Teddy Pardo to nazwisko konstruktora i jednocześnie nazwa firmy. Nazwa ta nie jest może rozpoznawalna na równi z markami takimi jak Jeff Rowland czy McIntosh, również pochodzącymi od nazwisk ich założycieli, ale forowiczom powinna być znana – jej pierwszymi produktami były zasilacze liniowe, dedykowane do popularnych przetworników cyfrowo-analogowych takich jak iDAC czy M-DAC. Zasilacze te były bardzo chwalone, bo ich pozytywny wpływ na brzmienie podłączonych do nich przetworników był od razu zauważalny. Kolejnym produktem, który pojawił się pod marką Teddy Pardo, był DAC, nazwany TeddyDAC, później dołączyły przedwzmacniacz, końcówki mocy, wzmacniacz zintegrowany i phonostage.
Pomimo braku dystrybutora w naszym kraju, Teddy chętnie przesyła swoje urządzenia do klientów w Polsce, a nawet daje się namówić na wysyłkę urządzeń do testów. Dzięki temu miałem okazję przetestować zestaw wzmacniający przygotowany przez Teddy’ego – przedwzmacniacz TeddyPre PR1 oraz stereofoniczną końcówkę mocy TeddyAmp ST60. Przedwzmacniacz składa się z dwóch elementów – samego urządzenia oraz zewnętrznego zasilacza podpinanego wielopinowym kablem; z kolei końcówka mocy ma zasilacz wbudowany do środka.
Urządzenia Teddy Pardo są zaskakująco niewielkich rozmiarów, mniejsze niż połowa standardowej wielkości klocka. Obudowy są solidne, choć proste, i dostępne jedynie w kolorze czarnym. Moduł główny TeddyPre ma na przedniej ściance dwa pokrętła – lewe służy do regulacji poziomu głośności, prawe do wyboru źródła. Pomiędzy nimi umieszczono dwie zielone diody LED wskazujące zasilanie i włączenie trybu wyciszenia (mute) oraz odbiornik podczerwieni (z pilota można jedynie sterować głośnością i wyciszeniem). Pod diodami jest już tylko skromne logo producenta. Na tylnej ściance znajdziemy pięć wejść (4 liniowe oraz wejście omijające regulację głośności, dedykowane do kina domowego), jedno wyjście na końcówkę mocy oraz wielopinowe gniazdo zasilania do podłączenia dedykowanego zasilacza. Gniazda RCA wejść i wyjścia to doskonałe, miedziane WBT z serii NextGen, szkoda tylko że nie są w żaden sposób opisane, więc łatwo można podpiąć źródło do wejścia kina domowego, a wtedy włączenie odtwarzania może przyprawić o zawał serca (wiem, bo mi się właśnie udała ta sztuka…). Zasilacz, umieszczony w obudowie o identycznych wymiarach jak jednostka główna, ma na froncie jedynie zieloną diodę LED informującą o jego pracy, a na tylnej ściance gniazdo IEC zintegrowane z wyłącznikiem i bezpiecznikiem oraz gniazdo do podłączenia wielopinowego przewodu zasilającego przedwzmacniacz.
Końcówka mocy jest nieco większa i cięższa od przedwzmacniacza. Jej boki stanowią radiatory, które jednakże nie nagrzewają się zbyt mocno podczas pracy. Na przedniej ściance znajdziemy jedynie zieloną diodę potwierdzającą włączenie urządzenia oraz logo producenta. Na tylnej, oprócz gniazda IEC (identycznego jak w zasilaczu przedwzmacniacza), stereofoniczne wejście RCA oraz terminale głośnikowe, również z serii NextGen WBT. Warto jeszcze dodać, że oba urządzenia to typowe ‘tranzystorowce’, nie znajdziemy w nich żadnych lamp.
Komplet Teddiego Pardo miał trochę pecha. A to dlatego, że trafił do mnie tuż po odsłuchach ponad dziesięciokrotnie droższego zestawu Jeffa Rowlanda. Ten drogi zestaw wysoko ustawił poprzeczkę i musiałem chwilę się zresetować, żeby być w stanie w miarę obiektywnie podejść do oceny zestawu z Izraela. Tym większe uznanie należy się temu niepozornemu wzmacniaczowi, że podłączenie go do moich kolumn po Amerykańskim potworze nie było traumatycznym przeżyciem. Oczywiście było słychać różnicę klas, ale Teddy zagrał bardzo ładnie poukładanym dźwiękiem. Nie było w nim niczego co mogłoby drażnić. Pasmo było wyrównane, żaden jego fragment nie był specjalnie faworyzowany ani pomijany. I jako całość zagrało bardzo muzykalnie. Ale może najciekawszy był fakt, że ten dzielony wzmacniacz grał równie dobrze cicho co głośno. Może niezbyt często o tym wspominam w recenzjach, ale generalnie im ciszej dane urządzenie gra, tym gorzej słychać strukturę nagrania, zmniejsza się rozdzielczość i wypełnienie. Tutaj jednak nic takiego się nie działo, nawet jak gałka wzmocnienia była skręcana prawie na minimum. Moim zdaniem to bardzo przydatna cecha, szczególnie jeśli lubimy słuchać wieczorem, lub mamy tylko wtedy czas na słuchanie. Ryzykujemy jedynie nieprzespanymi nocami, spędzonymi na odsłuchach ?
Wracając do rozbierania dźwięku wzmacniacza Teddy’ego na części pierwsze, to kolejną rzeczą zwracającą uwagę to wyjątkowo gładka, kolorowa i namacalna średnica (oczywiście ‘toutes proportions gardees’ – porównując do konkurencji z podobnego poziomu cenowego) i niesamowity, schodzący głęboko i świetnie zdefiniowany oraz energetyczny bas. Ten ostatni był tym bardziej zaskakujący, że moje kolumny nie należą do najłatwiejszych do napędzenia, szczególnie w zakresie niskotonowym, gdzie impedancja spada zdecydowanie poniżej nominalnych 8 omów. ST60 mając ‘tylko’ 60 watów mocy trzymał moje Bowersy w ryzach lepiej, niż niejeden sporo mocniejszy wzmacniacz. Oczywiście nie była to tak doskonała kontrola, jak wspomnianego wcześniej Jeffa Rowlanda, ale mój Linn mógłby się nabawić kompleksów. Dlatego z przyjemnością słuchałem Nilsa Pettera Molvaera, z syntetycznymi pomrukami, czy Dead Can Dance z ostatniej płyty. Instrumentarium akustycznie (mam tu na myśli np. kontrabas) z płyt Larsa Danielssona brzmiało bardzo naturalnie, z pięknymi wybrzmieniami. Wspomniałem już o średnicy, jej gładkość i barwa wydatnie przyczyniały się do przyjemności ze słuchania. Wokale żeńskie i męskie były ładnie wyeksponowane. Czy to Mercedes Sosa, czy Chris Cornell, każdy głos miał odpowiednią barwę i przekazywał mnóstwo emocji.
Nie wspomniałem jeszcze o wyższych rejestrach, a nie odstają one od reszty pasma. Było ich stosunkowo dużo, ale nie przeważały w przekazie, powodowały jedynie, że blachy perkusji były dźwięczne, a między muzykami było dużo powietrza. Także dobrze słuchało się elektroniki, syntezatory potrzebują czystej i dźwięcznej góry, a wzmacniacz Pardo dostarczył dokładnie taką. Z elektroniką wiąże się jeszcze jedna ważna cecha – tak zwany PRAT. I tutaj również nie było się do czego przyczepić. Zestaw Teddy Pardo zagrał z przytupem, doskonale trzymając rytm, nie było żadnych cech spowolnienia.
Podsumowując, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że te niepozorne pudełeczka mi się podobały, oczywiście pod względem dźwięku, bo jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny, to tutaj trochę rozmija się z moim gustem. Oczywiście polecam wypróbowanie tego wzmacniacza wszystkim, którzy szukają wzmocnienia z tej półki cenowej. Pomimo opisanego przeze mnie dobrego radzenia sobie z trudnymi kolumnami, takimi jak moje Bowersy, sugeruję jednak dobranie do tego zestawu nieco łagodniejszych dla wzmacniacza kolumn, a Teddy Pardo może odwdzięczyć się jeszcze lepszą kontrolą basu. Polecam też wypróbowanie tej amplifikacji z firmowym DACem, którego miałem okazję słuchać wcześniej, myślę, że cały system będzie naprawdę czymś wyjątkowym, systemem, który potrafi przekazać wszystkie emocje zawarte w muzyce.
Producent: Teddy Pardo
Dystrybucja w PL: brak
Strona WWW: http://www.teddypardo.com/
Ceny:
TeddyPre PR1 - 1 277 Euro
TeddyAmp ST60 - 1 022 Euro
Dane techniczne:
TeddyPre PR1
Wejścia: 4 x liniowe, 1 x HT (kino domowe)
Wyjścia: 1 x RCA, drugie opcjonalne (zamiast wejścia kina domowego)
Gain: x 6
Wymiary: 250 x 170 x 62 mm (zasilacz i moduł główny mają takie same wymiary)
TeddyAmp ST60
Moc wyjściowa: 60 W na kanał
Impedancja podłączanych kolumn: 4-16 Ω
Wymiary: 90 x 190 x 340 mm
System wykorzystany w czasie testu:
Gramofon (deck) – Michell Gyro SE
Ramię – Jelco 750D
Wkładka – Dynavector DV-20X2 L, Lyra Dorian
Przedwzmacniacz gramofonowy – Phonoclone Ahaja,
CD/DVD/SACD – Linn Unidisk 1.1
DAC – Hegel HD20
Konwerter USB-SPDIF – Stello U3
Komputer (odtwarzacz plików) – HP Thin Client PC, Foobar2000
Przedwzmacniacz – Manley Shrimp
Końcówka mocy – Linn Akurate A2200
Kolumny – B&W 804S
Interkonekty – Linn Silver, Linn Black, Mogami Pure Resolution, Canare (gramofonowy)
Kable głośnikowe – Vovox Vocalis
Kable zasilające – Gigawatt LC-1 mk-2, Gigawatt LC-2, Gigawatt LC-2 mk-2, Audionova Starpower mk-2
Listwy – Gigawatt PF-1, Gigawatt PF-2
Interkonekt cyfrowy – Monster Cable 250DCX