Jakoś do tej pory tak się składało, że moje kontakty z „komputerowymi” odpowiednikami urządzeń wykonywanych przez wyspecjalizowane firmy z branży Audio/Video nie cechowały jakiś specjalnie miłe doznania. Niby wszystko było OK. i prawie tak jak być powinno, ale właśnie „niby” i „prawie” zawsze powodowały kierowanie wzroku w kierunku produktów ww. niedociągnięć nie posiadających. Z reguły mankamenty dotyczyły czy to zagadnień czysto estetycznych, czy (głównie) tak podstawowych jak ergonomia.
Tym razem miało być inaczej. O super DACu wypuszczanym przez Asusa, a więc koncern wybitnie „komputerowy”, było głośno w audio światku już od dawna. Dodatkowo oliwy do ognia dolewał sam producent informując o takich „drobnostkach” jak 8 krotnym upsamplingu (do 384 kHz/32 bit). Nie wiem co prawda skąd w materiałach prasowych wziął się wielce frapujący fragment o „obalaniu stereotypu niskiej jakości muzyki cyfrowej”, ale mniejsza z tym. Niech Asus sobie obala co chce, byleby grał. Nawet koszmarne ikonki obrazujące zalety Xonara, skierowane prawdopodobnie do niepiśmiennej części pogiertychowskich maturzystów, przełknę. Zacznę jednak od początku, czyli jak to zwykle bywa od dostawy. Na podstawie zdjęć w sieci i wymiarów podanych na stronie producenta liczyłem na poręczne pudełko. Jednak kiedy zadzwonił kurier radośnie oznajmiając, że przywiózł mi laptopa zapaliła mi się lampka ostrzegawcza. Okazało się, że pudło w jakim sprzedawany jest Asus przekracza to w jakim odbierałem swój 17” laptop Della! Waży też więcej. Po prostu szok w trampkach, i to pozytywny. Winę za masę ponosi w sporej części solidna odbudowa oraz wbudowane zasilanie. W tym momencie producentowi należą się brawa, bo w tej cenie konkurencja pokazuje zwykle klientom środkowy palec oferując ze swoimi gadgetami zasilacze wtyczkowe niewiele, bądź wcale, nie różniące się od tych dołączanych do telefonów komórkowych.
Zarówno imponujących rozmiarów pudło, instrukcję obsługi, jak i samą powierzchnię górną przetwornika zdobi motyw starożytnego tygrysa, co muszę przyznać wygląda nader elegancko i zdecydowanie ciekawiej od listy obietnic i czekających na słuchacza atrakcji wypisywanych na obudowach np. Styleaudio. Skoro zacząłem już opis wrażeń organoleptycznych nie widzę powodu, dla którego miałbym go przerwać, więc pozwolę sobie na kontynuację. Płyta czołowa niestety nie odziedziczyła elegancji i oszczędności po reszcie obudowy i została upstrzona w sposób bezlitosny. Oprócz czterech „ozdobnych” śrub mocujących, patrząc od lewej użytkownik do dyspozycji otrzymuje włącznik otoczony niebieską i niemiłosiernie oczojebną aureolką, przycisk aktywujący upsampling, selektor źródeł z trzema diodami informującymi o uaktywnionym wejściu, przycisk wyciszenia i dwa pokrętła głośności.
Nie przewidziało się Państwu – dwa. Jedno do regulacji sygnału na wyjściach analogowych i otoczone półksiężycem siedmiu diód informujących o parametrach dostarczonego sygnału ( w tym bit-perfect), oraz drugie pełniące rolę niezależnej regulacji sygnału w wyjściu słuchawkowym (złocone gniazdo na dużego Jacka).
Na tylnej ściance jest już zdecydowanie spokojniej. Para wyjść niezbalansowanych sąsiaduje z parą XLRów a „interfejs” cyfrowy reprezentują wejścia koaksjalne, optyczne i niesynchroniczne USB. Gniazdo sieciowe jest trójbolcowe.
W tym miejscu powinny pojawić się zdjęcia ukazujące trzewia testowanego urządzenia w pełnej krasie, jednak pomimo moich usilnych starań i odkręcenia wszystkiego co odkręcić się dało nie udało ni się wyłuskać wnętrza z niewzruszonego korpusu. Całe szczęście dystrybutor poratował mnie odpowiednim zdjęciem i pomimo, że nie ma na nim (na zdjęciu, nie dystrybutorze)solidnego toroidalnego trafa i sekcji zasilającej można co nieco zobaczyć. Z pomocą przychodzi również instrukcja obsługi z bardzo szczegółową rozpiską jaki scalak i gdzie się znajduje. Warto ją przestudiować, gdyż skoro sam producent zachęca do wymiany zamontowanych na podstawkach precyzyjnych wzmacniaczy operacyjnych grzechem byłoby z takiej możliwości nie skorzystać. A jest na czym eksperymentować, gdyż sześć z nich to układy NE5532, trzy (na wyjściach analogowych) LM4562 i dwa (na wyjściu słuchawkowym) LME49720NA. Oprócz tego na płytce znalazło się jeszcze miejsce na kontroler USB C-Media CMI6631, odbiornik S/PDIF AKM AK4113 i układ DSP ADI ADSP-21261 (150MHz SIMD SHARC Core, 900MFLOPS) wraz z parką przetworników TI BurrBrown PCM1795 (32bit/192khz, 123db SNR). Rolę wzmacniacza słuchawkowego pełnią dwie sztuki NS LME49600TS. Nie dysponując jednak odpowiednio wyposażoną szufladą op-ampów, o niedogodności związanej z niemożnością rozbebeszenia testowanego urządzenia nie wspominając, odsłuchy prowadziłem z DACiem w fabrycznej konfiguracji.
Powyższa litania może zrobić wrażenie, jednak nie mówi nic, bądź w najlepszym wypadku niewiele o tym jakiego brzmienia można się spodziewać. Kierowany wrodzoną ciekawością pierwsze godziny poświęcone na wygrzewanie Asus spędził w moim systemie komputerowym, by po kilku dniach wylądować w pełnoprawnym i pełnowymiarowym towarzystwie. Ponieważ oficjalna premiera Xonara w Polsce planowana jest na połowę listopada b.r. uznałem, że dostarczony do testów egzemplarz można uznać za wersję „półoficjalną”. Piszę o tym specjalnie na wstępie, gdyż podczas współpracy z laptopem, po zainstalowaniu dedykowanych sterowników ASIO 2.2 w przypadku prób odsłuchu podczas normalnej pracy na komputerze (np. Adobe Lightroom i obróbka kilkuset RAWów) pojawiały się czasem niepokojące trzaski i „smażenia”. Podobnych problemów nie odnotowywałem na Heglu HD2. Mam nadzieję, że do czasu wprowadzenia Xonara na nasz rynek wszystko zostanie dopięte na ostatni guzik.
Czas najwyższy na to co dla Czytelników najważniejsze – czyli jak to cudo gra. Zarówno na uroczo niewinnej „I'm The Rain” Sophie Zelmani, jak i na trochę bardziej drapieżnej “My California” Beth Hart pierwsze skrzypce przypadły detalom i ustawionym w świetle reflektorów kobiecym wokalom. Taki sposób prezentacji trochę przeszkadzał w kreowaniu nastroju i choćby namiastki intymności, jednak był bliższy stereotypowej „studyjnej bezwzględności”. Ot wyłącznie kwestia własnych preferencji a nie rozpatrywania tego zjawiska w kategoriach dobrze / źle. Przy niedużych składach możliwość szybkiego i bezproblemowego wyłuskania poszukiwanej mikroinformacji stawała się dziecinnie prosta. Podnosząc poziom trudności sięgnąłem po „From sensual to sacred love” Canticum Canticorum. Na tych pełnych spokoju i piękna nagraniach lokalizacja poszczególnych artystów i precyzja z jaką zostali usytuowani na scenie bezapelacyjnie zasługiwała na pochwałę. Jednak prawdziwą klasę Xonar pokazał dopiero na "Mesjaszu" Haendla (Royal Philharmonic Orchestra & Chorus; Sir Malcolm Sargent), gdzie ani razu nie udało mi się przyłapać, tego niezbyt drogiego urządzenia, na bałaganieniu, czy ewidentnym oszukiwaniu. Oczywiście gradacja planów i wgląd w najdalsze rzędy zdecydowanie odbiegały od tego, co potrafił np. ponad czterokrotnie droższy Hegel HD20, jednak już w porównaniu z niemalże tak samo wycenionym Heglem HD2 było lepiej. Szkoda tylko, że detaliczność i precyzja nie zawsze szła w parze z niewymuszoną muzykalnością, którą charakteryzowali się skandynawscy konkurenci.
Warto również zwrócić uwagę na dość istotną cechę testowanego przetwornika. Chodzi o kontrolę najniższych składowych i wynikającą z tego możliwość usłyszenia smaczków ukrywanych do tej pory przez mniej zdyscyplinowane w tym zakresie DACi. O ile przy nastrojowym plumkaniu różnice pomiędzy poszczególnymi urządzeniami nie będą powalające, to już przy bardziej wymagającym repertuarze przysłowiowe „prawie” zaczyna robić ogromną różnicę. Nie trzeba nawet zapuszczać się w jakieś mroczne ekstrema. Wystarczy sięgnąć po „Scream” Ozzy’ego Osbourne’a, by na własnych trzewiach poczuć to o czym piszę. Twardy i bezlitosny bas zamiast delikatnie masować uderzał z impetem rozpędzonej lokomotywy. Co ciekawe charakter i moc brzmienia nie zmieniały się po przesiadce na słuchawki i jeśli nieopatrznie zbyt mocno odkręciło się pokrętło głośności można było poczuć się tak, jakby nieopatrznie wsadzić głowę do silnika odrzutowego. Kilkudziesięciominutowa kakofonia dziadka Ozzyego zaostrzyła mój apetyt na coś jeszcze mocniejszego i zupełnie przypadkiem kliknąłem w „Agent Orange” Sodom. Chciałoby się w tym momencie napisać, ze był to miód na moje uszy jednak ze względu na taki a nie inny „klimat” nagrań wolę zastąpić to słodkie określenie siarką wymieszaną z perhydrolem i gwoździami. Nie ma zmiłuj, odsłuch takiej muzyki na Asusie można porównać jedynie do pierwszego kontaktu z Ardbegiem. Dla niewtajemniczonych napiszę tylko tyle, że jeśli ktoś nie przepada za aromatem podkładów kolejowych i bukietem płynu hamulcowego niech lepiej nie sięga po tego single-malta.
Chcąc trochę rozświetlić mroczne klimaty postanowiłam jako ostatni materiał testowy włączyć „A Dramatic Turn Of Events” Dream Theater. Zrobiło się spokojniej, ale lekko poszarpane rytmy i rozbudowane aranżacje legendy progresywnego metalu wycisnęły z Asusa siódme poty, ale było warto. Detal szedł w parze z finezją a brak nawet najlżejszego zawoalowania ułatwiał obserwację instrumentalnej ekwilibrystyki.
O tym czy Asus zagości w danym systemie na dłużej, czy nie zadecydują Klienci, jednak patrząc na możliwości jakie stają otworem przed domorosłymi moderami wróżę Xonarowi dużą popularność.
Na zakończenie jeszcze jedna uwaga natury technicznej. Otóż przed publikacją recenzji zerknąłem na stronę producenta i okazało się, że pojawiła się nowa wersja sterowników. Niestety nie miałem już technicznej możliwości ich przetestowania (DAC został wcześniej odesłany) ale mam nadzieję, że wprowadzono w nich poprawkę usuwającą problemy z transmisją po USB, o których wspominałem.
Tekst i zdjęcia Marcin Olszewski
Dystrybutor: ASUS Polska Sp. z o.o.
Cena: 1499 zł
Dane techniczne:
Wyjściowy stosunek sygnału do szumu: 120 dB
Wyjściowy THD+N przy 1kHz: 0.000316 %(-110 dB)
Pasmo przenoszenia (-3dB, Wejście 24bit/192KHz): 10 Hz do 48 kHz
Napięcie wyjścia/wejścia:
Wyjście zbalansowane: 4 Vrms
Wyjście niezbalansowane: 2 Vrms
Słuchawki: 7 Vrms
Częstotliwość i rozdzielczość próbkowania: 44.1K/48K/88.2K/96K/176.4K/192KHz @ 16bit/24bit
Upsampling: 352.8kHz (dla sygnału 44.1/88.2 /176.4kHz) ; 384kHz (dla sygnału 48/96/192kHz), 32bit
Cyfrowe wejście S/PDIF: 44.1K/48K/96K/192KHz @ 16bit/24bit
Wymiary: 261.33 x 230 x 60.65 mm (Dł. x Szer. x Wys.)
System wykorzystany w teście:
CD/DAC: Ayon 07s
DAC: Hegel HD2
Odtwarzacz multimedialny: LG DP1W ; laptop Dell Inspiron 1764 + JRiver Media Center
Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
Wzmacniacz: Hegel H-100
Kolumny: A.R.T. Moderne 6; Aktimate Mini
Słuchawki: AKG K142 HD; Marshall Major
IC RCA: Antipodes Audio Katipo
IC XLR: Sevenrods ROD2
IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Monster Cable Interlink LightSpeed 200; Harmonic Technology Cyberlink Copper
Kable USB: Wireworld Ultraviolet, Wireworld Starlight
Kable głośnikowe: Harmonix CS-120
Kable zasilające: GigaWatt LC-1mk2; Harmonix X-DC2
Listwa: GigaWatt PF-2 + kabel LC-2mk2