O muzyce:
Wybrałem ten album z czysto osobistych względów(kontynuacj tej informacji nie będzie :( ) natomiast z czystym sumieniem polecam wszystkie albumy moodies miedzy 67 a 72 r jest ich siedem i warto je poznać.
Ten ciepły głos justina haywarda, to coś co będzie mi towarzyszyć przez resztę życia(jakkolwiek długie ono będzie ) mimo że jest on tak smutny i czasami bardzo przygnębiajacy,teksty mikea pindera i johna lodgea , flet raya thomasa jakże inny od tego andersonowego(tullowego) ,muszę przyznać że ta muzyka zawsze działa na mnie jak narkotyk i naprawde rzadko zdarza mi się nie dotrwać do jej końca,a później wywołuje tyle skojarzeń i wspomnień – jezu co tak osobiście ............. .
Dodam jeszcze, że ta muzyka to jakby druga strona barykady tego co działo się na przełomie lat 60 i 70 czyli ‘huty’ - miejsca gdzie hartowała się stal ,nie usłyszymy tu rzężenia gitar ,łomotu perkusji i wokalu który obwieszcza zawodzącym głosem że właśnie podpisał z diabłem kontrakt, na życie wieczne. Nie znajdziemy tu tez ekstrawaganckich eksperymentów ala karmazyn ,ale w zamian dostaniemy przepiękne piosenki z fantastycznymi melodiami,nastrojem i niesamowitym symfonicznym aranżem z którego do dziś można brać wzór.
Czy faktycznie każdy dobry chłopiec zasługuje na wzgledy?
Cóż, odpowiedź można dać po jej odsłuchaniu.
Cztery gwiazdki.
O dźwięku:
Mimo że słucham remastera ta płyta nie powala,ale też nie ma jakiś zauwżalnych i dyskwalifikujacych wad pamietajmy że to rok 71.
Trzy gwiazdki.
a i byłbym zapomniał nie atlantic a threshold to wytwórnia.