Skocz do zawartości
Słuchawki

Soundcore Liberty 4

Skoro zimowe ferie trwają w najlepsze a podlegającej obowiązkowi szkolnemu dziatwie trudno spokojnie usiedzieć w domu oczywistym jest, iż wśród recenzowanych przez nas audiofilskich artefaktów nie mogło zabraknąć czegoś, co dałoby się wrzucić w kieszeń, by w chwili przerwy między szusami móc nakarmić spragnione muzyki uszy kojącymi dźwiękami. Jak się z łatwością możecie domyślić powyższe kryteria spełniają wszelakiej maści na/wokół i do-uszne słuchawki, przy czym właśnie te ostatnie, z racji swej zupełnie pomijalnej rozmiarówki i wagi, cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem. Dlatego też z radością przystaliśmy na propozycję stołecznego Horna, by rzucić tak okiem, jak i uchem na sukcesywnie przebijającą się do konsumenckiej świadomości markę Soundcore a dokładnie jej wielce intrygujący model Liberty 4.

Soundcore_liberty_4-0001.thumb.jpg.10b3628fc3d0bda0d9f5cc1b97a13d98.jpg Soundcore_liberty_4-0002.thumb.jpg.b73c1518d07b31379f389033555d7341.jpg

Soundcore_liberty_4-0003.thumb.jpg.63cf48b90f85188627bd697c6c64b041.jpg Soundcore_liberty_4-0004.thumb.jpg.bf13292e57de46bc36dcc319686ef56f.jpg

Soundcore_liberty_4-0005.thumb.jpg.b5fc873164cdd14d528ae18daf479173.jpg Soundcore_liberty_4-0006.thumb.jpg.b90ebe3580e19a94763c71a2f9a6e7b3.jpg

Soundcore_liberty_4-0007.thumb.jpg.bfdd283917c3719f10531ab656d23e09.jpg Soundcore_liberty_4-0008.thumb.jpg.f98d9ff6027d5667941cc093bbb2b639.jpg

Soundcore_liberty_4-0009.thumb.jpg.83316901c43152863ab6d1d1c7be6b20.jpg Soundcore_liberty_4-0010.thumb.jpg.2be447a09d61d35e57f617af8ecabd2c.jpg

Soundcore_liberty_4-0011.thumb.jpg.79c381c0b8e9646e30b0005e600ee84e.jpg Soundcore_liberty_4-0012.thumb.jpg.6a7c86c49e4b81bc7f6cdea61fe70a8c.jpg

Soundcore_liberty_4-0013.thumb.jpg.4d866d98a9a31f1d23e483d54a202991.jpg Soundcore_liberty_4-0014.thumb.jpg.158801e0302100b4bebf434397024a89.jpg

Jak widać na powyższych zdjęciach 4-ki prezentują się nad wyraz elegancko i aż chciałoby się powiedzieć … normalnie. Zaraz, zaraz, normalnie? A co w tym takiego niezwykłego? Cóż, wystarczy tylko prześledzić rynek konstrukcji dokanałowych, by zorientować się, że to, co pozornie powinno być oczywiste wcale takie nie jest, gdyż część wytwórców chcąc w jakiś sposób wyróżnić się na tle konkurencji niespecjalnie skupia się na dźwięku a większość przeznaczonych na projektowanie środków przeznacza na łapiące za oko projekty plastyczne i znane „twarze” mogące wypromować ich produkt. Czy tędy droga nie mi oceniać, niemniej jednak akurat tego typu wynalazki pozwalam sobie omijać szerokim łukiem. A Liberty 4 wyglądają po prostu jak klasyczne dokanałówki z jajopodobnym korpusem zakończonym z jednej strony wkładką douszną a z drugiej podłużnym „uchwytem” z umieszczonymi (programowalnymi!) sensorami pozwalającymi na obsługę gestami i co najważniejsze ułatwiającymi implementację słuchawek w uszach. O ile jednak pod względem designu same „pchełki” niczym specjalnym się nie wyróżniają, to już transportowo-ładowarkowe etui potrafi zaskoczyć. I to pozytywnie. Bowiem nie dość, że podczas ładowania i otwierania jego wnętrze jest podświetlane (świetny patent w nocy), to zamiast spodziewanego uchylanego w górę wieka jego pokrywę należy zsunąć z komory chroniącej słuchawki. I tu mała uwaga. Otóż początkowo byłem nieco sceptycznie nastawiony do takiego rozwiązania, gdyż na tle klasycznych „klapek” ta zsuwana wydawała się nazbyt delikatna. Niemniej jednak w trakcie kilkunastodniowego użytkowania nie tylko się do niej przyzwyczaiłem, co doceniłem jej walory ergonomiczne – nawet podczas noszenia w kieszeniach cargo w bojówkach nie było szans, by słuchawki samoistnie wysmyknęły się z case’a, co przy konwencjonalnych klapkach sporadycznie potrafiło mieć miejsce.
Wracając jeszcze na chwilę do kwestii projektowych, a szczególnie dbałości o detale, w tym wartości postrzeganej, uczciwie trzeba przyznać, iż kartonowe – książkopodobne opakowanie w jakim dostarczane są Soundcore’y daje nam poczucie … luksusu. Dystyngowana czerń, mięsista faktura i pomysłowe a zarazem intuicyjne rozmieszczenie uchwytów na gumki (S, M1, M2, L), akcesoria i same słuchawki jasno dają do zrozumienia, że nie jest to dziełem przypadku. Śmiem wręcz twierdzić, że porównując opakowanie 4-ek nawet ze sporo droższą konkurencją można dojść do wniosku, i to jeszcze przed odsłuchem, że tytułowe pchełki nie tylko nie mają się czego wstydzić, co wręcz zawstydzają szlachetniej urodzonych sparingpartnerów.
A jeśli chodzi o technikalia i zaimplementowane w Liberty 4 funkcje, to śmiem twierdzić, że jest lepiej niż dobrze. Po pierwsze, dzięki certyfikatowi IPX4 nie musimy specjalnie przejmować się warunkami atmosferycznymi w jakich przyjdzie nam Soundcore’ów używać. Po drugie pozwalają na jednoczesne połączenie z dwoma źródłami sygnału a po zainstalowaniu dedykowanej apki zyskujemy możliwość kustomizacji obsługujących je gestów i zaskakująco szerokiego wachlarza ustawień dźwięku od standardowej equalizacji, poprzez klasyczne ANC z trybem transparentności, po dokonywany na podstawie pomiarów indywidualny profil brzmieniowy i  „Spatial Audio” z funkcją … śledzenia głowy. Jakby tego było mało, o ile korzystamy ze źródła pracującego pod kontrolą Androida co najmniej 8 generacji, to zyskujemy możliwość delektowania się urokami dedykowanego transmisji plików wysokiej rozdzielczości kodeka LDAC. Do tego dochodzi zakładka Wellness z pomiarem pracy serca i poziomu stresu, czyli funkcjami doskonale znanymi posiadaczom smartwatchy. Sporo tego, nieprawdaż? Z kolei wewnątrz każdej słuchawki siedzi zestaw koaksjalnych przetworników (6mm + 9.2mm) a po umieszczeniu 4-ek w etui można ładować je zarówno konwencjonalnie – poprzez port USB C, jak i indukcyjnie. Zamontowane w nich 73mAh akumulatorki starczają mniej więcej na 9h pracy bez ANC i pozostałych wodotrysków i 7 h z włączonymi funkcjami, z kolei case wydłuża ich żywotność odpowiednio do 28 i 24h.

A jak Soundcore Liberty 4 grają? Na początek odpowiedź dla niecierpliwych i niespecjalnie zainteresowanych moimi wynurzeniami - jak na dokanałówki za niecałe 600PLN wybornie. Ba, tak w towarzystwie do tysiąca też nie mają się czego wstydzić. Znaczy się jest na tyle dobrze, że można je brać w ciemno i cieszyć się świetnym dźwiękiem i ww. funkcjami. A teraz dłuższa wersja. Otóż nawet na ustawieniach fabrycznych Libety 4 oferują przyjemne, głębokie brzmienie z sugestywnie dopaloną średnicą, dźwięczną górą i nisko schodzącym, mięsistym dołem. Sytuacja ulega dalszej poprawie po ich kalibracji pod konkretne ucho i szybkie porównanie własnego i fabrycznego profilu pokazuje, że producent postawił na zdrowy rozsądek woląc dać czegoś mniej aniżeli przedobrzyć, za co należą mu się szczere podziękowania, bo nic tak nie zniechęca jak przewalony dół, bądź przyprawiająca o pękanie szkliwa góra. A tak startujemy od neutralnego poziomu zero i już według własnego widzimisię profilujemy finalne brzmienie. Warto w tym momencie również wspomnieć, iż w standardowych warunkach miejskiej dżungli, poruszaniu się komunikacją miejską, czy podczas prób odcięcia się od gwaru galerii handlowych ANC sprawdzało się na tyle dobrze, że ani razu nie musiałem zwiększać głośności do poziomów mogących uchodzić za mocno destrukcyjne. Świetnie brzmiał na nich zarówno mainstreamowy pop-rock („Can we start over?” Charlotte Sands / „A Place To Be” Christel Alsos), jak i zdecydowanie bardziej wyrafinowane, acz nadal lekkostrawne folk-rockowe „Lioness” Siverta Høyema i „Vogts Villa” Mortena Harketa, gdzie odpowiednie dopalenie wolaku z jednoczesną troską o rozdzielczość dalszych planów dawało nie tylko świetne wrażenie namacalności, co i bezproblemowy wgląd w tkankę nagrania. Na nieco bardziej syntetycznym i obfitującym w iście infradźwiękowe pomruki wsadzie w stylu „Unity” Ganja White Night do głosu doszła delikatna maniera Soundcore’ów do stawiania bardziej na wolumen i rozmach aniżeli różnicowanie, ale aby to zauważyć trzeba było mieć na podorędziu znacznie wyższej klasy, zazwyczaj armaturowe, dokanałówki, więc wspominam o tym jedynie z kronikarskiego obowiązku, aniżeli czy to z podobno wrodzonej złośliwości, czy faktycznej ułomności tytułowych konstrukcji. Niemniej jednak miłośnicy chrupkości i ostrych jak brzytwa Golarza Filipa krawędzi powinni przed zakupem profilaktycznie rzucić uchem i ocenić, czy taki sposób prezentacji wpisuje się w ich gusta.

W ramach podsumowania pozwolę sobie uznać Soundcore Liberty 4 za nie dość, że niezwykle korzystnie wycenione, co oferujące nadspodziewanie wysokiej klasy brzmienie słuchawki zdolne zadowolić naprawdę szerokie grono nabywców. Tak jak wspomniałem, o ile miłośnicy wszelakiej maści klinicznych sterylności powinni przed zakupem choć niezobowiązująco przesłuchać na nich kilka swoich ulubionych utworów, to pozostała część potencjalnej klienteli może się na nie decydować niemalże w ciemno. Wynika to z faktu, że jeśli tylko na ustawieniach fabrycznych jakiś podzakres, bądź składowa wchodząca w skład większej całości niekoniecznie spełnia Wasze oczekiwania to dosłownie kilkoma kliknięciami można ją do owych dostosować i cieszyć się dźwiękiem szytym dosłownie na miarę. Jak się zatem domyślacie polecam Liberty 4 z czystym sumieniem zastanawiając się zarazem, czemu konkurencja za nieraz dwukrotność kwoty oczekiwanej za Soundcore’y nie potrafi /nie chce zaoferować równie kompletnego i świetnie wykonanego produktu.

Marcin Olszewski

Dystrybucja: Horn
Cena: 589 PLN

Dane techniczne
Sygnał wejściowy: 5 V 1 A
Moc wyjściowa: 5 mW
Pojemność akumulatorów: 73mAh x 2 (słuchawki); 500mAh (etui)
Czas ładowania: do 2 h
Czas pracy (z wyłączonym ANC): do 9 h (28 h przy doładowywaniu w etui)
Playtime (with ANC on): 7 h (24 h przy doładowywaniu w etui)
Zastosowane przetworniki: 6mm + 9.2mm, koaksjalny dynamiczny
Pasmo przenoszenia: 20 Hz - 40 kHz
Impedancja: 16 Ω
Wodoodporność: IPX4
Bluetooth: 5.3 ver., zasięg 10m

Data dodania




Fezz Sagita Prestige EVO – pierwszy ZBALANSOWANY przedwzmacniacz w ofercie Fezz!

Fezz Audio prezentuje Sagita Prestige EVO – pierwszy w swojej ofercie lampowy, zbalansowany przedwzmacniacz liniowy. Został on zaprojektowany dla najbardziej wymagających użytkowników. Model wyposażono w cztery wejścia RCA (w tym jedno direct) oraz dwa zbalansowane XLR, a także w dwie pary wyjść RCA i XLR. Dzięki temu Sagita Prestige EVO doskonale sprawdzi się w klasycznych systemach stereo. Za brzmienie odpowiadają starannie dobrane, niskoszumowe lampy 12AU7/ECC82, które zapewniają precyzyj

audiostereo.pl
audiostereo.pl
Nowości | Testy | Inne

Audio-Technica ATH-ADX3000

Skoro dosłownie przed momentem zaprezentowaliśmy propozycję skierowaną dla miłośników mobilności, to tym razem, dla równowagi z tego samego źródła i z tego samego portfolio postanowiliśmy pozyskać coś mogącego zainteresować domatorsko zorientowanych audiofilów i melomanów. Skoro bowiem większość domowników ma zamiar wybyć a i prawdopodobieństwo decybelujących pod oknami „bąbelków” spada niemalże do zera, to wreszcie, zamiast odcinających nas od otoczenia wyposażonych w zaawansowane ANC konstrukc

Fr@ntz
Fr@ntz
Słuchawki

Audio-Technica ATH-CKS30TW+

Choć zaokienna aura na to nie wskazuje a i pesymistyczne prognozy meteorologów o czających się tu i ówdzie arktycznych wirach mogą nieco pokrzyżować wyjazdowe plany, fakt nadchodzącej wielkimi krokami majówki jest niepodważalny, więc trudno się dziwić, iż co bardziej niecierpliwi już zaczynają ustawiać się w blokach startowych. Dlatego też jak co roku jednostki niewyobrażające sobie odstawienia muzyki nerwowo rozglądają się za akcesoriami takowy kontakt z ulubionymi dźwiękami zapewniającymi. Na

Fr@ntz
Fr@ntz
Słuchawki

Sezon festiwali 2025 nadchodzi – i będzie się działo!

Jeśli czujesz, że zbliżające się lato to nie tylko czas krótkich spodenek i lodów na patyku, ale przede wszystkim muzyka na żywo, śpiew pod sceną i ten specyficzny kurz unoszący się nad festiwalowym polem – to znaczy, że wiesz, co dobre. Bo sezon koncertów plenerowych i festiwali muzycznych w Polsce to coś, co fani dźwięków świętują niemal jak narodowe święto. A 2025 rok zapowiada się naprawdę kozacko. Zaczynamy klasykiem – Męskie Granie. To nie tylko seria koncertów, to zjawisko kulturowe,

AudioNews
AudioNews
Felietony

Laudberg M1

O ile w High-Endzie sky is the limit, czyli ceny już dawno poszybowały daleko poza Układ Słoneczny, tak w tzw. budżetówce da się zaobserwować zdecydowanie bardziej optymistycznie nastawiający do życia trend. Otóż okazuje się, iż wbrew pozorom i rozsiewanemu defetyzmowi o dramatycznym spadku jakości dostępnych na rynku towarów parafrazując szkoleniowców naszych boiskowych kopaczy nawet w segmencie zaskakująco niskich cen „nie ma słabych drużyn”. Po czym wnoszę? A po reprezentantkach do teraz zupe

Fr@ntz
Fr@ntz
Kolumny


Opinie użytkowników

Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia



Gość
Ta zawartość jest zamknięta i nie można dodawać komentarzy.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.