W dobie zachłyśnięcia się wszelakiej maści PC-Audio, graniem z NASów, pendrivów, kart pamięci, serwisów streamingowych, czy to po kablu, czy z przysłowiowej chmury i komunikacji plikograjów z przetwornikami po USB można dojść do wniosku, iż konwencjonalne połączenia cyfrowe powoli odchodzą do lamusa. Czyżby zatem granie z poczciwego wyjścia optycznego, czy koaksjalnego stawało się passe? Prawdę powiedziawszy niespecjalnie mnie to obchodzi, jednak obserwując rynek i na podstawie rozmów ze znajomymi śmiem twierdzić, że moda sobie a życie sobie, więc jeśli tylko nie goni się za nowinkami a muzyka ma być formą relaksu a nie technologicznym wyścigiem zbrojeń, to nie ma sensu wylewać dziecka z kąpielą, tylko popracować nad poprawą stanu posiadania. W tym momencie mam na myśli dopieszczenie „konwencjonalnych” połączeń SPDIF i wcale nie chodzi o zakup jakiegoś horrendalnie drogiego przewodu cyfrowego, choć jeśli ktoś ma na to ochotę to proszę się nie krępować, lecz o coś zdecydowanie bardziej zaawansowanego – o regenerator sygnału cyfrowego IFI Audio iPurifier.
Pomimo standardowego, przynajmniej jak dla ifi, opakowania SPDIF iPurifier jest zaskakująco mały. Można wręcz powiedzieć, że jego gabaryty nie przekraczają rozmiarów wtyków, w jakie zostały wyposażone np. interkonekty Siltech Triple Crown. Sam korpus składa się z dwóch wyciętych z bloku aluminium połówek zakończonych z jednej strony wejściem combo łączącym w sobie 75 Ω złocone wejście koncentryczne i wejście optyczne mini-jack a z drugiej pozłacanym wyjściem koaksjalnym. Tym razem wyjęcie optyczne, również w standardzie mini-jack (stosowne przejściówki znajdują się oczywiście w komplecie),, przeniesiono na ścianę boczną. Na przeciwległym boku umieszczono natomiast złącze micro USB dla zewnętrznego zasilacza.
Aha – i jeszcze jedno. Ściankę górną oprócz firmowego logotypu zdobi mikroskopijna dioda informująca o parametrach przesyłanego sygnału. I tak jej czerwony kolor oznacza brak sygnału, niebieski 44,1/48 kHz, magenta (taki fioletowo-różowy) 88,2/96 kHz, błękitny (cyan) 176,4 kHz i biały 192 kHz.
Bazując na wykresach i diagramach udostępnianych przez producenta w ramach materiałów informacyjnych uczciwie trzeba stwierdzić, że iFi SPDIF iPurifier pomimo swojej nad wyraz nikczemnej postury (71 x 19 x 20 mm) jest zaskakująco skomplikowanym i rozbudowanym ustrojstwem. Mamy bowiem w jego przypadku do czynienia z aż czterostopniowym procesem oczyszczania i doprowadzania do stanu używalności, a więc pierwotnej postaci sygnału SPDIF, którą jest fala prostokątna. A nie musze chyba dodawać, że to, co z większości ww. wyjść cyfrowych otrzymujemy przypomina wszystko, tylko nie ową falę. I tak dostarczany do Ifi sygnał w pierwszej kolejności jest izolowany galwanicznie, dzięki czemu pozbywamy się szumów zanieczyszczających sygnał użyteczny, następnie jest regenerowany i trafia do bufora. Taki układ globalnego zegara połączonego ze wspomnianym buforem pozwala wyeliminować jitter. A potem już mamy z górki, czyli ponowne przetaktowanie z dokładnością poniżej 300 femto sekund i to by było praktycznie na tyle, gdyby nie fakt, że tytułowy maluch przesyła sygnał bit-perfect a do swojego zasilania wykorzystuje jeden z najcichszych zasilaczy dostępnych na rynku - 5V iPower.
Skoro iFi twierdzi, że sygnał z zastraszającej większości „cywilnych”, całe szczęście o audiofilskich milczy, źródeł jest najdelikatniej rzecz mówiąc podłej jakości postanowiłem to nausznie zweryfikować i wpiąłem iPurifiera pomiędzy mój dyżurny selektor źródeł cyfrowych Audio Authority 1177 a pełniącego m.in. rolę DACa Ayona CD-35. Od razu nadmienię, że po zaaplikowaniu iFi-ka i ustawieniu wszystkiego na swoim miejscu całkowicie straciłem go z oczu, więc niejako na dzień dobry pozbawiłem się szansy podziwiania świecącej ku górze i mieniącej się kolorami tęczy diody informacyjnej. Z drugiej jednak strony takie zniknięcie obiektu testów miało tę zaletę, że spokojnie można było mówić o tzw. „ślepym teście” jakże często przywoływanym przez fanatycznych wyznawców wyrównywania poziomów zajadle zwalczających nawet najmniejsze high-endowe zakusy. Mniejsza jednak z tym. Wpięte w tor i zasilone „ultra cichym” prądem z dedykowanego iPowera iFi bezdyskusyjnie zadziałało, gdyż przesłało dostarczony do swojego wejścia sygnał do wyjścia, więc przynajmniej pierwszą fazę testów mogliśmy uznać za wykonaną. Skoro jednak działało zgodnie z arkanami sztuki recenzenckiej należało je wygrzać, co też uczyniłem z pomocą swojego pryszczatego potomka, który korzystając z nadarzającej się okazji i laby w gimnazjum (oceny wystawione, podręczniki oddane) wyżywał się niemiłosiernie na padzie X-Boxa tnąc na zmianę w zeszłorocznego PESa i zarzynając kolejne silniki w „Forza Horizon”. Po kilku takich akomodacyjnych sesjach obiekt niniejszej recenzji nie wykazywał nawet najmniejszych chęci do zmiany swoich zachowań, więc ze spokojnym sumieniem przystąpiłem do krytycznych odsłuchów.
Zgodnie nie tylko ze swoją nazwą, lecz i pokładanymi w nim oczekiwaniami iFi SPDIF iPurifier w znaczący, czyli bezdyskusyjnie słyszalny sposób uszlachetnia i oczyszcza transmitowany sygnał cyfrowy. Co prawda efekt w pierwszej chwili nie jest porażający i trudno mówić o przysłowiowym opadzie szczeki, ale jak na inwestycję rzędu 720 zł to, co „wnosi”, choć zdecydowanie bliższym prawdzie byłoby użycie zwrotu „usuwa”, to i tak sporo. Po pierwsze bowiem znika niezwykle irytująca maniera szeleszczenia przełomu średnicy i wysokich tonów. Pasmo to zostaje gruntownie oczyszczone ze wszelakiej maści degradujących użyteczny sygnał cyfrowych śmieci i artefaktów, dzięki czemu pojawia się przyjemna uszom gładkość i jedwabistość. Efekt ten nie pociąga jednak ze sobą utraty detali, czy zmiękczenia krawędzi źródeł pozornych, gdyż one również podlegają transformacji, lecz transformacji opartej na poprawie innego aspektu dźwięku, czyli rozdzielczości. Kreowany na scenie oraz jest przez to stabilniejszy, pozbawiony podskórnego, lecz na dłuższą metę męczącego, rozedrgania. Koncertowy album „An Acoustic Night At The Theatre” Within Temptation zabrzmiał z większym aniżeli zazwyczaj oddechem. Sala koncertowa nie była już tak bardzo zadymiona, więc i wgląd na dziejące się na scenie wydarzenia był zdecydowanie łatwiejszy a głosy zarówno gospodyni - Sharon den Adel, jak i zaproszonych przez nią gości niosły się z zaskakującą swobodą i precyzją. A właśnie – precyzja. O ile przy lokalizacji poszczególnych muzyków i wokalistów w wieloosobowych projektach ów aspekt wydaje się być konieczny, to warto również zwrócić uwagę, że i samym najniższym składowym warto zapewnić co nieco nie tylko kontroli, co właśnie rozdzielczości. A iFi obie te cechy zapewniał bez zbędnego grymaszenia jeśli chodzi zarówno o repertuar, jak i domenę owych basowych pomruków. Potrafił bowiem wycisnąć naprawdę zaskakującą ilość informacji tak z syntetycznego „The Fat Of The Land (Expanded Edition)” The Prodigy, jak i minimalistycznego „Japanese Taiko” Joji Hirota Taiko Drummers. W niezwykle sugestywny sposób oddawana była również barwa poszczególnych uderzeń, które mogąc wreszcie się nią pochwalić co i rusz skupiały na sobie uwagę słuchaczy.
Cóż zatem iFi SPDIF iPurifier robi? Pomijając fakt, że dosłownie po chwili od wpięcia w nasz tor w przenośni i dosłownie znika nam z oczu, to robi dokładnie to, co deklaruje jego producent. Oczyszcza i regeneruje sygnał SPDIF, który przez niego przepływa. Jest przy tym całkowicie bezobsługowy, intuicyjny w użyciu a przy tym śmiesznie tani. Jeśli więc cały czas tkwicie w XX w. jeśli chodzi o przesył sygnałów audio w domenie cyfrowej i chcielibyście niewielkim kosztem poprawić brzmienie własnych systemów wepnijcie w tor iPurifiera i cieszcie się czystym, rozdzielczym a zarazem szalenie muzykalnym dźwiękiem.
Marcin Olszewski
Dystrybucja: Camax
Cena: 719 PLN
Dane techniczne:
Czterostopniowe działanie:
- izolacja galwaniczna
- regeneracja
- buforowanie w pamięci
- ponowne przetaktowanie z dokładnością poniżej 300 femto sekund
Wejście combo łączące w sobie 75-omowe złocone wejście koncentryczne i wejście optyczne mini-jack
Dwa wyjścia: pozłacane koncentryczne i optyczne mini-jack.
Obsługiwane są sygnały: 44.1 - 48 - 88.2 - 96 - 176.4 - 192 kHz (rozdzielczość od 16 do 24 bitów), DSD/DoP, Dolby Digital, DTS.
Załączony zasilacz iPower 5V podłączany przez złącze micro USB
Wymiary: 71 x 19 x 20 mm
Masa: 29g
System wykorzystany podczas testu:
– CD/DAC: Ayon CD-35
– Odtwarzacz plików: laptop Lenovo Z70-80 i7/16GB RAM/240GB SSD + JRiver Media Center 22 + TIDAL HiFi + JPLAY; Yamaha WXAD-10
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Shelter 201
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Wzmacniacz zintegrowany: Electrocompaniet ECI5; Boulder 865
– Kolumny: Gauder Akustik Arcona 80 + spike extenders
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: LessLoss Anchorwave; Organic Audio; Amare Musica
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver
– Kable głośnikowe: Organic Audio; Signal Projects Hydra
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power; Acoustic Zen Gargantua II
– Listwa: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF® /FI-50M NCF®
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS®
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+
– Stolik: Rogoz Audio 4SM3
– Akcesoria: Sevenrods Dust-caps; Furutech CF-080 Damping Ring; Albat Revolution Loudspeaker Chips