Denon PerL Pro

Choć dla większości szkolnej dziatwy i tej części studenckiego grona, którą czeka kampania wrześniowa wakacje właśnie dobiegły końca, to nie da się ukryć, iż jednostki niepodlegające już/jeszcze obowiązkowi edukacyjnemu śmiało mogą korzystać z dobrodziejstw letniego lenistwa i sprzyjających okoliczności rodzimej, bądź też zamorskiej przyrody. Abstrahując jednak od tego co kto musi i jakie ma plany ekipa Denona przygotowała nie lada gratkę dla miłośników stricte spersonalizowanych doznań nausznych, czyli wszystkich tych, którzy bez popularnych pchełek nie wyobrażają sobie nie tylko wyściubienia czubka nosa poza domowe pielesze, lecz również pracy w mniej, bądź bardziej irytującym szumie otoczenia. O czym mowa? O najnowszych i dosłownie pachnących fabryką dokanałowych słuchawkach bezprzewodowych (true wireless) Denon PerL Pro, które dzięki uprzejmości stołecznego Horna dotarły do naszej redakcji dosłownie na moment przed rozpoczęciem naszego w pełni zasłużonego urlopu.

Jak widać na powyższych zdjęciach i co potwierdzają znajdujące się na końcu niniejszej epistoły dane nasze dzisiejsze bohaterki, przynajmniej na chwilę obecną, dostępne są w jedynie słusznym popielato-czarnym satynowym umaszczeniu. Nie ma jednak co kręcić nosem, gdyż brak bardziej lifestyle’owych malowań nadrabiają iście pancerną (wodo i kurzo odporną, potwierdzoną certyfikatem IPX4) budową, oraz zaskakująco pokaźną posturą. Jak się jednak okazuje ich początkowo postrzegane jako ponadnormatywne rozmiary to tylko pozory bowiem guzikopodobne korpusy nie dość, że po założeniu nie sterczą z małżowin jak uszy Shreka, to jeszcze dzięki specjalnym wypustkom i ergonomicznemu wyprofilowaniu trzymają się w kanałach usznych wręcz perfekcyjnie nie powodując przy tym efektu nieprzyjemnego przytkania, czyli wrażenia jakbyśmy utkwili głową w jakimś wielkim słoju. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie abyśmy w razie potrzeby skorzystali z zaawansowanego aktywnego systemu redukcji szumów ANC, który też można przełączyć w tryb społecznościowy, który m.in. znacząco ułatwia i podnosi bezpieczeństwo podczas przekraczania ruchliwych arterii. O sterowaniu gestami i możliwości ich programowania, w tym współpracy z asystentami głosowymi wspomnę jedynie z kronikarskiego obowiązku, gdyż na tym pułapie to praktycznie nawet nie standard, co wręcz wyposażenie obowiązkowe, niczym pasy bezpieczeństwa i zestaw poduszek powietrzne w dopuszczanych do ruchu samochodach.

A teraz pora na jeśli nie najważniejszą, to z pewnością jedną z najważniejszych funkcjonalności tytułowych dokanałówek, czyli możliwość tworzenia spersonalizowanych profili dźwiękowych bazujących na pomiarach z wykorzystaniem technologii Masimo Adaptive Acoustic Technology (AAT). Oczywiście nie oznacza to, że fabryczne nastawy PerL Pro w jakikolwiek sposób upośledzają ich możliwości, lecz proszę mi wierzyć na słowo a najlepiej przekonać się na własne uszy instalując dedykowaną apkę Denon Headphones i dokonując w dosłownie kilkadziesiąt sekund pomiaru wnętrza własnych małżowin.

Wracając jednak do aparycji naszych bohaterek wypada wspomnieć iż docierają one w niewielkim, białym, kartonowym pudełku, w którym znajdziemy je ukryte wewnątrz dość niepozornego, acz solidnego i poręcznego plastikowego etui, stanowiącego nie tylko ochronną skorupę, lecz również źródło życiodajnej energii przedłużającej ich 8h pracę do imponujących 32h. Jak z pewnością sami zauważyliście producent oszczędził sobie i nabywcom zbyt wielu łapiących za oko akcentów. Ot zdobiący uchylne wieko firmowy logotyp, gniazdo zasilające USB-C na plecach i trzy niewielkie diody na froncie informujące o naładowaniu baterii każdej z pchełek i case’a z osobna. I tak czerwona luminacja oznacza poziom naładowania poniżej 30%, żółta pomiędzy 30 a 70% a zielona powyżej 70%. Czyli wszystko co tak naprawdę potrzeba do pełni szczęścia. A, i jeszcze jedno. Wraz ze słuchawkami otrzymujemy również zestaw czterech silikonowych i jednych piankowych tipsów w rozmiarach XS, S, M, L, parę uchwytów dousznych, oraz przewód zasilający USB-A \ USB-C.

Doskonale jednak zdaję sobie sprawę z faktu, iż o ile tak aparycja, jak i technikalia, czyli de facto coraz doskonalsze technologiczne rozwiązania, jakimi producenci dwojąc się i trojąc szpikują swoje wyroby niczym mistrzowie cukiernictwa świąteczne keksy bakaliami mają niewątpliwy wpływ na finalny wybór zakupowy, to tak naprawdę najważniejsze dla nabywców są ergonomia i brzmienie. I tak, jeśli chodzi o pierwszy aspekt, to po ponad dwutygodniowym użytkowaniu w najprzeróżniejszych, począwszy od środków komunikacji miejskiej, samolotu, jazdy na rowerze, poprzez spacery gwarnymi uliczkami turystycznego centrum jednego ze śródziemnomorskich kurortów, na klasycznym plażingu z szumem fal, radosnym śmiechem maluchów, czy też godnym biblijnej Wieży Babel gwaru rozmów śmiem, że trudno sobie wyobrazić bardziej dyskretny, zarazem komfortowy a co najważniejsze skuteczniejszy sposób na nie tylko błogą ciszę, co wysokiej klasy brzmienie ulubionego repertuaru.
Tym samym niepostrzeżenie zahaczyliśmy o drugie kryterium, czyli walory brzmieniowe PerL Pro, które w dość jasny sposób dają do zrozumienia, że mamy do czynienia z produktem klasy premium. O ile jednak ustawienia fabryczne dobrano tak, by pierwsze wrażenia spełniły oczekiwania większości potencjalnych nabywców, a tym samym były w stanie nawiązać walkę z podobnie wycenioną konkurencją, to warto sobie zdawać sprawę, iż tak naprawdę jest to jedynie wierzchołek góry lodowej i ślizganie się po powierzchni ich możliwości. Dopiero po kalibracji pod konkretne ucho Denony rozwijają skrzydła i łapią wiatr w żagle odjeżdżając wspomnianej konkurencji jak najlepsi sprinterzy zbitemu peletonowi. Po pierwsze bowiem oferują ponadprzeciętną holografię przekazu ustawiając słuchacza wzorem „kolumnowych” sesji na tyle „daleko” przed aparatem wykonawczym, by ten (słuchacz, nie aparat) mógł z powodzeniem objąć swymi zmysłami całość rozgrywających się na wieloplanowej i zaskakująco szerokiej scenie wydarzeń. I piszę to nie na podstawie jakiegoś asekuracyjnego plumkania, tylko suto podlanego elektroniką rasowego gitarowego łojenia w stylu najnowszego albumu formacji Asking Alexandria „Where Do We Go From Here?”, na którym próżno szukać chwili wytchnienia pomiędzy iście apokaliptycznymi spiętrzeniami dźwięków a ekstatycznymi, zapuszczającymi się w mroczne zakamarki screamu wokalizami. A Denony z tak palącą trzewia strawą poradziły sobie wprost śpiewająco oferując pełen pakiet informacji, świetną rozdzielczość i opartą na wręcz atomowym basie i wzorowym timingu dynamikę. Nawet perkusyjnym kanonadom przypominającym swą siłą zniszczenia ciągły ogień prowadzony z M134. Tutaj nie ma miejsca na nawet najmniejsze opóźnienie, czy też utratę kontroli i PerL Pro owych błędów nie popełniają.
Na nieco bardziej cywilizowanym repertuarze do głosu dochodzą jeszcze wierność oddania barw, konsystencji i realizm rozmiarów naturalnego instrumentarium, więc fortepian Rubacalby na „Minione” Anny Marii Jopek ani nie przypomina pianoli, ani nie popada w zupełnie zbędną gigantomanię. Jest taki, jaki być powinien z bogactwem wybrzmień, właściwą potęgą i jakże oczywistym, choć czasem pomijanym nad wyraz szerokim wachlarzem odgłosów wynikających z jego mechaniki. Co warto jednak podkreślić Denony nie wykazują tendencji do pseudo-samplerowego umieszczania słuchacza wewnątrz instrumentu, lecz jedynie przekazują pełen pakiet „zdjętych” przez mikrofony informacji. Podobnie jest z wokalem AMJ, która jak wiadomo potrafi zasyczeć i zaszeleścić z taką intensywnością, że przy nie do końca przemyślanym doborze słuchawek potrafi wwiercić się w synapsy słuchacza niczym odgłos paznokci drapiących szkolną tablicę. A tym razem wszelakiej maści artykulacyjne niuanse choć doskonale słyszalne nie przekraczają cienkiej czerwonej linii oddzielającej holograficzny realizm od bolesnego hiper-detalicznego prosektorium. I jeszcze jedno. Otóż, choć zazwyczaj w opisie powyższego wydawnictwa przez wszystkie przypadki odmieniany jest „włochaty palec” Gonzalo Rubacalby, to tytułowe słuchawki nie pozostają obojętne na równie mięsiste i o zgrozo charakteryzujące się bardziej spontanicznym flow brzmienie basu Armando Goli. Przypadek? Niekoniecznie. Raczej umiejętność ukazania prawdy nie tylko o nagraniu, co samej muzyce, gdzie klimat tworzą nie tylko pierwszoplanowi liderzy, lecz cały skład. Dla potwierdzenia powyższej tezy proponuję pozostanie w podobnych klimatach i sięgnięcie po „Na zakręcie” w wykonaniu Krystyny Jandy, na którym warstwa wokalna jest nieco osuszona, fortepian został podany dość lekko a ów klimat sukcesywnie buduje pozornie niezobowiązujące tło. Z kolei na „Duety (Tak młodo jak teraz)” Magdy Umer bezapelacyjnie właśnie wokale są klasą same dla siebie i na nie kierowana jest lwia część scenicznego oświetlenia.

Niby dokanałowe i zarazem bezprzewodowe słuchawki stały się nieodzowną składową współczesnej nam rzeczywistości, jednak warto mieć świadomość, że wśród bezliku dostępnych na wyciągnięcie ręki konstrukcji trafiają się prawdziwe perełki. I właśnie do owego ekskluzywnego grona z pewnością można zaliczyć Denon PerL Pro. Jeśli zatem szukacie słuchawek zdolnych usatysfakcjonować nawet najbardziej wymagające gusta przy dalekiej od drenażu kieszeni cenie, to wybór tytułowych „pchełek” wydaje się bardziej niż oczywisty.

Marcin Olszewski

Dystrybucja: Horn
Cena: 1 649 PLN

Dane techniczne:
Konstrukcja: dokanałowe, bezprzewodowe (true wireless)
Zastosowane przetworniki: 10mm dynamiczne o trójwarstwowej tytanowej diafragmie
Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 40 kHz
Czas pracy: 8h / 32h z użyciem case’a
Czas ładowania: 5 min/1h pracy (szybkie); 1h pełne
Ładowanie bezprzewodowe: tak
Dodatkowe funkcje: Adaptive ANC, Masimo Adaptive Acoustic Technology (AAT), Bass Immersion Mode
Odporność na pot i zachlapanie: IPX4
Rozmiar gumek: XS, S, M, L
Łączność: Bluetooth 5.3
Obsługiwane kodeki: aptX Lossless, aptX Adaptive, aptX Classic, AAC, SBC
Waga: 8g każda ze słuchawek; 51,2g case
Wymiary case’a (S x G x W): 72,4 x 30,2 x 35 mm