Może aura niekoniecznie wskazuje na fakt, iż wiosna przyszła już jakiś czas temu, jednak trudno spokojnie siedzieć w domu i czekać na lepsze/suchsze/cieplejsze (niepotrzebne skreślić) dni z nosem przyklejonym do okiennej szyby. Dlatego też poniekąd w ramach niewinnej prowokacji, co i rusz walczę z nieprzewidywalnością zjawisk meteorologicznych, czy to wypuszczając się w śnieżycę na rowerze, czy też uskuteczniając kilkukilometrowe spacery w warunkach, które nawet najbardziej bezwzględnego gospodarza nie skłoniłyby na wystawienie na dwór swojego czworonoga. Nie muszę chyba przy tym dodawać, że tego typu trudna do racjonalnego wytłumaczenia aktywność wymagała jakiejś jeśli nie rekompensaty, co zachęty a ta dziwnym zbiegiem okoliczności przyszła tym razem ze strony Sieci Salonów Top HiFi & Video Design, z których to oferty na testy dotarły do naszej redakcji pełnej krwi bezprzewodowe („True Wireless”) słuchawki dokanałowe Audio-Technica o jakże łatwo zapadającym w pamięć symbolu ATH-SQ1TW.
Zgodnie z zapewnieniami producenta Audio-Technica ATH-SQ1TW mogą pochwalić się klasą wodoszczelności IPX4, a to oznacza całkowitą ochronę przed spryskiwaniem i zachlapaniem wodą z różnych kierunków z natężeniem do 10 litrów na minutę. Krótko mówiąc na Runmageddon raczej ich nie warto ich zabierać, lecz podczas nieco mniej ekstremalnych aktywności outdoorowych nie powinny dać plamy. Pożyjemy, zobaczymy. Grunt, że Japończycy do perfekcji opanowali sztukę pakowania, więc sam kartonik w jakim docierają do nas tytułowe pchełki okazuje się niewiele większy od zbliżonego swym kształtem do sześcianu estetycznego case’a pełniącego oprócz oczywistej funkcji ochronnej również rolę powerbanku. Dzięki temu z łatwością jesteśmy w stanie przedłużyć żywotność 1-ek z 6,5h ciągłej pracy do w pełni satysfakcjonujących nawet podczas weekendowych wypadów 19,5h. Same słuchawki prezentują się nad wyraz elegancko i zarazem zupełnie nieabsorbująco tak pod względem gabarytów, wagi, jak i designu, co w czarnym (do wyboru jest również białe) malowaniu sprawia, że po włożeniu ich do małżowin nie tylko my zapominamy o ich obecności, co i osoby postronne nie patrzą na nas jak na kosmitów, którym z uszu wyrastają jakieś niepokojące różki, czy też inne wykwity. Jeśli jednak ktoś lubi wyróżniać się z tłumu, to nie widzę większych przeszkód by nieco zaszaleć, gdyż na stronie producenta można znaleźć nader skutecznie łapiące za oko opcje jagodową, karmelową, szaro/granatowo/bordowy mix w stylu lodów na patyku i różowo czekoladowych babeczek.
Z funkcji natury użytkowej warto również wspomnieć o dotykowym sterowaniu, wbudowanym mikrofonie MEMS, funkcji Google Fast Pair, niskiej latencji, czyli małych opóźnieniach mogących przesyłania dźwięku, co powinno zainteresować miłośników gier i to, bez czego trudno o bezpieczeństwo na mniej bądź bardziej zatłoczonych ciągach komunikacyjnych, czyli trybie Hear-through. Jeśli zaś chodzi o szczegóły natury konstrukcyjnej, to 1-ki wyposażono w przetworniki dynamiczne o średnicy 5,8 mm, obsługę Bluetooth 5.0 i wsparcie kodeka SBC. Na wyposażeniu znajduje się oczywiście przewód zasilający USB-A/USB-C i cztery komplety gumek w rozmiarze XS, S, M i L.
Wydawać by się mogło, iż mając na swym koncie przesłuchanych co najmniej kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt (jakiś czas temu straciłem rachubę) modeli słuchawek z logotypem Audio-Technici, powinienem zdążyć się już przyzwyczaić, że kto, jak kto, ale Japończycy znają się na rzeczy i bubli w świat nie wypuszczają. Najwidoczniej jestem jednak jakiś nietypowy, gdyż zamiast rutyny i swoistego zblazowania każdorazowo czuję może nie tyle ekscytację, co delikatny dreszczyk emocji, co tym razem udało się temu zaskakująco płodnemu producentowi zmajstrować. Tak też było w przypadku ATH-SQ1TW, które po kilkugodzinnej rozgrzewce zacząłem nader intensywnie eksploatować i to w okolicznościach przyrody, czyli warunkach atmosferycznych, dalekich od wymarzonych. Mówiąc wprost pogoda była do bani, bo temperaturom bliżej było do zera aniżeli chociażby nawet nie tyle 15, co nawet 10 stopni a bez nieprzemakalnego gore-texu na karku z domu ruszać się raczej nie dało. Tymczasem wciśnięte w uszy SQ1TW okazały się nie tylko świetnym izolatorem od podmuchów lodowatego wiatru, lecz również zapewniły zaskakujący komfort akustyczny. Zarówno nad wyraz skutecznie zaimpregnowany na upływ czasu album „Rage Against The Machine” Rage Against The Machine, jak i nieco świeższy krążek „Lotus” formacji Soen zabrzmiały zaskakująco ciepło, dojrzale i co wcale nie jest takie oczywiście porywająco dynamicznie. Jednocześnie próżno było w reprodukowanych dźwiękach doszukać się jazgotliwości i suchości. Zamiast tego królowały soczystość i sprężystość a dynamika od pierwszych taktów wywoływała na moich ustach uśmiech, który można byłoby zdjąć chyba tylko chirurgicznie. Oj tak, to było krwiste rockowe granie jakie nie tyle lubię, co wprost ubóstwiam, więc nie dość, że pozwoliłem sobie nieco poszaleć z głośnością uzyskując tym samym wielce udaną namiastkę koncertowych doznań, to oprócz powyższych albumów sięgnąłem i po cięższe brzmienia z My Dying Bride i Slayerem włącznie.
Pierwszy plan podany był blisko i sugestywnie, lecz bez prób wtłaczania frontmanów do mego czerepu, lecz ustawiwszy ich tuż przede mną Audiotechnici precyzyjnie kreśliły kolejne plany sukcesywnie je ode mnie odsuwając. Na pierwszy rzut ucha prym w przekazie wiódł bas a raczej potężne basiszcze, lecz im bardziej dawałem się dźwiękowi nieść, tym szybciej orientowałem się, że to tylko pozory, gdyż z równą intensywnością me zmysły pieściła wysycona średnica i gładkie, soczyste wysokie tony sprawiające, że każdy riff palił żywym ogniem a jednocześnie nie ranił i nie powodował irytacji. Może w kategoriach bezwzględnych jest to pewne odstępstwo od bezwzględnej neutralności, jednak nieśmiało chciałbym zauważyć, iż otaczającej nas rzeczywistości daleko do perfekcji a i same nagrania nawet nie mają ambicji za audiofilskie uchodzić. Chodzi bowiem o to, że głównym zadaniem ATH-SQ1TW jest sprawienie słuchaczowi przyjemności i możliwie najbardziej atrakcyjne zaprezentowanie reprodukowanego materiału i mówiąc bez ogródek robią to bezbłędnie.
Jeśli jednak komuś zależałoby na ominięciu funkcji „poprawiania natury” wystarczy sięgnąć po repertuar takich zabiegów nie wymagający, jak daleko nie szukając pełen elektronicznych delicji „Convergence” Malii i Borisa Blanka, czy też baśniowy „Kristin Lavransdatter” Arilda Andersena, by na własne uszy się przekonać, iż zarówno z precyzyjnie rozplanowanymi syntetycznymi kompozycjami, jak i misternie utkaną jazzowo-folkową opowieścią japońskie pchełki radzą sobie śpiewająco. Wokal Malii miał właściwą sobie zmysłowość i wbrew ewentualnym, wcześniejszym obawom nie został przesłodzony. Z kolei u Andersena nie zabrakło jakże koniecznego do oddania odpowiedniej aury tajemniczości powietrza i pewnego rodzaju prastarego mroku.
Patrząc przez pryzmat ceny śmiało moglibyśmy uznać, iż Audio-Technici ATH-SQ1TW z pewnością wyłamują się z kanonu hipermarketowych jednorazówek a jednocześnie daleko im do audiofilskich, nieraz odlewanych pod konkretne ucho wielodrożnych dokanałówek. Pozory jednak mylą, gdyż wystarczy zaaplikować je do własnych uszu, dać im szansę zagrać a wszystko powinno stać się jasne – to po prostu świetne słuchawki dla praktycznie każdego odbiorcy, które nie dzielą włosa na czworo, lecz oddają nawet najdrobniejsze emocje zawarte w muzyce. Nie zrujnują przy tym kieszeni i sprawdzą się w zaciszu domowego ogniska, jak i podczas spacerów w ulewnym deszczu i porywistym wietrze.
Marcin Olszewski
Dystrybucja: Sieć Salonów Top HiFi & Video Design
Cena: 379 PLN
Dane techniczne
Pasmo przenoszenia: 20 - 20000 Hz
Czułość: 100 (dB/V)
Impedancja: 16Ω
Konstrukcja: Zamknięta
Złącze: USB-A, USB-C
Typ mikrofonu: MEMS
Czułość mikrofonu: −38 dB (1V/Pa @ 1 kHz)
Waga: 5.2 g lewa; 5.2 g prawa; 34.2g case
Czas odtwarzania: 6,5 godz., 19,5 godz. z użyciem ładującego case'a;
Czas ładowania: 1,5 godz. słuchawki, 2 godz. case
Łączność: BT 5.0
Obsługiwane profile: A2DP, AVRCP, HFP, HSP
Obsługiwany kodek: SBC
Zasilanie: USB-A/USB-C