Kolumny tubowe to kolumny tubowe. W końcu wiadomo, że prawdziwa muzyka zaczęła się od patefonu (nazwa oczywiście od francuskiej firmy Pathe), który właśnie tubę miał zainstalowaną. Nostalgia, retro, szum starej płyty. Ale to niezupełnie tak. Współcześnie tuby są wytwarzane przez bardzo nowoczesnych producentów, zaś ich mała popularność wynika głównie z wysokich cen i z faktu, że zwykle uważa się je za naturalnego partnera dla wzmacniaczy lampowych, też nie bijących rekordów popularności. Gdyby nie to, każdy Polak i każda Polka chcieliby mieć w domu coś takiego, jak Uno Nano. Wzornictwo Avantgarde Acoustic jest naprawdę uderzające.
Kolumny są duże. Masa własna prawie 70 kg/sztuka powoduje, że tego nie nosi się po całym mieszkaniu. Konstrukcja jest elegancka w swej prostocie: tworzy ją skrzynia subwoofera, w której oprócz dwóch głośników 25 cm zainstalowano także aktywny moduł wzmacniający i małą tubkę głośnika wysokotonowego. Do tej skrzyni zamocowano ramę złożoną z trzech nóg (bardzo pomysłowe i niewywrotne), do której u góry zamocowano dużą (50 cm) tubę średniotonową, w której głębi siedzi papierowa kopułka 13 cm. Do celów transportowych albo dla rozrywki górną tubę można przesuwać w górę i w dół po stelażu, zaś mocuje się ją dużymi chromowanymi śrubami-pokrętłami. Prostota, elegancja i wygoda. Wszystko działa świetnie.
Jak wspomniałem, wysokie tony odtwarza kopułka umieszczona w tubce, osadzonej na skrzyni basowej. Sekcja średniotonowa to coś specjalnego. Sygnał ze wzmacniacza idzie do głośnika przez własną parę zacisków głośnikowych (drogie WBT), bez filtracji elektrycznej. Brak filtracji możliwy jest dzięki współpracy głośnika o odpowiednich parametrach z tubą o odpowiednim kształcie. W gruncie rzeczy ma się tu do czynienia z filtrem, ale akustycznym. Od strony piwnicy, dwudrożna tuba Avantgarde wspierana jest przez trzecią drogę: aktywny moduł basowy, nominalnie pracujący od 18 do 300 Hz. Siedzą tam dwa lekkie celulozowce po 25 cm, sterowane przez wzmacniacz 250 W. Do wzmacniacza sygnał można przesłać albo klasycznym przewodem XLR z przedwzmacniacza, albo przez drugie zaciski głośnikowe, obsługując też wysokotonówkę. Szkoda że zabrakło RCA. W każdym razie w trakcie tych odsłuchów posługiwałem się kablem głośnikowym, jednym, łącząc obie pary zacisków bardzo długimi zworami dostarczonymi uprzejmie przez dystrybutora. Poniżej zacisków, na tylnej ściance siedzą regulatory, z których najważniejsze to odcięcie i poziom niskich tonów. Poza tym jest filtr subsoniczny, który ustawiłem spokojnie na 20 Hz i więcej o nim nie myślałem. Obsługa tych zestawów jest dość intuicyjna, skoro nawet ja nie miałem z tym trudności.
Patrząc na pokrój kolumn Avantgarde, nie można oprzeć się przekonaniu, że będą one grały inaczej niż wszystko inne. Wygląd zestawów tubowych, zwłaszcza wykorzystujących tuby o okrągłym profilu, jest tak sugestywny, że niejeden meloman już bez słuchania powie, że to chyba nie dla niego. Można zapytać, dlaczego? Wiadomo: super czułe, analityczne, szybkie jak błyskawica, pewnie nawet ostre. Ten jednak, kto nie ulegnie pierwszemu wrażeniu, tylko uczciwie po audiofilsku zdecyduje się samemu posłuchać, a więc ocenić na ucho, a nie na oko, zostanie nagrodzony. Uno Nano są jednymi z najkulturalniej grających zestawów, jakie miałem przyjemność słuchać.
Aby dać wszelkie szanse tak niepospolitej konstrukcji, trzeba było sprawdzić ją z możliwie różnorodną amplifikacją. Początkowo wyniki były dość zaskakujące. Pierwsze zestawienie, z kompletnym systemem Accuphase zawierającym wzmacniacz E-550 (30W w klasie A), dało dźwięk całkowicie sprzeczny z oczekiwaniami. W mojej garsonierze zapanowała kraina łagodności. Było ciepło, gładko, welwetowo. Ani śladu kłujących wysokich tonów, przeciwnie, ten zakres był lekko złagodzony. Słuchane ballady jazzowe Kiri Te Kanawa przeczyszczały nie przerywając snu. Nawet głośne słuchanie nie było w stanie wykrzesać tu cienia agresji. Wciąż nie rozumiejąc, co się dzieje, zmieniałem płyty, ale z każdą efekt był podobny. Synergia? Pewnie tak, ale jak dla mnie zbyt jednostronna. Nie byłem w stanie wycisnąć z tego sytemu odrobiny sprzeciwu, ostrości, tak pożądanych w niektórych gatunkach muzycznych. Zdecydowałem zmienić aranżację.
Kolejny wykorzystany wzmacniacz, tym razem cyfrowy Red Wine. To nie miejsce na szczegółowy opis brzmienia elektroniki, ale w każdym razie jest to bardzo łagodnie brzmiący sprzęt. Ogólny charakter był podobny do tego z E-550, jednak moim zdaniem lepiej uzupełniał się z dźwiękiem zestawów. Było trochę bogaciej na górze. Brzmienie było delikatne, z solidną i dobrze kontrolowaną podstawą basową, którą zapewniały zintegrowane aktywne subwoofery. To był już bardzo dobry dźwięk, trochę zaskakujące biorąc pod uwagę mezalians cenowy. Te urządzenia niewątpliwie wychowywały się na innych podwórkach. Wciąż po miękkiej i ciepłej stronie tęczy, ale z większym figlem. Poszedłem dalej tropem tego bigla.
Kolejna próba teoretycznie była kompletną pomyłką i mezaliansem – potężna integra dająca 300 W mocy i zestawy o skuteczności ponad 100 dB. Jednak udało się nad podziw dobrze. Oczywiście to nie jest rekomendowane zestawienie, trzeba było bardzo uważać na położenie gałki wzmocnienia, jednak balans tonalny był bardzo satysfakcjonujący. Tu już było trochę z typowej tuby: dużo szczegółów, scena przybliżyła się do słuchacza, spora dynamika. Podobnie jak w poprzednich zestawieniach, stereofonia była wysokiej próby, trochę dziwna, bo naraz usłyszałem jakieś detale perkusyjne ze stolika do kawy niemal pod moim łokciem, to chyba tuba robi takie niespodzianki. Powiedziano mi, że najlepsze rezultaty z tymi zestawami można uzyskać stawiając je dwa metry dalej od słuchacza, niż było to u mnie możliwe, jednak i tak trudno było narzekać. Jak już wspomniałem, zdarzały się niespodzianki, ale lokalizacja źródeł pozornych była na przykład bardzo precyzyjna. Trzeba było tylko dobrze pilnować swego miejsca podsłuchowego, bo te tuby mocno skupiają wiązkę.
Po eksperymencie z SA Jazz sięgnąłem po zestawienie, które od początku rokowało najlepiej. Trioda SE, 8 W z 300B. Skromny wzmacniacz zintegrowany z jedną bańką na kanał. Więcej jednak nie było trzeba, skoro dwa wielkie basowce w każdym kanale są napędzane własnymi wzmacniaczami tranzystorowymi.
Okazało się, że na to czekałem od początku, tylko o tym nie wiedziałem. Zagrało najlepiej. Pojawiło się wszystko, czego oczekiwałem na początku, tylko bez agresji, w kulturalnej formie, bez żadnych nadmiernych ekspozycji. To są kolumny do SET ponad wszelką wątpliwość. Od razu pożałowałem, że nie dostałem od dystrybutora do tego testu wzmacniacza Ayon na triodach. Wysokie tony były jedwabiste, wciąż nie natarczywe, ale dość obfite, dźwięczne i powietrzne. Średnica plastyczna, barwna, bardzo ładnie oddane były wszystkie głosy oraz instrumenty akustyczne. Cały ciężki repertuar, od bluesa (Allman Brothers), przez big band, orkiestrę symfoniczną aż po kawałki rockowe i muzykę filmową ("Piąty Element" jest tu niezastąpiony), to dzięki aktywnej sekcji basowej, która z łatwością pozwoliła dostosować się do mojego pokoju, wszystko oddane zostało bardzo rzetelnie, kompetentnie, z nerwem i wykopem. Owszem, charakter zestawów ujawniał się w ogólnej kulturze brzmienia, Uno Nano nigdy nie zagrają naprawdę ostro i brudno. Taka już ich uroda. A żeby ją wydobyć, potrzeba prawdziwej lampy.
Avantgarde Uno Nano to niepospolite kolumny, ozdoba nowoczesnego pokoju i miód dla ośrodka słuchowego słuchowego w mózgu. Nieufnie nastawieni do tub mogą spokojnie rezerwować sobie odsłuch.
Alek Rachwald
Pozostałe dane:
Dystrybutor: Nautilus
Cena: 30 000 zł
Pasmo przenoszenia (tuby) 300-20 000 Hz
Pasmo przenoszenia (subwoofer) 18-300 Hz
Rekomendowana moc wzmacniacza >10 W
Skuteczność (1 W/1 m) >104 dB
Punkty podziału 300/3000 Hz
Rekomendowane pomieszczenie >16 m²
Rozproszenie dźwięku 180°
Powierzchnia tuby średniotonowej 0.196 m²
Średnica tuby średniotonowej 500 mm
Powierzchnia tuby wysokotonowej 0.013 m²
Średnica tuby wysokotonowej 130 mm
Średnica głośników niskotonowych 2 x 250 mm
Moc wzmacniacza 250 W
Regulowany filtr dolnoprzepustowy tak
Filtr subsoniczny 20/30/40 Hz
Wymiary (SxGxW) 50 x 52 x 127 cm
Masa 68 kg
System wykorzystany w teście:
wzmacniacze zintegrowane SoundArt Jazz, Accuphase E-550, Red Wine Audio Signature 30.2 i Trio TRV A300SE, kolumny VA Beethoven, gramofon VPI Aries 3 (upgrade)/JWM-10.5/Shelter 901, odtwarzacz CD Accuphase DP-78, filtr sieciowy IsoTek Sigmas, kable: interkonekty XLR Argentum Silver i Albedo Versus, kabel phono VPI, głośnikowe Velum LS-V i Legacy Audio, sieciowe IsoTek i Zu Audio.