Na rynku Hi-Fi (High-End z resztą też) bez trudu można natrafić na byty, które przekonane o własnym geniuszu i nieomylności biorą się dosłownie za wszystko – przewody, kolumny, elektronikę i starają się wszystko ogarnąć własnym sumptem. Jak łatwo się domyślić efekty takich przejawów nadmiernego optymizmu nie zawsze pokrywają się z dalekosiężnymi planami ich twórców. Są też tacy, którzy osiągnąwszy wysoce satysfakcjonujący poziom w ściśle wyspecjalizowanej domenie zaczynają pożądliwie zerkać na sąsiednie działki i nawet nie dysponując odpowiednim know-how próbują sukcesywnie rozbudowywać własne portfolio o stosowne przyległości bądź to z pomocą zewnętrznych konsultantów, bądź zamawiając szyty na miarę produkt u specjalistów z danej dziedziny świadczących usługi konsultingowo - produkcyjne. I właśnie z taką sytuacją przyjdzie w ramach niniejszej recenzji nam się zmierzyć, gdyż znany i poważany producent kolumn, czyli francuski Trianle postanowił spróbować swych sił na analogowym polu, lecz zamiast rzucać się z przysłowiową motyką na słońce zgłosiło się do Pro-Ject-a, który na tzw. „szlifierkach” zjadł zęby. W rezultacie powstały dwa wyraźnie nawiązujące do stylistyki z Mistelbach modele – podstawowy Lunar 1 i będący zaczynem dzisiejszego spotkania Lunar 3.
Jak na powyższych zdjęciach widać Lunar 3 daleki jest od wyważania otwartych bezlik lat temu drzwi. Mamy zatem do czynienia z uzbrojoną w trzy antywibracyjne nóżki konstrukcją o napędzie paskowym z prostą plintą z MDF-u i stalowym talerzem. Od razu wspomnę, iż w zestawie znajdziemy dwa paski – okrągły i płaski. Ramię to doskonale znana m.in. z linii Debiut carbonowa jednostka ze spłaszczoną główką będącą zintegrowanym substytutem headshella. Ponadto Lunar 3 może pochwalić się obsługą trzech prędkości obrotowych (33/45/78) i wbudowanym przedwzmacniaczem gramofonowym. Miłą niespodzianką jest obecność złoconych gniazd RCA i stosownego zacisku uziemienia, co pozwala na zastosowanie możliwie wysokiej klasy interkonektów. W standardowym – fabrycznym wyposażeniu znajdziemy również zamontowaną i skalibrowaną wkładkę Ortofon 2M RED. Żeby jednak nie było tak prosto wraz z białostockim dystrybutorem jednogłośnie uznaliśmy, że warto sprawdzić, na co tak naprawdę stać tytułowy gramofon i zamiast ww. budżetowej „podstawki” carbonowe ramię naszego gościa uzbroiliśmy w zdecydowanie wyższych lotów rylec, czyli wkładkę Goldring 1042. No i jeszcze jeden niuans. Otóż jak widać zamiast asekuracyjnej czerni, bądź bieli udało nam się wyrwać, przynajmniej moim skromnym zdaniem, najbardziej wpadającą w oko wersję wykończenia High Gloss Blue, za co należą się ekipie Rafko szczere podziękowania. A, gramofon dociera do odbiorcy końcowego z akrylową pokrywą, której z racji jej transparentności i dyskusyjnej przydatności podczas testów nawet nie wyłuskiwałem z pokrowca.
Sam proces unboxingu i doprowadzania gramofonu do stanu używalności jak to zwykle przy tego typu – skierowanych do masowego odbiorcy konstrukcjach, zajmuje co najwyżej kwadrans, z którego większość czasu poświęcimy na kontemplację atrakcyjności aparycji przedmiotu niniejszej epistoły. Wystarczy wyciągnąć z kartonowego pudła gramofon i dedykowane mu podzespoły jak filcowa mata, talerz, ciężarek antyskatingu i jeden z pasków, następnie założyć ciężarek, opasać wrzeciono silnika i subplater odpowiednim paskiem, założyć talerz, przykryć go matą, ułożyć na talerzu płytę, zdjąć osłonę wkładki, ustawić odpowiednią siłę docisku, podpiąć wtyczkowy zasilacz, zdecydować się, czy gramy z wbudowanego, czy zewnętrznego phonostage’a i zacząć żonglować posiadanymi plackami. Ot i cała filozofia.
A jak uzbrojony we wkładkę Goldring 1042 gramofon Triangle Lunar 3 gra? Cóż, może nie jest to jakiś wybitnie wyrafinowany projekt i nie ma stricte high-endowych aspiracji, ale … najdelikatniej rzecz ujmując gra … lepiej niż wygląda. A wygląda, jak już zdążyłem nadmienić obłędnie. W dodatku nawet na wbudowanym phonostage’u oferuje zaskakująco dojrzałe, mięsiste i dynamiczne brzmienie z potężną dawką wyrafinowania i rozdzielczości, czyli czegoś, czego po niedrogich gramofonach raczej nie należy się spodziewać. A tu proszę, nie dość, że wszystko jest na miejscu, to jeszcze wysokich lotów. Francja, elegancja. Przechodząc do konkretów doprecyzuję, że Triangle zachowuje się z niezwykłą kulturą, więc nie dość, że sama wkładka nie ma tendencji do piętnowania nie zawsze referencyjnych nagrań i tłoczeń, to i wbudowany przedwzmacniacz odznacza się zaskakująco niskim poziomem szumów własnych, więc nawet przy wysokoskutecznych kolumnach praktycznie nigdy nic nie „smaży” i nie szumi. W dodatku bez jakichkolwiek oporów można na jego talerzu kłaść dowolny repertuar od ciężkiej i brudnej elektroniki w stylu „The Fat of the Land” The Prodigy poprzez starego dobrego hard rocka („Accident of Birth” Bruce Dickinson) na szorstkim i garażowym thrashu, z którym ostatnimi czasu przeprosiła się Metallica skończywszy. Oczywiście wszelakiej maści tak Jazz, jak i klasyka tym bardziej będą mile widziane, gdyż francuski (?) gramofon z wrodzonym wdziękiem i taktem podkreśli czy to flow obecny pomiędzy niewielkim jazzowym składem, czy to rozmach i swobodę wielkich aparatów wykonawczych. I tu znów czeka na nas bardzo miła niespodzianka, gdyż spodziewałem się pewnego uśrednienia i sklejenia ze sobą dość impresjonistycznie rysowanych planów w symfonicznym repertuarze a tymczasem Triangle nawet podczas tutti potrafił zachować nad całością kontrolę. Oczywiście spora w tym zasługa ww. Goldringa, ale jednocześnie, gdyby sam napęd i ramię miały za uszami jakieś tendencje do upraszczania i wybierania drogi na skróty, to śmiem twierdzić, że efekt finalny daleki byłby od osiągniętego. A tak, bas potrafi zdrowo łupnąć a jednocześnie nie wykazuje tendencji do monotonnego poddudniania, dzięki czemu zachowuje w całej swej rozciągłości wysoce satysfakcjonujące zróżnicowanie i zaraźliwy timing. Średnica jest klasą sama dla siebie i jeśli tylko lubujecie się w wokalistyce, to spokojnie możecie już teraz lecieć do kasy i darować sobie dalszą lekturę. Nie ma bowiem co się oszukiwać, Diana Krall w „triangle’owym” wydaniu wywołuje ciary i grzeszne myśli a Keith Richards jawi się na tyle realistycznie, że zapobiegliwie przekręcamy klucz w barku. Serio, serio. No i niejako na deser góra – perlista, krystalicznie czysta, lecz zarazem całkowicie pozbawiona szklistej ostrości i chłodu, dzięki czemu nawet „Vägen” Tingvall Trio gdzieś po drodze gubi swą analityczność i zaczyna grać zdecydowanie bardziej organicznie a jednocześnie nic a nic nie tracić ze swego onirycznego napowietrzenia i otwartości. Jeśli jednak ktoś nadal czuje niedosyt, to proponuję dołożyć do tytułowej szlifierki jakieś zacne zewnętrze phono w stylu rodzimego Sensora, bądź Gold Note PH-10 (najlepiej z PSU-10) i na dłuuuugie lata zapomnieć o konieczności rozbudowy analogowej odnogi posiadanego toru audio.
No dobrze, dość tego kadzenia, bo chyba nawet najbardziej zaimpregnowane na argumenty i sugestie jednostki zdążyły zrozumieć, że dziwnym zbiegiem okoliczności francuski Triangle wkraczając na analogowe salony zamiast pobłażliwych uśmiechów wzbudza początkowo zdziwienie a następnie w pełni zrozumiałe poważanie. Poważanie, na które, przynajmniej jeśli patrzymy na nie przez pryzmat uzbrojonego w Goldringa 1042 modelu Lunar 3, w pełni zasługuje.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Vitus Audio SCD-025 Mk.II + 2 x bezpiecznik Quantum Science Audio (QSA) Blue
– Odtwarzacz plików: Lumïn U2 Mini + Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII + bezpiecznik Quantum Science Audio (QSA) Violet
– Kolumny: AudioSolutions Figaro L2 + Solid Tech Feet of Balance + zwory ZenSati Zorro
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Vermöuth Audio Reference USB; ZenSati Zorro
– Kable głośnikowe: WK Audio TheRay Speakers + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Esprit Audio Alpha; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: QSA Red + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super6 + Farad DC Level 2 copper cable
– Przewody Ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Dystrybucja: Rafko / RMS
Cena
Triangle Lunar 3 z wkładką Ortofon 2M RED: 2 999 PLN
Goldring 1042: 2 245 PLN
Dane techniczne
Typ ramienia: proste z włókna węglowego
Długość ramienia: 21.5 cm
Napęd: Paskowy
Średnica talerza: 30cm
Prędkości obrotowe: 33/45/78 RPM (elektroniczne przełączanie)
Wymiary (W x S x G): 11,3 x 41,5 x 32 cm
Waga: 4,85 kg