"Okno na świat" - wiersz
"Okno na świat"
Dziesięć lat pracy biurowej z oknami
Te okna nigdy nie były normalne
Jak wierny hodowca z pieczarkami
Czułem, że zmiany są nieodwracalne
Powietrza świeżego tutaj nie znajdziesz
Tylko klimatyzator na czterdzieści osób
"Nie zadawaj pytań, a daleko zajdziesz"
To był na nas Zarządu sposób
Siedzisz w ciemności, pachnie nieładnie
Wychylisz się - to od razu łeb utną
Pracujesz ciężko, myśląc nieporadnie
Dajesz sobie spokój z tą miną butną
Były to okna z widokiem na produkcję
Zupełnie nie widać krzewów ani drzew
Rujnowały me zdrowie, pogłębiając destrukcję
Pragnęliśmy usłyszeć choć raz ptaków śpiew
Chciałbyś wiedzieć jaka jest dziś pogoda
Czy świeci słońce, czy pada deszcz
Omija cię piękno i życia przygoda
Czytasz tylko, co napisał Wieszcz
Sprawa dotyczyła prawie setki ludzi
Swędzenie oczu, problemy z oddychaniem
Pomyślałem wtedy: Po co się trudzić?
Koniec z tym wrednym pracowniczym zaniedbaniem!
Bo biuro miało być miejscem tymczasowym
Dwa lata dawano na samym początku
Niektórym nie przeszkadzało - jak przedpoborowym
Zgłoszenia nie podpisali, nawet w drodze wyjątku
I trwało to lat dziesięć, a nawet jedenaście
Zanim przeprowadzka została poczyniona
Szacowano, że zakończą się wszelakie waśnie
I przywrócona zostanie zdrowia ochrona
Potem czterokrotnie zmieniałem pracodawcę
"Okno na świat" miałem już wszędzie
Zapytany nazajutrz przez podwykonawcę:
Czy lepiej już było, czy lepiej to będzie?
Trudno określić to jednoznacznie
Bo widok z okna jest dziś ponury
Twórcze myślenie zaraz się zacznie
Niech tylko odsłonią słońce te chmury
Przejmuje mnie zawsze ludzkie cierpienie
Nie jestem obojętny na drugiego człowieka
Dziś widok z okna to prawie więzienie
Jak gdybym przewidział co mnie jeszcze czeka
Kangie
7.12.2023