Nie da się ukryć, że wszelakiej maści poprawiacze komfortu naszej egzystencji na tym ziemskim łez padole, jak kuchenki elektryczne/mikrofalowe, lodówki, klimatyzatory i nawet „inteligentne” oświetlenie oprócz tego, że robią nam dobrze, to niestety również mają tendencję do wrzucania do sieci elektrycznej sporej ilości śmieci. Śmieci, które z kolei nad wyraz boleśnie degradują możliwości i walory brzmieniowe naszych drogocennych systemów grających. Aby temu zapobiec i owe szkodliwe warunki pracy jeśli nie całkowicie wyeliminować, to chociaż zredukować warto podjąć stosowne środki prewencyjno – zaradcze. Począwszy od dedykowanej linii zasilającej, poprzez separację strefy cyfrowej od analogowej, na możliwie skutecznej filtracji kończąc. I tak, po ostatnio goszczącej u nas na testach listwie zasilającej ifi PowerStation przyszła pora na urządzenie dedykowane dokładnie takim samym zadaniom, lecz wzbogacone o znacznie bardziej rozbudowaną sekcję uzdatniającą dostarczany do wpiętych weń urządzeń prąd. Krótko mówiąc w ramach niniejszego spotkania pochylimy się nad kondycjonerem sieciowym. I tu mała niespodzianka, gdyż wbrew powszechnym wyobrażeniom, iż tego typu akcesorium swymi gabarytami nie tylko konkuruje, co nader często przekracza rozmiarówkę pełnowymiarowych komponentów Hi-Fi, tym razem, zgodnie z wszechobecną minimalizacją nasz dzisiejszy gość może pochwalić się zaskakująco kompaktowym, tak pi razy oko nieco głębszym aniżeli ćwiartka standardowego urządzenia korpusem. O kim, a raczej o czym mowa? O dostarczonym przez Sieć Salonów Top HiFi & Video Design kondycjonerze Audioquest Niagara 1200.
Jak na powyższych zdjęciach widać Niagara 1200 prezentuje się nad wyraz minimalistycznie i elegancko zarazem. Masywną, wykonaną z giętego płata anodowano na satynowy tytan aluminium ukształtowano na podobieństwo delikatnie zaokrąglonego sandwicha. Na jego froncie znajdziemy jedynie centralnie umieszczone delikatne ozdobne nacięcia wentylacyjne, lewy dolny narożnik przypadł w udziale opisowi urządzenia a prawy firmowemu logotypowi. Zero lampek, wyświetlaczy, bądź innych iluminatorów mogących przeszkadzać w trakcie wieczorno-nocnych odsłuchów. Dopiero na prawej ścianie bocznej znajdziemy dwie niewielkie diody informujące o ewentualnym przeciążeniu (czerwona) i podłączeniu do sieci/uruchomieniu (niebieska). W ich towarzystwie umieszczono również włącznik główny i bezpiecznik.
Wizja lokalna zaplecza obfituje w wielce pozytywne doznania, gdyż oprócz wejścia IEC do dyspozycji otrzymujemy siedem gniazd schuko, z których pierwsze dwa przeznaczone są dla urządzeń charakteryzujących się poważnym apetytem energetycznym, więc obsługuje je niskoimpedancyjny obwód z filtrem różnicowym (Ground Noise-Dissipation System). Kolejnych pięć posiada zdecydowanie mocniejszą filtrację (Level-X Linear Noise-Dissipation Technology). Przed aplikacją Niagary w docelowym systemie warto też zerknąć do dołączonej instrukcji, gdyż właśnie w niej znajdziemy sugestie producenta co do optymalnego wykorzystania możliwości tytułowego kondycjonera, czyli gdzie i co wpiąć. Nie odbierając Wam przyjemności poznania zdradzę jedynie, że TV, przynajmniej wg. Amerykanów, powinien wylądować w ostatnim z gniazd.
Jak z pewnością zdążyliście zauważyć do tej pory ani słowem nie wspomniałem o przewodzie zasilającym, który zazwyczaj wraz z urządzeniem znajduje się w pudełku. Tym razem jednak takowego … nie ma. I bardzo dobrze, bowiem jeśli miałby to być „cywilny” - komputerowy przewód, to i tak jego użycie byłoby kompletnie sensu pozbawione. A tak niejako wymusza się na nabywcy dokonanie stosownego procesu tentegowania w głowie i wybór czegoś zdecydowanie bardziej adekwatnego do audiofilskich zastosowań, z czym nie powinno być większych problemów, gdyż nawet w portfolio Audioquesta takowych jest … osiemnaście (w serii NRG 3 (zakończone ósemkami pozwoliłem sobie pominąć), w Wind 6 a Storm 9).
Stosując się do zaleceń producenta przepiąłem posiadany park maszynowy z dyżurnego Furutecha e-TP60ER w tytułowy kondycjoner i z trudną do ukrycia satysfakcją musiałem przyznać, że efekt finalny przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Zazwyczaj bowiem budżetowe kondycjonery, a do takich de facto wypadałoby zaliczyć Niagarę 1200, mają w zwyczaju wraz z intensywną filtracją wszelakich pasożytniczych artefaktów i anomalii uszczknąć również co nieco z zawartości materiału źródłowego, ograniczając m.in. dynamikę, ilość audiofilskiego planktonu i aurę pogłosową. Tymczasem Audioquest, poza nader skutecznym zaczernieniem tła i likwidacją delikatnego rozedrgania sceny ani nie limitował dynamiki, ani nie ingerował w aspekt napowietrzenia przekazu. Od razu jednak zaznaczę iż w gniazda wysokoprądowe bynajmniej nie próbowałem wpinać ani 300W końcówki mocy Bryston 4B³, ani dysponującej podobną mocą integry Vitus Audio RI-101 MkII, gdyż obie ww. konstrukcje na tego typu zabiegi reagują ciężką anemią i wymagają bezpośredniego wpięcia w ścianę, lecz już całkiem potężny wielokanałowy amplituner Yamaha RX-A4 i lampowy Ayon CD-35 nijakich zastrzeżeń nie zgłaszały. Dzięki temu zarówno kipiący energią „Lighting Up The Sky” Godsmack charakteryzował właściwy wykop i drajw a Sully Erna po raz kolejny mógł udowodnić, że głos ma jak dzwon a na „Heap of Ashes” Sleep Party People bas zapuszczał się w rejony, które pozwoliły bezdotykowo odkurzyć membrany wooferów moich kolumn. Ponadto jasno z powyższych obserwacji wynika, że zamiast ewentualnego odchudzenia kondycjoner spowodował wręcz obniżenie równowagi tonalnej i to nie poprzez przycięcie góry a niżej schodzący dół. W dodatku owe zejście wcale nie było okupione utratą kontroli i pogrubieniem konturów, lecz wraz z rozszerzeniem reprodukowanego pasma śmiało można było mówić o poprawie jego jakości.
Zmiana repertuaru na orientalno-eteryczny „Funky Dervish” Yinona Muallema potwierdziła zdolność Audioquesta do oddania rozwibrowania drobinek kurzu wokół instrumentów, oddechu i wrażenia potężnej i zarazem żywej kubatury, w której dokonano nagrań. Tytułowy kondycjoner nie skracał i nie gasił pogłosu, lecz pozwalał na jego powolne i majestatyczne wybrzmienie w aksamitnie czarnym tle. Wspomniane delikatne obniżenie równowagi tonalnej pozwoliło również pokazać dość jazgotliwego instrumentarium w zdecydowanie bardziej cywilizowanej estetyce. Nie ukrywam, że taka estetyka sprzyjała wielogodzinnym sesjom z twórczością Anny Marii Jopek, czy Roberty Mameli, które jak powszechnie wiadomo lubują się w operowaniu w dość odważnych wysokich rejestrach, co przy nawet śladowym wyostrzeniu, bądź nie daj Boże szklistości okazuje się nader bolesnym doświadczeniem nausznym. Tymczasem z Audioquestem w torze udało się pogodzić wzorcową rozdzielczość i energię emisji z krystaliczną czystością i gładkością.
Audioquest Niagara 1200 nie tylko robi to, co powinien, czyli eliminuje wszelkie elektrośmieci w ramach dystrybucji energii elektrycznej do podłączonych pod niego odbiorników, lecz również znacząco poprawia brzmienie zasilanego systemu i to bez skutków ubocznych. Ponadto biorąc pod uwagę aktualną promocję, trudno znaleźć jakiekolwiek argumenty mogące zniechęcić szukających podobnego akcesorium jeśli nie do jego nabycia, to chociaż przesłuchania we własnych czterech kątach. W końcu, skoro w cenie listwy zasilającej można stać się (szczęśliwym) posiadaczem markowego kondycjonera, to ciężkim grzechem zaniedbania byłoby z takiej okazji nie skorzystać.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³ + Graphite Audio IC-35 Isolation Cones
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable; Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Dystrybucja: Sieć Salonów Top HiFi & Video Design
Cena: 3 499 PLN (promocyjna); 6 199 PLN (regularna)
Dane techniczne
Ilość gniazd: 7 (2 wysokoprądowe + 5 filtrowanych)
Redukcja szumu: > 19 oktaw filtrowania różnicowego AC (20 kHz – 1 GHz powyżej 24 dB)
Ochrona przeciwprzepięciowa: 6000V/3000A
Wymiary (S x W x G): 492,6 x 81 x 190,5 mm
Waga: 8,16 kg