Kontynuując eksplorację ambitnych, ale jeszcze rozsądnie wycenionych przetworników natrafiłem na prawdziwy kombajn skrywający w swojej niemalże pancernej obudowie nie jedno a trzy urządzenia – Bursona HA-160D. Oprócz rzeczonego przetwornika cyfrowo-analogowego nabywca otrzymuje w tym wypadku również w pełni funkcjonalny i wystarczający w większości systemach (3 wejścia) przedwzmacniacz liniowy, oraz wysokiej klasy wzmacniacz słuchawkowy. Powiem nawet więcej, będący obiektem niniejszego testu Burson to praktycznie wzmacniacz słuchawkowy HA-160 rozszerzony o DACa DA-160 i sekcję przedwzmacniacza. Słowem całkiem ciekawy sposób na ograniczenie do minimum ilości urządzeń w torze audio, wykorzystywany i to z powodzeniem w nie tak dawno testowanym bułgarskim DACu Antelope Zodiac 192kHz, choć akurat tam „oczkiem w głowie” był przetwornik. Na pytanie, czy taka koncentracja nie odbywa się kosztem jakości postaram odpowiedzieć się w dalszej części.
Front urządzenia wykonany z grubego, szczotkowanego profilu aluminiowego zdobi centralnie umieszczona, toczona gałka regulacji głośności. Po jej lewej stronie umieszczono dwa gniazda słuchawkowe – dedykowane dla wysoko i nisko impedancyjnych słuchawek, nad którymi wyfrezowano logo producenta. Prawą część płyty czołowej zajmuje rządek pięciu miniaturowych otworów z ukrytymi za nimi bursztynowymi diodami informującymi, które z trzech liniowych, bądź dwóch cyfrowych wejść jest aktywne. Selekcji źródła dokonuje się niewielkim przyciskiem a o stanie urządzenia informuje mikroskopijnych rozmiarów błękitna dioda.
Na ściance tylnej panuje wzorowy porządek i każda z sekcji ujęta została w schludne kontury ramek. Ilość wejść cyfrowych trochę rozczarowuje, bo oprócz koaksjala i USB przydałoby się przynajmniej jeszcze jedno optyczne a i zdublowanie koaksjalnego na pewno ucieszyłoby osoby posiadające więcej niż jedno konwencjonalne źródło cyfrowe. W dodatku biorąc pod uwagę, że po SPDIFie Burson przyjmuje sygnały o maksymalnych parametrach 24bit/192kHz a po USB „jedynie” do 24bit/96kHz chcąc wycisnąć jak najwięcej z „gęstych” plików granych z komputera bez zakupu odpowiedniego konwertera USB/Coax raczej się nie obędzie. Wtedy zdesperowanego posiadacza czekają kolejne wydatki i poszukiwania switcha. W moim przypadku był to selektor źródeł cyfrowych Audio Authority 1177. Trzy pary wejść liniowych cieszą szerokim rozstawem, dzięki czemu nie będzie problemu z podłączeniem nawet egzotycznie zaterminowanych interkonektów. Wyjście z sekcji przedwzmacniacza jest pojedyncze. Gniazdo sieciowe zostało zintegrowane z bezpiecznikiem i włącznikiem.
Wykonana z 6mm profili aluminiowa obudowa zapewnia urządzeniu zarówno doskonałą sztywność jak i komfort termiczny, gdyż oprócz walorów wizualnych pełni również rolę radiatora. Warto o tym pamiętać, gdyż stopień wyjściowy pracuje w klasie A i tak dla świętego spokoju nie wstawiałbym HA-160D do ciasnej i kiepsko wentylowanej szafki. Spasowanie elementów jest na tyle precyzyjne, że aby dostać się do środka musiałem posłużyć się przyssawką do podniesienia górnej pokrywy, która nawet po wykręceniu czterech mocujących ją wkrętów trzymała się jak przyspawana.
Wnętrze szczelnie wypełniają dwa solidne trafa, rozbudowana do granic przyzwoitości sekcja zasilania i umieszczone piętrowo płytki drukowane, z których górne piętro okupuje sekcja przetwornika. Sercem DACa jest układ Burr Brown PCM1793 współpracujący z odbiornikiem cyfrowym Cirrus Logic CS8416. Z wejścia USB sygnał trafia do ukrytego w aluminiowej kapsule odbiornika Tenor TE7022L, którego możliwości kończą się „już” przy 96 kHz. Jednak nie ma co rozpaczać, tylko zainwestować w odpowiednio wysokiej klasy konwerter, albo odtwarzacz strumieniowy wyposażony w wyjście koaksjalne.
Jednak prawdę powiedziawszy wzrok przyciąga przede wszystkim autorski regulator głośności oparty na przepięknej 24 stopniowej drabince. Jest to niejako podsumowanie, wisienka na torcie, ukazująca w pełnym świetle podejście Australijczyków do audio – zamiast bazować na gotowych kit’ach wolą większość rzeczy wykonywać po swojemu, projektując wszystko tak, jakby dalej byli małą rodzinną firmą zaopatrującą lokalnych pasjonatów w dźwięk najwyższej jakości.
Wraz z urządzeniem nabywca otrzymuje komplet okablowania. Oprócz tak oczywistej sieciówki, w pudełku można odnaleźć również przewód USB, łączówkę koaksjalną, oraz interkonekty analogowe RCA o jakości pozwalającej, przynajmniej przez jakiś czas bazować jedynie na nich.
Tak jak ostatnio mam w zwyczaju rozgrzewkę i pierwsze dni poświęcone akomodacji HA-160D spędził w moim systemie komputerowym z laptopem w roli źródła, zasilając Aktimate’y i parę modeli słuchawek. Z AKG K142 HD i Marschalli wpiętych w wyjście H Burson wycisnął niesamowite pokłady drivu i motoryki, których po nich po prostu się nie spodziewałem. Na „Appetite For Destruction [1997 MFSL UDCD 699]” Guns N' Roses, pomimo dość jazgotliwego materiału, panował wzorowy porządek, gitara Slasha cięła powietrze rześkim strumieniem ciekłego metalu a Axel, jak to zwykł był robić zawodził opętańczo. Wieloplanowość na „Sweet Child O' Mine” już dawno nie była tak namacalna, a separacja poszczególnych instrumentów na scenie tak precyzyjna. Jednak był to niejako wstęp do tego, co zaproponował śp. Jon Lord na „Sarabande”. Tytułowy utwór był patetyczny i wzorowo jak na progresywnego rocka przystało zagmatwany a DAC bez najmniejszego problemu kreował szeroką i uporządkowaną scenę. Utwór „Flower” Moby’ego z „Gone In 60 Seconds” czarował “chrupkością” i połączeniem współczesnych, komputerowo wygenerowanych dźwięków z oldschoolową manierą przypominającą bluesowe klimaty przełomu lat 50 i 60ych. Jednak, jeśli chodzi o typowo elektroniczne szaleństwo to w tej materii zdecydowanie więcej mieli do powiedzenia Chemical Brothers w utworze „Leave Home”. Masujące trzewia szaleńczy bas, okraszony był efektami rodem z gier elektronicznych katowanych przez moją nieletnią latorośl.
Bezwzględna kontrola i totalna dominacja nad podłączanymi słuchawkami z jednej strony dawała niesamowita frajdę z odsłuchu a z drugiej, ze względu na brak jakichkolwiek oznak przesterowania korciła do coraz mocniejszego przekręcania potencjometru.
Do testu materiału klasycznego posłużyła symfoniczna ścieżka „Music From The Transformers Trilogy” w wykonaniu London Music Works. Potężna, niemalże apokaliptyczna aranżacja idealnie wpisała się w charakter Bursona. Całość została zaprezentowana z właściwą repertuarowi potęgą wgniatając słuchacza w fotel i serwując dynamiczny i porywający seans.
W dużym systemie - jako przetwornik i przedwzmacniacz HA-160D również sobie bardzo dobrze sobie radził, choć w porównaniu z Ayonem wykazywał mniejszą umiejętność kreowania przestrzeni i namacalności poszczególnych źródeł pozornych. Również zestawiając go z Auraliciem można było zauważyć delikatne przyciemnienie, zagęszczenie obrazu. Jakby starał się cały spektakl skondensować na trochę mniejszej niż konkurenci powierzchni. Nie było mowy o jakimkolwiek ścisku, bądź zlewaniu się poszczególnych dźwięków, ale australijski „kombajn” miał trochę inny pomysł na muzykę. Specjalnie nie piszę w kategoriach lepszy / gorszy, lecz właśnie inny. Wszystko zależy od posiadanego systemu, ulubionego repertuaru i własnych preferencji. Osobiście nie proponowałbym go posiadaczom systemów brzmiących ciemno i zauważalnymi problemami natury dynamicznej w dolnych skrajach pasma. Za to w zrównoważonych temperaturowo, rześko brzmiących zestawach mógłby okazać się sposobem na w miarę komfortowy odsłuch niekoniecznie referencyjnie zrealizowanego materiału.
Z perspektywy czasu, porównując HA-160D do Zodiac’a 192 Antelope muszę przyznać, że będąc urządzeniem niemalże równie funkcjonalnym (duży plus dla Zodiaca za asynchroniczne wejście USB) i oferującym brzmienie o podobnej klasie podczas dłuższych odsłuchów Burson sprawdzał się lepiej. Może nie był tak niesamowicie precyzyjny i transparentny, ale właśnie przez swoją, niejako wrodzoną muzykalność i wewnętrzny spokój dawał użytkownikom zdecydowanie więcej przyjemności. Antelope poprzez swój chłodny profesjonalizm był idealnym narzędziem pracy a Burson dawał wytchnienie po całodziennym „wyścigu szczurów”.
Zakup Bursona poważnie powinni przemyśleć ci audiofile, którzy równie dużo czasu co „przed kolumnami” spędzają ze słuchawkami na głowie. Wydaje mi się, że w cenie, jakiej oczekuje za HA-160D dystrybutor niemożliwością będzie znalezienie porównywalnej klasy DACa i wzmacniacza słuchawkowego, tym bardziej, że do ceny wypadałoby doliczyć jakiś porządny interkonekt
Tekst i zdjęcia: Marcin Olszewski
Urządzenie dostarczone przez: dc components
Cena: 5000 zł
Dane techniczne:
- 24/96 bitowy przetwornik C/A Burr Brown PCM1793
- Konstrukcja w pełni tranzystorowa
- Sekcja wyjściowa pracująca w klasie A
- Wejście cyfrowe SPDIF (do max. 24bit @ 192Khz)
- Wejście USB (24bit @ 96Khz taktowane precyzyjnym zegarem 10ppm)
- 3 pary wejść analogowych RCA
- Wyjście przedwzmacniacza o wzmocnieniu 10dB
- 2 wyjścia słuchawkowe dla słuchawkowe Jack 6,35mm
- Impedancja wejścia: 47 KOhms
- Pasmo przenoszenia: 5Hz (-0.3dB) to 35 kHz (-1dB)
- Stosunek sygnał/szum: >98dB at 0dB gain
- THD: <0.001% at 6mW/300 Ohms
- Seperacja kanałów: >70dB/10kHz
- Moc wyjściowa: 650mW/300 Ohm, 800mW/60 Ohm
- Wymiary: 265 mm x 250 mm x 80 mm
- Waga: ok 7 kg
- Kolor: Aluminium anodyzowane na srebrno.
System wykorzystany w teście:
CD/DAC: Ayon 07s
DAC & konwerter USB/Coax: Hegel HD2
DAC: Auralic ARK MX+
Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
Odtwarzacz plików: Olive O2M; laptop Dell Inspiron 1764 + JRiver Media Center
Słuchawki: AKG K142 HD; AKG K518 DJ LE; Marshall Major
Wzmacniacz: Electrocompaniet ECI 5; MingDa MC300-ASE
Kolumny: A.R.T. Moderne 6 ustawione na Soundcare Superspikes; Aktimate Mini
IC RCA: Antipodes Audio Katipo; Audiomago AS
IC XLR: LessLoss Anchorwave;
IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
Kable USB: Wireworld Ultraviolet, Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver
Kable głośnikowe: Harmonix CS-120; Wyrewizard Spellbinder
Kable zasilające: GigaWatt LC-1mk2; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power
Listwa: GigaWatt PF-2 + kabel LC-2mk2
Stolik: Missoni Audio Carpet Stradivari
Przewody ethernet: Neyton CAT7+
Akcesoria: Sevenrods Dust-caps; Furutech CF-080 Damping Ring