Patrząc na ściśle high-endowy segment urządzeń audio bez cienia nawet najmniejszej złośliwości można stwierdzić, że większość producentów ewidentnie odleciała i co gorsza musi pozostawać na permanentnym haju, bo kwoty jakie na stałe zagościły w ich cennikach już dawno przestały przyprawiać o zawroty głowy, lecz ich lektura przypomina utopijną powieść SF. Piszę to z niekłamanym smutkiem, gdyż jeszcze kilkanaście lat temu ów High-End oscylował w granicach kilkudziesięciu tysięcy PLN za element a obecnie porównywalnej klasy urządzenia wyceniane są … rząd wielkości drożej. Absurd? Absolutnie tak, ale skoro znajdują się nabywcy, to trudno dziwić się wytwórcom, że korzystają z nadarzającej się okazji i zgodnie z oczekiwaniami rynku zapewniają sobie prawdziwą „złotą jesień” życia. Całe szczęście ten opętańczy bieg lemingów nie będzie trwał wiecznie o czym świadczą przejawy opamiętania przychodzące z dość zaskakującej strony, bo z segmentu słuchawek, który przecież jeszcze nie tak dawno też nader ochoczo zapuszczał się w rejony 20 kPLN kusząc klientelę topowymi Focalami Utopia, czy Finalami Sonorus X. Nie wierzycie? No to pozwolę sobie przypomnieć iż tuż przed wakacjami – w czerwcu, miałem niewątpliwą przyjemność opisywać nad wyraz rozsądnie wycenione a zarazem wyśmienite Audeze LCD-2 Classic, którym braku czy to wyrafinowania, czy iście topowej klasy dźwięku, zarzucić było nie sposób. O ile jednak zgodnie z ludowym porzekadłem „jedna jaskółka wiosny nie czyni”, podobne działanie można było uznać wtenczas za jednostkowy przejaw empatii słuchawkowego potentata, to dostarczona przez białostockie Rafko kontrpropozycja, czyli HiFiMan Sundara, sprawiła, że z zaciekawieniem i pewną niecierpliwością zacząłem śledzić poczynania całej branży. I o ile trzymałem w rękach kolejny niezaprzeczalny dowód na to, że jednak da się zrobić coś porządnego i sensownie wycenionego, to kolejnych chętnych do dołączenia do obozu zdroworozsądkowców na razie nie widać.
HiFiMan-y Sundara dostarczane są w skromnym, lecz zarazem eleganckim kartonowym pudełku wyściełanym wewnątrz czarną, aksamitnopodobną materią, z dedykowanym jego „wkładowi merytorycznemu” wyprofilowaniem. Same słuchawki już podczas pierwszego kontaktu organoleptycznego budzą zaufanie zarówno swoją masą, użytymi materiałami, jak i solidnością wykonania. W dodatku sam projekt plastyczny zasługuje na duże uznanie, gdyz próżno szukać tu jakichkolwiek niepotrzebnych ozdobników, czy usilnie starających się przykuć atencję potencjalnego nabywcy wodotrysków. Uwagę zwracają za to masywne pierścienie otwartych muszli, w których maskownice wykonano z solidnej metalowej siatki a całość połączono metalowym, również pokrytym czarną, matową powłoka lakierniczą pałąkiem i szerokim pasem nagłownym z „ekologicznej” skóry podszytej miękką alkantarą. 1,4 m przewód sygnałowy zakończony jest monofonicznymi wtykami mini jack 3,5 mm (TRS) od strony muszli i kątowym wtykiem mini jack (z dedykowaną przejściówką na 6,3 mm) od strony źródła. Miękkie, trójwarstwowe, wyprofilowane pady również obszyto sztuczną skórą, lecz ich wewnętrzne, stykające się z małżowinami powierzchnie pokryto niezwykle mało podatnym na „pocenie” materiałem nieco przypominającym w dotyku krótkowłosy welur. Mechanizm regulacji działa z przyjemnym oporem i ma charakter krokowy, więc po finalnym ustawieniu rozstawu nie musimy się martwić, że przypadkowo sobie go rozregulujemy. Jarzma mocujące muszle są aluminiowe, więc całość jest sztywna i zarazem sprężysta a po założeniu na czerep idealnie przylega do uszu bez przesadnego nacisku. Komfort użytkowania, nawet podczas wielogodzinnych sesji odsłuchowych oceniam jako wyśmienity, co biorąc pod uwagę panujące ostatnimi czasy iście letnie temperatury dobrze im wróży nawet w upalne dni.
Warto również wspomnieć iż zastosowane w Sundarach przetworniki są oparte na pięciokrotnie cieńszej aniżeli w HE-400 membranie, przez co zauważalnie zwiększono pasmo przenoszenia z dotychczasowych 20Hz – 35 kHz do imponujących 6Hz – 75 kHz, choć bez znajomości spadku przy zmierzonych skrajach to tylko liczby.
Mając na uwadze, iż słuchawki dotarły do mnie w niemalże dziewiczym stanie, oraz w związku z tzw. klęską urodzaju jeśli chodzi o obowiązki recenzenckie, przez pierwszy tydzień praktycznie po nie nie sięgałem trzymając jedynie non stop pod prądem i karmiąc sygnałem internetowych rozgłośni radiowych. Po takim maratonie uznałem, że jeśli by miały nie zagrać, to i kolejny tydzień nic by im nie pomógł, więc po założeniu ich na czerep uznałem, że nijakiej taryfy ulgowej w stosunku do nich stosować nie będę. Dlatego też zamiast jakiegoś niezobowiązującego plumkanka sięgnąłem od razu po niepokojącą, mroczną i aż kipiącą od szorstkich elektronicznych dźwięków „znikąd” ścieżkę dźwiękową do „Venoma” autorstwa Ludwiga Goranssona. Jak się zapewne domyślacie nie jest to najłatwiejszy i zarazem dedykowany słuchawkom planarnym materiał a tymczasem najwidoczniej HiFiMAN-y nic a nic o tym nie wiedziały, gdyż zagrały ów soundtrack z taką dynamiką i rozmachem, iż kilkukrotnie weryfikowałem podaną w cenniku oczekiwaną za nie kwotę. O ile bowiem co do rozdzielczości i przestrzenności oferowanego przez Sundary dźwięku byłem niemalże 100% pewny, że będzie świetnie, i tak też rzeczywiście było, to już fundament basowy na jakim całość przekazu oparto budził mój niekłamany podziw. Ostatnio coś takiego dane mi było słyszeć z prototypów Finali D8000 a nie muszę chyba zorientowanym w temacie przypominać, iż w momencie pojawienia się 8000-ek na sklepowych półkach ich cena wyniosła niemalże siedmiokrotność tej, oczekiwanej za tytułowe nauszniki. Wróćmy jednak do meritum.
Wspomniana, zachwycająca dynamika nie jest jednak pochodną ordynarnego podbicia przełomu średnicy i wyższego basu, oraz przesunięcia równowagi tonalnej ku dołowi, lecz wyśmienitej kontroli nad pełnią pasma i niezwykłej natychmiastowości – zdolności oddania w czasie rzeczywistym wszelakiej maści transjentów. W dodatku, aby tego doświadczyć wcale nie trzeba sięgać po hollywoodzkie, naszpikowane eksplozjami, superprodukcje, gdyż spokojnie do tego celu wystarczy pozornie stonowana pod względem emocjonalnym klasyka. Podeprę się w ty momencie przykładem pod postacią albumu „Hilary Hahn plays Bach: Violin Sonatas Nos. 1 & 2; Partita No. 1” na którym może i są jedynie skrzypce solo, lecz ani na brak (mikro) dynamiki, ani na zbytni spokój narzekać nie sposób. Ponadto docenić możemy niezwykle precyzyjny zarys skrzypaczki, wypełnienie konturów i co najważniejsze świetnie oddany jej ruch sceniczny. Na HiFiMan-ach widać, znaczy się słychać, bowiem jak na dłoni, że Hilary Hahn nie stoi jak przysłowiowy słup soli, tylko dopasowuje swoją „gestykulację” i balans ciałem do granego repertuaru. Skoro jednak jesteśmy przy skrzypcach nie sposób nie docenić prezentacji góry, która nie dość, że została podana mocno i bez zawoalowania, to w dodatku jest jej, z racji odtwarzanego instrumentarium, po prostu dużo. Czy to źle? W żadnym wypadku, gdyż skrzypce przecież właśnie w takich rejestrach operują i jeśli nagle z nausznic zaczęłyby dochodzić iście infradźwiękowe pomruki, to dopiero wtedy wypadałoby zacząć się martwić. A tak mamy iście studyjną wierność materiałowi źródłowemu, więc z tytułowymi nausznikami na czerepie jesteśmy niejako sam na sam ze skrzypaczką. Oczywiście o ile tylko wokół nas panuje cisza niczym makiem zasiał, bo z racji swojej otwartej konstrukcji izolację akustyczną Sundar określić można jako czysto iluzoryczną a jeśli takowa rubryka pojawiłaby się w danych technicznych, to zbytnio nie wnikając w szczegóły najlepiej byłoby wpisać w nią enigmatyczne „nie dotyczy”. Ale ten typ tak ma i nie ma co o to kruszyć kopii, gdyż nikt przy zdrowych zmysłach, szukając słuchawek odcinających go od świata zewnętrznego, nie sięgnie po konstrukcje otwarte.
Niejako na koniec zostawiłem klimaty, które na zbyt analitycznych nausznikach wywołują migrenę już po kwadransie a po dwóch wymagają kuracji farmakologicznej, czyli szorstki Blues spod znaku Joe Bonamassy („Redemption”), oraz Billyego Gibbonsa („The Big Bad Blues”). Od razu nadmienię, iż nijakiego uszczerbku na zdrowi pomimo wielokrotnego odtworzenia powyższych i im podobnych albumów nie doznałem a jedyne, co zaobserwowałem, to dość perfidną manierę HiFiManów do podpuszczania słuchaczy do wkraczania w rejony o naprawdę potężnych dawkach decybeli. Bowiem brak zniekształceń, a przez to ewentualnych niemiłym naszym uszom dysharmonii sprawiał, że im bardziej wciągający utwór „się kręcił”, tym pokrętło głośności wędrowało dalej w prawo. Iście koncertowe doznania z systemu słuchawkowego? Z HiFiMANAM-i jak najbardziej, tylko sugerowałbym takie doznania dozować sobie z rozwagą, chyba, że mamy na oku jakiś fikuśny aparat słuchowy na starość.
Krótko mówiąc pomimo najszczerszych chęci nie byłem w stanie, czy to patrząc przez pryzmat nieprzyzwoicie, jak na HiFiMAN-a, przystępnej ceny, czy też w kategoriach niemalże absolutnych, znaleźć aspekt, w którym Sundary by nie wypadały dobrze, bądź bardzo dobrze. Ich kilkutygodniowe testy sprawiły mi ewidentną przyjemność i najzwyklejszą frajdę, a mając je na uszach nie musiałem repertuarowo ograniczać się pod żadnym względem sięgając po prostu po to, na co w danej chwili miałem ochotę, gdyż miałem świadomość, że niezależnie od tego, czy będzie to uduchowiona twórczość Monteverdiego, czy brutalny łomot Slayera dźwięk, jaki dobiegać będzie moich uszu będzie krystalicznie czysty i niesamowicie energetyczny. A czy można lepiej? Oczywiście, że tak, co z resztą udowadnia sam HiFiMan szczycąc się w swoim portfolio Susvarami za 30 kPLN i referencyjnym systemem słuchawkowym Shangri-La za bagatela … 50 000$.
Marcin Olszewski
Dystrybucja: Rafko
Cena: 2 199 PLN
Dane techniczne
Konstrukcja: Magnetostatyczne (wstęgowe), otwarte
Impedancja: 37 Ω
Skuteczność: 94 dB
Pasmo przenoszenia: 6 - 75.000Hz
Długość przewodu: 1.4 m
Typ wtyku: 3.5mm mini jack, w komplecie przejściówka na duży jack 6.3mm
Waga bez kabla: 372g
System wykorzystany podczas testu:
– CD/DAC: Ayon CD-35
– Odtwarzacz plików: Lenovo Z70-80 i7/16GB RAM/240GB SSD + JRiver Media Center 22 + TIDAL HiFi + JPLAY, Lumin U1 Mini, Auralic ARIES G1, Naim Uniti Nova
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– DAC/Wzmacniacz słuchawkowy: Ifi Micro iDAC2 + Micro iUSB 3.0 + Gemini
– Słuchawki: Meze 99 Classics Gold; q-JAYS; Meze 99 Neo
– Przewód USB: Goldenote Firenze Silver USB 2.0; Audiomica Labortory Pebble Consequence; Fidata HFU-2