Winylem można się zachwycać do pewnego poziomu finansowego, tak. ok. 10-15 tys.
Później już cyfra wyraźnie odjeżdża i po winylu nie ma co zbierać nawet.
Dobry system, czyli wzmacniacz, kolumny plus oczywiście odpowiednio przygotowane pomieszczenie obnażą każdą słabość winyla, w porównaniu choćby z CD/SACD.
Jasne, ktoś zaraz powie, że gramiak z wkładką za 100 tys. to dopiero pokaże co potrafi. No pewnie, że tak. Ale co za taką kasę potrafi cyfra domyślcie się... albo posłuchajcie sami 🙂
Nigdy drugi raz nie poszedłbym w winyl. Szkoda czasu i kasy na dobrej jakości płyty, preamp, gramofon, wkładkę, szablony do regulacji, myjkę ultradźwiękową, szczoteczki i masę innych pierdół, dzięki którym mamy lepsze samopoczucie i mniej na koncie oraz nadal niepowtarzalne trzaski, szum i zniekształcenia winyla. Never again.
Pozbyłbym się najchętniej tego systemu, tyle, że o ile grama można sprzedać dość szybko, bo moda na winyla robi swoje i winylowo zakręconych na razie jest pod dostatkiem, to płyty i cała gadżetownia już trudno się sprzedają, chyba, że za bezcen.
A jak widzę płyty MFSL 45 rpm po 8 stów to pusty śmiech mnie ogarnia. Ale co zrobić, są żniwa, trzeba kosić.