Skocz do zawartości
Słuchawki

Bowers & Wilkins Pi6

Po drugiej generacji niemalże flagowych (w końcu są jeszcze Pi8) Pi7 S2 i niewiele im ustępujących Pi5 S2 przyszła pora na ofertę środka, czyli jeszcze pachnącą fabryką nowalijkę - zupełnie nowy projekt tak plastyczny, jak i uchylając nieco rąbka tajemnicy, również brzmieniowy. Projekt ochrzczony jako Pi6 i dumnie noszący barwy Bowers & Wilkins. Jeśli zatem zastanawiacie się cóż tym razem reprezentują brytyjskie pchełki, które dotarły do nas na testy dzięki uprzejmości Sieci Salonów Top HiFi & Video Design serdecznie zapraszam na ciąg dalszy.

BW_PI6-0002.jpg BW_PI6-0003.jpg

BW_PI6-0004.jpg BW_PI6-0005.jpg

BW_PI6-0006.jpg BW_PI6-0007.jpg

BW_PI6-0008.jpg BW_PI6-0009.jpg

BW_PI6-0010.jpg BW_PI6-0011.jpg

BW_PI6-0012.jpg BW_PI6-0013.jpg

BW_PI6-0014.jpg BW_PI6-0015.jpg

Na wstępie części poświęconej aparycji tytułowych true wirelessów pozwolę sobie wspomnieć z kronikarskiego obowiązku, iż 6-ki dostępne są w czterech wersjach kolorystycznych: trzech pastelowych - Cloud Grey, Forest Green, Glacier Blue i Storm Grey zbliżonej do czerni. Do nas dotarły szare, a więc pierwsze z listy i już przy ich wypakowywaniu widać było, że … coś się zmieniło. Zmienił się bowiem projekt case’a, który stał się bardziej obły, delikatniejszy i jakby bardziej „kobiecy”. Firmowy logotyp z dotychczasowej miejscówki, czyli wieka, przeniesiono na okalającą korpus srebrzystą opaskę, zasilający port USB lokowano na spodzie i przy okazji usunięto wszelkie przyciski.
Same słuchawki też nieco straciły na gabarytach, choć ich waga pozostała na znanym z 7-ek poziomie 7g a przez większą opływowość i pewną miłą oku zwartość ich wygląd zaczął nieco przypominać Devialety Gemini II. Jeśli zaś chodzi o obsługę, to co prawda 6-ek można używać posługując się wyłącznie gestami i ograniczyć się jedynie do sparowania ich ze smartfonem/tabletem, lecz warto mieć świadomość, iż dopiero po zainstalowaniu dedykowanej im aplikacji  Bowers & Wilkins Music App uzyskamy dostęp do zarządzania trybami ANC (Active Noise Cancellation, Pass-Through i Wear Sensors), dość prostego korektora (Advanced EQ) i oczywiście update'ów oprogramowania. A właśnie, Pi6 uzbrojono w  Wear Sensors, wiec wyjmując je na chwilę z uszu nie musimy pamiętać o tym, by zastopować odtwarzany w danym momencie materiał, gdyż słuchawki "same z siebie" go zapauzują. Mała rzecz a cieszy. Podobnie jak obsługa gestów na obu słuchawkach bez podziału funkcji na te przyporządkowane wyłącznie lewej, bądź prawej pchełce, co z kolei szalenie poprawia intuicyjność codziennego użytkowania czyli mówiąc wprost ułatwia życie. Z równą troską o prostotę producent podszedł do kwestii parowania ze źródłami sygnału, gdyż wystarczy po otwarciu case’a jednocześnie dotknąć wierzchnich powierzchni korpusów obu słuchawek, przytrzymać przez ponad 3 sekundy i słuchawki przejdą w tryb parowania.
Pod względem technikaliów Pi6 nie mają czego się wstydzić. Oferują m.in. łączność Bluetooth 5.4 ze wsparciem kodeka aptX™ Adaptive technology, 24-bitową komunikację między sobą a w każdej pchełce siedzą po trzy mikrofony do obsługi połączeń i ANC oraz 12mm przetworniki z Bio-celulozy. Wbudowane akumulatory starczają na 8 h pracy (z łączonym ANC), które z pomocą ww. case’a da się wydłużyć o kolejnych 16. Nie zapomniano również o szybkim ładowaniu, dzięki któremu 15 min „pod prądem” zapewnia 2 h pracy.

A jak B&W Pi6 grają? W telegraficznym skrócie i dla wszystkich tych, którzy oczekują prostych i jednoznacznych werdyktów – wybornie. Można brać w ciemno, nie czekając nawet na zbliżający się wielkimi krokami Black Friday, czy też Cyber Monday. A tych z Was, którzy preferują nieco bardziej kwieciste formy wypowiedzi, zapraszam na ciąg dalszy. Pierwsze co rzuca się w uszy po aplikacji w nich 6-ek jest niezwykła dojrzałość i głębia dźwięku z jednej strony epatującego zaskakującym spokojem, lecz z drugiej charakteryzującego się imponującą skalą, potęgą i dynamiką. Niezależnie czy na playliście lądowała wielka symfonika („Sommerkonzert” Berliner Philharmoniker), czy uduchowiona polifonia („Benevolo: Missa si Deus pro nobis & Magnificat” Le Concert Spirituel, Hervé Niquet) Bowersy od razu łapały wiatr w żagle budując przed słuchaczem obszerną scenę z wyraźną gradacją planów i wzorowym porządkiem. Na pochwałę zasługuje również zdolność wiernego oddania aury pogłosowej przez co nawet z włączonym ANC ani razu nie odnotowałem maniery jakby jakaś niewidzialna siła wepchnęła mą głowę do wielkiego słoja, bądź archaicznego stroju nurka. Za każdym razem wszystko rozgrywało się przede mną i to nawet nie na wyciągnięcie ręki, lecz z właściwym zajmowanemu miejscu na widowni dystansem. Nie mniej udanie wypadło odwzorowanie barw, brył i faktur naturalnego instrumentarium, które z powodzeniem można było określić mianem właśnie naturalnych, choć w skali bezwzględnej nieco ocieplonych i zaokrąglonych. Czy to źle? Przynajmniej w moim mniemaniu absolutnie nie, gdyż chronicznie nie znoszę nazbyt analitycznych słuchawek, które może na krótką metę zachwycają hiper-rozdzielczością i ostrymi jak brzytwa krawędziami, lecz po kilku kwadransach powodują jeśli nie krwawienie z uszu, to przynajmniej ciężką migrenę. A tu mamy urzekającą plastykę godną referencyjnej portretówki (dla niewtajemniczonych to rodzaj obiektywu) a z drugiej brak tendencji do uśredniania i upraszczania przekazu. W efekcie czego nagrania zasługujące na najwyższe noty pod względem realizacyjnym brzmią iście high-endowo a tych gorszych … daje się słuchać bez bólu. Jak się domyślacie skwapliwie skorzystałem z nadarzającej się okazji i nie omieszkałem z pomocą 6-ek przesłuchać nad wyraz bogatego plikozbioru wszelakiej maści krzyków i wrzasków suto okraszonych iście kakofoniczną galopadą perkusji i lasujących mózg ognistych riffów. Począwszy od garażowego rocka w stylu „Feel This” Crobot poprzez stonerowe smęty serwowane przez Lucifer na „Lucifer V” na black-metalowej melancholii prosto z Islandii („Hin helga kvöl” Sólstafir) i bezkompromisowych galopadach i „odzwierzęcym” growlu Mushroomhead („Call The Devil” ) skończywszy pomimo najszczerszych chęci i iście aptekarskiej skrupulatności ani razu nie udało mi się przyłapać 6-ek nawet nie tyle na kompresji, co choćby lekkiej zadyszce, czy próbach ratowania się pomijania pewnych niekoniecznie istotnych niuansów w momentach największego spiętrzenia dźwięków. A to przecież na tym pułapie cenowym niezbyt oczywiste, czy wręcz oczekiwane, za co należą się im w pełni zasłużone brawa.

No i o raz kolejny wychodzi na to, że Bowers & Wilkins nie będąc przecież specjalistą słuchawkowym, ciężką pracą i dbałością o najmniejsze detale, osiągnął iście mistrzowski poziom a tytułowe Pi6-ki są tego najlepszym przykładem. Co istotne cały czas podnosząc poprzeczkę własnych możliwości Brytyjczycy wbrew obowiązującym tendencjom nie tylko nie windują cen swoich wyrobów, lecz wręcz je obniżają. Wystarczy bowiem sprawdzić jakie kwoty widniały w cennikach w dniach premier ich starszego rodzeństwa a ile za Pi-6 trzeba dać teraz. Niby pierwsza jaskółka wiosny nie czyni, ale jeśli za przykładem B&W pójdą inni, to powrót do złotej ery Hi-Fi wcale nie jest tak nierealnym pomysłem.

Marcin Olszewski

Dystrybucja: Sieć Salonów Top HiFi & Video Design
Cena: 1 099 PLN

Dane techniczne
Konstrukcja: douszne, true wireless
Łączność: Bluetooth 5.4 ze wsparciem kodeków aptX™ Adaptive technology, aptX Classic,
AAC, SBC, oraz obsługą profili A2DP v1.3.2; AVRCP v1.6.2; HFP v1.8; HSP v1.2; BLE GATT (Generic Attribute Profile); wsparcie Apple MFi dla iPhone
Dodatkowe funkcje
- Aktywna redukcja hałasu - Active Noise Cancellation (ANC)
- Wysokowydajne DSP
- 24-bit transmisja dźwięku między słuchawkami
- 2-zakresowa equalizacja
Pasmo Bluetooth Tx & Rx: 2402MHz - 2480MHz
Moc wyjściowa: <15dBm
Mikrofony: po 3 w każdej słuchawce do obsługi połączeń i ANC
Zastosowane przetworniki: 12mm z Bio-celulozy
Czas pracy: do 8 h (z łączonym ANC) + 16h po wykorzystaniu etui
Czas ładowania: 2; szybkie ładowanie - 15 min = 2 h pracy
Stopień odporności mechanicznej: IP54
Dołączone wkładki douszne: XS, S, M, L
Dodatkowe akcesoria: 60cm przewód USB-C - USB-C
Wymiary
- Etui (S x G x W): 65 x 29 x 52 mm
Waga
- Słuchawki: 7 g (każda)
- Etui: 46 g

Data dodania

Fezz Sagita Prestige EVO – pierwszy ZBALANSOWANY przedwzmacniacz w ofercie Fezz!

Fezz Audio prezentuje Sagita Prestige EVO – pierwszy w swojej ofercie lampowy, zbalansowany przedwzmacniacz liniowy. Został on zaprojektowany dla najbardziej wymagających użytkowników. Model wyposażono w cztery wejścia RCA (w tym jedno direct) oraz dwa zbalansowane XLR, a także w dwie pary wyjść RCA i XLR. Dzięki temu Sagita Prestige EVO doskonale sprawdzi się w klasycznych systemach stereo. Za brzmienie odpowiadają starannie dobrane, niskoszumowe lampy 12AU7/ECC82, które zapewniają precyzyj

audiostereo.pl
audiostereo.pl
Nowości | Testy | Inne

Audio-Technica ATH-ADX3000

Skoro dosłownie przed momentem zaprezentowaliśmy propozycję skierowaną dla miłośników mobilności, to tym razem, dla równowagi z tego samego źródła i z tego samego portfolio postanowiliśmy pozyskać coś mogącego zainteresować domatorsko zorientowanych audiofilów i melomanów. Skoro bowiem większość domowników ma zamiar wybyć a i prawdopodobieństwo decybelujących pod oknami „bąbelków” spada niemalże do zera, to wreszcie, zamiast odcinających nas od otoczenia wyposażonych w zaawansowane ANC konstrukc

Fr@ntz
Fr@ntz
Słuchawki

Audio-Technica ATH-CKS30TW+

Choć zaokienna aura na to nie wskazuje a i pesymistyczne prognozy meteorologów o czających się tu i ówdzie arktycznych wirach mogą nieco pokrzyżować wyjazdowe plany, fakt nadchodzącej wielkimi krokami majówki jest niepodważalny, więc trudno się dziwić, iż co bardziej niecierpliwi już zaczynają ustawiać się w blokach startowych. Dlatego też jak co roku jednostki niewyobrażające sobie odstawienia muzyki nerwowo rozglądają się za akcesoriami takowy kontakt z ulubionymi dźwiękami zapewniającymi. Na

Fr@ntz
Fr@ntz
Słuchawki

Sezon festiwali 2025 nadchodzi – i będzie się działo!

Jeśli czujesz, że zbliżające się lato to nie tylko czas krótkich spodenek i lodów na patyku, ale przede wszystkim muzyka na żywo, śpiew pod sceną i ten specyficzny kurz unoszący się nad festiwalowym polem – to znaczy, że wiesz, co dobre. Bo sezon koncertów plenerowych i festiwali muzycznych w Polsce to coś, co fani dźwięków świętują niemal jak narodowe święto. A 2025 rok zapowiada się naprawdę kozacko. Zaczynamy klasykiem – Męskie Granie. To nie tylko seria koncertów, to zjawisko kulturowe,

AudioNews
AudioNews
Felietony

Laudberg M1

O ile w High-Endzie sky is the limit, czyli ceny już dawno poszybowały daleko poza Układ Słoneczny, tak w tzw. budżetówce da się zaobserwować zdecydowanie bardziej optymistycznie nastawiający do życia trend. Otóż okazuje się, iż wbrew pozorom i rozsiewanemu defetyzmowi o dramatycznym spadku jakości dostępnych na rynku towarów parafrazując szkoleniowców naszych boiskowych kopaczy nawet w segmencie zaskakująco niskich cen „nie ma słabych drużyn”. Po czym wnoszę? A po reprezentantkach do teraz zupe

Fr@ntz
Fr@ntz
Kolumny


Opinie użytkowników

Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia



Gość
Ta zawartość jest zamknięta i nie można dodawać komentarzy.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.