Skocz do zawartości
Kolumny

Test kolumn Audio Solution Quasarus

Kiedy w drugi weekend listopada wybierałem się na Audio Show, nie przypuszczałem, że dwa tygodnie później będę siedział u siebie w pokoju i wsłuchiwał się w dźwięki reprodukowane przez produkt jednego z krajowych debiutantów na polskiej scenie audio. Przed wystawą nie miałem nawet pojęcia o istnieniu wrocławskiej firmy Audio Solution. Ale odbyło się kilkanaście minut odsłuchu w zatłoczonym hotelowym pokoju, dłuższa rozmowa z Producentem na korytarzu, kurtuazyjna wymiana wizytówek.. . I na tym mogło by się wszystko zakończyć. Jednak po tym incydencje pozostało mi w głowie brzmienie na tyle ciekawe, że uznałem, iż warto spróbować przybliżyć je szerszemu gronu. Choćby i w postaci recenzji.

 

Na początek parę słów o sprawcy całego zamieszania. Podobnie jak w przypadku większości firm branży audio, wszystko zaczęło się (w 1997 roku) od nieustannych prób na bazie dostępnych na rynku przetworników oraz czytania ( młodej jeszcze wówczas ) polskiej prasy branżowej. Z czasem projekty stawały się coraz dojrzalsze, grono zadowolonych znajomych coraz szersze, aż ostatecznie pan Grzegorz Tomaszewski powołał do życia markę Audio Solution, której parę zestawów otrzymałem do posłuchania.

 

Quasarusy to kolumny wykonane z taką starannością, że obcując z nimi ma się wrażenie, iż zostały wyciosane z jednego kawałka drewna. Recenzowana para pokryta była naturalnym fornirem „modyfikowany palisander”, ale nie jest to jedyna opcja – producent oferuje duży wybór wykończenia, więc nie będzie problemu z dopasowaniem wyglądu Quasarusów do gustu nabywcy. Kolumny nie posiadają maskownic, w komplecie jest za to 6 sztuk czarnych kolców wraz z podkładkami. Przetworniki to calowa jedwabna kopułka i 18 centymetrowy średnio-niskotonowy przetwornik z membraną celulozowo-węglową (oba głośniki produkcji Usher Audio). Zwrotnica mieści się na dużej płytce MDF z matą bitumiczną i filcem pod spodem . Jest połączeniem filtra trzeciego rzędu dla toru wysokotonowego i drugiego rzędu dla nisko-średniotonowego. Wykonano ją z wysokiej jakości elementów RLC: cewek powietrznych, rezystorów Mills MRA-5 i kondensatorów polipropylenowych SCR 630V. Kolumny wewnątrz okablowano przewodem QED Original wykonanym z miedzi 99.999% OFC. Niestety, nie dało się odkręcić ani zwrotnicy, ani przetworników, gdyż oprócz solidnych śrub zostały dodatkowo przytwierdzone za pomocą elastycznego kleju. Grawerowana płyta z podwójnymi terminalami głośnikowymi (popularnymi, ale solidnymi produktami w stylu a’la WBT) umożliwia łatwe podłączenie dowolnie konfekcjonowanych lub gołych przewodów głośnikowych.

 

Przyznam, że miałem trochę szczęścia. Zestawy przybyły do testu nie tylko wygrzane i „grane” przez całą wystawę, ale w dodatku przed wizytą u mnie odbyły turę demonstracyjną po Polsce, zbierając zamówienia. W tej sytuacji rozgrzewka mogła ograniczyć się do podróży windą na 3 piętro i zajęcia przez Quasarusy miejsca moich Tethysów. Pora była zbyt późna na sensowny odsłuch, podłączyłem je zatem do systemu, gdzie przez parę godzin służyły jako głośniki telewizyjne. Jednak następnego dnia testy ruszyły pełną parą.

 

Zasiadłem na kanapie, włączyłem „The Girl in the other room” Diany Krall i odpłynąłem. Zanim się zorientowałem gdzie jestem, z głośników leniwie sączył się „Departure Bay”, będący zwieńczeniem tej nastrojowej płyty. Piękny utwór w wykonaniu pięknej kobiety, piękna chwila. Niestety, notatnik leżący obok jak był wcześniej czysty, tak czysty pozostał. „Nic to” pomyślałem i karkołomnie zmieniłem klimat na „The Infinite Desire” Ala Di Meoli. Spokojne spojrzenie eleganckiego Pana z okładki nijak się ma do tego, co można usłyszeć w niemal kinowo spektakularnym „Race with Devil on Turkish Highway”. Niespodziewane zmiany tempa i gwałtowne skoki dynamiki nie zrobiły na Quasarusach najmniejszego wrażenia. Ze stoickim spokojem odtwarzały ten muzyczny galimatias, dając do zrozumienia, że audiofilskie krążki Telarca to dla nich chleb powszedni. Świetny timing, mocne trzymanie szalonego rytmu oraz zadziwiająco głęboka scena (przynajmniej jak na ten przedział cenowy), to kilka z zaobserwowanych cech tych kolumn. Bas był niezwykle zwarty i różnorodny, choć do pełni szczęścia brakowało odrobiny „mięska”. Patrząc na Quasarusy widzi się sporych rozmiarów podłogówki, i podświadomie oczekuje się odpowiedniego do gabarytów basu. Z Quasarusów słychać brzmienie zbliżone raczej do tego, co potrafią spore monitory o obudowie zamkniętej. W końcu testowane kolumny maja tylko 18 litrową komorę czynną, a umieszczony na tylnej ściance bas refleks wydmuchuje powietrze z angielską flegmą.

 

Zmiana repertuaru na syntetyczno-elektroniczny „Ray of Light” Madonny pokazał, ile informacji i „fajerwerków” można zawrzeć w pozornie mało interesującej płycie, poprzez zabawę pokrętłami na stole i w komputerze realizatorskim. Głos wokalistki jawił się jako dość eteryczny i zawieszony w przestrzeni wypełnionej ambientowymi dźwiękami, zdecydowanie wykraczającej poza szerokość bazy. Kolejna zmiana płyty, i z głośników dobiegł głos Nancy Sinatry w nieśmiertelnym „Bang, Bang” („Kill Bill” OST). W tym momencie wyraźna separacja lewego i prawego kanału mocno mnie zdziwiła. O ile Tethysy starały się skleić scenę w jedną homogeniczną całość, o tyle Quasarusy postawiły na prawdę zamiast piękna. Gitara uparcie pozostawała z lewej, a Nancy z prawej strony sceny i nijak nie chciały się spleść. Prawda nie zawsze musi być piękna.

 

Skoro już mowa o pięknie, nie mogłem odmówić sobie przyjemności odtworzenia krążka „Quelqu'un m'a dit” Carli Bruni. Wypowiadane po francusku lekko zachrypniętym, matowym i łamiącym się głosem frazy potrafią wywołać ciarki u co wrażliwszych słuchaczy. Wokal jest raczej szorstki niż aksamitny, więc nie można podejrzewać kolumn o zbyt złagodzony przełom wysokich i średnich tonów. Głos Carli jest wysunięty przed linię kolumn, wszystkie audiofilskie smaczki (określane czasem mianem „planktonu”) pozostają bardzo dobrze słyszalne i podane są bez żadnego zawoalowania. Co ważne, nie rozpraszają uwagi słuchacza, lecz układają się niczym puzzle zgodnie z zamysłem realizatora.

 

I tu mała uwaga: Quasarusów należy słuchać mając uszy na wysokości (lub nawet nieco powyżej) głośników wysokotonowych. Wynika to prawdopodobnie z nachylenia przedniej ścianki, przez co tweetery grają lekko w górę i jeśli tylko usiądzie się zbyt nisko, można stracić sporo z ponadprzeciętnej rozdzielczości, i bezpośredniości tych kolumn.

 

Przechodząc do bardziej energetycznych nagrań, włączyłem „Texas Flood” Stevie Ray Vaughana i o ile do 10-go utworu muzyka sączyła się zwyczajnie z głośników, nie przykuwając zbyt mocno uwagi, to już od „Lenny’ego” rozpoczęła się prawdziwa bluesowa uczta. Soczyste gitary, bujający rytm. Następnie białego bluesmana zastąpił czarny chór gospel – The Angels („Live and Joyful In Charleston”). Sztuką jest stworzyć kolumny, którym uda się oddać autentyczną radość płynącą z serc śpiewaków. I sztuka ta twórcy Quasarusów się udała. Duża tu również zasługa referencyjnej realizacji, ograniczającej się głównie do zgrania tego, co dotarło do mikrofonów, bez miksowania, redukcji szumów czy kompresji. W końcu artyści piszą w opisie dołączonym do płyty: „I sing because I’m happy, and I sing because I’m free”.

 

Muzyka Hansa Zimmera z „Pearl Harbor” zabrzmiała z hollywoodzkim rozmachem. Majestatyczna i rozkołysana, nie pozwoliła mi ruszyć się z kanapy przez blisko godzinę. Następnie sięgnąłem po okazjonalnie słuchany „Swordfish” Paula Oakenfolda, kupiony pod wpływem wdzięków pięknej Halle Berry, zaprezentowanych w filmie. Ponieważ na zawartość krążka składają się elektroniczno-klubowe brzmienia powstałe na komputerze jednego z najlepiej opłacanych DJ-ów świata, o naturalnej barwie instrumentów nie może być mowy. W zamian uzyskano utwory przepełnione napięciem, nerwowością i niepokojem, podane w niezwykle angażujący i intrygujący sposób. Mimo lekkiej powściągliwości Quasarusów w generowaniu basowych pomruków, zamiana dudniących fragmentów rodem z techno-party na punktowe uderzenia basu podkreśliła tutaj motorykę nagrań i pokazała ich lepsze oblicze.

 

Po muzyce filmowej sięgnąłem po egzotyczny krążek Fei Tian. Różnorodność i natłok dźwięków generowanych przez dzwonki, piszczałki i trudne do zidentyfikowania instrumenty strunowe, została przez testowane kolumny oddana w sposób niezwykle entuzjastyczny, a przy tym nie pozbawiony krystalicznej czystości i dystyngowanej kontroli. Kolejną próbą, jakiej poddałem Quasarusy był odsłuch najnowszego remastera „Kind of Blue” Milesa. Klasyka klasyki. Z reporterskiego obowiązku odnotowuję lekkie wycofanie kontrabasu, które jednak nie miało wpływu na odbiór K’O’B’ jako całości.

 

Skoro był już jazz, blues, gospel i inne cywilizowane gatunki, czas wkroczyć w rejony, w które większość recenzentów woli się nie zapuszczać. Czas na hard’n’heavy. Żeby nie wywołać szoku, rozpocząłem od piękniejszego oblicza metalu. W odtwarzaczu wylądował „Nine Destinies And A Downfall” norweskiej formacji Sirenia. Co prawda bas nadal nie przejawiał ochoty do targania moimi trzewiami, jednak wokal Mortena Velanda przechodzący w growling miał odpowiedni element dzikości i agresji. Podobne wrażenia miałem przy odsłuchu „April Rain” Delain. Nawet komputerowo wygenerowane sample całkiem przekonująco tworzyły lekko dudniące, niczym zbliżająca się burza, tło do wokalnych popisów Charlotte Wessels wspieranych brutalnym męskim growlingiem. Niezależnie od poziomu głośności dźwięk cały czas był w pełni kontrolowany, na scenie panował wzorcowy porządek, a każdy z muzyków biorących udział w spektaklu miał swoje ściśle określone miejsce. I właśnie to uporządkowanie odebrało nagraniom bardzo istotną cząstkę przekazu. Jakby chłopaków z Playera czy Sepultury odziać w pistacjowe garniturki, różowe koszule z żabotami i wystawić jako zespół dancingowy przygrywający w domu spokojnej starości w Kalifornii.

 

Jako lek na całe zło (i nadzieję na przyszły rok) zastosowałem terapię muzyką Nilsa Lofgrena z jego koncertowej płyty „Acoustic Live”. W zamyśle miał być tylko jeden utwór („Big Tears Fall”), ale już pierwsze dźwięki z tego krążka zniechęciły mnie do zabawy pilotem. Grzecznie przesiedziałem całą płytę delektując się świetną muzyką i wyśmienitą realizacją, którą Quasarusy bardzo dobrze podkreśliły.

 

Podsumowując, jeśli dysponujecie Państwo pomieszczeniem o powierzchni nie przekraczającej 18-20 metrów, a muzyka heavy-metalowa nie należy do Waszych priorytetów, powinniście przynajmniej posłuchać Quasarusów. Może się okazać, że zamiast wydawać grube tysiące na produkt znanej marki, za znacznie mniejsze pieniądze nabędziecie kolumny świetnie wykonane i równie dobrze grające. A za oszczędzone środki można przecież wymienić okablowanie lub kupić dużo płyt. Wybór pozostawiam Państwu.

 

Marcin Olszewski

 

 

 

Dane:

Dystrybutor: Audio Solution

Cena: 6500 zł (w okleinach: palisander, wenge, brzoza, jesion, czereśnia, dąb. W przypadku okleiny bardziej egzotycznej cena ustalana jest indywidualnie).

 

Skuteczność: 87dB

Impedancja nominalna: 8 Ohm

Wymiary w/s/g: 97,5(z kolcami)/22/39 cm

Masa: 30 kg/ szt.

 

 

System wykorzystany w teście:

CD: Pioneer PD-9700

DAC: North Star 192 Mk1

Wzmacniacz: Densen DM-10 Mk2

Kolumny: Audio Academy Tethys II Mk2 ( serial no. Fr@ntz ) + Enacom Speaker End Audio Compensators

IC: Neotech NA-12260 UP-OCC (NEI-3001)

IC cyfrowe - Harmonic Technology Cyberlink Copper ; Monster Cable Interlink LightSpeed 200 ;Apogee Wyde Eye

Kable głośnikowe: Slinkylinks S1

Kable zasilające: amp via Garmin, DAC via Audionova Starpower Mk III

Listwa : GigaWatt PF-1 + kabel LC-1

Data dodania




Premiera Audiolab D7 i D9

Po latach skupienia na urządzeniach zintegrowanych brytyjska marka Audiolab wraca do korzeni, prezentując dwa nowe, zaawansowane przetworniki cyfrowo-analogowe – modele D7 i D9. Te nowoczesne urządzenia zostały zaprojektowane zarówno z myślą o użytkownikach desktopowych, jak i miłośnikach klasycznych systemów hi-fi. Powrót legendy – DACi z rodowodem M-DAC Audiolab to marka z wieloletnią tradycją w projektowaniu urządzeń cyfrowych. Nowe przetworniki D7 i D9 można uznać za duchowych spad

audiostereo.pl
audiostereo.pl
Nowości | Testy | Inne

Eurowizja 2025: Polska walczy o finał! Justyna Steczkowska wystąpi dziś w pierwszym półfinale

Nadszedł długo wyczekiwany moment dla fanów Eurowizji – we wtorek, 13 maja, rozpoczyna się 69. Konkurs Piosenki Eurowizji! W pierwszym półfinale na scenie w szwajcarskiej Bazylei zaprezentuje się piętnastu wykonawców, w tym reprezentantka Polski – Justyna Steczkowska z utworem Gaja. To właśnie dzisiejszego wieczoru poznamy pierwszych finalistów, którzy już w sobotę zawalczą o zwycięstwo w wielkim finale.   Polska z numerem 2 – kiedy wystąpi Justyna Steczkowska? Show otworzy duet z Is

AudioNews
AudioNews
Newsy 6

Eurowizja 2025 - czy tym razem wygramy?

Jutro pierwszy półfinał Eurowizji, a u nas emocje większe niż przy pierwszym przesłuchaniu nowego winyla z jap-jazzu. Reprezentuje nas Justyna Steczkowska, co samo w sobie brzmi jak powrót do klasyki, ale z nowym masterem. Justyna to przecież nie debiutantka na tej scenie – już w 1995 roku śpiewała w Dublinie „Sama”, zajmując wtedy 18. miejsce. Może wynik nie był spektakularny, ale sama obecność i jej sceniczna charyzma zapisały się w historii polskich startów złotymi nutami. Dziś wraca na

AudioFelek
AudioFelek
Newsy 1

Audio Physic Midex 2

Przeglądając oferty z rynku wtórnego trudno nie odnieść wrażenia, że wszystko starsze niż dekadę i w dodatku jako-tako działające niejako z automatu zasługuje na miano klasyki, etykietę vintage a i z reguły wzmianki o High-Endzie nie może zabraknąć. Niestety sytuacja na rynku pierwotnym również nie nastraja optymizmem, gdyż pojawienie się każdej kolejnej inkarnacji danego modelu związane jest z zauważalnym wzrostem cen a jeśli tylko spece od marketingu wpadną na pomysł jego limitacji, bądź sygno

Fr@ntz
Fr@ntz
Kolumny

Pink Floyd, Radio Łódź i Q21

Kolejny odsłuch z Radiem Łódź i salonem Q21 odbędzie się już w najbliższą niedzielę! Jako partner techniczny salon Q21 ma ogromną przyjemność zaprosić Was na kolejny wielokanałowy odsłuch. Tym razem na miejscu będzie możliwy odsłuch legendarnej płyty Pink Floyd at Pompeii – MCMLXXII. Nie można jej nazwać zwykłym albumem koncertowym – to zapis wyjątkowego występu w ruinach starożytnego amfiteatru, pełnego improwizacji, psychodelii i brzmieniowych eksperymentów. Utwory takie jak „Echoes”,

audiostereo.pl
audiostereo.pl
Newsy


Opinie użytkowników

Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia



Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.