Po będącym nad wyraz kompaktową hybryda streamera i wzmacniacza Bluesoundzie PowerNode2 przyszła pora na konkurencyjne podejście do tematu, czyli …coś, co normalny zjadacz chleba uznałby za najzwyklejszy w świecie streamer / plikograj z regulowanym stopniem wyjściowym a w Denonie urasta do miana „przedwzmacniacza strefowego”. Mowa o bohaterze niniejszego testu, czyli urządzeniu Heos Link HS2. Mniejsza jednak o nomenklaturę, gdyż o ile wkraczając na rynek w 2015r. Heos z obsługą sygnałów o maksymalnych parametrach 16 bit/48 kHz wywoływał lekki uśmiech pobłażania i złośliwe żarty o swej nieco archaicznej kompatybilności, to obecna wersja na podobne traktowanie po prostu nie zasługuje. Nie dość bowiem, że spokojnie radzi sobie z sygnałami PCM do 24-bit/192 kHz włącznie, to jakby tego było mało i przy DSD 2.8MHz, oraz 5.6MHz nie marudzi. Krótko mówiąc wygląd ten sam, lecz technologia w pełni zasługująca na miano Hi-Fi XXI w. Tyle w ramach wstępu.
Denon Heos Link HS2 już na sklepowej półce potrafi złapać za oko i przykuć uwagę potencjalnego klienta. Pomimo bowiem swojej dość filigranowej postury dzięki nader estetycznej i na wskroś nowoczesnej bryle i błękitnemu podświetleniu idealnie wpisuje się w większość współczesnych systemów Audio/Video a przy okazji nie musi być wstydliwie chowany w zakamarkach szafek RTV. Nie wygląda też tanio, co patrząc na jego cenę można uznać za spory komplement. Tworzywo z jakiego go wykonano ma odpowiednią grubość, więc nie ugina się i nie trzeszczy przy byle dotknięciu a grafitowo-szare, wpadające w lekko perłową manierę umaszczenie nadaje całości niezaprzeczalnej elegancji. Asymetrycznie „połamany” front zdobi jedynie firmowe logo i wspomniana, ukryta pod dolną krawędzią, podłużna błękitna dioda informująca o stanie pracy urządzenia. Na prawym boku umieszczono przyciski odpowiedzialne za regulację głośności i wyciszenie, co wydaje się być świetnym pomysłem w momencie, gdy tablet porwały nam dzieciaki a ze smartfona właśnie prowadzimy rozmowę. A właśnie – do obsługi Heosa należy pobrać stosowną, dedykowaną Androidowi i iOSowi appkę, z której to pomocą nie tylko będziemy w stanie zarządzać udostępnionymi przez Denona interfejsami (o czym za chwilę), nawigować po posiadanej plikotece, lecz i zalogować się do większości serwisów streamingowych.
Całe szczęście dość zatłoczona ściana tylna rozplanowana została z sensem i rozwagą, w związku z powyższym podział na sekcje cyfrową i analogową, oraz wejścia i wyjścia powinien być zrozumiały nawet dla totalnego laika. Patrząc od lewej strony znajdziemy tam gniazdo zasilające („budżetową” ósemkę - C8), przycisk aktywujący komunikacje Bluetooth, porty IR Out, triggera, wyjście koaksjalne, optyczne, parę wyjść analogowych i subwoofera. Sekcja wejść prezentuje się dość podobnie – domenę cyfrową reprezentują interfejsy optyczny, USB i Ethernet a analogową para RCA i Aux w formie gniazda mini jack.
Jak już zdążyłem nadmienić do obsługi przewidziano stosowną appkę, z poziomu której dokonuje się również update’ów oprogramowania odtwarzacza, co podczas kilkutygodniowego okresu testowego miało miejsce bodajże pięciokrotnie (!), co nad wyraz dobitnie świadczy o wzmożonych pracach nad optymalizacją funkcjonalności, oraz ergonomii samej obsługi. W ramach przykładu posłużę się jedną z zaobserwowanych na wstępie anomalii. Otóż przez pierwsze kilka dni na wszystkich posiadanych przeze mnie tabletach i smartfonach (pracujących pod kontrolą Androida) każdorazowa próba dostania się do ulubionych albumów na TIDALu kończyła się zamknięciem appki. O dziwo wyszukiwanie działało bez problemu i po odnalezieniu stosownego albumu jego odtwarzanie przebiegało zupełnie bezproblemowo. Całe szczęście dosłownie po niecałym tygodniu pojawiła się zarówno nowa wersja oprogramowania, jak i nowa odsłona aplikacji i problem ustąpił jak ręka odjął. Dlatego też dość delikatnie w tym momencie pomarudzę na niemożność sortowania owych ulubionych np. po dacie dodania, bądź wydania ulubionych pozycji, które na sztywno ustawione są w porządku alfabetycznym, gdyż bardzo możliwe, że za jakiś czas stosowna opcja może się pojawić.
Ponieważ do naszej redakcji dotarł dyżurny egzemplarz demonstracyjny, z którym dystrybutor marki – stołeczny Horn zdążył już prawdopodobnie objeździć całą Polskę wzdłuż i w szerz okres akomodacyjny ograniczyłem do kilkudniowej rozgrzewki. Oczywiście w tzw. międzyczasie nie omieszkałem chociażby pobieżnie zweryfikować jego możliwości zarówno w roli pełnoprawnego źródła sygnału, jak i li tylko transportu. Jednak z jakimiś bardziej wiążącymi wnioskami wolałem poczekać kolejnych kilkanaście dni, gdyż pierwsze wrażenie może i coś tam wskazuje, zwraca uwagę na pewne aspekty, ale jednocześnie jest nacechowane początkową ekscytacją pojawieniem się w naszym systemie nowości. A w przypadku Denona owa pozorna opieszałość w formułowaniu konkretnych „wyroków” okazała się zbawienna, gdyż okazać się miało, iż tytułowy plikograj na tyle wyraźnie różnicuje reprodukowany repertuar, że próba wyciągania jakichkolwiek wniosków po jednym, czy dwóch albumach byłaby równie sensowna, co korespondencyjny kurs pływania synchronicznego dla osoby cierpiącej na chroniczną hydrofobię. Przykład? Ależ proszę uprzejmie. Składanka „The Best of Bruce Dickinson” wiadomego autorstwa http://tidal.com/album/63889326 zabrzmiała na tyle płasko, dwuwymiarowo i bez dynamiki, że przez chwilę zacząłem się zastanawiać, czy coś się nie popsuło, ale nie. Po prostu taki właśnie anorektyczno-anemiczny materiał zaległ na TIDAL-u i nic na to nie dało się poradzić. Natomiast „IN DREAM” Editors takowych dolegliwości nie wykazywał stawiając na bezpośredniość i solidną dawkę pozytywnej energii. Wokal Thomasa Smitha podany został bliżej, mocniej, intensywniej od dobiegającego z oddali pokrzykiwania Bruce’a Dickinsona a różnice wcale nie byly kosmetyczne. Z tego wniosek, że frontmanowi Iron Maiden niezbyt poszczęściło się przy zgrywaniu „do chmury” swojego „debeściaka”, bo z płyty CD ów krążek brzmi co najmniej poprawnie. Wspominam o tym z premedytacją, żeby przypadkiem ktoś nie uznał, że Denon nie lubi ciężkich brzmień, bo lubi, czego dowiodło zarówno thrashowe „Submission For Liberty” 4 ARM, czy jeszcze bardziej mroczny i zdolny co słabsze jednostki przyprawić o głęboką depresję „A Map of All Our Failures” My Dying Bride.
Z repertuarem lekkim, łatwym i przyjemnym też nie ma najmniejszych problemów, więc i pulsujący gorącymi rytmami album „Camila” Camili Cabello sprawiał, że trudno było powstrzymać kończyny przed rytmicznym podrygiwaniem a przy okazji ze zdumieniem pozwalał odkryć, że i taką, brzydko mówiąc „popularną” muzykę, też potrafią dobrze nagrać nie zakładając z góry, że będzie li tylko odtwarzana na kuchennym radyjku, bądź boomboxie rozdygotanego emocjonalnie nastolatka.
Niejako na koniec zostawiłem dość ciekawą obserwację. Otóż Denon stawiając na muzykalność i homogeniczność tak mocno stara się odżegnywać od swojej cyfrowej natury, że swoją manierę pokazuje nie tylko na wyjściach analogowych, ale i cyfrowych. Tak, tak dobrze kombinujecie, gdyż nawet gdy Heosa HS2 wykorzystamy li tylko w roli transportu a do dekodowania strumienia danych wykorzystamy nawet zdecydowanie wyższej klasy przetwornik, to … progres może nie tyle będzie znikomy, co dalej będziemy w stanie z łatwością zidentyfikować sznyt grania azjatyckiego streamera. Czy to źle? Dla tych, którzy posiadając wysublimowane DAC-i uznali, że uda im się „oszukać przeznaczenie” i za raptem 1,5 kPLN zyskać cyfrowy transport plików zdolny konkurować z produktami Auralica, Aurendera, czy Lumina z pewnością nie są to dobre wiadomości, jednak cała reszta populacji operująca na pułapie 1,5-3 kPLN za komponent nie powinna uznać powyższej cech za jakiekolwiek ograniczenie.
Denon Heos Link HS2 okazał się całkiem przyjemnym i uniwersalnym plikograjem, który jak dowodzą częste updaty jest swoistym oczkiem w głowie azjatyckiego producenta a co za tym idzie wszelakiej maści problemy natury tak użytkowej, jak i funkcjonalnej usuwane są w możliwie najkrótszym czasie. Dodatkowo jakość dźwięku jaki oferuje nie powinna rozczarować większości docelowych nabywców. To zgrabnie czarujące swą analogowością i gładkością a przy tym niepozbawione rozdzielczości brzmienie pozwalające na relaks i odpoczynek przy ulubionych nagraniach.
Marcin Olszewski
Dystrybucja: Horn
Cena: 1 499 PLN
Dane techniczne:
Obsługiwane serwisy muzyczne: Spotify, Deezer, TuneIn, Napster, TIDAL
Obsługiwane formaty audio:
WMA: Do 192kbps włącznie
AAC oraz MP3: Do 320kbps włącznie
WAV, ALAC oraz FLAC: Do 24-bit/192 kHz włącznie.
DSD: 2.8MHz, 5.6MHz
Napięcie wyjściowe: 2.0 Vrms / 10 kΩ
Zniekształcenia THD: 0.003 % /1 kHz
Odstęp sygnał/szum: 90 dB
Pasmo przenoszenia: 10 Hz - 100 kHz
Łączność: WiFi 802.11a/b/g/n (2.4GHz i 5GHz), Ethernet (RJ45), Bluetooth
Wejścia analogowe: para RCA, AUX - mini jack 3,5 mm
Wejścia cyfrowe: optyczne, USB
Wyjścia analogowe: para RCA, subwoofer out RCA
Wyjścia cyfrowe: koaksjalne, optyczne
Wymiary (S x W x G ? 155 x 74 x 150 mm
Waga: 1.3 kg
System wykorzystany podczas testu:
– CD/DAC: Ayon CD-35
– Odtwarzacz plików: laptop Lenovo Z70-80 i7/16GB RAM/240GB SSD + JRiver Media Center 22 + TIDAL HiFi + JPLAY; Yamaha WXAD-10
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Shelter 201
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp; Phasemation EA-500
– Wzmacniacz zintegrowany: Electrocompaniet ECI5;
– Kolumny: Gauder Akustik Arcona 80 + spike extenders; System Audio Pandion 5
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: LessLoss Anchorwave; Organic Audio; Amare Musica
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver
– Kable głośnikowe: Organic Audio; Signal Projects Hydra
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF® /FI-50M NCF®
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS®
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+
– Stolik: Rogoz Audio 4SM3
– Akcesoria: Sevenrods Dust-caps; Furutech CF-080 Damping Ring; Albat Revolution Loudspeaker Chips