Po nad wyraz udanym, a zarazem podstawowym, gramofonie Clearaudio Concept przyszła pora na kolejny etap analogowego toru audio z bogatego portfolio jednego z najlepiej rozpoznawalnych specjalistów od eksploracji informacji zgromadzonych na winylowych krążkach, czyli Clearaudio Electronic GmbH. Jak się z pewnością domyślacie będzie to przedwzmacniacz gramofonowy, lecz przedwzmacniacz wzbogacony o funkcję, której ze świecą szukać wśród konkurencji. Mowa bowiem nie o wyjściu cyfrowym, których obecność powoli przestaje mnie dziwić, tym bardziej, że możliwość wykonania digitalizacji zgromadzonej w większości przypadków na 12” „plackach” płytoteki wbrew pozorom wcale nie jest takim głupim pomysłem, lecz o porządnym wyjściu słuchawkowym. Krótko mówiąc tym razem, dzięki uprzejmości dystrybutora – ogólnopolskiej Sieci Salonów Top HiFi & Video Design, do naszej redakcji trafił przedwzmacniacz gramofonowy Clearaudio Nano Phono Headphone V2.
Tytułowy przedwzmacniacz dostarczany jest w wyściełanym szarą gąbką, skromnym pudełku z grubej tektury, co biorąc jego zaledwie 500g masę nie powinno budzić niepokoju i obaw o ewentualne uszkodzenia podczas spedycji. Dodatkowo korpus wielkości paczki Dunhilli od góry chroni płat gąbki i kilkucentymetrowy profil z takiego samego materiału od spodu. To właśnie tam znalazły się dedykowane wtyczkowemu zasilaczowi impulsowemu, odpowiednie, w zależności od kraju docelowego, jego zakończenia. Przewód zasilający zamontowany jest niestety na stałe, więc możliwości bezinwazyjnego upgrade’u o nieco lepszą konstrukcję opartą o konwencjonalne trafa dla większości nieposiadających zacięcia do majsterkowania użytkowników możemy uznać za zerowe. Na niewielkim froncie centralnie umieszczono wyjście słuchawkowe a na powierzchni górnej włącznik główny i podświetlane podczas pracy na niebiesko pokrętło regulacji głośności obsługujące zarówno wspomniane wyjście słuchawkowe, jak i wyjście liniowe. Niebagatelną zaletą takiego rozwiązania jest możliwość precyzyjnego dopasowania głośności phonostage’a do pozostałych źródeł, bądź w minimalistycznych, opartych jedynie o gramofon i końcówkę mocy/kolumny aktywne systemach ograniczenie elementów w torze do niezbędnego minimum. Użytkownik do dyspozycji otrzymuje parę wejść i wyjść z nieodłącznym zaciskiem uziemienia ulokowanych na ścianie tylnej a stosownych regulacji dokonuje się … kładąc Clearaudio Nano Phono Headphone V2 na plecach. Dzięki temu zabiegowi zyskujemy dostęp do wyboru obsługiwanych wkładek MM/MC, aktywacji filtra subsonicznego a dla wkładek MC również doboru stosownej impedancji wejściowej. Jednak o ile dwie pierwsze funkcje obsługują niewielkie zworki, to już do zmiany obciążenia przyda się dołączona do urządzenia torebeczka z kilkunastoma opornikami, które należy wpiąć w dedykowane otwory. Uczciwie przyznam, że początkowo taka regulacja wzbudziła moje zdziwienie, lecz mając do wyboru właśnie taką opcję, bądź konieczność każdorazowego rozkręcania phonostage’a przy zmianie wkładki bez chwili wahania stawiałbym na Clearaudio.
Ponieważ dostarczona na testy sztuka wyglądała jakby dopiero co opuściła fabrykę przez blisko tydzień zmuszony byłem dość mocno eksploatować ją praktycznie tylko w celach rozgrzewkowo akomodacyjnych, co sądząc po tym, co można było usłyszeć z głośników było nie tyle moim widzimisię, co najzwyklejszą w świecie koniecznością. Okazało się bowiem, iż niewygrzane, czyli wyjęte prosto z pudełka Clearaudio najdelikatniej rzecz mówiąc niczym specjalnym nie zachwyca, oferując dźwięk na poziomie prostych przedwzmacniaczy gramofonowych montowanych w budżetowych integrach. O ile jednak w przypadku owych wzmacniaczy obecność jakiegokolwiek phonostage’a jest wartością dodaną samą w sobie, to już w przypadku dzisiejszego bohatera taka kategoryzacja raczej nie ma racji bytu. Dlatego też uzbroiwszy się w odpowiednio zasobne pokłady cierpliwości mozolnie żonglowałem płytami. Całe szczęście już po kilku dniach początkowa siermiężność i zmatowienie przełomu średnicy i góry ustąpiło miejsca miłej mym uszom gładkości i nasyceniu a i dolny skraj pasma zaczął się zapuszczać w rejony, które na podstawie pierwszych dni odsłuchu mogłyby wydawać się dla niego całkowicie obce i nieosiągalne. Tymczasem brzmieniowa ewolucja Clearaudio stawała się w pełni namacalnym faktem. Ne da się ukryć, iż tytułowy przedwzmacniacz zbudowano z wielkim rozmysłem, gdyż nawet całkowicie beznamiętnie i na wskroś technicznie podchodząc do tematu wypada mi jedynie zaznaczyć, iż w 99,9% systemów złożonych z elementów adekwatnej mu klasy jego obecność będzie zdecydowanie częściej pomagać aniżeli szkodzić. Chodzi przede wszystkim o aspekt dynamiczny i tzw. wgląd w nagranie, czyli pochodną wieloplanowości. Bowiem Nano Phono Headphone V2 nieco podkręca, dopala emocjonalnie średnicę i jej przełom z basem, jednocześnie dbając o to, by przekazowi nie brakowało ani powietrza ani precyzji. O dziwo efektu tego nie osiąga poprzez przesuwanie środka ciężkości ku górze, lecz poprzez zachowywanie wzorowego porządku na scenie. A co do góry, to okazuje się, że jest ona wręcz lekko zaokrąglona. Zabieg ten z niekłamaną wdzięcznością przyjmą zapewne miłośnicy ciężkich brzmień, gdyż nawet zazwyczaj z natury męczący i kiepsko zrealizowany repertuar potrafi przepuszczony przez tytułowego malucha zyskać na kulturze i ogładzie. Nie znaczy to wcale, że „Rust In Peace” Megadeth zabrzmi niczym limitowane wydanie „Prog Noir” Stick Men, bo nie zabrzmi, ale za to blachy przestaną cykać jak kapsle z butelek po mleku (starsi czytelnicy z pewnością wiedza o co chodzi, a młodsi mogą spytać się np. rodziców). Wokal Dave’a Mustaine’a też już tak nie wpada w skrzekliwą manierę a całość zaczyna wreszcie zaczyna grać należy. Ale nie tylko fani hard’n’heavy powinni na niemieckie 2w1 zwrócić uwagę, gdyż ten niepozorny przedwzmacniacz jest również w stanie umownie rzecz ujmując „wyciągnąć za uszy” większość niedrogich a przez to popularnych nad Wisłą wkładek gramofonowych eksponując to co w nich najlepsze, czyli wypchniętą średnicę a zarazem dociążać zwykle cofnięty bas, oraz dosaturowywać nieśmiałą i niezbyt finezyjną górę.
Wbrew pozorom podstawowy phonostage Clearaudio nie uśrednia nagrań, nie próbuje ich wrzucać do wspólnego wora i hurtowo odciskać swoje piętno. Owo, wspomniane w powyższym akapicie „pomaganie” i „poprawianie” słabszych nagrań dziwnym zbiegiem okoliczności robi sobie wolne w momencie, gdy na talerzu gramofonu wyląduje porządnie nagrany i wydany krążek w stylu „Vägen” Tingvall Trio, który nijakiego wspomagania nie potrzebuje. I właśnie na takim lekko chłodnym jazzie można docenić możliwości dzisiejszego bohatera. Porządek, spokój i precyzja są wszechobecne a homogeniczność przekazu sprawia, iż zapominamy o analitycznym podejściu do odsłuchu i zamiast analizować dobiegające naszych uszu dźwięki chłoniemy je z czysto hedonistycznych pobudek.
Wszystkie powyższe obserwacje dotyczą oczywiście zarówno wyjścia liniowego, jak i słuchawkowego, więc nie wprowadzałem żadnego sztucznego podziału na odsłuchy bądź to w stacjonarnym – pełnowymiarowym systemie i na sesje słuchawkowe. Jedyne co je różniło, to fakt, iż na słuchawkach szum tła i wszelakie ponadnormatywne artefakty słychać bezdyskusyjne lepiej, le czy to lepiej już tak do samego końca nie jestem pewien. Pewien jestem natomiast tego, że Clearaudio Nano Phono Headphone V2 oferuje zaskakująco dojrzały i przyjemny dźwięk, któremu trudno cokolwiek zarzucić. To kawał porządnego grania, które najzwyczajniej w świecie jest w stanie dostarczyć masę frajdy z posiadanej, nie do końca referencyjnej płytoteki.
Marcin Olszewski
Dystrybucja: Sieć Salonów Top HiFi & Video Design
Cena: 1 699 PLN
Dane techniczne:
Wzmocnienie: 34 - 48 dB (MM), 54 - 68 dB (MC)
Impedancja wejściowa: 47 kΩ / 220 pF / MM ; MC - ustawiana przez użytkownika
Filtr subsoniczny: włączany/wyłączany przez użytkownika
Krzywa RIAA: opóźnienie 75 μs / 318 μs / 3180 μs
Zgodność z krzywą RIAA: ± 0.4dB
Zniekształcenia THD: 0,04%
Odstęp sygnał / szum: 81 dB (MM); 70 dB (MC)
Separacja kanałów: > 80dB (1kHz)
Max. napięcie wyjściowe: 10V
Zasilanie: zasilacz wtyczkowy ±18V DC
Wyjścia: para RCA
Wejścia: para RCA
Pobór mocy: 2.3 W max; < 0.3 W standby
Wymiary (S x G x W): 85 x 106 x 25 mm
Waga: ok. 500 g
System wykorzystany podczas testu:
– CD/DAC: Ayon CD-35
– Odtwarzacz plików: laptop Lenovo Z70-80 i7/16GB RAM/240GB SSD + JRiver Media Center 22 + TIDAL HiFi + JPLAY; Yamaha WXAD-10
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Shelter 201
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Wzmacniacz zintegrowany: Thrax Enyo
– Końcówka mocy: Bryston 4B³
– Kolumny: Gauder Akustik Arcona 80 + spike extenders
- Słuchawki: Meze 99 Classics Gold; q-JAYS; Meze 99 Neo
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: LessLoss Anchorwave; Organic Audio; Amare Musica
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver
– Kable głośnikowe: Organic Audio; Signal Projects Hydra
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF® /FI-50M NCF®
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS®
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+
– Stolik: Rogoz Audio 4SM3
– Akcesoria: Sevenrods Dust-caps; Furutech CF-080 Damping Ring; Albat Revolution Loudspeaker Chips