Wbrew pozorom szał świątecznych zakupów ma swoje dobre strony. Co prawda centra handlowe i mniej, bądź bardziej ekskluzywne galerie pękają w szwach a znalezienie miejsca na parkingu powoli zaczyna przypominać polowanie na jednorożca, to nawet najzatwardzialszy domator musi czasem opuścić swoje ukochane zacisze. Podobny los spotyka również audiofilów wyczulonych na ryczące kolędami marketowe szczekaczki, wszechobecne plastikowe badziewie i nachalne reklamy wmawiające, że dopiero w sweterku z karykaturą renifera zadamy szyku przy wigilijnym stole. No i gdzie te dobre strony spytacie. Otóż zamiast eksplorować nieprzebrane odmęty tekstyliów, perfum i innych, z reguły całkowicie zbędnych bibelotów warto przemóc wrodzoną niechęć i zerknąć czy przypadkiem i w branży audio nie ma czegoś ciekawego w promocji. W końcu nam też się coś od życia należy i warto się postarać, by pod choinką znaleźć nie tylko kolejny krawat. No dobrze, żarty na bok. Wystarczy jednak nawet pobieżny rzut oka i bardzo szybko zorientujemy się, że również na rynku Hi-Fi bożonarodzeniowe oferty osiągają skalę prawdziwej klęski urodzaju. Jak się w tym wszystkim połapać, jak się oprzeć pierwszej lepszej pokusie i generalnie nie dać wmanewrować na jakąś „odsmażaną” okazję. Najbardziej wskazanym byłoby podjęcie samodzielnej walki z materią i przesłuchanie wszystkich interesujących nas propozycji, lecz w tym momencie wielce prawdopodobnym wydaje się scenariusz, w którym upragniony prezent przyniesie nam wielkanocny zajączek a nie rubaszny jegomość z widoczną nadwagą. Dlatego też w ramach weryfikacji rynkowej oferty postanowiłem wziąć pod lupę jedną z takich promocji i umówiłem się w warszawskim salonie Top Hi-Fi na odsłuch proponowanego w ramach tzw. „Super duetu” zestawu w składzie wszystkomającego Devialeta 200 i niemalże jeszcze pachnących nowością kolumn Bowers & Wilkins 805 D3.
Nie będę ukrywał, że niniejsza relacja nie miała charakteru „ukrytej kamery”, ani niczego w stylu lansowanych w TV programów mających na celu obnażenie niekompetencji tzw. „fachowców”. Ot pozornie zwykły, niemalże klasyczny odsłuch w dedykowanym i przygotowanym przez dystrybutora tzw. „demo roomie”. Działania tego typu mają jedną, acz niezaprzeczalną zaletę, gdyż każdy, komu tylko przyjdzie na to ochota, może dokładnie w takich samych warunkach i z użyciem takiej samej konfiguracji na własne uszy zweryfikować to, o czym w jakże kwiecisty sposób rozpływa się dany bajkopisarz. Dlatego też, nie mając absolutnie nic do ukrycia przedstawiam pełen przesłuchiwany w miniony weekend zestaw. O jednostce amplifikacyjno – przetwarzającej i kolumnach już wspominałem, więc powtarzać mam nadzieję już ich nie muszę, za to warto cokolwiek napomknąć o pozostałych elementach toru. W roli źródła wystąpił niepozorny odtwarzacz plików Bluesound NODE 2 zasilany nieprzebraną a co najważniejsze bezstratną biblioteką spod szyldu TIDAL HiFi.
Jako przewodów głośnikowych użyłem Audioquestów Aspen zamiennie z Nordostami Red Dawn a całość uzupełniły zworki Nordost Norse 2 Bi-Wire. Jeśli zaś chodzi o zasilanie, to o jego czystość i jakość dbała listwa Nordosta QBase 8, do której 200-ka Devialeta została podpięta przewodem AudioQuest NRG-10 a streamer Bluesounda intrygującej maści Nordostem Purple Flare zakończonym tzw. „ósemką” (IEC-C7).To tyle jeśli chodzi o szeroko rozumiany hardware, czyli sprzęt.
Kilka słów należy się również wykorzystanemu repertuarowi, gdyż tym razem zamiast standardowego boxa płyt zabrałem ze sobą swój tablet. Powodem takiego stanu rzeczy był wspomniany wcześniej plikograj NODE 2 Bluesounda, dzięki któremu miałem dostęp nie tylko do pełnych zasobów TIDALa, ale również do własnego konta na tejże platformie a tym samym do własnych playlist i tzw. „Mojej muzyki”, czyli ulubionych – ogwiadkowanych albumów i nagrań. Krótko mówiąc nie dość, że było zdecydowanie mniej noszenia, to jeszcze czas potrzebny na dotarcie do konkretnego nagrania został ograniczony do niezbędnego minimum. A oto sobotni wsad muzyczny:
Hans Zimmer "Black Hawk Down"
Junkie XL "300: Rise of an Empire"
Michel Godard "Monteverdi A Trace of Grace"
Miles Davis "Sketches of Spain"
Rodrigo y Gabriela "9 Dead Alive"
Stevie Ray Vaughan & Double Trouble "Texas Flood (Legacy Edition)"
Herbie Hancock "Possibilities"
Leopold Stokowski "Rhapsodies"
Timbaland "Shock Value"
Jak wynika z powyższej listy repertuar był nad wyraz zróżnicowany, więc i prezentowany system mógł pokazać się od swojej najlepszej strony, bądź … polec z kretesem. Uprzedzając jednak fakty wyrwę się trochę przed szereg i od razu uspokoję, że nie było źle. Ba, było wręcz bardzo dobrze, ale po kolei.
Dość niestandardowe, nadspodziewanie szerokie rozstawienie 805-ek początkowo budziło moje obawy, czy aby szerokość generowanego w ten sposób spektaklu nie będzie skutkowała słyszalną „dziurą” na środku. Jednak już pierwsze takty najnowszego albumu Smolika pokazały, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Po pierwsze do głosu doszła znana mi z testu fenomenalnych 802-ek zdolność budowania głębokiej i rozpoczynającej się dopiero za linią kolumn sceny. Dodatkowo podstawkowe Bowersy spięte z Devialetem Aspenami czarowały niezwykłym nasyceniem średnicy i lśniącymi ciepłym blaskiem wysokimi tonami. Dźwięk był gęsty, niemalże lepki, lecz równocześnie wzorcowo rozdzielczy. Nic nie umykało i nie gubiło się zarówno jeśli chodzi o dalsze plany, jak i najniższe składowe. A właśnie bas. Jeśli myślicie Państwo, że w takim ponad dwudziestometrowym pomieszczeniu angielskie monitorki musiały się nieźle napocić, żeby wytworzyć odpowiednie ciśnienie i prawidłowo reprodukować basowe pomruki to … jesteście w błędzie, albo w półprawdzie. Bowiem to nie kolumny musiały pracować w górnych skrajach swoich możliwości a Devialet, który z uaktywnionym, dedykowanym najnowszej inkarnacji 800-ek dwoił się i troił, by nawet najdrobniejszy aspekt brzmienia grał dokładnie tak, jak konstruktorzy kolumn by sobie tego życzyli. Summa summarum niezależnie czy me uszy pieściła zalotnie swingująca na „A Song For You” Christina Aguilera, czy w kanapę wtłaczała potęga „Rapsodii węgierskiej” całość czarowała spójnym i kompletnym przekazem niepozostawiającym nawet najmniejszego uczucia niedosytu. W dodatku, gdy tylko uświadomimy sobie, że tak naprawdę mamy do czynienia z niezaprzeczalnie wyrafinowanym, lecz jednak nadal lifestylem okaże się, że sposób na osiągnięcie przysłowiowej nirwany jest prostszy aniżeli nam się zdawało.
Skoro już wkroczyliśmy na terytorium wymuskanych dekoratorów wnętrz sztywno paradujących w przyciasnych ciuchach przed zmanierowaną klientelą idźmy o krok dalej i zastąpmy opalizujące ciemną zielenią Aspeny cienkimi niczym opłatek Red Downami Nordosta. Przesiadka z nie tylko bardziej imponujących wizualnie, ale przede wszystkim zdecydowanie trudniejszych, choćby ze względu na pojemność, AudioQuestów dodała dźwiękowi zauważalnego blasku i spontaniczności. Oczywiście w mniej wyrafinowanych nagraniach gitarowe riffy cięły powietrze niczym ostrza wirujących pił tarczowych, ale poniekąd właśnie o to niektórym z nas chodzi. Nie zawsze w końcu musi być pięknie i gładko, gdyż i w codziennym życiu spotykamy się z chropowatością, szorstkością i przenikliwością. Nie można jednak powiedzieć, że z karmazynowymi taśmami było jaśniej, bądź bardziej krzykliwie, bo nie było. Jednak pewne utwardzenie, pociągnięcie cieńszą a jednocześnie bardziej „ostrą” kreską konturów źródeł pozornych nadało całości dodatkową dozę klarowności i zwartości. Do głosu doszły lekko schowane do tej pory mikro informacje podkreślające aspekty przestrzenne pomieszczeń, w których dokonywano nagrań. Wystarczyło sięgnąć po takie perełki jak ww. album Michela Godarda, by zamknąć oczy, przenieść się do wnętrza cysterskiego monastyru Abbaye de Noirlac i wsłuchiwać w grę pogłosu odbijającego się od misternego sklepienia.
Tytułowy „Super duet”, czyli Devialet 200 i Bowers & Wilkins 805 D3, choć sam w sobie spełnia wszelkie kryteria tzw. „zestawu firmowego” daje zarazem nabywcy pewną swobodę w modelowaniu efektu finalnego. Wbrew demagogii szerzonej przez kablosceptyków prosta roszada przewodów głośnikowych pozwala na bardzo wyraźną zmianę, może nie globalnego charakteru, co niuansów wpływających na odbiór generowanego przez system dźwięku. W tym przypadku jest dokładnie tak samo jak przy sporządzaniu potraw. Mając te same składniki bazowe możemy z pomocą przypraw dopasowywać ich smak do własnych preferencji. Tak więc do boju Rodacy. Sprawcie sobie naprawdę spokojne i przy okazji audiofilskie święta a za zaoszczędzone przy zakupie niniejszego zestawu środki zabierzcie najbliższą sobie osobę na narty, albo w tropiki. Wesołych Świąt!
Marcin Olszewski
Dystrybucja: Audio Klan
Cena:
Zestaw Devialet 200 + Bowers & Wilkins 805 D3 w promocji Super Duet: 40 989 PLN
Devialet 200: 29 999 PLN
Bowers & Wilkins 805 D3: 24 990 PLN
Dane techniczne:
Bowers & Wilkins 805 D3
Rekomendowana moc wzmacniacza / Nominalna moc wejściowa: 50 W - 120 W
Przetwornik średniotonowy: 165 mm
Przetwornik wysokotonowy: 25 mm
Pasmo przenoszenia: 42 Hz - 28 kHz
Impedancja: 8 Ω
Wymiary (S x W x G): 238 x 424 x 345 mm
Waga:12.6 kg
Devialet 200
Moc wyjściowa: 2 x 200 W
Impedancja głośników (min): 2 - 8 Ω
Stosunek sygnał/szum: 130dB
Zniekształcenia THD: 0,001% przy pełnej mocy
Wejścia analogowe: RCA
Wejścia cyfrowe: Coaxial, Optyczne, USB
Wejście gramofonowe: Tak (MM/MC)
Wyjście słuchawkowe: Tak
Wymiary (S x W x G): 383 x 40 x 383 mm
Waga: 5,9 kg