W gronie audiofili jestem od dawna znany jako sympatyk głośników ProAc z serii Studio. Kilka lat życia z kolumnami podstawkowymi Studio 100 wyrobiło we mnie wyjątkowo życzliwe nastawienie do wszystkiego, co w prostopadłościennej obudowie z ładną naturalną okleiną. Kolumny Studio 140 z pierwszej serii spodobały mi się zaraz po wprowadzeniu na rynek, i tylko znacznie droższe zestawy Vienna Acoustic spowodowały, że to nie podłogowe Studio wylądowały na dłużej w moim systemie. Gdy jednak zobaczyłem nowe „stoczterdziestki” zrozumiałem, że to byłby przedwczesny mezalians. Dopiero Studio 140 Mk 2 godne są gorących uczuć uczuć zaprzysięgłego fana "setek".
Testowane zestawy wyglądają jak archetyp kolumny ProAc. Prosta skrzynia oklejona znakomitym naturalnym fornirem czereśniowym, trzy głośniki (w konstrukcji dwudrożnej), z tyłu charakterystyczne gniazda głośnikowe w stylu a la Michell, cokół z deski i kolce – te kolumny wyglądają z daleka jak nieznany model z dawnej serii Response, do której wzdychałem w latach 90. Bliższe oględziny ujawniają szeroki wylot bas-refleksu w podstawie oraz nazwę firmy wytłoczoną na kołnierzach koszy głośnikowych, również w najlepszym stylu starych Responsów (Studio 100 musiały się zadowolić standardowymi koszami).
Jakie zmiany zaszły w stosunku do poprzedniej wersji kolumny? Prawdę powiedziawszy, zmianie uległo wszystko poza formą obudowy. Poprzedni wysokotonowiec (wyglądający na Vifę TC) odszedł w niepamięć. Teraz wysokie tony przetwarza wersja calowej kopułki Seasa doskonale mi znanej ze starych Studio 100. Różnica jest w materiale membrany, teraz jest to coś lekko zielonkawego, najprawdopodobniej firmowy Sonotex. Tony średnie i niskie powierzono również głośnikom Seas o średnicy 165 mm, jednak w przeciwieństwie do poprzedniej wersji, gdzie była powlekana celuloza, tutaj użyto nowych głośników z membranami z wypełnianego polipropylenu. Dla mnie to bardzo interesująca zmiana i nie mogłem się doczekać, aby przekonać się, jak zagrają te nowe przetworniki. Również na tylnej ściance nastąpiła zmiana na lepsze: w miejsce bardzo elementarnej kształtki z plastikowymi gniazdami, pojawiła się wyfrezowana wnęka w najlepszym stylu ProAc, kryjąca piękne, solidne gniazda, przypominające do złudzenia stare rodowane Michelle. Jeśli jeszcze wziąć pod uwagę, że zmiana wszystkich przetworników musiała pociągnąć za sobą zmiany w zwrotnicy, trzeba uznać, ze ProAc Studio 140 Mk 2 to zupełnie nowa kolumna.
Można zadać sobie jeszcze pytanie, jak nowe Studio wyglądają w porównaniu z kolumnami z tej serii sprzed dziesięciu i więcej lat? Tutaj trudno o jednoznaczne wnioski. Jak już wspomniałem, głośnik wysokotonowy jest prawie ten sam, co w starych „setkach”. Jednak tamte kolumny w charakterze średnio-niskotonowca wykorzystywały papierowy głośnik Scan-Speak, na pewno droższy od nowych Seasów. Warto jeszcze wspomnieć o rzadkim modelu ProAc Studio 200, skonfigurowanym tak samo jak nowe „stoczterdziestki”, który miał na uzbrojeniu po dwa kosztowne papierowe Scan-Speaki. Widziałem też mniejszy model 150, gdzie grały dwie stare polipropylenowe norweskie „czternastki”. Jak z tego wynika, pod względem technologii głośnikowej nowa „140” stoi gdzieś pomiędzy starymi modelami Studio 150, a Studio 200, i wyżej niż nowszy dwudrożny i dwugłośnikowy podłogowy model Studio 130. Sądzę, że to całkiem niezła pozycja, oczywiście jeśli tylko kolumny obronią się brzmieniowo.
Na płycie „The City” Vangelisa w delikatnych dźwiękach perkusji słychać było dynamikę. Nie było leniwego dźwięku, chociaż nie był też agresywny. Różnorodność odgłosów perkusyjnych tego nagrania pozwoliła również na ukazanie ponadprzeciętnej stereofonii nowych ProAków, zwłaszcza zaś głębi i wysokości sceny. Przy okazji zauważyłem, że ponieważ kolumny nie są zbyt wysokie, dobrze robi znalezienie sobie niskiego fotela lub postawienie zestawów na dodatkowych 5 cm twardej płyty.
Dalsze odsłuchy ponownie zwróciły moją uwagę na dynamiczny i silny bas. Warta odnotowania jest jego dobra kontrola – niskie tony, mimo że stosunkowo obfite (choć nie tak jak we wcześniejszej wersji), są też świetnie kontrolowane, nietłuste, z dobrze zarysowaną fazą ataku. Bardzo dobrze wypadał na nich kontrabas i ogólnie akustyczne instrumenty niskotonowe.
Odsłuch Amused to Death potwierdził tylko moją wcześniejszą dobrą opinię o dynamice tych kolumn. Co do stereofonii (w końcu po to głównie słucha się tej płyty), to ponownie udało mi się zaobserwować dobrą głębię, natomiast szerokość sceny nie robiła szczególnego wrażenia. Oczywiście źródła pozorne wychodziły poza szerokość kolumn, ale bez uderzającej holografii. Poczułem się, jakbym słuchał moich wiernych "setek".
Długie wieczorne słuchania wokalistyki to mocna strona tych zestawów. Dobre wysokie tony i barwna średnica, wspierane przez nienatarczywy, ale odpowiednio obecny bas, świetnie nadawały się do oddania głosu kobiet („Audiophile Voices”) i mężczyzn (nagrania jazzowo-wokalne Armstronga, ale również Tom Waits). Wokalistyka Iana Bostridge („Piękna Młynarka” Schuberta) nie była szczególnie złagodzona, głos tego tenora zawsze wydawał mi się nieco agresywny. Przejście w ramach ryzykownego eksperymentu na nagranie z Piątego Elementu potwierdziło, że te zestawy nie tną wysokich tonów. Niezbyt przyjemne nagranie wokali z tej płyty pozostaje sobą po przepuszczeniu przez kolumny ProAc. Byłem trochę zaskoczony, że te zestawy tak mało kolorują dźwięk. W porównaniu z głośnikiem wstęgowym z wysokiej półki soprany ProAków nie są aż tak barwne i gładkie, tym niemniej zastosowany przetwornik ma dobrą klasę i słucha się go z przyjemnością. Swoją drogą, chętnie posłuchałbym kolumny ProAc z linii Future - jedynej, gdzie kilka lat temu firma zaeksperymentowała ze wstęgą.
Duża symfonika to również żywioł Studio 140. Dobra kontrola basu, dynamika połączona z przyzwoitą masą, to atuty tych zestawów. Wiem skądinąd, że można wycisnąć więcej z nagrań Strasznego Dworu czy Króla Rogera, ale przy swoich rozmiarach głośników ProAki zachowywały się lepiej niż dobrze, stwarzając dobre złudzenie potężnego brzmienia. Podczas odsłuchu symfoniki zrewidowałem swoje wcześniejsze przekonanie dotyczące basu, nie jest go mniej niż w poprzednich „140”, ale jest on lepiej kontrolowany, nie ma tyle mięsa (gotowanego albo w inny sposób zmiękczanego). Jeśli to jest kompromis, to najwidoczniej jestem na niego skazany, bowiem brzmienie tych pięknych kolumn wydało mi się bardzo satysfakcjonujące estetycznie. Poza tym te kolumny mają sporą chęć do grania, podniesiona skuteczność w stosunku do poprzedniej wersji nie poszła na marne.
Co to ostatecznie za kolumny, te nowe „140”? Dla mnie było to udane spotkanie z następcami i rozwinięciem takich kolumn ProAc, jakie niegdyś lubiłem. Nie zawiodłem się na nowej wersji Studio 140, to bardzo wysokiej jakości, porządne zestawy głośnikowe, w dodatku wykonane z angielskim pietyzmem. Drewniany fornir rwie oczy. Przy każdych zakupach kolumn tej wielkości i ceny warto wziąć pod uwagę nowe zestawy ProAc. Nie byłbym zaskoczony, gdyby okazały się końcem poszukiwań. Poza tym świetnie wyglądają w pomieszczeniu, nawet najbardziej wymagający pod tym względem partner życiowy powinien być zadowolony z nowego zakupu.
Alek Rachwald
Pozostałe dane:
Dystrybucja: Audio Klan
Cena: 9000 zł
Nominalna impedancja: 8 ohms, minimum 4 ohms
Zakres czestotliwosci: 25 Hz to 30 kHz
Czułość: 91db/1 watt/1 metr
Wymiary (w/s/g): 104/19/28 cm
Masa: 20 kg (w komplecie z cokołem i szpilkami)
Wykończenie: naturalne forniry - czarny, mahoń, czereśnia, klon
System:
Odtwarzacz CD: Advance MCD 403/MDA-503
Wzmacniacz: SoundArt Jazz
Kolumny: Avcon ARM
Przewody głośnikowe: Argentum 6/4
Przewody sygnałowe: Zu Audio Wylie XLR
Przewody zasilające: Zu Audio Mother
Filtr sieciowy: IsoTek Sigmas
Podstawki: Ostoja