Szwajcaria to dla większości audiofilów Nagra, a bardziej wtajemniczeni kojarzą prawdopodobnie jeszcze Soulution. W skrócie – wysoka jakość i jeszcze wyższe ceny. Kiedy umawiałem się na testy, jak się później okazało fenomenalnego, odtwarzacza Ayon 1sc, dystrybutor zaproponował dołączenie do przesyłki paru mniejszych pudełek z kompletem okablowania dość mało znanej, a przez to i niezbyt popularnej na naszym rynku firmy Vovox. Kierowany wrodzoną ciekawością i dość pochlebnymi opiniami znalezionymi w internecie z niecierpliwością oczekiwałem nowych „zabawek”.
Doskonale zdaję sobie sprawę, że dla większości „normalnej” części populacji wydawanie kilku tysięcy złotych na dwa metrowe interkonekty, a nie daj Bóg kabel sieciowy powinno być równoznaczne z refundowanym przez NFZ leczeniem w zamkniętym zakładzie dla obłąkanych, ale akurat ten tekst skierowany jest do mniejszości „normalnej inaczej”. Czyli do tej audiofilskie frakcji, która po pierwsze kable słyszy, a po drugie jest w stanie odpowiednią kwotę za nie wyłożyć. Pomimo tego, że seria Textura zawiera przewody droższe od swoich odpowiedników z podstawowej serii Initio, to jednak patrząc na nie można dojść do wniosku, że ich wygląd jest mało adekwatny do kwoty za jaką można je nabyć. Bądźmy szczerzy, wysokie modele MITów, Neotechów, czy Tary Labs po prostu wyglądają na drogie - kosztowne peszelki, skrzące się szlachetnym złotem końcówki, średnice godne Pytona Królewskiego i wagi idące w kilogramy. A Vovoxy? Skromny, żeby nie powiedzieć zgrzebny design, waga co najwyżej musza i zero magicznych puszek, kosmicznych technologii i całej otoczki audio voo-doo. Ot bardzo solidnie wykonane przewody zakonfekcjonowane markowymi, ale nie kosztującymi przy tym oczu z głowy, wtykami Eichmanna (bullet plug), czy Amphenola (XLR) umieszczono w eleganckich, czarnych tekstylnych oplotach. Przewody zbalansowane i głośnikowe wykonano w postaci taśm przypominających produkty DNM Reson. Niepozorny wygląd teoretycznie ułatwia zakup, gdyż po pierwsze może zostać niezauważony przez współdomowników, a jeśli już to spokojnie powinni dać się przekonać, że to naprawdę „groszowa sprawa”.
Kiedy wyczekiwana dostawa w końcu do mnie dotarła czym prędzej wymieniłem swoje dyżurne okablowanie, włączyłem pierwszą z brzegu płytę w ramach wygrzewania (przewody miały na swoim koncie raptem kilkanaście godzin grania) i rzucając od czasu do czasu uchem dałem się pochłonąć domowym obowiązkom. Buszując któregoś wieczora w sieci natknąłem się na taką oto adnotację: "Aby w pełni korzystać z przewodów zasilających, muszą one mieć pewne minimalne długości. W przypadku Vovox Power Cables jest to długość 180 cm. Przy krótszych kablach, słyszalny efekt będzie zubożony, natomiast przy dłuższych nie będzie się zwiększał". Oczywiście do pierwszej części powyższego cytatu nie mam najmniejszych zastrzeżeń, gdyż nie od dziś wiadomo, że za krótki kabel sieciowy dość zauważalnie zubaża brzmienie dowolnego systemu (system nie gra). Druga część już skłania do refleksji nad niekonwencjonalną budową, bądź zastosowaniem tajemniczych technologii. Pozostaje wierzyć (przynajmniej na razie) na słowo. Jednak jak już się uwierzyło zalicza się tzw. "Zonka", bo na stronie można przeczytać "VOVOX Power Textura 100 cm długości mogą być użyte z wieloma gniazdami, które są także związane z VOVOX Power". Hmm, czyli z jednej strony Klient informowany jest, że przy długościach poniżej 180 cm będzie na własne życzenie ograniczał zbawienne właściwości audiofilskich sieciówki (o brzmieniu własnego systemu nawet nie wspominając), a z drugiej kuszony jest możliwością zaoszczędzenia kilkuset złotych na krótszym przewodzie. Ciekawe co weźmie górę, względy ekonomiczne / zdrowy rozsądek (jeśli takowy w ogóle jest brany pod uwagę podczas zakupu sieciówki za ok. tysiąc złotych), czy prawdziwa pasja nie znająca słowa kompromis.
Chwilę chciałbym również poświęcić zagadnieniu kierunkowości, bo Vovoxy kierunkowe są a nijakiej informacji na stronie dystrybutora nie odnalazłem (jest na stronie producenta). Oczywiście stosowana adnotacja znajduje się w materiałach informacyjnych (pomarańczowe inserty), z którymi dostarczane są kable, jednak znając życie mało kto do nich zajrzy. O ile w przypadku łączówek XLR i kabli sieciowych nieprawidłowe podłączenie nie wchodzi w rachubę, o tyle przy kablach głośnikowych i interkonektach RCA pomoc wydaje się bardzo wskazana. Producent chcąc ułatwić identyfikację kierunkowości połączył działania marketingowe z ergonomią i firmowe metki umieścił od strony odbiornika sygnału.
Po około tygodniu rozgrzewki zmiany zachodzące w brzmieniu systemu zaczęły być na tyle pomijalne, że mogłem skupić się na powolnym i mozolnym formułowaniu pierwszych, w miarę konkretnych, obserwacji. Vovoxy grają poniekąd tak jak wyglądają. W ich brzmieniu na próżno szukać przepychu, bogactwa, zapierającej dech w piersiach i powalającej na kolana dynamiki znanej z drogich, szczególnie amerykańskich przewodów. Nie ma podkręcania tępa, powiększania poszczególnych dźwięków, czy całych instrumentów lub wokalistów. Wszystko jest akuratne i zbliżone do tego co znane z otaczającej rzeczywistości. Choć podane w sposób bardzo bezpośredni, to jednak bez znamion napastliwości, bez wyskakiwania na słuchacza z tzw. „nienacka”. Gdybym napisał w tym momencie, że to takie „studyjne granie” użyłbym zbyt dużego skrótu myślowego, ale jednak takie skojarzenia mi się nasunęły. Bardzo możliwe, że zbierając doświadczenia na polu pro-audio, gdzie Vovox również działa, konstruktorzy doszli do wniosku, że zamiast upiększać, pokazywać świat nagrań przez różowe okulary, lepiej będzie zaoferować Klientom coś innego. Coś, co nie zawsze jest piękne, a przy tym popularne. Prawdę.
Pierwszą rzeczą na jaką zwróciłem uwagę po „ułożeniu się” kabli w moim systemie bya bardzo dobra kontrola basu. Niskie tony generowane komputerowo (Timbaland „Timbaland Presents Shock Value” , Gorillaz „Demon Days”) miały odpowiednią motorykę i zróżnicowanie. Nic się nie snuło, nie dudniło i nie zlewało w bezkształtną masę. Małe rączki klaszczące w „Dirty Harry” były doskonale zszyte z dziecięcymi chórkami i nadawały marszowy rytm całemu nagraniu. Taka rytmiczność sprawdzała się również w jazzie. Poczynając od softowo-popowych aranżacji Diany Krall, poprzez lekko przebasowione płyty Kassandry Wilson („Thunderbird”, „Loverly”) a skończywszy na zakręconej jak domek ślimaka „Hallucination Engine” Material. Za każdym razem wszechobecny porządek i punktualność niczym w szwajcarskim zegarku objawiałała się dźwiękiem jędrnym i sprężystym jak … pośladki brazylijskich siatkarek plażowych.
Średnica i tony wysokie stanowiły nierozerwalną całość. Próżno szukać momentu zszycia, niepokojących zaburzeń propagacji poszczególnych dźwięków. W sposób całkowicie naturalny z solidnej i twardej niczym marblit podstawy na powierzchni muzycznego oceanu unosiły się nasycone, pełne, ale pozbawione wszelkiego rodzaju podkolorowań dźwięki z zakresu średnicy. Wysokie tony były czyste, rześkie i do bólu prawdziwe. Studyjne? Chyba tak. Vovoxy stawiają na prawdę. Jeśli na srebrnym krążku została zarejestrowana jakaś fałszywa nuta to na 100 % będzie ją słychać. Jeśli jednak zarówno realizator jak i wokalista wykażą się dobrą wolą i w pełni wykorzystają posiadany talent oraz umiejętności słuchacz powinien być zadowolony. Nawet na mocno szeleszcząco-miałczącej płycie „Fa Shao Jie Lun” Shi Ai Min zwiewny i eteryczny głos śpiewającej w zupełnie niezrozumiałym dla mnie języku uroczej wokalistki muskał moje zmysły niczym letnia bryza. Scena kreowana była nie tylko w szerz i w głąb, ale również na wysokość. Oczywiście głównymi odpowiedzialnymi za taki stan są komponenty towarzyszące, jednak szwajcarskie kable nie pozbawiły spektaklu muzycznego dostarczanej przez lampowe źródło i wzmacniacz (Ayon Spirit 3 i CD 07s) trójwymiarowości.
Porównując i przepinając kolejne przewody Vovoxa doszedłem do wniosku, że wszystkie charakteryzują się wspólnym mianownikiem, „firmowym” brzmieniem, czyli niemalże całkowitym brakiem własnego charakteru. Jeśli miałbym wybrać z czterech testowanych przewodów swój ulubiony, to mój wybór padłby na Vovox Textura IC balanced Flat, jednak nie ze względu na jakąś specjalną cechę wyróżniających spośród pozostałej gromadki, lecz na podstawie odsłuchu kilku urządzeń, które zdecydowanie lepiej grały po XLRach niż po RCA.
Tekst i zdjęcia Marcin Olszewski
Dystrybutor: Eter Audio
Urządzenie dostarczono dzięki uprzejmości Q21
Cena:
Vovox Textura IC protect – 3190 zł (1 m)
Vovox Textura IC balanced Flat– 2690 zł (1 m)
Vovox Textura LS single wiring – 3990 zł (2x2,5 m)
Vovox Textura AC Power – 840 zł (1 m), 1390 zł (1,8 m)
Dane techniczne:
Vovox Textura IC protect / IC balanced
- model ekranowany
- pojedynczy, osobny solid-core dla sygnału dodatniego i ujemnego
- przewody z miedzi CCC Continous Cast Copper (by Dr Ohno) o wysokiej czystości
- dielektryk z wysokiej klasy polimerów o wysokiej czystości
- wtyki RCA Bullet Plug / XLR Amphenol
Vovox Textura LS single wiring
- pojedynczy, osobny solid-core dla sygnału dodatniego i ujemnego
- przewody z miedzi CCC Continous Cast Copper (by Dr Ohno) o wysokiej czystości
- dielektryk z wysokiej klasy polimerów o wysokiej czystości
- solidne, złocone wtyki bananowe 4 mm
Vovox Textura AC Power
- przewody z miedzi CCC Continous Cast Copper (by Dr Ohno) o wysokiej czystości
- dielektryk z wysokiej klasy polimerów o wysokiej czystości
- brak ekranu i filtrów, gwarantujące znakomitą szybkość przesyłu
System wykorzystany w teście:
Źródła sygnału cyfrowego: transport Stello CDT100; LG DP1W; Samsung N150 (Netbook)
DAC: Stello DA 100 Signature 96/24
Odtwarzacz CD: Ayon 1sc, Ayon 07s
Wzmacniacz: Hegel H-100, Ayon Spirit III
Kolumny: Neat Acoustics Motive One
IC: Antipodes Audio Katipo;
IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper
Kable USB: Wireworld Ultraviolet; Wireworld Starlight
Kable głośnikowe: Harmonix CS-120
Kable zasilające: GigaWatt LC-1mk2; Audionova Starpower Mk II
Listwa: GigaWatt PF-2 + kabel LC-2mk2