"Może zgrzeszyłem przez brak grzechu?" - 10 lat temu zmarł Tadeusz Konwicki
Tadeusz Konwicki (ur. 22 czerwca 1926 w Nowej Wilejce, zm. 7 stycznia 2015 w Warszawie) - prozaik, scenarzysta i reżyser, przedstawiciel polskiej szkoły filmowej.
Cyt. Wikipedia
"Konwicki był odczytywany jako kontynuator prozatorskiej tradycji Stefana Żeromskiego i Stanisława Ignacego Witkiewicza. Jak pisał Przemysław Czapliński:
"Temu pierwszemu zawdzięcza Konwicki łatwość w przechodzeniu od liryzmu do patosu, skłonność do introspekcji i ukazywania przemian społeczeństwa poprzez dzieje jego świadomości oraz przeświadczenie o konieczności podejmowania przez literaturę funkcji mediacyjnej i ostrzegawczej w życiu społecznym. Z kolei od Witkacego zaczerpnął Konwicki – i twórczo wykorzystał – niewiarę w sztukę, szydercze kompromitowanie iluzji powieściowej i tendencję do przekształcania narracji w rozpisany na epickie głosy spór światopoglądowy oraz problem naczelny: ocalanie indywidualności wbrew regułom stanowionym przez zbiorowość.""
Cytaty:
"Musisz ze mną rozmawiać. To twój obowiązek. Masz mnie zagłuszać, ogłuszać, znieczulać."
"Skończyły się papierosy. A jak się kończą papierosy, wtedy ogarnia człowieka raptowna chęć zaciągnięcia się dymem."
"Tyle lat czekałem na ciebie (...). Przewaliło się nade mną wiele dni złych i takich sobie. Wspinałem się do góry i spadałem na samo dno. Kochałem i byłem nienawidzony. Ale stale czekałem na ciebie. Wiedziałem, że spotkam wreszcie ciebie, choćby to spotkanie zdarzyło się po końcu świata."
"Jedyny boski dar jaki posiedliśmy, to dar zabijania."
"Może zgrzeszyłem przez brak grzechu?"
"Nie mogę zasnąć. Boję się zasnąć (...). A właściwie nie boję się. Już czas, pora przychodzi. Niech to się wszystko skończy, niech przyjdzie koniec. Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu. Boże, ale który Boże? Czy ten, którego dali mi rodzice, czy ten, którego sobie sam wymyśliłem, a może ten, który jest rzeczywiście, a którego my jeszcze nie znamy. Wicio, zostaw drzwi otwarte, niech widzę trochę światła, odrobinę blasku, resztkę znaku po was, po moim życiu. Chłopcze, jakie to wszystko straszne, jak strasznie tak długo żyć i tyle."
"Lepszy jeden rozumny czytelnik z prawdziwą literaturą w ręce, niż dziesiątki tysięcy jamochłonów z papierem toaletowym w garści."
"(...) Ba, ale komu się chce rozmawiać o mnie. Mnie na pewno nie. Znudziłem się sam sobie. Najchętniej bym uciekł od siebie. Lecz wszędzie czyhają na mnie tacy nudziarze jak ja."
"Przecież was, Rosjan, już nie ma. Ostatnich Słowian, to znaczy wyższe warstwy, wymordował twój dzieduszka Lenin. Od Bugu po Chabarowsk hula Azja."
"Ja jestem ciągle małym chłopcem z prowincji. Łaknę mężczyzn. Prawdziwych mężczyzn z honorem, z godnością. Powściągliwych, mężnych, ascetycznych, rycerskich. A tu wszędzie dookoła małe kobietki w spodniach. Męskie kobietki z długimi włosami, w żabocikach, z dekolcikami. Chciwe, pazerne, bezwstydne baby z penisami ukrytymi w koronkowych majtkach. Władek, ja łaknę mężczyzn. Moje pokolenie mężczyzn wymarło. Zostałem sam z pindami, kobieciątkami, rurami i ginę, bo wszystko przeciwko mnie. Wszystko mnie policzkuje, obraża, wykopuje (...)"
"Beznadziejna epoka w dziejach. Nie, nie epoka. Chwila, sekunda, jakich zdarzyło się wiele. Było życie przed nami, będzie życie po nas. Raz lepsze, raz gorsze. Może jutro lepsze. Wystarczy jeden niedostrzegalny wstrząs, drobne tąpnięcie w misternym wszechświecie psychologii współczesnych, w tym gigantycznym banku zbiorowej wrażliwości. Epidemie złego samopoczucia, powszechnej depresji, totalnej niewiary - nagle przychodzą i nagle znikają jakby zmiecione życiodajnym wiatrem słonecznym (...)"