Typ sprzętu: Wzmacniacze Stereo
Producent: Pathos
Model: Heritage
(5/5 na podstawie 1 opinii)
Jak długo posiadasz oceniany sprzęt?: ponad rok
Dlaczego wybrałeś/aś ten sprzęt?: Na podstawie indywidualnego odsłuchu.
Z czym porównywałeś/aś przed decyzją o zakupie?: Accuphase E-800, McIntosh MA12000, Vitus SIA 030, Gryphon Diablo 300, Moon 700i v2, AVM Ovation 8.3, Mark Levinson No 536, Audia Flight FSL 10, T+A PA 3100 HV
Podaj zestaw w jakim używany jest oceniany sprzęt: T+A PDP 3000 HV Elac Concentro S 507
Pathos Heritage do tej pory był najdroższym wzmacniaczem zintegrowanym w portfolio znanego włoskiego producenta. W roku 2023 r. zmieniło się to za sprawą wprowadzenia na rynek modelu Legacy, prawdziwego monstrum pod względem ceny i wagi.
Na tle swojego młodszego braciszka Heritage jawi się „mizernie” choć przecież też należy do tzw. kategorii ciężkiej. Na jego wagę 56 kg składa się w pełni zbalansowana konstrukcja dual mono z dwoma odrębnymi mocnymi zasilaczami dla każdej sekcji (kanału) i potężnymi aluminiowymi radiatorami po bokach, które są znakiem charakterystycznym konstrukcji Pathosa.
Dzisiaj kwota, jaką należy przeznaczyć na Pathos Heritage jawi się niczym pusty żart. Jak śmiech na sali. Uznając o ile więcej drożej kosztują obecnie inne konstrukcje, które wcale jak się okazuje nie oferują lepszego brzmienia (o czym zresztą za chwilę), zakup włoskiego wzmacniacz staje się absolutną okazją. Wręcz wygraniem losu na audiofilskiej loterii.
To urządzenie, którego nie zamierza się już zmieniać, a to dlatego, że przedstawia on prawdziwe brzmienie high-endu. Takie, które daje autentyczną przyjemność ze słuchania połączone ze znakomitą jakością. To wzmacniacz przy którym odbiorca słuchając jakiekolwiek płyty będzie zawsze usatysfakcjonowany z jakości jej brzmienia. Tutaj nie prawa paść wymówka, że za słabość systemu odpowiada słabo nagrana płyta. Rzecz jasna nie jest też tak, że każde nagranie Heritage zagra wybitnie, bo oczywistym jest, że płyty są lepiej lub gorzej nagrane, ale nigdy też z prezentacją nie zejdzie poniżej pewnego poziomu. Bo najważniejsze jest dla Heritage dostarczenie słuchaczowi przyjemności. Czy jest więc coś istotniejszego?
Zastanawiające jest jak on to wszystko czyni, ale ma się wrażenie, jakby ten wzmacniacz żył swoim życiem i zawsze mówił do słuchacza - zagram najlepiej jak się da tą płytę. Jeżeli jest ona ostro nagrana, to ja jej nie przymulę, ale pozwolę ci słyszeć ta ostrość, jednak nigdy nie przekroczę granicy złego grania. Z kolei tam, gdzie brzmienie ma być ciepłe czy aksamitne to ja zagram to dokładnie w ten sposób. Zmysłowo. Intymnie. I Heritage tak gra!
Pathos więc bez zbędnego wysiłku potrafi przemienić się z tygrysa w łanię. Nie znam żadnej innej integry, która gra w ten sposób. Łączy najlepszy cechy najlepszych wzmacniaczy lampowych i najlepszy wzmacniaczy tranzystorowych. To akurat nie musi być zaskoczeniem, bo Heritage to konstrukcja hybrydowa, choć z unikalnymi rozwiązaniami. W sekcji przedwzmacniacza pracują w nim lampy, z kolei końcówka mocy oparta jest na tranzystorowych moffsetach. Ale Pathos ma przy tym swoje unikalne brzmienie. Tylko on tak gra. Dzieje się tak za sprawą opatentowanego przez Włochów układu Inpol. Więcej o tym unikalnym układzie można znaleźć w internecie.
A wszystko to podane w dynamice i przede wszystkim przejrzyście, czytelnie. Ten dźwięk jest niejako gładki, ale w dobrym słowa znaczeniu. W żadnym wypadku nie jest to dźwięk płaski.
Żadna nuta nie jest fałszywa. Ani przez moment nie zastanawiasz się nad jakością nagrania, tylko go słuchasz. Wchłaniasz muzykę, bo Pathos kocha prezentować muzykę.
Tam gdzie większość wzmacniaczy już wygasa tony, Heritage dopiero zaczyna wybrzmiewać. Wypełnienie dźwięku jest na najwyższym referencyjnym poziomie i co zaskakujące, to wypełnienie absolutnie nie szkodzi czytelności czy przejrzystości przekazu. Ba! Tam gdzie jest naprawdę gęsto, na Pathosie słychać nie raz dużo więcej niż na grających klinicznie czy wyczynowo wzmacniaczach.
Heritage gra w zupełnie innej, swojej własnej lidze. Nie ogląda się na innych. Ma swoją wizję prezentacji dźwięku, która potrafi słuchacza oczarować. Łączy wszystko to co najlepsze w brzmieniu. Dzięki temu każdy gatunek muzyki wypada z nim świetnie. Nieważne czy słuchasz muzyki alternatywnej, jazzu czy muzyki klasycznej. Zawsze usłyszysz ją w najlepszym możliwym wydaniu.
Słuchając Heritage w dobrym systemie przestajesz myśleć o jakichkolwiek zmianach. To wzmacniacz, który naprawdę kupuje się docelowo.
Niedoświadczony słuchacz na co dzień obyty z sucho grającymi wzmacniaczami tranzystorowymi być może stwierdzi po krótkiej prezentacji, że Pathos gra bez pazura, bez ikry, co absolutnie nie jest prawdą, bo dynamika z jaką odtworzą nagrania stoi na wysokim poziomie. Heritage nie ma żadnego problemu z wiernym odtworzeniem muzyki symfonicznej i nagrań zarejestrowanych z dużą amplitudą głośności. Dzieje się tak dlatego, że wzmacniacz ten bardzo dobrze gra przy niewielkich poziomach głośności. Łączy więc kulturę grania z dynamiką. Dźwięk jest więc wypełniony, ale przejrzysty. Niewiele urządzeń potrafi tak zagrać. Bo zazwyczaj jest tak, że wypełnienie uzyskiwane jest kosztem przejrzystości lub przejrzystość uzyskiwana jest poprzez odchudzenie brzmienia. Nie w przypadku Pathosa. Tutaj nie ma uproszczeń, pójścia na skróty. Każdy parametr brzmienia jest dokładnie taki jak być powinien.
Wzmacniacz Heritage jest doskonałym partnerem i pozwoli cieszyć się każdą płytą, każdym nagraniem. Nie potrzebuje ani wydań audiofilskich, ani wydań made in japan żeby zagrać spektakularnie. Ba! Dobrze nagrane płyty sprzed ery loudness war zagra lepiej niż większość wzmacniaczy płyty audiofilskie czy wspomniane już wydania japońskie. Zresztą co do tych ostatnich to można mieć poważne wątpliwości czy rzeczywiście jest to materiał referencyjny pod względem jakości nagrania, ale to już temat na całkiem oddzielny artykuł.
Pozwoli uwierzyć, że wbrew temu co piszą co niektórzy - płyty rockowe mogą brzmieć świetnie, łącznie z "Joshua tree", której słuchacz nie będzie musiał wyłączać w połowie z powodu jej „niegrywalności”.
Jego brzmienie jest tak spójne, że w trakcie słuchanie nie raz zapomina się o poszczególnych pasmach. Żadne z nich nigdy się nie wyróżnia. Dźwięk zawsze stanowi całość. Brzmienie jest jednolite z solidną podstawą basową. Ani za mocną, ani za słabą. Truizm? Być może, ale w Pathosie wszystko tak brzmi. Dokładnie tak jak powinno. To samo dotyczy się tonów średnich oraz wysokich.
W prezentacji odbiorca nigdy nie usłyszy wyostrzeń czy niekontrolowanego, biegającego po pomieszczeniu odsłuchowym basu. Przy czym różnorodność niskich tonów jest bogata. Jeżeli trzeba Pathos zagra suchym, drewnianym basem. W innym przypadku będzie on miękki czy wręcz aksamitny. Ale zawsze konturowy. Bo wszystko podane jest zawsze w niesamowitej kontroli, ale przede wszystkim z wielką kulturą. Natomiast to w jaki sposób Heritage odtwarza wokale... Tego nie da się opisać. Tego trzeba samemu posłuchać. Ma się wrażenie, że w tym aspekcie lepiej chyba już się nie da. Oczywiście nie ma mowy o żadnych sybilantach, które są tylko dobrą wymówką dla słabych systemów. W brzmieniu Heritage nie ma żadnej nerwowości. Gra tak jakby nigdzie się nie śpieszył. Nie oznacza to jednak, że dźwięk ze wzmacniacza jest leniwy czy mało angażujący. Jeżeli nagranie tego wymaga Heritahe pokazuje błysk i pazur. Nie jest to to w żadnym wypadku nudne granie. Jeżeli już to granie z najwyższą kulturą muzyczną. Wzmacniacz nigdy nie pręży muskuł, jakby wskazywał, że nic nie musi udowadniać świadomy swojej jakości.
Na oddzielny akapit zasługuje też to w jaki sposób Pathos prezentuje brzmienie tradycyjnych instrumentów, w której zawsze słychać różnorodność i neutralność. Odbiorca uszły więc prawdziwą perlistość brzmienia fortepianu, sprężystość, mięsistość oraz gładkość struny gitary akustycznej, błysk trąbki czy powiew puzonu. To w jaki sposób te dźwięki materializują się w pokoju zasługuje na najwyższe uznanie.
Oczywiście należy również wspomnieć o możliwościach prądowych wzmacniacza. I jak to najczęściej bywa, bardzo szybko życie weryfikuje to co jest na papierze. Pomimo, że według producenta moc wzmacniacza wynosi 2x80 W przy 8 ohmach, to okazuje się, że Heritage jest w stanie napędzić niemal każdą kolumnę. Jego wydajność prądową jest często dużo większa niż innych wzmacniaczy, które w specyfikacjach teoretycznie jawią się jako dużo mocniejsze prądowo konstrukcje. Tym samym pod względem mocy Heritage wypada bardzo dobrze. Potrafi głośnikowi dostarczyć odpowiednio dużo prądu, a tym samym dobrze go kontrolować. Zresztą gdyby było inaczej, jego brzmienie nie było tak spektakularne. Jak mocno więc w rzeczywistości gra ta hybryda? Otóż w standardowym pokoju odsłuchowym o pow. ok. 20 m2 z głośnikami o skuteczności 88 dB potrafi ona już przyjemnie i słyszalnie zagrać przy poziomie… 4% maksymalnej głośności. Z kolei standardowy w miarę głośny odsłuch na poziomie 73-76 dB osiąga się na maksymalnie 40% słuchając płyt sprzed ery „loudness war” oraz maksymalnie 26% (sic!) na płytach z większą kompresją dynamiki, a więc głośniej nagranych. Nie ma więc mowy, że Heritage to słaby prądowo zawodnik.
Należy również wspomnieć jak prezentowana jest scena muzyczna przez Pathosa Heritage. W tym aspekcie wszystko jest dokładnie tak jak należy. Scena przestrzenna jest na dobrym poziomie, ale to co wyróżnia znowu ten wzmacniacz to lokalizacja źródeł pozornych. Heritage gra więc nie tylko w tył, ale bardzo często także w przód, co w wielu nagraniach robi spektakularny efekt brzmieniowy. Przy czym im gęściejszy staje się dźwięk, tym ma się wrażenie, że Heritage gra jeszcze lepiej. Jakby ilość informacji jaką musi w jednej chwili przekazać odbiorcy nie robiła na nim różnicy i nie stanowiła żadnego problemu. Doskonale to słychać na przykładzie odtwarzanej muzyki rockowej czy muzyki symfonicznej, gdzie bardzo często pomimo „ściany dźwięku”, która po pierwsze jest świetnie poukładana i czytelna, dodatkowo pojawią się przed głośnikami wyraźnie inne dźwięki. Proszę uwierzyć na słowo. Robi to naprawdę piorunujące wrażenie.
Jakim więc wzmacniaczem jest Heritage w skrocie? To absolutna gwiazda! Prawdziwe dziedzictwo! Prawdziwy koronowany władca! Prawdziwa referencja! Każdy z tych epitetów pasuje tutaj jak ulał.
Oczywistym jest, że tak dobry wzmacniacz nie może być niczym ograniczony i wymaga doskonałego źródła oraz głośników. Uznając jednak jego charakter brzmienia, źródło powinno brzmieć możliwie najbardziej neutralnie z referencyjną szczegółowością. W kwestii głośników to doskonale nadaje się tutaj dobra wstęga, najlepszy wysokotonowy głośnik, jaki na razie stworzono.
Oczywiście o wymianie lamp na dobre NOS-y nawet nie trzeba wspominać. Na przykład rosyjskie Reflectory z lat 80-tych oraz brytyjskie Brimar z lat 60-tych wyciągną z tego wzmacniacza wszystko co najlepsze.
Jeżeli chodzi o okablowanie to dobrym wyborem będą wysokiej klasy przewody czy to zasilające , głośnikowe czy przesyłowe o dobrej ekspresji, grające tzw. brzmieniem „live” jak np. Purist Audio Design Corvus czy produkty Audioquesta (jak Hurricane HC, William Tell czy Fire).
Producent w instrukcji mówi o konieczności 20-minutowego wygrzewania lamp, aby uzyskać pełnowartościowe brzmienia. W rzeczywistości Pathos świetnie gra już po kilku minutach od włączenia. A to przecież sprzeczne jest z powszechnych, ale i absurdalnym mitem, w który wierzy wielu audiofilów, że sprzęt zaczyna grać dobrze dopiero po 2-3 godzinach od włączenia. Dodatkowo producent wyraźnie też podkreśla, że „trzymanie” Heritage cały czas pod prądem jedynie niepotrzebnie skraca żywotność lamp nie wpływając przy tym w żaden sposób na polepszenie warunków sonicznych. Kolejny audiofilski mit obalony.
No i niemal na końcu tej opinii musi więc paść zasadnicze i chyba jakby nie było ważne pytanie - co będzie lepsze, czy "referencyjny" system, na których wiele słuchanych płyt będzie tzw. „niegrywalnych”, czy system, który zapewni doskonałą jakość brzmienia przy zapewnieniu prawdziwej przyjemności słuchania samej muzyki? Odpowiedź wydaje się (chyba) oczywista.
Heritage nie musi zdobywać nagród roku, „odcisków palców” itp. Sam w sobie jest nagrodą. To wzmacniacz, który można słuchać godzinami. I urządzenie, do którego się tęskni zaraz po jego wyłączeniu.
Rzecz jasna to nie najlepszy zintegrowany wzmacniacz na świecie, bo takiego po prostu nie ma, ale na pewno jeden z najlepszych. Docenią go zwłaszcza ci, którzy stawiają w pierwszej kolejności na melodyjność dźwięku przy zachowaniu wszystkich pozostałych parametrów high-endowego brzmienia jak czystość, przestrzenność czy dynamika. Sprzęt dla prawdziwych koneserów, nie szukających efekciarskiego i banalnego brzmienia. Sprzęt dla doświadczonego słuchacza, który rozumie co w prezentacji audio naprawdę się liczy. Można spotkać się z opiniami, że w stosunku do innych konstrukcji gra 20% mniej ostro od innych konstrukcji. A może to właśnie te inne konstrukcje mają problem z prezentacją właściwej ekspresji i to one grają 20% za mocno? W brzemieniu Pathosa wszystko jest wyważone. Słuchając go ma się wrażenie, że dokładnie tak muzyka powinna brzmieć. Gdyby jeden z parametrów byłby zawyżony lub zaniżony, to już nie byłoby to.
I jak się okazuje, nawet w dzisiejszych mocno inflacyjnych czasach można zbudować wybitnie grający system za relatywnie niewielkie pieniądze. Ten wzmacniacz uznając co dzisiaj potrafi i oferuje konkurencja powinien kosztować kilkakrotnie więcej.
Proszę też pamiętać, że w audio pieniądze nigdy nie grają. Dobrze zagra tylko … dobrze skonstruowane urządzenie. Banał będący prawdą. A przy podejmowaniu decyzji o zakupie proszę raczej nie kierować się profesjonalnymi recenzjami, a snobizm najlepiej zostawić w szafie.
Ps. Dlaczego powstał ten tekst. Bo takie urządzenie jak Pathos Heritage zwyczajnie na nie zasługuje.
Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe.
Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.
Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.
Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.