Skocz do zawartości
IGNORED

Ancient Audio - odsłuch w Krakowie


Gość discomaniac71

Rekomendowane odpowiedzi

Gość discomaniac71

(Konto usunięte)

Przede wszystkicm chcialem podziekowac p. Jaromirowi Waszczyszynowi za poswiecony nam czas i gruntownie przygotowany odsluch.

Wrazenia? No coz gralo tak jak kosztowalo. Znacznie lepiej jak Gamut - nieco inny poziom cenowy i brzmieniowy. Niesamowita naturalnosc dzwieku. Doskonale oddane wokale niesamowita scena i przede wszystkim instrumenty graly zupelnie jak na zywo. Niektorzy mogliby sie przyczepic do niedostatku basu ale prawde mowiac nie uwazam zeby bylo go za malo. Jedyna rzecz z ktora sie nie zgadzam z p. Waszczyszynem to fakt iz moim zdaniem system obnazal niedostatki zle nagranych plyt. Jednak gdybym mial okreslic jednym slowem to co slyszalem powiedzialbym: miodzio.

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/25349-ancient-audio-ods%C5%82uch-w-krakowie/
Udostępnij na innych stronach

Mlody

A co będzie, jak się wyda te 200 tysięcy i nie tylko że nawet orgazmu nie bądzie, ale ledwo wzwód? - że tak posłużę się porównaniem seksualnym. Niedawno słuchaliśmy w w-wie tego systemu, opinie z wątku Ancient Audio w KAiM. Opinie były różne...

Pozdrawiam Stempur

Potwierdzam Wasze wcześniejsze opinie.

Prezentowany sprzęt Ancient Audio gra po prostu niesamowicie. Coż tani nie jest, ale przecież nie każdy z nas jeździ Porshe :-)

Zgadzam się również z discomaniac'kiem. Ten sprzęt doskonale pokazuje wszystkie słabe strony źle nagranych płyt, ale to według mnie świadczy właśnie o klasie sprzętu.

Ten sprzęt doskonale pokazuje wszystkie słabe strony źle nagranych płyt, ale to według mnie świadczy właśnie o klasie sprzętu.

 

??

 

Jak dla mnie to juz "spalony" sprzet. Jakby przyjrzec sie czasami realizacji plyt obecnie to mozna latwo zauwazyc ze dobrego realizatora ze swieczka szukac. Czasami sam przekaz jest bardzo dobry ale realizacja kuleje. Wtedy majac sprzet za 200 tys zl okazeuje sie ze ostanio kupiona plyta lepiej gra na Boom Boxie. Paradoks i raczej straszna wizja. Dla mnie Synergiczny zestaw to taki ktory potrafi zagrac i na dobrej i na zlej plycie nie powodujac odruchu wymiotnego. Szczegolnie mozna tego oczekiwac po tak drogim sprzecie! Ale to tylko moje skromne zdanie.

No i wg mnie to swiadczy raczej o braku klasy tego sprzetu jesli dobrze gra tylko z dobrymi plytami a reszta gardzi. TO raczej system dla snobow, bo meloman moglby sie juz raczej rozczarowac. Jesli dobrze zrozumialem intencje.

 

Chetnie bym tego posluchal wtedy moglbym sie bardziej rzeczowo wypowiedziec.

Takiego rozróżnienia można dokonać na prawie każdym sprzęcie, albo dobrych słuchawkach. Cena raczej zniechęca i skłania do poszukiwań bardziej korzystnych jej relacji do jakości. Pieniądze trzeba szanować. Dla niektórych ten zestaw może być w sam raz - i o to właśnie chodzi.

Oto uraczył nas, czyli grono krakowskich miłośników dobrego brzmienia, pan Jaromir Waszczyszyn prezentacją swego autorskiego systemu audio – CD Lektor Grand (tegoroczna wersja prototypowa), wzmacniacz dzielony Silver Grand Mono i monitory Holography. Zagrało to, co tu dużo pisać – fenomenalnie. Wszystkim uczestnikom z wrażenia odebrało mowę i z całą pewnością jest im teraz trudno powracać z krainy audiofilskiej magii do budżetowej rzeczywistości. Sam mam tę tylko satysfakcję, że Twin-Head z Grado RS-1 nie jest gorszy o jakąś przepastną różnicę więc idzie wytrzymać. Nie ma jednak złudzeń – system Waszczyszyna gra lepiej. Kto ma zatem albo sprzedawszy posiadane klocki, meble i niewolników mieć może wolne 200 tysięcy złotych, a chciałby, aby żywa muzyka zagościła na stałe w jego sadybie, ten niech się nie zastanawia, bo nie ma nad czym. To waszczyszynowe muzykowanie jest bowiem żywą muzyką nie w sensie przenośni, figury retorycznej, czy sposobu podkreślenia przewagi jednego systemu nad drugim; jest prawdą w sensie jak najbardziej dosłownym i materialnym.

Tytułem wprowadzenia gospodarz odsłuchu dał nam zresztą (za co mu chwała) możliwość posłuchania prawdziwego talerza perkusyjnego najwyższej jakości, po czym zabrzmiała perkusja z płyty. Sam, jak już kiedyś pisałem, robię na co dzień takie porównania, bo mam możliwość. Powiem tak, perkusja z płyty zagrała na jakieś 95% rzeczywistości, a tych brakujących 5 było zapewne winą nagrania. Różnica sprowadzała się do minimalnie krótszego wybrzmienia. Natomiast barwa była oddana moim zdaniem całościowo, na nie mniej niż 99%. Niebo w uszach. Raj.

Pisałem też kiedyś, że Twin-Head czyni każde nagranie spektakularnym, bez względu na to, jak nikczemną jest dana realizacja. Że nie ma przy nim mowy o selekcjonowaniu płyt w takim sensie, że część okazuje się całkiem nie do słuchania, bo zęby i uszy zbyt bolą. System Waszczyszyna ma dokładnie tak samo, tyle że brzmi jeszcze upojniej. Oczywiście, różnice jakościowe nagrań są natychmiast słyszalne i to niejednokrotnie w stopniu nad wyraz bolesnym, niemniej o niemożności słuchania czegokolwiek z uwagi na na przykład na zbyt ostre wysokie tony, ogólne zamulenie, czy szorstkość brzmienia, nie ma mowy. Wszystko, ale to absolutnie wszystko, okazuje się smakowitym muzycznym kąskiem i daje się pożreć z kolosalną frajdą. Żremy, sycimy się, a audiofilska część naszej duszy bezustannie drze się: Jeszcze! Jeszcze!

Obrabuję tego Waszczyszyna i tyle. Właśnie obmyślam techniczne szczegóły włamania. Młot udarowy i piłę łańcuchową już w każdym razie posiadam.

Po tym, co napisałem nie widzę powodu by wnikać w audiofilskie niuanse. Po prostu gra to wszystko razem tak, że bez posłuchania wyobrazić sobie nie sposób, chyba że pójdziecie prosto na koncert. Niektórzy uczestnicy przebąkiwali co prawda nieśmiało o niedostatku basu, okazało się wszakże, że tylko siedzieli poza pasmem najlepszego brzmienia i po zmianie miejsca ich basowe niedosyty doznały zaspokojenia. Z tym basem, tak między nami, to niektórzy faktycznie mają problem. Jak dla mnie w systemie Waszczyszyna jest go dokładnie tyle, ile należy, ale dla niektórych im go więcej, tym lepiej. Może po helikonie niech sobie każdy zakupi?

Cóż jeszcze? Nie było czasu na szczegóły techniczne więc tylko z najgrubsza. Monobloki są na lampach 300B Full Music i niech się schowają ze wstydu ci, którzy twierdzą, że są to lampy mniej muzykalne od 2A3 oraz 45. Nie wykluczam, że wzmacniacz Silver na 2A3 zagrałby jeszcze lepiej, ale doprawdy trudno sobie to wyobrazić. Obcując na co dzień z 2A3 sam niczego złego o 300B nie mogę powiedzieć. W systemie Waszczyszyna grają w każdym razie bosko.

Nowy Lektor Grand ma, jak z dumą podkreślił jego twórca, oddzielne stopnie wyjścia na każdy kanał a wyglądem nawiązuje do poprzedników. Dzielony wzmacniacz na czerwonych wyświetlaczach pokazuje prąd sterujący lamp, a 4 wielkie szklane bańki triod 300B świecą magicznym światłem. Żadne nadzwyczajne kondycjonery ani okablowanie nie jest według konstruktora wymogiem całościowej perfekcji brzmienia. Gra to podobno na każdych kablach wybornie i już. Okablowanie wewnętrzne jest w każdym razie z czystego srebra.

Prezentację zakończył ciche oklaski onieśmielonych i oszołomionych tym, co usłyszeli, słuchaczy. Warto było przyjść, by chociaż wiedzieć jak wybornie mogą grać nasze poczciwe srebrne krążki, a mogą, wierzcie mi, bajecznie.

Na koniec odniosę się do tego, o co Pan Waszczyszyn prosił zebranych już na początku – o uwagi krytyczne, które mógłby uwzględnić konstruując nowe wcielenia swojego systemu. Ja, niestety, wiele mu nie pomogę. Nie ma się do czego przyczepić. Jedyne, co zauważyłem, to odrobinę krótsze wybrzmienia od naturalnych. Natomiast całościowa sceneria, bogactwo i rozdzielczość poszczególnych planów, barwa, naturalność i szczegółowość, łącznie z jej wyważeniem, były na miarę wzorca. Siedziałem wprawdzie całkiem poza stereofonią, niemniej już po paru sekundach było dla mnie jasne, że mamy do czynienia z bliskością ideału. Może jak kiedyś raz jeszcze nadużyję gościnności gospodarza i posłucham siedząc pośrodku kolumn, niczym król na tronie, to będę się czegoś czepiał. Na razie nic mi nie przychodzi do głowy. Kolumny te, mówiąc nawiasem, przy stosunkowo skromnej cenie 24 tysięcy złotych i niewielkich gabarytach, udzieliły druzgocącej lekcji brzmienia wielokrotnie droższym i większym głośnikom. Odsłuch nimi sprawiony był fantastyczny.

Salute Comendantore Waszczyszyn! Najszczersze gratulacje. Jesteś wielki.

Podziękowania dla pana Jaromira.

Słuchaliśmy sprzętu naprawdę nietuzinkowego i w wielu aspektach wybitnego. Po raz pierwszy słuchałem zestawu, który od początku do końca był efektem konsekwentnej realizacji pewnej dojrzałej koncepcji brzmieniowej.

Wrażenia muszę sobie przetrawić i jutro postaram się coś więcej od siebie napisać.

 

Pozdrawiam współsłuchaczy z drugiej zmiany. Mam nadzieję, że śląska załoga powróciła do domów szczęśliwie.

Gość rochu

(Konto usunięte)

Bylo swietnie.

Dzwiek byl namacalny a odczucie muzyki na zywo trudne do pobicia.

Mysle ze Pan Waszczyszyn jest blizej absolutu anizeli wielu innych.

To ma swoja cene i jest to sluszne. Zatem dyskusja o cenie jest tu bez znaczenia.

Ciesze sie ze mojej lepszej polowie podbalo sie tez : )

 

Mlody2>

Nie zostalo powiedziane ze AA nie gra z plytami ktore zostaly zrealizowane w sposob zly.

AA pokazuje tylko jakie bledy zostaly popelnione.

To wcale nie znaczy ze sluchanie takiej plyty nie daje zadnej frajdy. Wrecz przeciwnie! Przyjemnosc z obcowania z muzyka w tym wypadku jest i to spora.

Jest sporo plyt zrealizowanych co najmniej poprawnie, z dobym materialem i w dobrym wykonaniu. Wtedy AA pokazuje na co go stac.

 

Co do tego czy jest to sprzet dla snobow.

TAK. Jezeli przyjac ze czlowiek ktory szuka dobrego/naturalnego/prawdziwego/etc* dzwieku jest snobem i nie akceptuje w tej materii bylejakosci - to tak.

Ja tam wole byc snobem.

Gdybym nie byl wystarczylby mi boombox i dres.

 

 

 

*wybierz sobie co uwazasz za sluszne.

Mlody2, masz rację - sprzęt marny, wysokie kłuły po uszach a basu nie było, tak więc nie masz co żałować!

 

PS: Oczywiście żartuje :) Dźwięk pierwsza klasa! Niektóre nagrania brzmiały jak na żywo. Wrażenie było takie że elektronika była przezroczysta dla dźwięku. Natomiast co do głośników to na pewno miały jakąś tam swoją sygnaturę i zaznaczały swoją obecność. Ja należę do tych osób które ponarzekałyby na bas - cudów nie ma z takiego małego głośniczka. Nie schodził zbyt nisko. Big band na Gamutach jednak robił większe wrażenie ogólne. Rockowe nagrania w ogóle nie zagrały - jak wszyscy stwierdziliśmy były kiepsko nagrane. Do tego dodały się niedostatki w basie i niestety przyjemność ze słuchania nikła :( To tyle w kwestii czepiania się :) Wielkie podziękowania dla konstruktora za możliwość posłuchania czegoś naprawdę wybitnego!

Nie traktuje powaznie ludzi "slyszacych" brzmienie kabli USB...

Panowie nie demonizujcie z tymi źle nagranymi płytami. Na tym systemie nawet Brathanków (czy jak tam to się pisze) słuchało się z przyjemnością. Zresztą jak już ktoś zauważył klasę system potwierdzała grobowa cisza jaka zapadła w trakcie odsłuchu - wszyscy wręcz pochłaniali dźwięki dobywające się z kolumn (nikt nawet nie odważył się zaszeleścić papierkiem z cukierków copico)

Właściwie nie zamierzałem dorzucać swoich trzech groszy, skoro koledzy złożyli wyczerpującą relację, a Piotr Ryka w swoim wypracowaniu naświetlił z wrodzoną sobie werbalną rozrzutnością najsubtelniejsze niuanse wydarzenia, ale... No, najpierw ten bas. Panie Piotrze, nie chcę zgadywać, w jakim paśmie akustycznym funkcjonują Pańskie uszka, katowane przez wiele dekad dźwiękami z najwymyślnieszych systemów słuchawkowych, jakkolwiek się jednak sprawy mają, daruje Pan, ale nie uznam Pana za eksperta i na Pańskie mało wybredne uwagi o "tych, co mają problem z basem" odpowiem jedynie: he, he.

Naprawdę zaś było tak, że zaprezentowane kolumny grały fajnym, choć niezbyt spektakularnym basem tylko w niezbyt rozległym polu, przez co siedzący po bokach mogli odnieść wrażenie, że niskich składowych jest po prostu za mało.

Poza tym było królewsko, choć sprzęt, jak przyznał sam jego konstruktor i gospodarz spotkania, był prototypem wymagającym jeszcze ostatniego szlifu (dały się słyszeć różne nieporządane dźwięki wydawane przez napęd i bodajże przetworniki). Ale przez to nasza sesja miała jeszcze więcej smaku, bowiem w jakiejś mierze byliśmy świadkami narodzin wybitnego zestawu. Zresztą, można było nawet obejrzeć napęd nowego Lektora w negliżu, podpatrując to i owo z zastosowanych rozwiązać. Frajda.

Panie Jarku, czy naprawdę musi to być sprzęt dla osób obrzydliwie wręcz majętnych? Prosimy pomyśleć może jeszcze o takich jak my, którzy dla oszczędności płyty kupują w komisie...

zwolennik łagodności

Gość discomaniac71

(Konto usunięte)

Adam to fantastyczny pomysl... Mam nadzieje ze pan Jarek wezmie to pod uwage... Sam juz sie zastanawiam nad tym czy nie zdecydowac sie na Jego DAC'a do swojego cdeka...

Panie Jarku a moze zmieni Pan pulap cenowy i zrobi tez cos dla zwyklych zjadaczy chleba? Wybitnego w swoim przedziale cenowym... Prosze to przemyslec.

Akurat sam Silver DAC jest wyceniony zadziwiająco przystępnie - jeśli mnie pamięć nie myli coś ok 2000 złotych, tylko pytanie jak on zagra z przypadkowym napędem. Jeśli to minimalistyczna konstrukcja bez redukcji jittera to może być bardzo czuły na transport.

 

A jeszcze w sprawie głośników - z tego co zrozumiałem to zostały one zrobione żeby zaprezentować niestamowitą rozdzielczość reszty systemu i to zadanie spełniają w 100%. Poza tym ich ustawienie było nietypowe (w KAIM ponoć bardziej się podobało przy standardowym), a same standy były bez kolców przez co chybotały się na boki - to na pewno nie pomogło basowi.

Nie traktuje powaznie ludzi "slyszacych" brzmienie kabli USB...

Kolego Lenam

 

W kwestii basu, uszek, eksperckich papierów i katowania.

Co do jakości basu, to zechce kolega zauważyć, iż pisząc, że było go w sam raz, potwierdziłem jedynie opinię p. Waszczyszyna, który bez ogródek wyłożył sprawę mówiąc – basu jest tyle, ile w żywej muzyce. Czy jego też kolega nie uważa za eksperta? Ja, mówiąc nawiasem, bynajmniej nie pretenduję do tej roli. Wyrażam jedynie własne zdanie, a brzmi ono – zgadzam się z Waszczyszynem. Owszem, można zbudować system, w którym basu będzie taka ilość, że można nim będzie leczyć zaparcia poprzez masaż jelit. Słuchałem takiego zestawu u Nautilusa: CD Wadia, dzielony Accuphase i kolumny KEF Reference. Całość za jakieś 150 tysięcy (z okablowaniem XLO). Basowa orgia gwarantowana. Tylko że to nie jest żywa muzyka, tylko basowanie-masowanie, na użytek tych, których nie zadowala sama masturbacja. Ja tego nie potrzebuję i kolega Waszczyszyn widać też nie. Ale nikomu nie odmawiam prawa do takich przyjemności, boże uchowaj. Basujcie ile wlezie.

Prawidłową ilość basu można rozpoznać po brzmieniu kontrabasu i mieliśmy okazję słuchać tego instrumentu podczas prezentacji. A jakby co, to u mnie stoi prawdziwa perkusja, można przyjechać, walnąć w bęben i sprawa jasna.

Piotr Ryka, 23 Mar 2006, 12:27

>Prawidłową ilość basu można rozpoznać po brzmieniu kontrabasu i mieliśmy okazję słuchać tego

>instrumentu podczas prezentacji. A jakby co, to u mnie stoi prawdziwa perkusja, można przyjechać,

>walnąć w bęben i sprawa jasna.

 

Tu nie chodzi o ilość, ale bardziej o to jak nisko schodzi i o impuls... skoro masz perkusję to proponuję uderzać mocno w stopę perkusyjną i niech ktoś drugi stanie sobie przed perkusją. Fala dźwiękowa powinna być wyczuwalna ciałem :) To też jest jakiś element żywej muzyki. Tylko że tutaj już dochodzimy do pytania czy jakikolwiek głośnik audiofilski wytworzy takie ciśnienie jak pół metrowa membrana z wychyleniem centymetrowym :) Ale to nie wątek na takie dywagacje :)

Nie traktuje powaznie ludzi "slyszacych" brzmienie kabli USB...

Misfit

 

Zgoda, ale przecież w systemie Waszczyszyna też jest bas "fizjologiczny". W każdym razie był tam, gdzie ja siedziałem. Z drugiej strony zaręczam Ci, że jakby mój syn wpadł do Ciebie do domu ze swoją perkusją, to długo byś nie wytrzymał, a o o przyjemności ze słuchania w ogóle nie byłoby mowy. Hałas jest niekatolicki, łeb urywa. A sali koncertowej na własny użytek nikt z nas przecież nie ma.

Piotr Ryka

Wydaje mi się, że o niskich tonach podczas wczorajszego odsłuchu napisałem jasno, choć zwięźle: było OK. Choć uważam, że można lepiej. Chyba bywaliśmy na innych koncertach (choć niemal rówieśnicy). Na tych licznych - jazzowych i rockowych, w kraju i za granicą - na których miałem szczęście być, instrumenty odpowiedzialne za niskie składowe brzmiały dużo potężniej. Wątroba chlapała o śledzionę. Może kolega preferuje koncerty poezji śpiewanej gimnazjalnego zespołu z Wieliczki? To by trochę tłumaczyło rozbieżność poglądów.

Jak dla mnie to ma być słuchać, że grubas grzmoci w ogromny bęben, a nie anemik stuka nerwowo w pudełko od zapałek. I to nie dlatego, że preferuję bas, tylko... wierność.

zwolennik łagodności

Kolego Lenam

 

A czy te liczne koncerty, na których byłeś, odbywały się w pomieszczeniach o powierzchni 27 metrów kwadratowych? A zauważyłeś, łaskawco, że Waszczyszyn nie chciał puszczać głośno systemu? W końcu to jego prywatne mieszanie i sam tam nie mieszka, nieprawdaż? O sąsiadach nie wspomnę. A jak już jesteśmy przy koncertach. Byłem kiedyś w Alwarium. Sala chyba jakieś 500 metrów, a może więcej. Siedziałem pośrodku. Perkusja, saksofon, trąbka, kontrabas. Bez żadnego wzmocnienia. Nie szło wytrzymać. Hałas na dłuższą metę nie do zniesienia. Zero przyjemności. Widać za delikatne mam uszka. Co innego Zaduszki Jazzowe w filharmonii, tam Muniaka słuchało się i słuchało, i żal było, że już skończył.

PS

Na wieczorkach poezji śpiewanej jeszcze nie byłem. Rozważę.

Ta dyskusja wiedzie do nikąd, szkoda czasu. Przypomnę tylko, że to nie ja wprowadziłem kryterium mimezis do oceny brzmienia systemu audio, tylko Jaromir Waszczyszyn, a Pan ochoczo temu przyklasnął. Dla mnie to było trochę jak szkolne porównania książek i filmów zrealizowanych na ich podstawie.

Teraz okazuje się, że jednak sprzęt audio nie może brzmieć jak instrumenty na żywo gdyż: a) nikt za słuchaczy by tego nie zniósł, b) sąsiedzi by zabili, c) audiofile nie mieszkają w salach koncertowych. No i zgoda, tylko po co były te porównania?

Zamykam tę pogawędkę, bo jest jałowa, a podtrzymuje ją chyba tylko Pańska irytacja moimi złościwościami. Co mnie cieszy. Odkładając jednak emocje na chwilę na bok, proszę sobie przypomnieć, kto zaczął.

Pozdrawiam serdecznie i wracam do roboty.

zwolennik łagodności

I jeszcze jedno. My tu chyba mylimy dwie sprawy: dźwięk "nagich" instrumentów i brzmienie nagłośnienia z koncertów rockowych. Pewnie, jak się do bębna włoży mikrofon i podłączy do wzmacniacza o mocy 15 tysięcy watów, to faktycznie, system Waszczyszyna tak nie gra.

Jak w Alchemii Vandermark5 grzmotnął w dęciaki i bębny to marynary furczały i okulary mi w drugą stronę wygięło, ale... chciało się tego "jazgotu" na progu bólu więcej i więcej. Choć faktycznie basu w tym było niewiele. To jak to z tym głośnym akustycznym odsłuchem jest ?

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.