Powoli kończąc przegląd nowości oferowanych przez specjalistę od typowo desktopowych rozwiązań PC-Audio tym razem zamiast pojedynczego urządzenia do naszej redakcji dotarł transport składający się z aż czterech niewielkich pudełek. Niby od przybytku głowa nie boli, lecz tego typu desant może wprowadzić w lekką konsternację. I szczerze powiedziawszy wprowadził, choć już po chwili, gdy tylko udało mi się wyłuskać poszczególne składowe szczelnie zastretchowanego opakowania zbiorczego całość zaczęła prezentować się całkiem logicznie. Przecież, gdy nie mamy do czynienia z kompletnym rozwiązaniem w stylu niedawno testowanej Yamahy Grand PianoCraft MusicCast MCR-N670 ilość całkowicie nieprzewidywalnych zmiennych w docelowym systemie testowym potrafi przyprawić o palpitacje serca najbardziej odpornego na stres dystrybutora. Zawsze przecież może zdarzyć się koincydencja na skutek której coś z czymś się ewidentnie nie zgra i przysłowiowy klops gotowy. Dlatego też Camax - dystrybutor marki ifi, bo to o niej mowa, minimalizując mniej, bądź bardziej realne zagrożenia i przezornie spodziewając się niespodziewanego przygotował swojego rodzaju kompletny zestaw ratunkowy. I tym oto sposobem dotarliśmy do momentu w którym wypada przedstawić dzisiejszych gości a są to dwa przypominające pendrive’y ustrojstwa - iSilencer 3.0 i iDefender 3.0, 5V ultra cichy zasilacz iPower, oraz przewód USB Mercury.
Przechodząc do części poświęconej walorom wizualnym i niuansom natury technologicznej postaram się zbytnio nie przynudzać i skupiać się tylko na najważniejszych zagadnieniach. Pierwszy z brzegu iSilencer 3.0 do złudzenia przypomina klasyczny, szary pendrive i gdyby nie to, że już z daleka widać, iż jest swoistą przelotką posiadającą tak wejście, jak i wyjście USB, to pewnie właśnie taką funkcję mógłby pełnić. Tymczasem ten sprytny maluch zamiast magazynować dane woli przepływający przez siebie strumień zer i jedynek oczyszczać i redukować szumy, oraz zakłócenia RFI/EMI aż do 40 dB czyli 100x. Wykorzystuje w tym celu aktywny system eliminacji szumów (ANC – Active Noise Cancellation), będący pochodną rozwiązań militarnych implementowanych m.in. … we francuskich myśliwcach Dassault Rafale.
iDefender 3.0 to kolejny polepszacz – reduktor szumu i brzydko mówiąc przerywacz masy o posturze i bryle bliźniaczej do iSilencera, lecz w zdecydowanie mniej stonowanym, pomarańczowym umaszczeniu i z dodatkowym portem micro USB na boku umożliwiającym podpięcie zewnętrznego zasilacza (np. iPower). Po co? Ano po to, że iDefender 3.0 odcina „zaszumione” zasilanie USB nadajnika (IsoEarth), co dla odbiorników (np. DACów) z własnym zasilaniem USB jest nad wyraz korzystne, lecz dla urządzeń potrzebujących zasilania USB trzeba było znaleźć jakieś równie efektywne rozwiązanie i to właśnie ono.
Z kolei wspomniany przed chwilą w ramach sugestii iPower to nowy, audiofilskiej jakości zasilacz prądu stałego, dostępny w wersji 5V, 9V, 12V i 15V. Do redakcji dotarła wersja 5V. A co świadczy o jego wyjątkowości? Cóż … Z pewnością udoskonalona wersja aktywnej redukcji szumów – tym razem w odsłonie ANC+ osiągającej oszałamiający rezultat mierzalnych szumów na poziomie 1 μV (0.000001V)! Efekt ten możliwy jest m.in. dzięki zastosowaniu 12-elementowego układ wyjściowy i 6-elementowego układu wejściowego neutralizujących szumy wewnątrz iPowera.
No i przewód USB Mercury, czyli odchudzona wersja mojego Gemini. Jest pojedynczy, wiotki, zakonfekcjonowany świetnymi, sztywnymi i ekranowanymi wtykami Final USB a przy tym wyposażony w filtr RF3, czyli trzy ruchome elementy tłumiące z ceramiki i tlenków metali umożliwiające zlikwidowanie efektu „antenowania” przewodu.
Dziwnym zbiegiem okoliczności tytułowa dostawa w trakcie procedury testowej od czasu do czasu wspomagana była moimi dyżurnymi ifi-kami w składzie Micro iDAC2, Micro iUSB 3.0, Gemini co summa summarum skutkowało istną klęską urodzaju i dość frapującym zagęszczeniem zaludnienia przedstawicieli wyrobów tegoż producenta na statystyczny metr kwadratowy. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym od czasu do czasu nie przerywał tej ortodoksyjnie koszernej i monobrandowej sielanki pozwalając dopiero co przybyłym gościom zaprezentować swoje walory w występach solowych, duecie, tercecie, czy kwartecie przy zdecydowanie wyższej klasy, aniżeli ich pobratymcy, okolicznościach przyrody wykorzystując w tym celu wszystkomającego Ayona CD-35, dysponującego wyborną sekcją cyfrową, która z powodzeniem radzi sobie z obsługą sygnałów dostarczanych kanałem USB a dzięki swojej referencyjnej rozdzielczości dość bezpardonowo potrafi obnażyć ewentualne mankamenty i wady genetyczne towarzyszącej mu elektroniki.
Mając zatem na uwadze warunki w jakich przyszło ifi-kom udowadniać swój potencjał najpierw, przez blisko tydzień, dałem im się spokojnie zaakomodować, ułożyć w moim systemie i dopiero, gdy emocje po mojej stronie, a trema po ich, opadły przystąpiłem do pierwszych bardziej krytycznych sesji odsłuchowych. Nie chcąc jednak robić tego na przysłowiowe hura na „pierwszą randkę” zaprosiłem aktywny reduktor szumów iSilencer 3.0. Nie będę ukrywał, że do jego zbawiennego wpływu podchodziłem z niedowierzaniem zbliżonym do tego, z jakim traktować należy przedwyborcze obietnice odchudzonych i wymuskanych polityków aż drżących z podniecenia i skamlających o umożliwienie im dorwania się do rządowego koryta. Tymczasem jego obecność w torze była najdelikatniej rzecz ujmując odwrotnie proporcjonalna do wielce nikczemnej postury. Bardzo możliwe, że w warunkach wzorcowych, gdzie wszystko podporządkowane jest audio, wszystkie zbędne procesy zostały ubite a komputerowe źródło dźwięku jest purystycznym źródłem dźwięku i niczym więcej może tak pozytywnego szoku by nie było, ale odsetek szczęśliwców mogących pochwalić się takimi setami jest … poniżej błędu statystycznego. Dlatego też oceniając jego, czyli iSilencera skuteczność opierałem się na testach, gdy podczas reprodukcji materiału muzycznego, czy to z NASA z pomocą JRivera, czy też streamując w jakości HiFi i Master z Tidala pozwalałem sobie dość mocno wykorzystywać zasoby komputera dokonując obróbki zdjęć, surfując po zakamarkach internetu, czy pisząc epistoły w edytorze tekstów należącym do najpopularniejszego pakietu Office. Krótko mówiąc odtwarzanie było jednym z i to wcale nie priorytetowym procesem w hierarchii systemu operacyjnego. I co? I wspomniany szok, gdyż normalnie trudno w takiej sytuacji wyzbyć się, bądź wręcz zapobiegać, wszelakiej maści śmieciom idących wraz z danymi audio w eter. Od czasu do czasu coś cyknie, zasyczy, czy zatrzeszczy i o ile tylko gra muzyka, to nie zwracamy z reguły na to uwagi, jednak w chwili ciszy zamiast owej ciszy mamy dziwną zaszumioną aurę pogłosową, coś jakby echa światów równoległych, czyli tak naprawdę słyszalna postać tego całego syfu, który wraz z danymi audio wychodzi naszego komputera. Tymczasem z iSilencerem cisza jest wreszcie ciszą a czerń czernią i to bez zaburzających jej aksamitność cyfrowych artefaktów. Świetnie to słychać w jazzie w stylu „The Late Trane” Denysa Baptiste’a, gdzie fenomenalnie zawieszone w trójwymiarowej przestrzeni dźwięki stanowiąc niezaprzeczalnie odrębne byty w sposób całkowicie naturalny potrafią się wzajemnie przenikać, zespalać i tworzyć niezwykle homogeniczne formy artystycznego wyrazu i to wszystko na wspomnianym piekielnie czarnym tle.
Bardzo zbliżony efekt daje wpięcie w tor iDefendera i o choć sam producent wspomina o opcjonalności zewnętrznego zasilacza – w tym przypadku iPowera, to po kilku testach porównawczych bezdyskusyjnie wygrała opcja z zewnętrznym źródłem energii, choć ani
Micro iDAC2 wspomagany Micro iUSB 3.0, ani tym bardziej Ayon takowego suportu teoretycznie wcale nie potrzebowały. Jednak jak już wielokrotnie życie mnie nauczyło w Hi-Fi teoria niekoniecznie ma odzwierciedlenie w rzeczywistości, która to z kolei rządzi się swoimi prawami. Dlatego też już niespecjalnie się temu dziwiąc ze stoickim spokojem odnotowałem tylko, iż iDefender z iPowerem dawały dźwiękowi lapidarnie rzecz ujmując kopa, przy okazji zachowując część cech iSilencera. Podkreślę, że tylko część, gdyż odcięciu podlegały szumy pochodzące z zasilania a nie te płynące wraz z materiałem muzycznym. I w tym momencie dochodzimy do dość oczywistej konkluzji, że skoro można mieć oba maluchy wpięte jednocześnie w tor, to nie ma sensu zwlekać, tylko czym prędzej to zrobić. Potem wystarczy tylko sięgnąć po Mercurego i wreszcie z uśmiechem błogiego zadowolenia oddać się kontemplacji niczym niezmąconej i czystej jak górski kryształ muzyce.
W roli kolejnego a zarazem ostatecznego - surowego egzaminatora wystąpił ze swoim albumem „Live North America 2016” Gary Clark Jr, gdzie szorstki, zelektryfikowany blues potrafił większości systemów nieźle zajść za skórę i tak naprawdę swoją klasę pokazywać wyłącznie z LP. Z CD a tym bardziej z plików całość wypadała różnie i niekoniecznie pociągająco. Wszelkiego rodzaju „brudne” przestery popadały w irytującą ziarnistość a w swych maksymalnych wartościach zamiast wibrującej w uszach energii otrzymywaliśmy coś na kształt kanciastego i siermiężnego midi. Tymczasem z pomocą zgrai ifi-aków udało się mi uzyskać całkiem udaną i przekonującą namiastkę wspomnianej analogowej estetyki. Było soczyście, dynamicznie i niezwykle czysto, lecz nie wyciskającą łzy z oczu prosektoryjną sterylnością, lecz czystością nieskalanego cywilizacyjnym brudem zakątka na krańcu świata.
Jeśli zatem wdepnęliście w szeroko rozumiane PC-Audio w odmianie desktopowej i coraz ciężej jest Wam się obejść bez plików, NASów i streamingu, to nie chcę Was martwic, ale bez pomocy ze strony ifi i powyżej opisanego asortymentu raczej nie tylko nie osiągniecie sukcesu, co nawet się do niego nie zbliżycie. Dlatego też oszczędźcie sobie nerwów i rozczarowań i zamiast błądzić po omacku sięgnijcie w pierwszej kolejności po iSilencera 3.0 a do reszty dojrzejecie prędzej, czy później sami.
Marcin Olszewski
Dystrybucja: Camax
Ceny:
ifi iSilencer 3.0: 249 PLN
ifi iDefender 3.0: 219 PLN
ifi iPower 5V: 219 PLN
ifi Mercury: 519 PLN
Dane techniczne:
iSilencer 3.0
- pozłacane złącza Super-Speed USB3.0 (wstecznie kompatybilne z USB2.0)
- - Wymiary (D x S x W): 48 x 18 x 8 mm
- - Waga: 6.3g
iDefender 3.0
- pozłacane złącza Super-Speed USB3.0 (wstecznie kompatybilne z USB2.0)
- - Wymiary (D x S x W): 48 x 18 x 8 mm
- - Waga: 6.5g
iPower
Napięcie zasilania: 100-240 V AC
Napięcie wyjściowe: 5V/2.5A; 9V/2.0A; 12V/1.8A; 15V/1.2A
Wtyk wyjściowy: 5.5×2.1mm wejście/5.5×2.5mm wyjście (‘C’ czarny)
5.5×2.1mm wejście/4.8×1.7mm wyjście (‘F’ czarny)
5.5×2.1mm wejście/4.0×1.7mm wyjście (‘G’ czarny)
5.5×2.1mm wejście/3.5×1.35mm wyjście (‘H’ czarny)
5.5×2.1mm kątowy przedłużacz
5.5×2.1mm wejście/5.5×2.5mm wyjście; wtyk odwracający polaryzację (‘C’ biały)
Tylko w wersji 5V kabel DC > micro USB (dla Raspberry Pi lub podobnych mikrokomputerów)
Szumy*: 1uV
Wymiary: 82x43x40 mm
Waga: 155g (z kablem)
Mercury
Kompatybilny z High-Speed USB 2.0 (24Bit/192kHz i więcej)
Przewodnik: Czysta miedź OHFC
Izolacja: Polietylen
Ekranowanie: Podwójny ekran
Impedancja: 90 omów
Wtyki: iFi ‘FINAL’ USB
Długość/Waga: 0.5m/270g, 1.0m/290g
System wykorzystany podczas testu:
– CD/DAC: Ayon CD-35
– Odtwarzacz plików: laptop Lenovo Z70-80 i7/16GB RAM/240GB SSD + JRiver Media Center 22 + TIDAL HiFi + JPLAY; LENOVO TAB2 A7-10
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– DAC/Wzmacniacz słuchawkowy: Ifi Micro iDAC2 + Micro iUSB 3.0 + Gemini
– Słuchawki: Meze 99 Classics Gold; q-JAYS; Meze 99 Neo
– Wzmacniacz zintegrowany: Electrocompaniet ECI5, T+A PA 2500 R
– Kolumny: Gauder Akustik Arcona 80 + spike extenders
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: LessLoss Anchorwave; Organic Audio; Amare Musica
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver
– Kable głośnikowe: Organic Audio; Signal Projects Hydra
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power; Acoustic Zen Gargantua II
– Listwa: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF® /FI-50M NCF®
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS®
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+
– Stolik: Rogoz Audio 4SM3
– Akcesoria: Sevenrods Dust-caps; Furutech CF-080 Damping Ring; Albat Revolution Loudspeaker Chips