardzo miło wspominam odsłuchy „Ostatniej” Marka Dyjaka. Wokal podany prosto na twarz, niesamowita namacalność, niewielki skład mogący przy sprzyjającym metrażu zmieścić się w pokoju i oto przepis na najmniejszy koncert świata – dla jednego słuchacza, dla mnie. I na zakończenie „Ta Ostatnia Niedziela”. Po niej nie wypadało już nic słuchać. Zresztą i tak północ już dawno minęła. Tak właśnie przebiegały odsłuchy Avconów. Siadałem z planem przesłuchania jednej, góra dwóch płyt a kończyłem z reguły po czterech, bądź pięciu w środku nocy.
Początkowo posądzałem Suestado o lekką zachowawczość i oszczędność w dawkowaniu zarówno barw jak i emocji. Jednak muszę przyznać, że byłem w błędzie. Po prostu Avcony są konstrukcjami grającymi po pierwsze bardzo liniowo, a po drugie są dedykowane konstrukcjom lampowym. Tam gdzie konkurencja oszałamia podbitym basem, błońskie kolumny, zachowując iście stoicki spokój, różnicują poszczególne uderzenia perkusisty. Nie są na pewno konstrukcjami w pełni uniwersalnymi i osoby poszukujące dużych kolumn, grających dźwiękiem adekwatnym ich gabarytom, mogą być nimi lekko zawiedzeni. Otwór bas refleksu dzięki swojej średnicy i świadomemu zestrojeniu kolumn jest przez większość czasu niemalże martwy a wychodzące przez niego powietrze czyni to z gracją uniemożliwiającą powstanie jakichkolwiek słyszalnych turbulencji. Jest im zdecydowanie bliżej do tego, co można usłyszeć z konstrukcji zamkniętych niż ze stereotypowych bas refleksów. Nie chcę w tym momencie w żadnym wypadku napisać, że Suestado nie maja basu, lecz powinni się nimi zainteresować raczej posiadacze konstrukcji lampowych, których kontrola najniższych rejestrów pozostawia pewne pole manewru, niż właściciele hiperanalitycznych i osuszonych tranzystorów. Całe szczęście, producent preferuje formę sprzedaży, nie tylko poprzedzonej z odsłuchami w siedzibie firmy, ale również zachęca do kilkudniowego wypożyczania kolumn w celu przetestowania we docelowych systemach. Słowem każdy potencjalny klient ma szansę na własne uszy i we własnych czterech kątach, przekonać się, czy taki charakter brzmienia mu się podoba, czy też poszukiwania wymarzonych kolumn powinien prowadzić dalej.
Tekst i zdjęcia Marcin Olszewski
Producent/dystrybutor: AVCON
Cena : 11000 PLN
Dane techniczne:
Pasmo przenoszenia : 35Hz - 20kHz
Impedancja : 4Ohm
Moc znamionowa : 80W
Efektywność : 91dB
Wymiary (s/g/w) : 22/40/110cm
Waga : 34 kg/sztuka
System wykorzystany w teście:
Źródła sygnału cyfrowego: North Star CD-Transport Model 192 MKII; Apple Airport Express
DAC: Stello DA 100 Signature
Wzmacniacz: Densen DM-10, TRI TRV-A300SE
IC: Antipodes Audio Katipo
IC cyfrowe – Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Monster Cable Interlink LightSpeed 200; Apogee Wyde Eye
Kable głośnikowe: Gabriel Gold Revelation mk I
Kable zasilające: Garmin; Supra Lo-Rad 3x2,5mm; Audionova Starpower Mk II
Listwa: GigaWatt PF-1 + kabel LC; GigaWatt PF-2 + kabel LC-2