Skocz do zawartości

TANNOY Kensington GR vs. YAMAHA NS-1000M


kangie

310 wyświetleń

TANNOY Kensington GR vs. YAMAHA NS-1000M


    Sprawa wydaje się o tyle trudna, że nie słyszałem obu par kolumn w tym samym czasie, to znaczy bezpośrednio po przepięciu przewodów – tak jak to miało miejsce z inną parą kolumn – u sprzedawcy moich obecnych Yamah, który miał Audio Physiki Caldera i załapałem się na porównanie jednych z drugimi. I to było bardzo ciekawe doświadczenie, bo na tacy było słychać różnice w prezentowaniu zarówno dźwięku jak i muzyki. Być może w bezpośrednim starciu wygrany by był tylko jeden, a tak to… Sami wiecie.

     Zatem nie będzie to test porównawczy, a jedynie zapisane obserwacje, które gdzieś mam w głowie. Tannoy Kensington GR przede wszystkim czaruje dźwiękiem. Robi to zarówno z mocarnym tranzystorem K3 oraz lampą (wtedy Fezz Audio) – czyli to, co było na półce sklepowej. Słuchałem ich w salonie audio w niewielkim pomieszczeniu. W salonie pracował mój kolega, zatem pół soboty słuchaliśmy. Na zdjęciu widać płyty kompaktowe – wśród nich leżąca na dywanie Diana Krall (płyta, a nie wokalistka ). Puszczaliśmy Annę Marię Jopek, Dianę Krall, Billie Holiday. Generalnie słodkie wokale, czarujące wokale, uzależniające wokale. Na Yamahach NS-1000M jest troszkę inaczej. Wokale są bardzo dobre, jednak idące w stronę analizy. Berylowe średniotonowce nie mają żadnego pohamowania w pokazaniu sygnału, który dociera. To znaczy maja – pokrętła regulacyjne dla środka i góry (i to się przydaje – raz ustawione i jest OK). Jeśli są błędy realizacyjne, realizator nie zdjął z pasma 7-8kHz to wokaliści z tendencją do „sybilowania” będą ukazani jak na tacy. Nie jest to wg mnie wada, jednak należy liczyć się z tym, że co płyta, to wokal będzie prezentowany inaczej, czasami zupełnie inaczej. Druga podobna sprawa to wrażenie sklejania się ust, przełykania śliny, brania oddechu. Na Yamahach jest to pokazane jak na tacy. Oczywiście nie jest to na pierwszym planie na równi z wokalem właściwym, ale ma się wrażenie żywo śpiewającego wokalisty w pokoju – bez mikrofonu i nagłośnienia. Rzecz jasna dobry realizator dźwięku natychmiast zareaguje, inaczej ustawi mikrofony i zdejmie niechciane „artefakty”. To spowoduje, że każdy dobrej klasy sprzęt zabrzmi na takiej płycie znakomicie, ale wszyscy wiemy, że nie każdy realizator dźwięku kocha swoją pracę i przykłada się do niej. Nie chodzi tutaj o drogi sprzęt profesjonalny, ale o umiejętność maksymalnego wykorzystania sprzętu, którym się dysponuje. Mądruję się trochę jakbym spędził co najmniej 1000h w studio nagrań u boku Leszka Kamińskiego albo Jacka Gawłowskiego. Może i tak teraz zostanę odebrany, ale dzielę się z Wami moimi przemyśleniami. Niekoniecznie trzeba brać to co piszę do serca. Generalnie warto samemu brać sprzęt pod pachę i słuchać. Ale wróćmy do moich spostrzeżeń. Podobnie ma się rzecz z klarnetami, saksofonami. Słyszalna jest praca klap. Tak samo jak gra na żywo. Kumpel grał nam kiedyś u mnie w pokoju na saksofonie i myśleliśmy, że spadniemy z kanapy. Raz że barwa, mięso i podmuch, dwa, że praca klap. Tutaj dobry realizator jest w stanie wyciąć te wąskie zakresy częstotliwości znacznie redukując te dźwięki.

    Dźwięk Tannoya Kensington GR jest klasowy. Można by rzec, że to pewnego rodzaju referencja brzmieniowa „skończona”. Można, ale niekoniecznie trzeba. Można iść dalej i sięgać po droższe i lepsze modele. Przemyślany przetwornik z niespotykanym rozwiązaniem głośnika w głośniku. Koaksjalny, czyli współosiowo ustawiona wysokotonówka względem średnio- niskotonowego. To rozwiązanie daje z marszu doskonałe walory przestrzenne, wymiary sceny wgłąb i wszerz oraz świetną lokalizację źródeł pozornych. Wydawać by się mogło, że coś stoi na przeszkodzie temu rozwiązaniu technicznemu. Pamiętam doskonale wywód Sylwestra znanego jako Sly30, że na wystawach w Monachium rozmawiał z jakimś „autorytetem świata audio”, który wskazał minusy rozwiązania firmy Tannoy, a mianowicie, że głośnik wysokotonowy Tannoya narażony jest na drgania głośnika nisko-średniotonowego i nigdy nie będzie to dobrze grało. Sprawdziłem nausznie – to nie jest prawda. Ta kolumna gra, tylko jest jeden problem – trzeba za nią zapłacić sporo grosza i nie każdy ma taką możliwość i chęć poznawania dźwięku. To brytyjski dostojny sposób prezentacji, być może ocierający się o całkowity brak nonszalancji, o wykwintną wręcz podniecającą, erotyczną kokieterię i odrobinę kurtuazji z otoczenia Rodziny Królewskiej Zjednoczonego Królestwa, czyli nie za szczere, wręcz mało szczere, ale kulturalne, nienaganne i piękne w odbiorze, trochę tak na pokaz – ale w najlepszym słowa brzmieniu. Nie wiem czy „czaicie” mój przekaz. Staram się jak mogę i chyba dokładnie tak, jak chciał Miniabyr. Yamaha NS-1000M tutaj jest zwykłym szczerym kloszardem mieszkającym pod mostem, ale kloszardem, który poznał kawał świata, pracował i na dobrym stanowisku w korpo i u Polaka za michę ryżu. Widział nie jedno – i Margaret Thatcher przemawiającą do tłumu i rozbierającą się Cindy Crawford przez dziurkę od klucza – podczas przeprowadzanych prac remontowych w Hotelu Hilton. Odpowiednio zapytane – odpowiedzą bardzo ciekawie, kompletnie i szczerze. Te kolumny zbudują przepotężną przestrzeń i dźwięk będzie chętnie odrywał się od głośników, „plując” po pokoju gdzie trzeba. Ale musi być dobrze przygotowane nagranie i trzeba siedzieć w sweet-spocie. Tannoyowi przychodzi to jakby łatwiej, naturalniej. Sprawa niskiego pasma. Tutaj Tannoy ma łatwiej, bo obudowa bass – refleks, czyli „energetycznie bardziej sprawna i wydajna” i dająca więcej niż można ze zwykłej prostopadłościennej skrzyni. Yamahy nie zejdą tak nisko, ale dźwięk od tych 40Hz jest wielkiej kultury i precyzji. Nawet fortepian gra pięknie, bo pamiętajmy, że pierwsza składowa (fundamental) fortepianu A2=27,50Hz grane jest w rzeczywistości dużo ciszej (spory spadek dB) i dopiero dalsze harmoniczne grane są znacznie głośniej, a są one już powyżej tych granicznych - u Yamahy - 40Hz. Yamahy podłączone do mocnej hybrydy / tranzystora są szalenie szybkie. Połączone z lampą np. moją Dual Mono push pull na EL34 lekko spowalniają i dają wrażenie potęgi dźwięku. Mnie się właśnie tak kojarzy koncertowa gra na kontrabasie, gitarze basowej, bębnach perkusyjnych, a nawet na organach. Jest tam potęga brzmieniowa. I jak tak lubię. Piszę o mojej konfiguracji. Tym kolumnom służy lampa, zarówno push pull, jak i dobry SET, który wpinał sprzedawca z Dzierżoniowa. Amplifikacja lampowa BAT bodajże VK-60 na grymaśnych (wg sprzedawcy lampach), ale grało to tak, że głowa mała. Zwłaszcza wokal Anny Marii Jopek, Ani Dąbrowskiej i Diany Krall.

Podsumowując: myślę, że bezpośrednie starcie obu par kolumn natychmiast wskaże zwycięzcę. Takiego Tannoya przygarnąłbym, mimo, że mam na czym grać. Po prostu Tannoya trzeba posłuchać i samemu wyrobić sobie zdanie. Innej drogi nie ma.

 

Kangie

19.10.2021

IMAG0810_2~2.jpgIMG_20220923_082102214~2.jpg

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.