Skoro dosłownie przed momentem zaprezentowaliśmy propozycję skierowaną dla miłośników mobilności, to tym razem, dla równowagi z tego samego źródła i z tego samego portfolio postanowiliśmy pozyskać coś mogącego zainteresować domatorsko zorientowanych audiofilów i melomanów. Skoro bowiem większość domowników ma zamiar wybyć a i prawdopodobieństwo decybelujących pod oknami „bąbelków” spada niemalże do zera, to wreszcie, zamiast odcinających nas od otoczenia wyposażonych w zaawansowane ANC konstrukcji zamkniętych można sięgnąć po coś lżejszego kalibru o zdecydowanie bardziej ażurowej konstrukcji. Tym oto sposobem dotarliśmy do sprawczyń dzisiejszego zamieszania, czyli dostarczonych przez Sieć Salonów Top HiFi & Video Design ekskluzywnych (w domyśle high-endowych) słuchawek Audio-Technica ATH-ADX3000.
Jak na powyższych zdjęciach doskonale widać wspomniana we wstępniaku ekskluzywność nie wzięła się znikąd, albowiem nasze bohaterki docierają do odbiorcy końcowego nie tylko w solidnym kartonie, co w poręcznym, suto wyściełany miękką gąbką, srebrzystym kuferku. A co za tym idzie pierwsze wrażenie, które jak wiadomo można zrobić tylko raz, już na starcie jest bardzo pozytywne. Zgodnie z tradycją, której Japończycy od lat hołdują, dalej jest tylko lepiej, gdyż same słuchawki okazują się zachwycająco lekkie. Przesadzam? Bynajmniej, w końcu 257 g to przy pełnowymiarowych, wokółusznych konstrukcjach o stricte high-endowych ambicjach nie jest wcale normą. A tu nie dość, że 3000-ki są lekkie jak piórko, to ich iście pajęczo – koronkowa konstrukcja daleka jest od rachityczności, czy też braku solidności. Wręcz przeciwnie. Spasowanie elementów jest perfekcyjne, wymienialne welurowe pady otaczają uszy mięsistą delikatnością i choć pałąk nagłowny ledwo muska czerep, to stabilnością utrzymywania na głowie Audio-Technici potrafią zapędzić w kozi róg niejedną wzorującą się na imadle konstrukcję. Wrażenie wspomnianej koronkowości potęgują siatki ochronne zabezpieczające pokryte wolframem 58 mm przetworniki, które można przez gęstą perforację dokładnie obejrzeć. Od strony elektrycznej mamy do czynienia z konstrukcją o 50 Ω impedancji i 98 dB skuteczności pracującą w paśmie 5 - 45 000 Hz. Na wyposażeniu znajdziemy wiotki 3 metrowy przewód sygnałowy od strony muszli uzbrojony we wtyki A2DC a od strony źródła w złocony jack 6,3mm.
Przechodząc do części odsłuchowej na wstępie wspomnę, iż podczas testów tytułowe słuchawki napędzałem zarówno desktopowym zestawem ifi (Micro iDAC2 + Micro iUSB 3.0 + Gemini), jak i nieco poważniejszym wzmocnieniem w postaci równolegle testowanego NuPrime AMG HPA podpiętym pod odtwarzacz / DAC Vitus Audio SCD-025 Mk.II. Ponadto pozwolę sobie również nadmienić, iż komfortu użytkowania ATH-ADX3000 inaczej aniżeli ponadprzeciętnego określić nie sposób. To jest ten pułap wygody, gdzie dosłownie moment po założeniu słuchawek kompletnie zapominamy nie tylko o bożym świecie, co i samych nausznikach. Nic nie uciska, nic nie uwiera a nawet po kilku godzinach intensywnych sesji nie mamy wrażenia „rozgotowania” naszych małżowin. Krótko mówiąc jest bosko. Oczywiście ceną za ów najwyższych lotów komfort jest praktycznie zerowa izolacja akustyczna od otoczenia, stąd zasiadając do odsłuchów warto zadbać o jakiś zaciszny kącik.
A jak Audio-Technici ATH-ADX3000 grają? W telegraficznym skrócie – bosko i w estetyce do jakiej ich górnopółkowe poprzedniczki zdążyły mnie przyzwyczaić. Nazbyt lakonicznie i enigmatycznie? No to najwyższa pora na nieco bardziej kwiecistą formę moich wybitnie subiektywnych obserwacji. I tak, zgodnie z naturą, czyli otwartą konstrukcją 3000-ki wzorem najlepszych kolumn kreują istne hektary przestrzeni z jednej strony oferując uzależniający od pierwszych taktów „A summer evening” autorstwa Gisle Kverndokk, Arilda Andersena, Gudrun Klakegg oddech i eteryczność przekazu a z drugiej – na „Liquid Spirit” Gregory’ego Portera intensyfikującą realizm namacalność źródeł pozornych i fenomenalny wgląd w strukturę nagrania. Równie przekonująco wypadają kobiece wokale, więc i leniwie sącząca swe opowieści Enya („Clouds”) daleka jest od apatii i mamrotania stawiając na komunikatywność i kojący skołatane nerwy stoicki spokój z onirycznie mrocznym muzycznym tłem.
Nie ma jednak co się obawiać, że Audio-Technici ATH-ADX3000 sprawdzają się tylko w niezobowiązujących plumkaniach, bowiem nawet na bezpardonowo deathcore’owym „Hymns in Dissonance” Whitechapel, czy zapuszczającym się swym basiszczem do jądra ziemi „Hold Me Down” Murkury potrafią dosłownie i w przenośni sponiewierać i skotłować słuchacza jak fale oceanu podczas pierwszych lekcji surfingu u wybrzeży Australii. Co jednak istotne nawet najbardziej bezpardonowe riffy i odzwierzęcy growl nie są przejaskrawiane, czy też osuszane w natywnej krwistości, lecz prezentowane tak, jak zostały zarejestrowane, więc jeśli tylko coś tnie nasze uszy niczym rozpalony lancet, to tak właśnie miało to zabrzmieć i skoro sami po takowy repertuar sięgnęliśmy, to możemy mieć pretensję wyłącznie do siebie.
Po raz kolejny Audio-Technica udowodniła, że jeśli chodzi o słuchawki dedykowane najbardziej wymagającym odbiorcom to z jej portfolio można czerpać pełnymi garściami a tytułowe ATH-ADX3000 pod względem swobody, iście holograficznej trójwymiarowości i rozdzielczości prezentacji śmiało mogą konkurować z planarną konkurencją. Dlatego też jeśli chcecie dać wytchnienie zmęczonemu karkowi a jednocześnie planujecie wielogodzinne słuchawkowe nasiadówki, to śmiem twierdzić, że szalenie trudno będzie Wam znaleźć godnego ATH-ADX3000 sparingpartnera.
Marcin Olszewski
Dystrybucja: Sieć Salonów Top HiFi & Video Design
Cena: 3 999 PLN
Dane techniczne
Konstrukcja: Otwarte, dynamiczne, wokółuszne
Średnica przetworników: 58 mm
Pasmo przenoszenia: 5 - 45 000 Hz
Max. moc wejściowa: 700 mW
Skuteczność: 98 dB/mW
Impedancja: 50 Ω
Waga: 257 g (bez przewodu)
Wtyki: A2DC
Akcesoria: Odłączany przewód 3.0 m ze złoconym wtykiem 6.3 mm, walizka