Pomimo nieuchronnie zbliżającego się końca okresu wakacyjnych wyjazdów postanowiłem jeszcze raz zapuścić się w odmęty niezobowiązującego i przede wszystkim bezprzewodowego uprzyjemniania sobie życia muzyką. Z premedytacja nie użyłem sformułowania Hi-Fi, gdyż tym razem bohater niniejszego testu nie tylko do powyższej kategorii się nie zakwalifikował, co nawet nie próbował aspirować. Czasem bowiem potrzebujemy czegoś, co przełamując niezręczną ciszę będzie w stanie stworzyć nieabsorbujące a przy tym nie powodujące irytacji tło muzyczne codziennych zajęć, bądź właśnie chwil relaksu czy to w domu, czy też poza nim. Można oczywiście katować siebie i najbliższe otoczenie agonalnie charczącym telefonem, bądź alienować się z pomocą słuchawek, lecz bądźmy szczerzy – oba powyższe rozwiązania mają pewne ograniczenia. Co jednak, gdy chcemy posiedzieć sobie na tarasie z pasjonującą książką i lampką schłodzonego Chardonnay lub Vinho Verde? Z pomocą przychodzi wtedy niepozorny, acz niezaprzeczalnie elegancki głośnik bezprzewodowy Loewe Speaker 2go.
Choć Speaker 2go nie schowamy do kieszeni a i do „nerki” też raczej nie wejdzie, to trudno odmówić mu mobilności. Klasyczna, prostopadłościenna i delikatnie zaokrąglona na rogach bryła szczotkowanego aluminium o wymiarach 24x10,5x5,1 cm prezentuje się nie tylko zgrabnie, co elegancko. Klient do wyboru ma czarną i srebrną wersję kolorystyczną, co wyraźnie wskazuje na dość konserwatywne podejście producenta do tematu. Od udziwnień i szokowania powodującą oczopląs jaskrawością są inni, za to Loewe proponuje coś, co sprawdzi się zarówno na tarasie, pikniku, podczas biurowej prezentacji, czy nawet na dyrektorskim biurku. Front mieszczący dwa przetworniki szerokopasmowe i jeden basowy, wspomagany układem bass reflex w całości ukryto za gęsto perforowaną metalową maskownicą.
Pięć przycisków funkcyjnych umieszczono na górnej krawędzi a odpowiadające im białe diody elegancko ukryto w optycznie przecinającym bryłę wyżłobieniu. Dzięki temu zabiegowi bez problemu można określić tryb pracy urządzenia jednocześnie nie narażając się na irytujące podczas wieczorno-nocnych odsłuchów oślepianie zbyt intensywną iluminacją. Tuż obok znalazło się miejsce na „magiczny krąg”, czyli punkt komunikacji NFC (Near Field Communication) umożliwiający błyskawiczne parowanie smartfonów i innych inteligentnych mobilności z głośnikiem bez konieczności zagłębiania się w menu. Oczywiście nic nie szkodzie, by sam proces parowania po Bluetooth wykonać konwencjonalnie i nawet posiadacze starszych telefonów/tabletów nie powinni mieć z tym problemów. Speaker 2go zdolny jest do zapamiętania pięciu urządzeń Bluetooth, więc przy rozsądnej konfiguracji spokojnie powinien obsłużyć większość rodzinnych potrzeb.
Ścianę tylną również pokrywa bliźniacza do frontowej maskownica z tą tylko różnicą, że zamiast centralnie umieszczonego firmowego emblematu w jej dolnej części wygospodarowano miejsce na niewielki panel z przyłączami. Szczęśliwy nabywca znajdzie tam wyłącznik główny, gniazdo do zewnętrznej ładowarki wtyczkowej, wejście liniowe w standardzie mini jack (odpowiedni kabelek jest oczywiście na wyposażeniu) i … gniazdo USB umożliwiające przekształcenie 2go w powerbank dla innych urządzeń mobilnych.
Przydatnym drobiazgiem okazała się możliwość regulacji nachylenia 2go. Wystarczyło bowiem delikatnie docisnąć korpus aby z podstawy wysunął się gumowy pasek „stand flex” odchylający całość o 7,5°. Równie miłym dodatkiem jest możliwość używania malucha Loewe w roli zestawu głośnomówiącego a jakość transmisji znacząco poprawia redukcji echa.
No dobrze. O ile na tzw. oko Loewe zadaje szyku, to najwyższy czas przekonać się cóż ten niemiecki mikro - elegant potrafi zdziałać jeśli chodzi o reprodukcję dźwięku. O ile już na wstępie wspominałem, że tym razem nie celujemy w segment Hi-Fi, to dodatkowo chciałbym zaznaczyć, że Speaker 2go używając sportowej nomenklatury chodzi w zdecydowanie lżejszej wadze niż recenzowane wcześniej na łamach audiostereo Yamaha Relit LSX-170, czy Peachtree Audio Deepblue2. Cudów nie ma i prawa fizyki również w tym przypadku okazały się nieubłagane. Mniejsze gabaryty, przetworniki i mniejsza komora czynna skutkują proporcjonalnie mniejszą skalą dźwięku. Niby jest to oczywiste i nikogo nie powinno dziwić, jednak czytając od czasu nadsyłane materiały promocyjne czasem nachodzą mnie wątpliwości, co do tego ile jeszcze przysłowiowy papier jest w stanie znieść. Jednak ad rem. Z pomocą 2go nie nagłośnimy dwudziestometrowego pokoju, w piętnastometrowym też trzeba będzie uważać z głośnością, ale to już zdecydowanie bardziej dedykowany mu metraż i przy założeniu, że muzyka ma stanowić tło a nie być celem samym w sobie, to powinniśmy być zadowoleni. Owo zadowolenie będzie tym większe im prędzej zapomnimy o eststyce tzw. boomboxów i nad ewidentnie karykaturalną ilość dudniącego pseudo basu przedłożymy jego umiarkowaną, acz nieporównywalnie wyższych lotów ilość. Loewe gra bowiem, jak na swój rozmiar, całkiem dynamicznie, lecz zarazem zaskakująco kulturalnie i liniowo. Nie stara się udawać większego aniżeli jest w rzeczywistości i dzięki temu próżno szukać w jego brzmieniu ofensywności, czy innych obecnych w większości dostępnych na rynku tanich samograjach anomalii. Mamy oczywiście do czynienia z ewidentnym przeskalowaniem zarówno rozmiarów sceny, jak i rozmieszczonych na niej źródeł pozornych, lecz nie tylko zachowane zostają proporcje, ale co niezwykle istotne również perspektywa. Włączając „Let's Fall in Love” Dave Brubeck Trio uzyskujemy zatem delikatny efekt Tilt-Shift, ale cały czas mamy sugestywny obraz muzyków a nie dwuwymiarową wycinankę. Barwy instrumentów i ich charakterystyka emisji są na swoim miejscu i suma summarum trudno się do czegokolwiek przyczepić. Również z bardziej dynamicznym, a przez to wymagającym zdecydowanie większej dynamiki repertuarem, za jaki niewątpliwie może uchodzić ostatni album Europe „War Of Kings” niemiecki głośniczek zaskakująco dzielnie sobie radził. Gitarowe riffy zachowując swoją natywną szorstkość z łatwością odrywały się od aluminiowej skrzynki stanowiąc solidne zaplecze dla nieoszczędzającego się przy mikrofonie Joey Tempesta. Jedynie do lekkiej zwiewności perkusji trzeba było się dłuższą chwilę przyzwyczajać, ale tak jak już wspomniałem wcześniej lepiej jest tak, jak jest niż jakby napompowany i dudniący substytut basu zaburzał równowagę tonalną całości. Powyższe ograniczenia możemy jednak uznać za niebyłe w sytuacji, gdy potraktujemy tytułowego malucha jako nabiurkowe źródło dźwięku, gdyż skrócenie dystansu i wspomaganie dużą płaską powierzchnią dodaje dolnym partiom tak potrzebnych w cięższym repertuarze animuszu.
Przykład Loewe Speaker 2go pokazuje, że nawet niedrogi i wybitnie przenośny głośnik można zaprojektować, oraz wykonać tak, żeby się za niego po prostu nie wstydzić. Wysokiej klasy materiały, elegancki – ponadczasowy design a przede wszystkim zdecydowanie satysfakcjonujące brzmienie sprawiają, że mamy do czynienia z produktem po prostu udanym. W dodatku stanowi on swoiste koło ratunkowe i w momencie, gdy nieoczekiwanym zbiegiem okoliczności trafimy na pozbawione jakichkolwiek oznak cywilizacji pustkowie będzie w stanie utrzymać przy życiu nasz telefon przez dodatkowych kilka(naście) godzin.
Marcin Olszewski
Dystrybucja: Loewe Polska
Urządzenie do testów dostarczył: Art Cinema
Cena: 1 300 PLN
Dane techniczne:
Typ: 2.1-drożny głośnik bassreflex, aktywny
Moc znamionowa / muzyczna (sinus/maks.): 2 x 5 W + 10 W / 2 x 10 W + 20 W
Końcówki mocy: Moc całkowita 40 W 3 cyfrowe końcówki mocy (klasy D)
Pasmo przenoszenia: 80 Hz – 20 kHz
Wejścia: stereo 3,5 mm; USB (do ładowania)
Kodeki audio: apt-X, SBC
Profile Bluetooth: A2DP, AVRCP, HFP
Funkcja zestawu głośnomówiącego
Zasilacz: 110 V – 240 V AC / 12 V, 2 A
Akumulator: Litowo-polim., 2500 mAh
Czas działania akumulatora: do 8 godzin
Wymiary (SxWXG): 24x10,5x5,1 cm
Waga: 1,3 kg