Z dominacją plików na rynkach audio już dawno większość z nas się pogodziła, a ci którzy tego nie zrobili ewidentnie zaklinają rzeczywistość. Chcące się utrzymać na powierzchni sklepy płytowe dwoją się i troją starając się przyciągnąć klientelę bynajmniej nie srebrnymi a winylowymi krążkami, które to coraz częściej zawierają również kody umożliwiające pobranie z serwerów wydawców zdigitalizowanej wersji zakupionego „placka”. Takie czasy. Z drugiej strony proszę popatrzeć na ceny mieszkań, oraz na popularne metraże, które dziwnym zbiegiem okoliczności z dotychczasowych całkiem rozsądnych okolic 50 metrów kwadratowych niebezpiecznie zbliżyły się do … 20. Tak, tak dwudziestu. W końcu wystarczy dorobić do tego odpowiednią marketingową otoczkę, w reklamach posługiwać się podnoszącymi prestiż inwestycji zwrotami w stylu „mikro apartament” i już są chętni. Dlatego też dysponując takim, nad wyraz ograniczonym metrażem i jednocześnie będąc audiofilem / melomanem pliki stają się nie tyle wyborem, co koniecznością, gdyż miejsca na składowanie fizycznych nośników najzwyczajniej w świecie nie ma. A z resztą, nawet mogąc pochwalić się wielkopowierzchniowym locum a jednocześnie nie będąc obsesyjnym fanem Hi-Fi/High-End, lecz po prostu lubiąc otaczać się muzyką, też z pewnością to właśnie pliki staną się oczywistym medium. Nie da się bowiem ukryć, że popularne serwisy streamingowe pozwalają praktycznie bezkosztowo (abonament 10€ na miesiąc można uznać za pomijalny) zbudować w zaledwie kilka godzin potężną, w pełni spersonalizowaną bibliotekę ulubionych nagrań i co ważne również bez dodatkowych nakładów finansowych na bieżąco ją rozbudowywać.
A jakby do tego dodać pełną integrację z popularnymi rozwiązaniami domowej automatyki, czy wręcz inteligencji? Robi się ciekawie. Jednak wbrew pozorom tego typu dywagacje i ewentualne próby implementacji we własnych czterech kątach wcale nie wiążą się z jakimiś niebotycznymi kosztami, co w ramach niniejszego testu postaram się udowodnić na podstawie zaskakująco budżetowego urządzenia obecnego od ponad 40 lat na światowych rynkach amerykańskiego producenta Russound. A będzie to przysłowiowe 2w1, czyli zintegrowany z przedwzmacniaczem streamer o symbolu MBX-PRE.
Patrząc na motto przewodnie Russound głoszące „Wszystko w zasięgu ręki, nic w zasięgu wzroku” można byłoby się spodziewać urządzenia o nad wyraz surowej aparycji dedykowanego do schowania przed wzrokiem ciekawskich w firmowym racku. Tymczasem MBX-PRE prezentuje się całkiem przyjaźnie. To dość lekkie, plastikowe czarne „pudełeczko” nieco przywodzące na myśl wyrośniętego Auralica Aries Mini, czy też Yamahę WXAD-10, które komunikuje się ze światem zewnętrznym jedynie z pomocą pojedynczej, centralnie umieszczonej na froncie i zmieniającej swój kolor w zależności od statusu pracy urządzenia diody. Całe szczęście producent, dbając o ergonomię, nie zapomniał na przedniej krawędzi umieścić kilku przycisków umożliwiających podstawową obsługę. Do dyspozycji mamy szybki dostęp do dwóch ulubionych źródeł, zatrzymanie / wznowienie odtwarzania i regulację głośności.
Ściana tylna prezentuje się równie rozsądnie. Znajdziemy tam port Ethernet, USB (obsługa pamięci masowych), wejście analogowe akceptujące 3,5mm wtyki mini Jack i cyfrowe – optyczne TOSLINK. Wyjścia są dwa – optyczne i para RCA. Wyliczankę zamyka przycisk resetu do ustawień fabrycznych i gniazdo zewnętrznego zasilacza. Może dziwić brak oczywistego wśród „cywilnej” konkurencji wyjścia USB, jednak biorąc pod uwagę fakt, iż MBX-PRE kończy swoją działalność na 24-bit/192kHz niespecjalnie ów fakt bym demonizował.
Sam proces konfiguracji przebiega całkowicie bezproblemowo, lecz jest jeden mały „haczyk”. W dodatku haczyk będący bardziej restrykcyjnym rozwinięciem rozwiązania z jakim do tej pory spotkałem się jedynie w integrze Trilogy 925. Otóż urządzenie jest fabrycznie zablokowane i aby je odblokować konieczny jest kontakt z przedstawicielem dystrybutora dysponującym stosownym kodem. Oczywiście w praktyce wygląda to tak, iż cały proces montażu, konfiguracji i pierwsze uruchomienie z reguły bierze na swoje barki ekipa „robiąca” całą domową automatykę / inteligencję, więc użytkownik końcowy może nawet o tym fakcie nie mieć świadomości. Wspominam jednak o tym, gdyż w przypadku Russounda po prostu odpada możliwość „okazyjnego” zakupu poza granicami Polski, bądź z nieautoryzowanego źródła, gdyż każde urządzenie przypisane jest nie tylko do konkretnego obszaru geograficznego, co również do ściśle zdefiniowanego dystrybutora. Krótko mówiąc Russound gra fair w stosunku do swoich regionalnych przedstawicieli niejako dmuchając na zimne a tym samym zapobiegając ewentualnym wzajemnym animozjom.
Skoro frontowy interface został zredukowany do niezbędnego minimum zrozumiałym jest, że ciężar obsługi spadł na firmową, dostępną zarówno na iOSa, jak i Androida firmową aplikację My Russound, z poziomu której zyskamy dostęp nie tylko do własnych – zgromadzonych na lokalnych dyskach plików, jak i tzw. „chmury” - serwisów Spotify, Tidal, Deezer, tunein, Pandora, etc. I teraz mała, acz szalenie ułatwiająca – uprzyjemniająca codzienną obsługę funkcjonalność. Otóż „ulubione” zbiory możemy sortować i to nie tylko alfabetycznie, lecz również po dacie wydania - ukazania się albumu i co najważniejsze po dacie dodania do ulubionych! Standard? Moglibyście się zdziwić, ale … nie. A tutaj jest i działa. Jeśli zaś chodzi o oczywistą integrację z systemami Roussounda i innymi popularnymi rozwiązaniami multi-room, to zamiast interpretować, czyli tak naprawdę na nowo wynajdywać koło posłużę się tekstem źródłowym. Otóż „MBX-PRE pozwala na rozszerzenie jednej instalacji aż do 32 obsługiwanych pokoi przy użyciu dowolnej kombinacji pozostałych urządzeń streamujących RUSSOUND z serii MBX. W połączeniu z kontrolerem multiroom Russound możliwe jest stworzenie systemu posiadającego do 8 niezależnych źródeł dźwięku oraz aż do 48 nagłaśnianych pomieszczeń.” Do powyższego dorzuciłbym jeszcze pełną kompatybilność z klawiaturą ścienną Russound XTSPlus i mamy w miarę kompletny obraz sytuacji.
Przechodząc do części odsłuchowej prawdę powiedziawszy nie tylko nie miałem bladego pojęcia czego się po MBX-PRE spodziewać, co, przynajmniej świadomie, nigdy z systemami Russounda doświadczenia nie odnotowałem. Dlatego tytułowy plikograj dostał ode mnie przysłowiową „carte blanche”. Biorąc jednak pod uwagę, iż dzięki uprzejmości dystrybutora – krakowsko/warszawskiego Nautilusa otrzymałem egzemplarz gruntownie wygrzany – z kilkutygodniowym przebiegiem, proces akomodacyjno – rozgrzewkowy ograniczyłem do niezbędnego minimum. Kiedy system ochronny minął i żarty się skończyły, zacząłem uważniej analizować to, co „wychodziło” z tytułowego plikograja i ze zdziwieniem odkryłem, że jest to całkiem zgodne z moimi pierwszymi wrażeniami dotyczącymi jego wyglądu. Mamy bowiem nader zgrabne połączenie muzykalności i eufonii wspomnianej Yamahy WXAD-10 z selektywnością i motoryką Auralica Aries Mini pozwalające czerpać radość z odsłuchu pełnego spectrum muzycznych dokonań Homo Sapiens począwszy od minimalistycznego „Seven Days Walking (Day 4)” Ludovico Einaudi na deathmetalowej apokalipsie „I Loved You at Your Darkest” Behemotha skończywszy. Ze względu na dość drastyczną różnicę w cenie porównanie pod względem rozdzielczości, czy też zdolności oddania wszelakiej maści audiofilskich smaczków, z moim dyżurnym transportem Lumina U1 Mini współpracującym z pełniącym funkcję DAC-a Ayonem CD-35 (Preamp + Signature), jednak podpięty bezpośrednio do końcówki mocy, w moim przypadku był to Bryston 4B³, czyli w możliwie zbliżonych do standardowych / spodziewanych warunków pracy MBX-PRE radził sobie nadspodziewanie satysfakcjonująco. Dźwięk był bowiem, używając stereotypowych skojarzeń, na wskroś analogowy i muzykalny a jednocześnie intrygująco angażujący, przez co nie sposób było mu zarzucić tendencji do usypiania słuchaczy, czy też uśredniania reprodukowanego materiału. Na duże uznanie zasługuje przyjemnie wysycona średnica, sugestywnie dopalająca i nieco przybliżająca źródła pozorne, oraz akceptowalnie zaokrąglone i jednocześnie podbite najniższe składowe, które z jednej strony „pomagają” przetwornikom instalacyjnym (ściennym i sufitowym), oraz niewielkim monitorkom a z drugiej – na pełnopasmowych kolumnach, nadają całości „hollywoodzkiego” rozmachu. Tak jak zdążyłem już wspomnieć zarówno wszelakiej maści mikro informacje dotyczące akustyki pomieszczeń, w jakich dokonywano nagrań, jak i swoisty „plankton” – aura otaczająca muzyków, choć obecne, nad wyraz sporadycznie wychodzą na pierwszy plan. Aby je „poczuć”, czy analizować trzeba się nieco bardziej skupić i chociaż mniej więcej wiedzieć, gdzie powinniśmy się ich spodziewać. Nie jest to bynajmniej zarzut z mojej strony a jedynie obserwacja wynikająca tak z roli samego odtwarzacza, jak i systemów w których będzie ją pełnił. Trudno bowiem od tego typu „semi-instalacyjnego” źródła, by kreował purystyczną, holograficzną stereofonię, skoro tuż za nim znajduje się rozbudowana instalacja, którą z kolei wieńczy bezlik ściennych i sufitowych głośników. Za to do codziennego obcowania z muzyką, czy to w „mikro apartamencie”, czy też wielokondygnacyjnym penthousie trudno wyobrazić sobie lepsze rozwiązanie.
Choć Russound MBX-PRE przywędrował do nas z segmentu instalacyjnego uczciwie trzeba przyznać, że na tle audiofilskiej konkurencji nie ma się czego wstydzić. Nie dość bowiem, że jest nader rozsądnie wyceniony a ergonomia jego obsługi wydaje się godnym do naśladowania wzorem, za co w lwiej części brawa należą się firmowej appce, to w dodatku po prostu dobrze gra, nawet nie próbując udawać czegoś, czym po prostu nie jest.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu:
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature)
– Odtwarzacz plików: Lumin U1 Mini
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³
– Kolumny: Dynaudio Contour 30
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Audiomica Laboratory Pebble Consequence USB; Fidata HFU2
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS(R)
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence
– Stolik: Rogoz Audio 4SM3
Dystrybucja: Nautiilus
Cena: 2 330 PLN
Dane techniczne:
Pasmo przenoszenia: 20 Hz - 20 kHz
Wyjścia Audio: Analogowe - Stereo Audio RCA, Cyfrowe optyczne
Wyjście Audio liniowe: 2V rms
Wejścia Audio: Analogowe 3.5 mm Stereo Audio, Cyfrowe optyczne, USB 2.0 Media Playback
Porty komunikacyjne: Ethernet RJ45 10/100 BaseT
Wi-Fi: 802.11ac, dual band
Wsparcie Bluetooth Audio: Tak
Wyjścia trigger: 12 vDC @100 mA
Obsługiwane formaty audio: MP3 (CBR, VBR), WAV (8, 16-bit), OGG Vorbis, FLAC (8, 16-bit), AAC, AAC+ (wsparcie do 24-bit/192kHz)
Zasilanie: 12 VDC, 1.25 A
Wymiary (SxGxW): 21 cm x 17.8 cm x 4.5 cm
Waga: 0.45 kg