Po bardzo mile wspominanym romansie z Trigonem Chronolog i zaobserwowanej podczas ostatniej edycji monachijskiego High Endu prawdziwej ekspansji odtwarzaczy strumieniowych na testy trafił do mnie kolejny przedstawiciel ww. grupy. Tym razem marka jest doskonale znana polskim audiofilom – to Ayon Audio w postaci urządzenia o symbolu S-3. Co prawda na niemieckiej wystawie pokazano dwupudełkowy prototyp modelu S-5, jednak przynajmniej na razie „budżetowa” S-3ka jest jedynym oficjalnie dostępnym odtwarzaczem sieciowym austriackiego producenta.
Front jest skromny, oszczędny i podporządkowany funkcjonalności. Pomiędzy konwencjonalnymi, chromowanymi gałkami regulacji głośności i wyboru źródła umieszczono, w stosownym podfrezowaniu, panel sterowania z sześcioma przyciskami nawigacyjnymi, 3” ekran TFT QVGA, dwuwierszowy, mniejszy ekranik informujący o wybranym źródle i poziomie głośności, oraz dyskretne okienko oznajmiające włączenie upsamplingu. Nie zapomniano też o gnieździe USB, które zdecydowanie ułatwia życie osobom często korzystającym z pendrivów.
Ściana tylna jest za to zdecydowanie bardziej zatłoczona. Oprócz symetrycznie rozmieszczonych wyjść analogowych (zarówno RCA, jak i XLR), oraz centralnie, jak to u Ayona umieszczonego gniazda sieciowego nabywca rozpieszczany jest dwiema parami wejść analogowych okraszonych wyjściem do nagrywania. Nie wiem, kto w obecnych czasach używa rejestratorów analogowych, ale niech tam. Może komuś ostał się w systemie jakiś kaseciak Nakamichi, albo Akai i lubi sobie od czasu do czasu nagrać jakaś audycję z internetowego radia. Bateria wejść cyfrowych robi wrażenie. Oprócz standardowych wejść koaksjalnego i optycznego nie zabrakło takich atrakcji jak AES/EBU, BNC, czy nawet I2S. Oczywiście nie można zapomnieć o czymś tak oczywistym jak port USB, Ethernet i gniazdo dedykowane antenie WiFi. Jak to u Ayona bywa wyboru trybu pracy stopnia wyjściowego, typu używanych wyjść analogowych i poziomu wzmocnienia dokonuje się za pomocą dedykowanych przełączników hebelkowych.
Niestety również tym razem niedane mi było dostać się do wnętrza. Nie dość, że od spodu niewiele było widać, chyba że ktoś chciałby sprawdzać punkty lutownicze na płytkach drukowanych, to płytę wierzchnią można było odkręcić jedynie specjalnym kluczem, którego niestety nie otrzymałem. Całe szczęście obszerna instrukcja i dostępne materiały prasowe okazały się nader pomocne. Tak jak w konwencjonalnych odtwarzaczach Ayona za transportami, tak i tym razem, jednak już za sekcją streamera sieciowego stoją specjaliści z Stream Unlimited. Warto w tym momencie wspomnieć, że z wiedzy i doświadczenia tego zespołu w swoich odtwarzaczach strumieniowych korzystają również takie firmy jak Chord, czy Purist.
W stopniu wyjściowym siedzą specjalnie selekcjonowane podwójne triody 6H30. Zasilanie jest całkiem rozbudowane - poczynając od dwóch traf R-Core dedykowanych sekcji analogowej i cyfrowej, poprzez pokaźnej wielkości kondensatory, na podwójnym lampowym prostowniku z NOSami 6C3P-EB w roli głównej kończąc. Przetwornik D/A oparto na parze kości PCM1792. Regulacja głośności odbywa się poprzez układ Burr-Brown PGA2320.
Czas na omówienie funkcjonalności, a jest o czym pisać. Przecież S-3 nie jest tylko odtwarzaczem plików, ale z powodzeniem może również pełnić rolę wysokiej klasy przedwzmacniacza, choć w moim systemie S-3 zdecydowanie lepiej sprawdzał się jako źródło, gdyż ECI-5 nie ma bezpośredniego wejścia na końcówkę w standardzie XLR a właśnie po XLRach austriacki kombajn grał najlepiej. Mając jednak odpowiedni wzmacniacz mocy można spokojnie ograniczyć ilość komponentów w torze. Mając do wyboru transmisję po popularnej skrętce i Wi-Fi (b/g) łączność bezprzewodową sobie odpuściłem i wykorzystywałem ją jedynie do obsługi odtwarzacza z poziomu iPada i iPoda Touch z zainstalowanymi dedykowanymi aplikacjami. Z premedytacją piszę aplikacjami, gdyż na Toucha była wersja standardowa, za to iPad doczekał się wersji HD, która nie dość, że wyglądała świetnie, to jeszcze działała naprawdę szybko. Wartą wspomnienia jest oczywiście zdolność odtwarzania zasobów muzycznych w trybie gapless, czyli bez irytujących przerw, jednak niemożność poprawnego zinterpretowania plików obrazów z arkuszami dyrektyw cue pozostawia lekki niedosyt. Całe szczęście oprogramowanie jest cały czas rozwijane i co rusz pojawiają się stosowne updaty. Jest więc spora szansa na to, że w momencie, gdy będą Państwo czytać tą recenzję powyższa niedogodność będzie tylko wspomnieniem. Jest jeszcze jeden wstydliwy sekret, o którym użytkownicy dowiadują się albo po uważnej lekturze instrukcji, albo empirycznie podczas próby podpięcia zewnętrznych pamięci masowych. Otóż o obsłudze dysków / pendrajwów sformatowanych w NTFSie możemy (przynajmniej na razie) jedynie pomarzyć i albo o portach USB możemy zapomnieć, albo używać ich tylko do podpinania wszelkiego rodzaju iPodów/Phonów i Padów.
Za to obsługa S-3’ki nie powinna nastręczać żadnych trudności nawet osobom niemającym do tej pory odczynienia z tego typu wynalazkami. Wystarczy wybrać rodzaj połączenia (przewodowe/bezprzewodowe), zalogować się do sieci domowej i cieszyć nieograniczonym dostępem do tysięcy internetowych rozgłośni radiowych, oraz domowych zasobów muzycznych. Skoro już doszedłem do grania plików. Nawigacja wśród stacji radiowych jest niezwykle intuicyjna a dodawanie do ulubionych ogranicza się do jednego kliknięcia na pilocie/smartfonie/tablecie. Co prawda do chwili obecnej dedykowana aplikacja dostępna była jedynie dla użytkowników urządzeń Apple’a, ale podczas kwietniowej rozmowy z Gerhardem Hirtem uzyskałem zapewnienie, że nie zapomniał o użytkownikach smartfonów/tabletów z Androidem i odpowiedni „app” powinien być lada … tydzień dostępny.
Pytanie jak przedstawiciel nowego gatunku wypada na tle swojego starszego rodzeństwa. Już na wstępie mogę z czystym sumieniem napisać, że nie przynosi wstydu swojej austriackiej rodzinie i od pierwszych dźwięków bez pardonu informuje spod czyjej ręki wyszedł. Tak jest – S-3 to Ayon pełną gębą. Miłośnicy tej marki z pewnością już wiedzą o co chodzi a pozostałym czytelnikom już tłumaczę. Pomimo wykorzystywania we wszystkich urządzeniach lamp trudno w ich brzmieniu doszukiwać się stereotypowego lampowego ciepła, czaru i lekkiego spowolnienia. Nic z tych rzeczy. Dostajemy za to niemalże laserową precyzję i laboratoryjną czystość pozbawione zarówno wspomnianych wcześniej lampowych naleciałości, jak i kojarzonej z tranzystorami szorstkości. Powiem więcej – strumieniówka Ayona gra dźwiękiem zdecydowanie twardszym, bardziej precyzyjnym od tego, co oferował testowany pod koniec kwietnia Trigon Chronolog. Oba, bardzo podobnie wycenione, urządzenia są przedstawicielami dwóch zupełnie innych światów. Chronolog czarował analogową neutralnością, za to Ayon działa niczym obrabiarka CNC. Szybko, dokładnie, pod dyktando transparentności i bezwzględnej wierności odczytywanym bitom. Czegoś ten krótki opis Państwu nie przypomina? Mi za to bardzo. Otóż S-3 to usieciowiona wersja, w aspekcie brzmieniowym, choć i stopień wyjściowy oparto na tych samych lampach, konwencjonalnego odtwarzacza CD- 1sc. Z resztą nawet zachowanie w początkowym okresie akomodacji było dokładnie takie samo. Ponieważ, podobnie jak z jedynką, dostarczone do testu urządzenie miało śladowy przebieg pierwszych kilkadziesiąt godzin naznaczone było pewną doza twardości i bezduszności, które z biegiem czasu ustępowały miejsca wspominanej precyzji i transparentności. O przesaturowanej, gorącej średnicy mogłem oczywiście pomarzyć, ale prawdę powiedziawszy akurat w przypadku Ayona nawet na nią nie liczyłem. Za to wgląd w miąższ, tkankę nagrania, możliwość śledzenia najbardziej karkołomnych pasaży, czy wyłapywanie iście audiofilskich smaczków stało na bardzo wysokim poziomie. Wbrew pozorom takie analityczne podejście do dźwięku nie wpłynęło na tzw. muzykalność samego urządzenia i nawet orientalno – progresywne rytmy z albumu „Tales Of The Sands” tunezyjskiej formacji Myrath zabrzmiały w sposób niezwykle intrygujący i absorbujący. Zdecydowanie mniej finezyjna płyta „Robaki” Luxtorpedy już tak przyjemna dla mych uszu nie była, jednak dotrwałem do „Hymnu” i wyśpiewaliśmy go razem z moim małoletnim pierworodnym (który też ten kawałek uwielbia) drąc się w niebogłosy ku przerażeniu mojej Małżowinki, o sąsiadach nie wspominając. W ramach uspokojenia buzującej w żyłach krwi kliknąłem na „Can't Slow Down” Lionela Richie, by po chwili powrócić do opętańczego łomotu zarejestrowanego na krążku „Tragic Idol" Paradise Lost. Z tym opętańczym łomotem trochę przesadziłem, bo akurat Paradajsi zdecydowanie bardziej wolą podudnić w sposób zdecydowanie bardziej monumentalny i depresyjny niż speedmetalowo - thrashowy, co akurat zdecydowanie bliższe jest Australijczykom z 4 A.R.M. Patrząc z perspektywy czasu na odtwarzane podczas testów playlisty ze zdziwieniem zauważyłem, że właśnie tego typu muzyka gościła dzięki Ayonowi nader często w moim domu zadając tym samym kłam stwierdzeniom, iż na wysokiej klasie sprzęcie nie da się praktycznie słuchać większości okołometalowych nagrań. Guzik prawda, da się i w dodatku odsłuchy przynoszą zwykłą i tak potrzebna po całym dniu biurowej tyry frajdę,
Oczywiście nie odmówiłem sobie przyjemności podelektowania się bezsprzecznie wyższych lotów materiałem w postaci nagrań Lee Morgana, Chie Ayado, czy Jana Garbarka, dzięki którym bez trudu mogłem zanurzyć się w jazzowych odmętach. Właśnie na takim bardziej naturalnym, ludzkim repertuarze łatwiej było zaobserwować wpływ zastosowanego w S-3’ce upsamplingu, którego włączenie dodawało nagraniom oddechu, niejako otwierało / odsuwało niewidoczne do tej pory przepierzenia zwiększając tym samym przestrzeń, w której dźwięki mogły dłużej wybrzmiewać. Wokół muzyków pojawiało się więcej powietrza, obraz sceny nie był już tak na nich skupiony. Szukając fotograficznych analogii mógłbym powiedzieć, że poprzez upsampling w Ayonie zyskuje się nie tylko na kącie widzenia, ale i na głębi ostrości i to nie poprzez zakup niezbyt drogiego zooma, lecz porządnej i ostro rysującej stałki. Podobnie sprawy się mają z materiałem źródłowym. Im lepszej jakości surowiec dostarczymy, tym lepsze brzmienie z niego wydobędziemy. Warto, nawet w ramach eksperymentu, przećwiczyć na znanym prawie na pamięć utworze, bądź płycie czy słychać różnice między konkretnymi wydaniami, tłoczeniami, masteringami. Z Ayonem tego typu, z pozoru mało sensowne, zabawy nabierają zupełnie innego wymiaru. Jak na dłoni słychać stosowaną nieraz bez umiaru kompresję, bądź przyrost jakości wynikający z możliwości ponownego odczytania taśm matek i ponownego, tym razem „gęstego” zapisu starych przebojów.
Ayon S-3 jest urządzeniem idealnie wpisującym się w szkołę brzmieniową sygnowaną przez Gerharda Hirta. Nie próbuje zalotnie puszczać oka do miłośników, fanów i wyznawców innej estetyki grania, lecz śmiało i z werwą podąża ścieżkami wydeptanymi przez swoje starsze rodzeństwo. Nie wyważa już otwartych drzwi, pozwala za to praktycznie bezboleśnie przejść z nośników fizycznych w świat plików osobom ceniącym taki niezwykle obiektywny i precyzyjny sposób prezentacji muzyki.
Tekst i zdjęcia: Marcin Olszewski
Dystrybutor: Nautilus
Cena: 19 900 zł
Dane techniczne:
Parametry przetwornika D/A: 192 kHz/24 bitów
Lampy: 2 x 6H30/2 x 6C3P-EB
Dynamika: > 118 dB
Poziom wyjściowy RCA: (1 kHz/0,775 V; -0 dB/w trybie “LOW”) 2,2 stałe lub 0-2,2 V rms zmienne
Poziom wyjściowy RCA: (1 kHz/0,775 V; -0 dB/w trybie “HIGH”) 4,4 stałe lub 0-4,4 V rms zmienne
Poziom wyjściowy XLR: (1 kHz/0,775 V; -0 dB/w trybie “LOW”) 4,4 stałe lub 0-4,4 V rms zmienne
Poziom wyjściowy XLR: (1 kHz/0,775 V; -0 dB/w trybie “HIGH”) 8,8 stałe lub 0-8,8 V rms zmienne
Impedancja wyjściowa (RCA:) ~ 300 Ω
Impedancja wyjściowa (XLR): ~ 300 Ω
Wyjścia cyfrowe: 75 Ω S/PDIF (RCA)
Wejścia cyfrowe: 75 Ω S/PDIF (RCA, BNC), 110 Ω AES/EBU, I2S, USB, TOSLINK
Łącza sieciowe: Ethernet, Wi-Fi
Jitter skorelowany: 119 dB
Pasmo przenoszenia: (fs 44,1 kHz) 20 Hz-20 kHz (+/- 0,3 dB)
Zniekształcenia THD: (1 kHz) < 0,002 %
Pilot zdalnego sterowania: Tak
Wejścia analogowe: 2 x RCA stereo
Wyjścia analogowe: RCA + XLR (wybierane) + 1 x RCA do nagrywania
Pobór mocy: 55 W
Wymiary (WxDxH): 480 x 390 x 120 mm
Waga: 12 kg
System wykorzystany w teście:
CD/DAC: Ayon 07s
DAC & konwerter USB/Coax: Hegel HD2
Odtwarzacz plików: Olive O2M; laptop Dell Inspiron 1764 + JRiver Media Center
Wzmacniacz: Electrocompaniet ECI 5
Kolumny: A.R.T. Moderne 6
IC RCA: Antipodes Audio Katipo; Audiomago AS
IC XLR: LessLoss Anchorwave; Vovox Vocalis; Nordost Baldur
IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
Kable USB: Wireworld Ultraviolet, Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver
Kable głośnikowe: Harmonix CS-120; Vovox Vocalis
Kable zasilające: GigaWatt LC-1mk2; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power; Vovox Textura
Listwa: GigaWatt PF-2 + kabel LC-2mk2; Vovox power distributor + Vovox Textura
Stolik: Missoni Audio Carpet Stradivari