Firma Franca Kuzmy to przykład typowego „zachodniego” rozwoju producenta sprzętu, tylko w Europie Środkowej. Kuzma to firma zdecydowanie specjalistyczna. Świat usłyszał o niej w 1985 roku, w momencie debiutu pierwszego gramofonu: był to deck z miękkim zawieszeniem w drewnianej obudowie. Nazywał się Kuzma Stabi i pozostawał w ofercie przez 20 lat. Wysoka jakość wykonania i dobre brzmienie przyciągnęły uwagę prasy i potencjalnych klientów, lecz konstruktor nie poprzestał na tym sukcesie. Katalog Kuzmy zaczął rosnąć, choć bez pośpiechu. Każda konstrukcja była starannie przemyślana i o dziwo, każda była inna. Obecnie Kuzma ma w ofercie trzy napędy analogowe, z których jeden (Stabi S) jest konstrukcją szkieletową o twardym zawieszeniu, drugi (Stabi Reference) ciężkim gramofonem o zawieszeniu miękkim i dwóch silnikach, trzeci natomiast gramofon (Stabi XL) jest autentycznym mass-loaderem. Może z tego wynikać, że Kuzma chce mieć w każdym sektorze rynku coś dobrego, a że w tym celu trzeba zaprojektować każdy gramofon od początku (co zwykle podnosi koszt produkcji), to już inna sprawa.
Testowany gramofon to model Stabi S, najtańszy w ofercie Kuzmy. Do testu połączony został jednak nie z ramieniem Stogi S (unipivot, najniższe w ofercie), lecz z nieco droższym modelem Stogi, bliższym ramionom referencyjnym. Komplet uzupełnia wkładka MC Kuzma KC-1, wyprodukowana dla Słoweńców przez japońskiego ZYX-a. Obecna linia wkładek obejmuje modele od KC-1 do KC-4. Znana wcześniej fanom firmy wkładka KC-REF, pochodząca od Sheltera, przestała być produkowana w 2005 roku.
Konstrukcja napędu uwodzi prostotą. Podstawę gramofonu stanowi mosiężna konstrukcja w kształcie litery T, przypominająca również element syfonu spod umywalki, lub też luksusowy młotek. Jest to najoszczędniejszy i najbardziej elegancki sposób podparcia gramofonu, jaki zdarzyło mi się widzieć. Na końcu trzonka tego młotka znajduje się armboard. Po przeciwnej stronie, w połowie obuszka, umieszczono łożysko talerza. Ramiona litery T stanowią wystarczające podparcie dla całej konstrukcji, w czym istotnie pomaga spora masa całości, bowiem podstawę gramofonu tworzą nie rury, lecz lite pręty. Od podłoża izolują je trzy gumowe pierścienie – kolejny dowód błyskotliwości projektanta. Niby nic, a przecież ilu mniej pomysłowych kombinowałoby w tym miejscu z gumowymi koreczkami. Talerz gramofonu jest dość ciężki (waży 4 kilo), odlany z metalu, jednak wyposażony w specjalną matę antyrezonansową, przymocowaną na stałe. Kolejny przykład staranności projektanta, który nic nie pozostawił samemu sobie. Całość uzupełnia wolnostojący silnik na prąd stały, który z resztą gramofonu styka się za pośrednictwem gumowego paska, napędzającego subplatter (talerzyk). Nie przewidziano elektronicznej zmiany obrotów, jednak wybór pomiędzy 33,3 a 45 rpm jest możliwy dzięki dołączonemu adapterowi, nakładanemu na standardową rolkę napędu. Egzemplarz testowy wyposażono ponadto w ciężki docisk płyty oraz w nieskomplikowaną, ale całkiem skuteczną pokrywę, pozwalającą zabezpieczyć sprzęt przed dociekliwością dzieci i zwierząt domowych, a także częściowo przed kurzem. Opcjonalnie możliwe jest dodanie do gramofonu precyzyjnego zewnętrznego zasilacza.
Ramię Kuzma Stogi jest niezwykle solidną konstrukcją z łożyskiem typu kardanowego. Od wyższego modelu Stogi Reference różni się głównie kształtem belki, która w modelu referencyjnym jest stożkowa, a tutaj prosta. Obudowa łożyska jest wręcz nietypowo potężna, na dobrą sprawę wygląda jak jarzmo działa czołgowego i niewątpliwie stanowi element tłumienia i rozpraszania wibracji. Stogi jest ramieniem o średniej masie efektywnej, według deklaracji producenta cechujące się szczególnie małymi luzami i niskim poziomem szumu własnego, a więc skutecznym tłumieniem wibracji. Przeciwwaga jest odseparowana mechanicznie od ramienia. Dostępna jest regulacja VTA oraz azymutu. Okablowanie ramienia jest nieprzerwane od wkładki do wtyków RCA (Eichmann Plugs). Wkładka testowana razem z gramofonem jest najtańszym modelem z oferty Kuzmy. Podobnie jak te droższe, jest to niskopoziomowa wkładka MC z obudową z przejrzystego tworzywa i pochodzi od ZYX-a. Wkładki ZYX nie imponują może wyglądem, lecz znane są z dobrego dźwięku. To, ze Kuzma postanowił właśnie nimi uzupełnić swą ofertę, jest na pewno dobrą wiadomością.
Dla uzyskania optymalnego dźwięku z gramofonu (a właściwie z kompletnego źródła) Kuzmy, decydujące okazało się wyjątkowo staranne ustawienie wkładki. Mała wkładka MC wyraźnie reagowała brzmieniowo na zmiany VTA, a także na zmiany anti-skatingu. Optymalną konfigurację uzyskałem bez pośpiechu, w ciągu dwóch dni, posuwając się od dźwięku nadmiernie lekkiego i mało angażującego aż do mającego właściwą masę i wypełnienie. Obciążenie wkładki ostatecznie wybrałem średnie (400 uF). W czasie odsłuchu zmieniało się również okablowanie całego systemu. Przewód prowadzący sygnał o niskim napięciu z ramienia do przedwzmacniacza gramofonowego zamocowany był na stałe, natomiast jako interkonekt phono-wzmacniacz użyłem Argentum Silver Signature, zaś do głośników kabli Velum, gdyż Argentum 6/4 w połączeniu z zestawami ART Emotion dały w tym systemie efekt lekkiego osuszenia. Z Velum było więcej niezbędnej masy, natomiast interkonekt Argentum pasował do tego zestawienia idealnie.
Mając już zestawiony i skalibrowany system, a także już wstępnie wyrobioną opinię, zacząłem poważny odsłuch od symfoniki. IX Symfonia Schuberta („Grosse”, Staatskapelle Dresden, Wolfgang Sawallisch, Philips) świetnie podkreśliła i wykorzystała mocne strony małego gramofonu Kuzmy. Należy do nich ponad wszelką wątpliwość szczegółowość i stereofonia, dzięki którym pojedyncze instrumenty i ich grupy są dobrze słyszalne i odpowiednio łatwe do zlokalizowania na scenie. Scena stereo układa się swobodnie między kolumnami, rozmiary instrumentów i proporcja między nimi są odpowiednie, głębia dobrze zarysowana. Oczywiście, te cechy testowane źródło dzieli ze wzmacniaczem i kolumnami, składającymi się na ostateczny efekt, jednak chcę podkreślić, że testowany gramofon niewiele odbiegał pod tym względem od mojego referencyjnego źródła. Różnica polega głównie na wypełnieniu przestrzeni najbardziej subtelnymi sygnałami i w stopniu nasycenia dźwięku.
Jak wiadomo, tego, co straci źródło, już się nie odzyska. Jeśli źródło obcina wysokie tony lub brak mu niskiego basu, to żadne kolumny tego nie nadrobią, mogą najwyżej nakłamać. Źródło Kuzmy w żadnym wypadku nie cierpi na braki w skrajach pasma. Niskie tony okazały się bardzo wrażliwe na ustawienie VTA, jednak po kilku próbach bas stał się entuzjastycznie obecny. Symfonie Schuberta niezbicie wykazały jego siłę i jakość. Charakter niskich tonów jest bardzo „audiofilski”: są szybkie, kontrolowane, a mimo to schodzą nisko. Nie występuje poduchowaty miś, tylko szybkie uderzenie. Ewentualne zastrzeżenia? Więcej kontroli niż mięsa, ale to już jest kwestia osobistych upodobań – co jednemu odpowiada, dla kogoś innego może być mankamentem.
Odsłuch małych składów (jazz) pokazał, ze Kuzma faworyzuje odrobinę pierwszy plan kosztem dalszych. W wyniku tego na przykład w nagraniu Billa Evansa („Waltz for Debby”) odgłosy z tła (mlaskanie i rzucanie naczyniami) słyszalne były nieco słabiej, niż jestem do tego przyzwyczajony. Natomiast fortepian i kontrabas były realne i wyraziste. W efekcie odnosiło się wrażenie dużej energii grania. Nagrania wymagające więcej od dynamiki, na przykład „Blue Train”, wypadały z reguły bardzo ładnie. Gramofon nie zatracał rytmu muzyki, bardzo w tym wypadku ważnego. Nie tylko składy kameralne, ale i big band („Portraits of Cuba”) dobrze wychodziły na szybkim, solidnym i przejrzystym brzmieniu gramofonu Kuzma.
Zacząłem nietypowo, bo od wielkich składów, wskutek czego na koniec zostało to, co najważniejsze, czyli ludzki głos. Nagrania akustyczne z udziałem jazzowych i klasycznych pieśniarek (jak zwykle były to Ella Fitzgerald, Jacintha i Kiri Te Kanawa, z niewielką pomocą paru jeszcze koleżanek) zabrzmiały bardzo realistycznie, namacalnie i bezpośrednio. Kuzma dzięki swej przejrzystości i dobremu oddaniu dynamiki jest w stanie udatnie zasymulować koncert na żywo. Należy podkreślić, że nie cierpi na tym barwa, miękkość i liryzm przekazu. Znacznie droższe źródło wyposażone w szczególnie śpiewnie brzmiącą wkładkę oddałoby „organiczność” brzmienia zapewne jeszcze lepiej, ale jak na swoją cenę Kuzma również z tego zadania wywiązuje się bardzo dobrze.
Testowane źródło Kuzmy (gramofon wraz z ramieniem i firmową wkładką) zaprezentowało się bardzo korzystnie. Interesująca, pomysłowa konstrukcja, kompaktowe rozmiary oraz zdecydowanie dobry dźwięk powodują, ze w moich oczach jest to źródło dla ambitnego fana winylu, melomana, który potrzebuje czegoś naprawdę dobrego, a nie chce na zakup przeznaczyć oszczędności całego życia. Podsumowując: Stabi S, gramofon z początku katalogu firmy Kuma, to mocny typ.
Alek Rachwald
Szczegółowe dane:
Dystrybucja: RCM
Cena:
- napęd Stabi S: 6200 zł
- ramię Stogi: 6500 zł (z przewodem Cardas i wtykami Eichmann)
Gramofon (dane techniczne):
Masa: 13 kg
Wymiary: 40 x 30 x 14 cm
Masa talerza: 4 kg
Prędkości: 33 1/3 i 45 rpm
Silnik: synchroniczny
Opcja: docisk, pokrywa, podstawa
Ramię (dane techniczne):
Masa efektywna: 12.5 gr
Długość efektywna: 229 mm
Odległość punkt obrotu-oś talerza: 212 mm
Regulacja VTA: +
Regulacja anti-skatingu: +
Regulacja azymutu: +
Standard mocowania: Linn
Masa całkowita: 850 g
System odsłuchowy: wzmacniacz zintegrowany SoundArt Jazz i Red Wine AudioSignature 30.2, kolumny VA Beethoven i ART Loudspeakers Emotion, gramofon VPI Aries3 (upgrade), odtwarzacz CD Amplifikator Bitofon, phonostage RCM Sensor Prelude IC, filtr sieciowy IsoTek Sigmas, kable: interkonekty XLR Argentum Silver, RCA Zu Audio, głośnikowe Velum LS-V, sieciowe IsoTek i Zu Audio.