Odtwarzacz gościł w moim torze około 4-5 lat, poszczególne komponenty się zmieniały, Pioneer pozostawał. Jego największą zalety:
- uniwersalność brzmienia - swietnie zagra symfonike, małe składy jazzowe jak i ciężkiego rocka,
- analogowość i fizjologiczność brzmienia, nie okupiona złagodzeniem skrajów pasma, czy tez spowolnieniem dźwieku,
- zdolność wylaczania receptorow odpowiedzialnych za sluchanie i analizowanie poszczegolnych cech brzmienia zrodla, a pozostawienie tylko radości ze sluchania odtwarzanej na nim muzyki.
- namacalnosc i materializowanie sie artysty w pokoju odsluchowym.
Wady:
- nie jest to natomiast odtwarzacz dla ludzi lubiacych analizowac w ktorym krzesle siedzi skrzypek i trzeszczy jego krzesło, czy jego sąsiada ;) Na powaznie odtwarzacz skupia sie na generowaniu atmosfery towarzyszacej muzyce, a nie na rozbieraniu jej na poszczególne elementy składowe.
- sporo droższe źródła pokazują, że w dziedzinie oderwania się zupełnego dźwieku od zestawów jest jeszcze troche do zrobienia,
- czasami w partach z dużą ilością bardzo niskich częstotliwości (organy, kontrabas) potrafi się lekko pogubić i popogrubiać poszczególne dźwięki
- odtwarzacz preferuje raczej bliskie plany, nie buduje hiperprzestrzeni za zestawami.
PD-75 lubi dobry interkonekt, z PSC Ag/Gold w cenie będącej prawie jego rownowartoscia zmiana brzmienia wprost niewiarygodna.
Lubi również kondycjoner, wyraźnie czystsze sa wtedy wysokie tony. Warto rowniez pobawic sie kierunkiem wtyczki zasilającej w gniazdu oraz używaniem płytki demangetyzującej Densena.
Generalnie świetne źródło dla ludzi lubiących taki sposób prezentacji muzyki.