Wypakowując Goldenote S-1mk2 miałem wrażenie, że obcuję z urządzeniem wycenionym bez konsultacji z księgowymi. Gruby akrylowy front, aluminiowe pokrętła, solidna stalowa obudowa lakierowana na czarno i wyłącznik sieciowy przeniesiony na tylną ściankę. Słowem klasyczna audiofilska elegancja, będąca wypadkową designu starej dobrej serii Electra Musical Fidelity i mojego Densena DM-10. W dodatku oszczędności nie dotknęły pilota, który nad wyraz często, nawet w przypadku urządzeń kosztujących krocie, bywa plastikowym OEM-owym koszmarkiem kupowanym na kilogramy w którejś z azjatyckich fabryk. Tutaj wraz ze wzmacniaczem otrzymujemy minimalistyczny aluminiowy krążek umożliwiający operatorowi wpływ jedynie na poziom głośności. Niby to niewiele, ale i tak powinno spełnić 99,9% potrzeb posiadaczy tego wzmacniacza.
Tylna ścianka, oprócz wspomnianego już wcześniej wyłącznika zasilania, teoretycznie nie kryje żadnych niespodzianek. Teoretycznie, gdyż jedynie pięć z sześciu widocznych par wejść liniowych są aktywne. Para gniazd oznaczona „DISC” jest dedykowana dla … phonostage’a, jednak dostarczona do recenzji wersja została pozbawiona czterech wzmacniaczy operacyjnych odpowiedzialnych za wzmocnienie sygnału z gramofonu. Całe szczęście pozostawiono podkładki DIP8 i w razie potrzeby rozszerzenie funkcjonalności wzmacniacza nie powinno nastręczać żadnych trudności. Jest też wyjście stałopoziomowe dla pętli magnetofonowej, chociaż prawdę powiedziawszy, w obecnych czasach posiadacze rejestratorów analogowych należą chyba do ginącego gatunku. W materiałach informacyjnych producent podaje, że pozłacane gniazda opracowane zostały przez Goldenote, a zaciski głośnikowe wykonano z pozłacanego mosiądzu i izolowano teflonem. Wnętrze kryje dwa słusznych rozmiarów transformatory o mocy 50 VA każdy. Są one dedykowane do zasilania sekcji audio, a odizolowany galwanicznie układ zasila zmotoryzowany potencjometr Alpsa, niebieską diodę i pozostałe układy sterujące. Pojemności zastosowanych kondensatorów (po parze 4700 μF na kanał) nie przyprawiają o zawrót głowy i przy 40W mocy wyjściowej nie należy zbyt szarżować z doborem kolumn. Z ciekawych rozwiązań autorskich warto wspomnieć o wykorzystanym w sekcji przedwzmacniacza układzie Mirror-Amp™, dzięki któremu przedwzmacniacz pracuje w klasie A. Dodatkowo w torze audio nie ma żadnych filtrów aktywnych i pasywnych, a za bezpieczeństwo odpowiedzialne są wyłączniki termiczne. Jeśli temperatura pracy tranzystorów (układy Darlingtona TIP142 i TIP147 zamontowane na solidnych radiatorach) osiągnie 80° Celsjusza odcinają zasilanie.
Testowe odsłuchy rozpocząłem od ścieżek dźwiękowych z filmów „Happy Feet” i „Repo Men”. O ile pierwsza płyta minęła jakoś bez większych wzruszeń i wiążących obserwacji, o tyle na drugiej utwory „Sway” Rosemary Clooney, czy „Feeling good” Niny Simone zabrzmiały bardzo przyjemnie, ciepło, … analogowo? Tak, to dobre określenie tego co najtańsza integra Blacknote robi z dźwiękiem. Pomimo tego, że muzyka prezentowana jest z lekką mgiełką, słuchacz może czuć się nią otulany. To bardzo podobne wrażenie do usadowienia się na kanapie wysokiego modelu starego Mercedesa, albo jeszcze lepiej Citroena. Na „Breaking Silence” Janis Jan atmosfera była niesamowicie miła i relaksująca, jednak coraz częściej zaczynałem odczuwać niedosyt związany z umiejętnością (a raczej jej brakiem) przekazywania emocji. Nie jest to broń Boże skala zjawiska mogąca uchodzić za upośledzenie, ale daleko S-1 do tego, do czego zdolne są nawet budżetowe konstrukcje lampowe oparte na EL-34, lub choćby mój dyżurny DM-10. Podobnie jest z kontrolą najniższych składowych. Densen nie należy do najbardziej zamordystycznych pod tym względem wzmacniaczy, jednak Goldenote idzie w kierunku „lekkiego misia” co najmniej o krok dalej. Jeśli część z czytelników pamięta brzmienie wzmacniaczy Musical Fidelity z serii Electra i X to właśnie to jest ten typ grania. Jeśli na jednym biegunie postawimy np. Aarona XX „20th Anniversary Limited Edition” i uznamy jego przekaz za krystaliczny i rześki, to testowana integra będzie jego całkowitym przeciwieństwem – aksamitna i kojąca.
Najnowszy album Herbiego Hancocka „The Imagine Project” oczywiście zabrzmiał miło (powoli przyzwyczajam się, że jest to synonim S-1) i pluszowo, jednak bez wypchniętej i odpowiednio dopalonej średnicy całość sprawiała dość zachowawcze wrażenie. Ot taka angielska serdeczność wyższych sfer – jest miło, ze wszech miar wybitnie kulturalnie, jednak czuć, że jesteśmy trzymani na dystans. Kojarzycie Magdę Mołek? To mniej więcej ten typ grania. Fortepian niby miał właściwe sobie gabaryty, jednak lekko zmatowiona barwa i brak blasku lekko mnie rozczarowały.
Czas przyjrzeć się scenie kreowanej przez testowaną integrę. O ile pod względem szerokości i wychodzeniem poza obręb kolumn nie mogę narzekać (pamiętam cały czas o cenie) o tyle głębokość przedstawiona jest dość symbolicznie. Słychać pierwszy plan zaczynający się na linii kolumn i całą resztę instrumentów upchniętych w zauważalnym ścisku na planie drugim. Przy małych składach jeszcze nie ma tragedii, ale przy cięższym i gęstszym materiale…
Nightwish „Dark Passion Play” i otwierający album „The Poet and the Pendulum” przywitał mnie niedostateczną ilością powietrza i wycofaniem wokalu Anette Olzon. Wzmacniacz ulokował urocze dziewczę między pierwszym a drugim planem, bez pomysłu co dalej z nią zrobić. Na dłuższą metę odsłuch albumu stawał się po prostu męczący. Dostający zadyszki na co bardziej dynamicznych fragmentach wzmacniacz, panujący na drugim planie ścisk przypominający PKS do Grójca w piątkowe popołudnie i dudniący bas dość szybko zmusiły mnie do zmiany repertuaru. Nie lepiej wypadła wymagająca klasyka. Richard Strauss -„Also Sprach Zarathustra” (Fritz Reiner, Living Stereo), raczej nie byłby zadowolony z „Sunrise”, które wypadło nad wyraz blado i beznamiętnie, rozczarowując brakiem mocy i lekką jazgotliwością średnicy. Zdaje sobie sprawę, że moje Neaty nie należą do najłatwiejszych obciążeń jakimi można uszczęśliwić wzmacniacz, jednak o ile poluzowanie basu mógłbym odpuścić, to wszystko to co dzieje się powyżej na taryfę ulgową zasługiwać nie może. Chcąc mieć sprawę klasyki załatwioną do końca sięgnąłem po „Planets” Gustawa Holsta (Herbert von Karajan, Deutsche Grammophone) i wszystkiego mógłbym się po tym albumie spodziewać, tylko nie senności. A jednak takie wrażenie odniosłem pomimo całej sympatii jaką wzbudzał we mnie ten niepozorny wzmacniacz.
Koniec końców zamiast dalej pastwić się nad biednym Goldenotem i kopać leżącego wolałem wreszcie posłuchać repertuaru, w którym włoska integra sprawdzała się najlepiej. Azjatyckie wokalistki w stylu Meiko Kaji, Yao Si Ting czy Youn Sun Nah sprawiały, że świat stawał się lepszy, moje ciśnienie wracało do normy a wzmacniacz zaczynał naprawdę się podobać.
Zastanawiając się nad zakupem Goldenote S-1mk2 należy zadać sobie dwa pytania. Czego oczekujemy od dźwięku i jakie kolumny posiadamy/posiadać chcemy. Jeśli po ciężkim dniu marzymy tylko o chwili ukojenia i słodkim świergocie uroczych wokalistek, a na końcu kabli głośnikowych „wiszą” np. Triangle nie ma co się zastanawiać. To wzmacniacz dla Was. Jeśli kolumny są bardziej wymagające lepiej odpuścić zakup kolejnej butelki Carmenere i wziąć wersję Signature. 50% wzrost mocy i mocniejsze (80 VA zamiast 50 VA) trafa będą nie do przecenienia.
Tekst: Marcin Olszewski
Zdjęcia: Dystrybutor, Marcin Olszewski
Cena:4580 zł
Dystrybutor: Moje Audio
Dane techniczne
Moc wyjściowa: 40 W + 40 W @ 20-20000 Hz
Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 kHz @ +/- 3dB
Stosunek sygnał/szum (S/N): 90 dB
Zniekształcenia harmoniczne (THD - Total Harmonic Distortion): 0,2% @ 20 Hz – 20 kHz
Impedancja wejściowa: 47 kOm
Impedancja wejścia PHONO (opcjonalnie): 47 kOm (MM) lub 470 Om (MC)
Czułość wejścia: 550 mV
Prędkość narastania: 13 μV
Wejścia/wyjścia: 6 wejść liniowych + 1 opcjonalne PHONO + wyjście Tape
Transformatory: 2 modyfikowane E-core audio
Zmotoryzowana kontrola głośności z pilotem: Tak
Wymiary (S x W x G): 440 mm x 90 mm x 350 mm
Waga: 10,00 kg (22 lbs.)
System wykorzystany w teście:
Transport: Stello CDT100
DAC: Stello DA 100 Signature
Odtwarzacz CD: Goldenote Mini Koala MK2
Kolumny: Neat Acoustics Motive One
IC: Antipodes Audio Katipo; Neotech NEI-3001
IC cyfrowe – Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; ViaBlue NFS2
Kable głośnikowe: Gabriel Gold Revelation mk I;Furutech FS-502
Kable zasilające: Garmin; Supra Lo-Rad 3x2,5mm; Audionova Starpower Mk II
Listwa: GigaWatt PF-2 + kabel LC-2mk II