IBANEZ RG652AHM-AWD PRESTIGE - Made in Japan - gitara elektryczna, której gryf leży w mej dłoni jak marzenie...
Byłem dzisiaj w jednym z salonów muzycznych w moim mieście rozejrzeć się za wiosłami, a dokładniej obejrzeć, obmacać i ograć gitary typu semi hollow body firmy Ibanez. W oko wpadła mi wersja kolorystyczna niebieska i zielona. Zwłaszcza niebieska ze złotym osprzętem. Niestety nie było ani jednej, ani drugiej. Była ciemnobrązowa. Niestety już od pierwszych chwil nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia. Wygląd taki trochę "tani", byle jaki,zabawkowy, tandetny. Gryf narowisty. Brzmienie głośne z deski, ale czegoś mi brakowało. Ostre zakończenia progów zniechęcały do gry, sugerowały konieczność prac lutniczych, czyli ich szlifowanie, poprawianie, co oczywiście zdarza się w nowych gitarach, ale od marki Ibanez oczekiwałem większej dbałości o szczegóły. Niestety tanie modele to produkcja w Indonezji i tam nie patyczkują się z progami. Wbijają i wiśta, wio na kontenerowiec do Europy!
I tak sobie chodziłem po sklepie, a dokładniej - w piwnicy tego sklepu. Byłem tam sam. Jeden sprzedawca na górze (parterze), obsługiwał klientów, a ja w obecności kamer monitoringu oglądałem, dotykałem, pogrywałem a to na Fenderach, Squierach, Ltd-kach, Jacksonie, Epiphonie oraz kilku Ibanezach.
W grę wchodzi u mnie jeszcze gitara z mostkiem ruchomym obustronnym FloydRose, o której marzyłem w młodości, zatem oglądałem Ibanezy serii RG. Semi-hollow body odpadły w przedbiegach, stąd mej uwadze zostały już tylko wyścigowe Ibanezy.
I powiem Wam, że tylko jedna gitara ułożyła się w moich dłoniach i miałem wrażenie, że to idealny gryf dla mnie. Wziąłem to wiosło do ręki i było tak jakby szyte na moją miarę.
Przepiękna gitara! Kolory jasne, które uwielbiam. Nie chcę już czarnych gitar. Ani czarny połysk ani czarny mat nie wchodzi już u mnie w grę. Widać kurz, ślady palców, poza tym te gitary kiepsko widać na koncertach, w TV, na zdjęciach. Niby idealne do heavymetalu, deathmetalu - jedynie słuszny kolor aby trafić w szatańskie łaski prawdziwego metalu. Koniec z czernią na gitarach. Jeśli już Ibanez, to jasny. I ten był jasny. Przepiękny jesionowy korpus. Gryf klonowo-orzechowy klejony z pięciu kawałków drewna. Świetne wykonanie. Progi wyszlifowane, nic nie kaleczy palców. I świetne brzmienie z deski. Nie zdążyłem wpiąć się do wzmacniacza i sprawdzić co potrafią zawodowe humbuckery DiMarzio The Tone Zone przy mostku oraz DiMarzio Air Norton przy gryfie. Może jeszcze tam wpadnę jutro lub pojutrze. A może lepiej nie?
Cena zbiła mnie odrobinę z nóg. Niespełna 7000zł za gitarę z twardym futerałem utrudnia moje obecne możliwości zakupowe. Nigdy nie miałem tak drogiej gitary. Wiadomo, że są jeszcze droższe. Pamiętam jak ogrywałem u znajomego PRSs za bagatela 24000zł. Był piękny. PRS, nie znajomy. Sam grać nie chciał, ale samo obcowanie z tak cudownie wykonanym instrumentem, wpiętym do lampowego Engla robiło robotę.
Chciałbym tego Ibaneza RG652 AHM Prestige. Gdyby ktoś z Was chciał zrobić przelew na konto, to nie pogniewałbym się ani trochę. 😉 A może ktoś ma używkę zadbaną? 😉
***
Na górze zdjęcia gitar semi hollow body, czyli z komorami powietrznymi rezonującymi. A gdzieś tak od połowy w dół jesionowa "deska" mojego wymarzonego Ibaneza Prestige.